„Jestem tu z nadzieją, że wejdziesz z
deszczem. [3]”
25
grudnia 1998 r.
Siedział w swoim gabinecie. Był już po
świątecznym śniadaniu z matką, które w zasadzie nie różniło się zbyt mocno od
tego które jedli każdego, powszedniego dnia. Wręczyli sobie wzajemnie upominki
i rozeszli się do swoich pokoi. W sumie w Malfoy Manor nic się nie zmieniło.
Nawet gdy Lucjusz był w domu to właśnie tak wyglądały te magiczne i śnieżne
dni. Ten dom nigdy nie słyszał radosnego śmiechu małych dzieci, nic takiego nie
miało w nim miejsca. Jakby ci, którzy przychodzili w nim na świat od razu
wiedzieli, że jakakolwiek oznaka radości jest zakazana. Draco przekładał z
miejsca na miejsce dokumenty firmowe, które już dawno przeczytał, opisał i
odpowiedział na nie. Biuro to było jedyne miejsce gdzie mógł być sam ze swoimi
myślami. Nikt nie miał prawa wejść do tego pomieszczenia bez jego zgody.
Od kilku miesięcy nie miał
pojęcia co ze sobą zrobić. Kilka razy próbował skontaktować się z Mandy, ale
jego sowy wracały bez żadnej odpowiedzi. Jakby kompletnie o nim zapomniała. James
został skazany na miesiąc Azkabanu, ale bez nadzoru de mentorów, a także został
zmuszony zapłacić karę. Jednak Draco nie wierzył, że to mogło w jakikolwiek
zmienić jego zachowanie w stosunku do Mandy. Nie wiedział czy Weasley wróciła
do Norwega. Chociaż kolorowa prasa nie rozpisywała się już o nich to nie mógł
mieć takiej pewności. Pamiętał jak ze łzami w oczach wybiegła z jego domu. Jak
nie dała sobie nic więcej wytłumaczyć, jak podczas przesłuchania nie
zaszczyciła go więcej niż jednym spojrzeniem. Nie rozumiał jej. To przecież on
powinien być zraniony! To ona pocieszała się w ramionach innego podczas gdy on
usilnie walczył o życie i o to by Czarny Pan nigdy się o niej nie dowiedział.
Choć
wciąż echo brzmi jednej z burz,
Nie
wiesz co, nie wiesz kto zaczął to,
ale
jedno już wiesz na pewno.
Bolesnych
zbyt wiele padło słów. [1]
Zacisnął pięści i próbował
nie wybuchnąć. Miał wrażenie, że nie dość pokazał jej, że się zmienił, że nie
byłaby tylko jego piękną ozdobą. Pozwoliłby jej na wszystko czego by tylko
chciała. Nauczył się, że nie ma prawa ograniczać ludzi. Nie mógł zmienić tylko
tego, że dalej był Malfoy’e,. Tym sarkastycznym, ironicznym i pewnym siebie
Ślizgonem z Hogwartu, któremu radość sprawiało gnębienie innych. Nie wykluczał,
że z jego ust w jej kierunku mogłoby paść jeszcze wiele przykrych słów, ale
pracował nad sobą. Jego duma nie pozwalała pogodzić mu się z przegraną. Nie
mógł zrozumieć, że to koniec ich historii, która nigdy nie miała szans na
szczęśliwe zakończenie. Zawsze coś między nimi było. Jeśli nie jego natura, to
jej gryfoński upór i duma.
To
nie ważne kto właśnie popełnił dziś błąd.
Ważne
jest na pewno, że wybiegła już stąd,
trzasnęły
za nią drzwi. [1]
- Zrób coś Draco – powiedział
do siebie i ze złości na swoją bezradność rzucił kawałkiem pergaminu w ścianę.
Nie miał pomysłów. Zaczął chodzić po gabinecie, który w tym momencie wydawał mu
się ogromny. Bezsilność go przytłaczała. – Cholera! – krzyknął na cały głos
jakby to miało mu w czymś pomóc, ale w głowie dalej panowała pustka. Jego wzrok
padł na jakiś bardzo stare wydanie Proroka Codziennego. Nie warto ukrywać, że
skrzaty domowe w gabinecie sprzątały tylko na wyraźne polecenie i pod nadzorem
Draco. – Wesele – oprzytomniał i wybiegł z pomieszczenia, a następnie zbiegł po
schodach.
Wiedział, że gdzieś widział
wspomnienie o ślubie Percy’ego Weasley’a. Gdzieś w jakiejś gazecie z minionego
tygodnia była nawet podana data tego wydarzenia. Nie mógł sobie jej przypomnieć
i liczył, że matka nie zdążyła jeszcze wszystkich wyrzucić. Wpadł do salonu, w
którym kilka miesięcy temu odbył ostatnią rozmowę z Mandy, a w zasadzie kłótnię
i natychmiast zaczął wertować czasopisma, które znajdowały się w koszyku. Robił
wokół siebie ogromny bałagan. Zależało mu na czasie. Miał nadzieję, że ślub
odbędzie się w najbliższych dniach. Zamierzał tam się stawić i zmusić ją
kolejny raz o rozmowy.
- Draco, co ty robisz?
Skrzaty domowe przekazały mi, że demolujesz salon. – Narcyza pojawiła się w
pomieszczeniu i spojrzała z dezaprobatą na syna. Nie był sobą i widziała to,
ale nie mogła nic na to poradzić. Ona im pomogła. Zaprosiła ją na przyjęcie,
ale nie wykorzystali tego. Nie mogła zrobić nic więcej. Musieli sami dojrzeć do
pewnych decyzji. – Czego szukasz?
- Gazety – rzucił krótko
Draco. – Tej w której pisali o ślubie Percy’ego Weasleya.
- Po co ci ona? – matka
podeszła do niego i spokojnie wyjęła wydanie Proroka Codziennego sprzed
tygodnia. – Coś się stało?
Draco niczym jak sęp na
padlinę rzucił się na gazetę. Zaczął szukać rubryki, w której była zamieszczona
informacja, której potrzebował.
Szanowny
Pan Percy Ignacjusz Weasley (asystent Ministra Magii) oraz Audrey Katherine
Smith mają zaszczyt zawiadomić, że zamierzają zawrzeć małżeństwo w dniu 25
grudnia 1998 r. w rodzinnym domu Pana Młodego.
Młoda
Para serdecznie dziękuje za wszelkie gratulacje i prosi o uszanowanie ich
prywatności w tym wyjątkowym dla nich dniu.
- Muszę iść – zakomunikował
Narcyzie i szybkim krokiem poszedł do przedpokoju, gdzie wieszali swoje
płaszcze.
- Draconie, gdzie pędzisz i
po co ci była ta data? – jego matka nie zamierzała go wypuścić z domu bez
wcześniejszych wyjaśnień.
- Muszę z nią porozmawiać, a
przecież nie opuści ślubu własnego brata.
- Draco, to jest ich rodzinna
uroczystość.
- A ja muszę z nią
porozmawiać. Muszę spróbować – i wybiegł z domu w śnieżycę, która właśnie
rozpętała się na zewnątrz.
Świat
zostaw w tyle, jeśli Ona,
wszystkim
jest co dziś masz.
Zostaw
świat, nim się przekonasz,
że
bez niej nic nie jest wart.
Świat
zostaw za sobą, dumę schowaj,
biegnij
za nią co tchu.
A
kiedy dogonisz weź w ramiona,
zanim
będzie już za późno, za późno. [1]
25
grudnia 1998 r.
Wygładziła niewidzialną zmarszczkę na
swojej fioletowej sukience i przejrzała się w lustrze. Wyglądała w porządku.
Ubrana w fioletową kreację, bez ramiączek, która sięgała jej przed kolano i
czarne buty na wysokim obcasie nie mogła nic sobie zarzucić. Od kilku miesięcy
w jej życiu panował spokój, a w zasadzie pozorny spokój. Zerwała wszelkie
kontakty z Jamesem i jego rodziną, a na listy Draco nie odpowiadała. Uważała,
że tak będzie lepiej. Przywracała do swojego życia równowagę, którą straciła na
piątym roku w Hogwarcie. Miała wrażenie, że znowu zaczyna panować nad swoim
życiem i uczuciami. Poświęcała pracy w szpitalu znacznie więcej czasu niż
chciała tego jej mama, więc by rodzicielka nie musiała na to patrzeć Mandy
wynajęła niewielkie mieszkanko w Londynie. W końcu była na swoim. Kompletnie
nie przeszkadzały jej powroty do pustego mieszkania. Na początku czuła się
trochę zagubiona, bo w domu zawsze przelewało się trochę ludzi, ale z czasem
przywykła i zaczęła doceniać ciszę, która ją otaczała.
Na święta jednak ponownie
wróciła do rodzinnej Nory. Pomogła mamie i siostrze przygotować wszystko do
wesela Percy’ego i Audrey. Początkowo sądziła, że ich ślubny pośpiech wynika z
tego, że narzeczona była w ciąży, ale chociaż mijały kolejne tygodnie to u
Audrey nie pojawiał się brzuszek. Nie wnikała dalej. Chcieli się pobrać to był
ich wybór. Razem z Ginny i Hermioną zgodziły się pełnić rolę druhen. Rudowłosa
poprawiła długiego warkocza i wyszła ze swojego starego pokoju. Zarówno jej
siostra jak i przyjaciółka już były na dole. Salon, w którym miała odbyć się cała
uroczystość przeszedł generalny remont, na który złożyły się wszystkie
latorośle Weasley’ów. Był to teraz zdecydowanie przestronniejszy i jaśniejszy.
Połączono biel z ciemną szarością, a dodatki postawiono w kolorze turkusowym.
Nagle wszystkie graty jakie zajmowały miejsce w tym pokoju znalazły się w
schowku za największą ścianą. Drzwi zostały idealnie wmontowane całość tak, że
dopiero przy dokładnym przyjrzeniu się, dało się zauważyć, że znajdują się w
tym a nie innym miejscu. Tego dnia cały dom przybrano białymi liliami, których
słodki zapach przyjemnie drażnił nozdrza. Na środku salonu stało również
niewielkie podwyższenie, na którym mieli zająć swoje miejsca Percy, Audrey oraz
urzędnik. Wszystko było dopięte na ostatni guzik, a pani Weasley co kilka minut
przykładała białą chusteczkę w okolice oczu by otrzeć łzy. Mandy uśmiechnęła
się do rodzicielki. Pani Weasley jak zwykle podchodziła do wszystkiego zbyt
emocjonalnie, przecież to nie jedyny ślub jaki ją czeka. Miało ich być jeszcze
co najmniej trzy, jeśli nie cztery.
Można
odejść od swoich miłości, lecz nie podobna zapomnieć, że się kochało. [2]
W końcu rozpoczęła się cała
uroczystość. Percy czekał na swoją przyszłą żonę, gdy ona kroczyła środkiem
pokoju u boku ojca. W jej fiołkowych oczach pojawiły się pierwsze łzy. Suknie
miała uszytą z lejącego się materiału, który idealnie podkreślał wszystkie
atuty jej figury. Śnieżna biel kreacji tworzyła wokół niej aurę doskonałości.
Mandy nie wątpiła, że małżeństwo jej starszego brata będzie udane. Może i Percy
miał swoje za uszami to jednak zasługiwał na szczęście jak każdy człowiek. Ona
już dawno mu wybaczyła jego głupotę i była gotowa go wspierać w każdym kolejnym
kroku jaki zamierzał podnieść. To samo tyczyło się zarówno Georga jak i
Ronalda, który stał naprzeciwko Hermiony jako drużba i uśmiechał się do niej
promiennie. Mandy przyjęła od Audrey bukiecik lilii i przysłuchiwała się
ceremonii. Kiedyś wyobrażała sobie, że w podobnej scenerii i ona zostanie
czyjąś żoną, ale po tylu przejściach zrozumiała, że lepiej będzie jeśli odsunie
od siebie te marzenia. Potrzebowała czasu by w znowu wpuścić kogoś do swojego
serca. W obecnej chwili chciała odpocząć i upewnić się, że panuje nad swoim
życiem. Zajęta swoimi myślami nie zauważyła kiedy cała ceremonia dobiegła końca
i wszyscy zgromadzili się przy długim stole. Mandy kochała swoją rodzinę. Nie
wyobrażała sobie, że mogłaby spędzać swój czas z innymi ludźmi. Chociaż mieli
ze sobą wiele sporów to jednak przede wszystkim mogła liczyć na ich wsparcie.
Jednak tego dnia dało się zauważyć, że kogoś brakuje przy tym
świąteczno-weselnym stole. Zerknęła w stronę Georga i już zrozumiała. To brak
Freda. Chociaż już byli w stanie z tym żyć to nigdy się z tym nie pogodzili.
Brakowało im go. Byli świadomi, że okres żałoby nie minął do końca a oni już
świętują, ale czuli że tego właśnie chciałby Fred. By tak jak on potrafili
łapać życie garściami i nie przejmować się niczym. On by tego nie chciał.
Po posiłku rozpoczęły się
tańce i chociaż nie było orkiestry a muzyka leciała ze starego gramofonu to
wszyscy bawili się świetnie. Śmiechom nie było końca. I pokazywało, że nawet
skromne wesele może być wspaniałym przyjęciem. Mandy tańczyła głównie z
Charliem, bo podobnie jak i on przyszła sama, ale rozumieli się bez słów. Jako
jedna z dwóch osób znała jego historię i powód dla którego do tej pory nigdy
się nie ożenił. Rodzinie wmawiał, że to z powodu pracy. Obiecała mu, że nigdy
nie zdradzi jego tajemnicy. Delikatna melodia nadawała rytm krokom każdej z
pary, gdy rozległo się donośne pukanie.
- Otworzę – zaoferował się
Harry, który razem z Ginny byli najbliżej drzwi.
Wszyscy
byli ciekawi kto zakłócał spokój w ten wyjątkowy dzień to jednak wrócili do
swoich poprzednich czynności. Mandy kołysała się w razem z Charliem, a Audrey
tańczyła z samym Ministrem Magii – Kingsley’em Shackleboltem. Z kolei Percy
zabawiał rozmową Hermionę i Rona.
-
Muszę… - do uszu rudowłosej dochodziły strzępy rozmowy prowadzonej w
przedpokoju.
-
To nie jest dobry pomysł. Nie dziś – doskonale rozróżniała głos Pottera od
drugiego. Była przekonana, że gdzieś już go słyszała. Jednak muzyka i ściana
nie sprzyjały rozpoznaniu.
-
…….
-
Nie… ona… daj spokój…
-
Muszę… unika mnie…. się… Potter – tylko on wymawiał tak nazwisko swojego
największego wroga. Nie wiedziała jakim cudem on tu się znalazł, ale musiała
natychmiast załagodzić sytuację jeśli nie chciała wywołać awantury na ślubie
brata. Przeprosiła Charliego i wyszła do przedpokoju.
Zostawię
otwarte okno
Bo
w nocy jestem zbyt zmęczona, żeby wołać twoje imię
Wiedz
tylko, że jestem tu z nadzieją
Że
wejdziesz z deszczem [3]
-
Co tu robisz? – spytała bez wstępu.
-
Musimy porozmawiać.
-
Nie mamy o czym. Harry wróć do reszty. Ja się tym zajmę.
-
Jesteś pewna? – spytał Wybraniec.
-
Tak. Jestem pewna. Za chwilę również wrócę. – Odczekała chwilę, aż zostanę sami
i skierowała swój wzrok na Dracona, który w rękach trzymał niewielką wiązankę.
– Wyjdź.
Nie
mogła pozwolić by znowu straciła kontrolę nad swoim życiem i uczuciami. Musiała
zrobić wszystko by on nie wszedł ponownie w jej życie z buciorami.
-
Chcę porozmawiać. Mandy, przecież wiesz, że…
-
Draco to przeszłość. Przeszłość nie może nami rządzić.
Podszedł
do niej i pocałował ją tak jak kilka miesięcy temu na tarasie. Próbowała go
odepchnąć, ale po chwili przestała z nim walczyć. Odwzajemniła uczucie, którym
ją obdarzał. Miała wrażenie, że czas zatrzymał się miejscu, a ona na nowo
przeżywa każdy ich pocałunek od początku znajomości. Ten z lochów, z
hogwardzkich błoni, bitwy i wiele innych. Wszystkie zlały się w ten jeden pełen
uczuć i namiętności.
-
Zrozum, że…
-
Ciiii – nie chciała słów. Chciała zachować tę chwilę w ciszy.
Stali
tak ani przytuleni ani odsunięci od siebie. Zawieszenie w próżni. Mandy
straciła poczucie czasu. Liczyło się tylko to, że jest tu Draco i trzyma ją w
swoich dłoniach.
-
Mandy, wszystko w porządku? – to pani Weasley zaniepokojona długą nieobecnością
córki postanowiła jej poszukać, a gdy zobaczyła w progu swojego domu Malfoy’a
nie kryła swojego zdziwienia.
-
Przepraszam, że nachodzę w dniu tak ważnego dnia, ale chciałem porozmawiać z
Mandy – Draco ukłonił się pani Weasley i pocałował ją w wierzch dłoni. –
Zagapiłem się i nie kupiłem kwiatów dla gospodyni, a te są dla Młodej Pary. –
Panna Weasley nie wierzyła, że jej mama ufa w to wszystko. Jednak Molly skinęła
głową i zaprosiła ich gestem ręki do środka. Gdy weszli natychmiast zapanowała
cisza. Wszelkie rozmowy zostały przerwane.
Draco
podszedł do Audrey i Percy’ego gdzie wręczył im bukiet oraz życzył wszystkiego
dobrego i natychmiast zmaterializował się u boku Mandy. Krępująca cisza trwała
długo, aż w końcu pan Weasley porwał swoją małżonkę do tańca, bo z gramofonu
popłynęła muzyka z lat ich młodości. I chociaż nie wszyscy wrócili do normalności
to Draco nie odstępował Weasley na krok.
-
Nie wiem co sobie wyobrażałeś – wysyczała rudowłosa podczas tańca.
-
Że w końcu ze mną porozmawiasz. Nie wiesz, że nie kulturalnie jest nie
odpisywać na listy?
-
Brak mojej odpowiedzi znaczył, że nie mam ci nic do powiedzenia. Rujnujesz
wesele mojego brata i nie widzisz w tym
nic złego?
-
Nic nie zrujnowałem, a co najwyżej wszystkich zaskoczyłem. Na dodatek twoja
mama wygląda na uradowaną – wskazał głową na Molly, która spoglądała z
uśmiechem w stronę córki.
-
Jesteś bezczelny – wysyczała.
-
Powiedziałbym raczej, że dążę do celu – wyszeptał jej do ucha, a po jej ciele
przeszedł dreszcz. Instynktownie przytuliła się do niego mocniej. – Tęskniłem –
wargami dotknął jej płatka usznego.
-
Nie zostawiaj mnie.
-
Nigdy.
Spojrzała
w jego stalowe tęczówki i poczuła to co zawsze gdy w nie patrzyła. Magię, która
ich oplotła i doprowadziła do tego miejsca, do tych uczuć, do tych zdarzeń, do
tego zakończenia.
[1] Kayah – “Za późno”
[2] Jerzy Andrzejewski
[3] Taylor Swift - Come In With The Rain
Koniec tomu
drugiego!
Ilość
rozdziałów: 10
Ilość stron: 74
Ilość słów: 23
189
***
Stało się!
Długo zastanawiałam się jak zakończyć, żeby było dobrze. Wtedy przypomniałam sobie o ankiecie sprzed... no dobra z bardzo dawna. Przeanalizowałam wyniki i pozwoliłam wenie zadecydować. Zresztą sami przyznacie, że gdyby Mandy kolejny raz kazała Draconowi spadać na drzewo (w rozmowie z przyjaciółką użyłam zdecydowanie mniej cenzuralnych słów) byłoby to lekkim przegięciem i wyraźnym znakiem, że dziewczyna ma coś nie tak pod rudymi włosami.
Z perspektywy czasu gdy przypomniałam sobie całą historię to właśnie tak to powinno się zakończyć.
Czy czegoś nauczyła mnie ta historia?
Tak.
Nigdy się nie poddawaj, bo nawet gdy wątpiłam w jej słuszność i słowa nie chciały płynąć, a biała kartka w Wordzie nie wypełniała się wyrazami od samego patrzenia coś powstrzymywało mnie przed kliknięciem "Usuń bloga". Nie mogłam. Czułam, że muszę to doprowadzić do końca i zrobiłam to. Jestem z siebie dumna. Miałam wzloty i upadki, ale przy kontynuowaniu utrzymywali mnie czytelnicy, czyli Wy: amanuensis, Beatrice, D., Dusia, Psyche, Puhinka, Tea (kolejność czysto alfabetyczna) i wiele wiele innych osób, których nie jestem w stanie wymienić, a także anonimowi czytelnicy, o których wiedziałam, a którzy nigdy nie odważyli się pokazać, że są - dziękuje i Wam.
Nie kończę z pisaniem. Mam kilka projektów do zakończenia i wiele nowych pomysłów, które aż pragną się wyrwać z mojej głowy. Mimo upływu lat pisanie mnie odpręża i pozwala się odstresować, więc nie porzucę go tak szybko.
A Was drodzy Potterowi czytelnicy zapraszam na te blogi, które w przyszłości zamierzam uruchomić (bliskiej przyszłości). W swoim czasie uruchomię oba, gdy tylko uporządkuje pozostałe projekty, które czekają na zakończenie. A tam bohaterowie już czekają na Wasze opinie:
oraz
Kończę, bo ta przemowa będzie za chwile dłuższa niż cały rozdział.
Dziękuję. Kocham.
Lady Spark
Lady Spark