niedziela, 22 lutego 2015

IX. Prawda zawsze wychodzi na jaw

Jesteś strasznym kłamcą i chciałabym zobaczyć to na twojej twarzy.” [4] 
22 lipca 1998 r.
            Mandy teleportowała się przed Norę. Był ciepły lipcowy dzień i słońce widniało wysoko nad jej domem. Nienawidziła go w tej chwili. Pragnęła by niebo przykryły ciężkie chmury, z których spadłaby ulewa. Może chociaż ona tłumaczyłaby jej łzy, które wylewały się z jej oczu. Była pewna tylko jednego. Nie mogła być ani z Draco ani z Jamesem. Niszczyli to wszystko co było w niej najlepsze. Decyzję podjęła przed wizytą w Malfoy Manor. Powiedziałaby to Draconowi, gdyby tylko nie naskoczył na nią z tak wielkimi pretensjami. Nie zaważając na nic weszła do domu i natychmiast usłyszała głos Pottera.
Nie chcę być kulą u nogi
Nie chcę nosić żadnych ciężkich pierścieni
Nie chcę być kimś innym [1]
            - Mandy, możemy porozmawiać? – siedział w kuchni i jego głos brzmiał co najmniej dziwnie.
            - Harry, jutro albo pojutrze, proszę – starała się mówić wyraźnie by nikt nie zaczął wypytywać co się stało.
            - To pilne – tym razem to był głos Rona.
            - Oby to faktycznie było pilne – powiedziała i weszła do kuchni i od razu zrozumiała, że faktycznie musiało coś się stać, bo zarówno jej brat jak i chłopak jej młodszej siostry siedzieli z poważnymi minami. Odłożyła torebkę na krzesło i usiadła. Potter trzymał coś w rękach, co wyglądało na pierścionek, a Ronald wyłamywał sobie palce, co robił zawsze przed egzaminem z eliksirów. – Dobra co się dzieje i czemu nikogo tu nie ma?
            - Są postępy w sprawie Malfoy’a – powiedział Harry.
            - I co ja mam z tym wspólnego? – spytała Mandy, która czuła coraz większe zdezorientowanie. – Możecie w końcu mi wyjaśnić?
            - Stary, pokaż jej to. W końcu musi się dowiedzieć, a lepiej żeby dowiedziała się od nas niż z gazet.
            - Poznajesz to? – spytał Harry i podał dziewczynie pierścionek, który okazał się sygnetem. Nie musiała go brać do ręki. Wiedziała do kogo on należy. Ciężki, złoty z fioletowym kamieniem, na którym wyryty był renifer. Przejechała kciukiem po kamieniu. Tyle razy go widziała w Dumstrangu. Codziennie, każdego dnia. Był częścią Jamesa.
            - Skąd to macie?
            - Znaleziono to na miejscu dopiero wczoraj wieczorem. Schował się pod płytę chodnikową. Czy należy on do Jamesa?
            - Tak, ale jak to  James? Przecież on był wtedy w delegacji z firmy ojca… Nie mógł być w dwóch miejscach jednocześnie. – Weasley czuła, że świat zaczyna wirować. To było jakieś szaleństwo. Nie mogła w to uwierzyć. James nigdy by się do czegoś takiego nie posunął. Przecież on nie należał do grona Śmierciożerców. Nie mógł znać tego rodzaju magii. Nie James.
            - Nie był tam gdzie mówił. Wszystko zostało sprawdzone.
            - To on zaatakował Draco?!
            - Prawdopodobnie, ale nie wiemy tego na pewno – do rozmowy wkroczył dalej Ronald.
            - Jak to? O co tu chodzi?
            - James został zatrzymany – wyjaśnił Harry i zerknął niepewnie na przyjaciółkę.
            Mandy miała wrażenie, że to jakiś bardzo słaby żart. Nie mogła w to uwierzyć. Nic się nie zgadzało. Owszem James bywał zazdrosny o Draco i to bardzo, ale nie posunąłby się do tego, żeby zaatakować go w ciemnym zaułku. Nie przyjmowała tego do wiadomości. Spojrzała na brata i przyszłego szwagra, ale żaden z nich nie zamierzał krzyknąć ze śmiechem, że to tylko żart. Byli poważni i uważnie jej się przyglądali. Czekali na jakąkolwiek jej reakcję, ale ona nie była w stanie wypowiedzieć słowa. Za dużo rzeczy wyszło tego dnia na jaw.
            - Muszę być na przesłuchaniu – wydukała.
            - Będziesz. Leczyłaś Draco, więc to twój obowiązek.
            - Nie dostałam powiadomienia – zauważyła ironicznie rudowłosa.
            - Ja ci to mówię. Dziś go zatrzymali.
            - Co tak szybko?
            - Ministerstwo chce tymi zatrzymaniami przywrócić swoje dobre imię, więc wszystko robią na szybko – wyjaśnił Ronald.
            Weasley schowała twarz w dłoniach. Nie wierzyła, że ta cała sytuacja może mieć takie zakończenie. Nie chciała wierzyć, że to James. Została sama w kuchni. Mężczyźni wyczuli, że lepiej będzie zostawić ją w samotności. To kompletnie nie miało sensu. Nie trzymało się wzajemnie i nie układało w jedną całość.   Poczuła się winna temu, że Draco wylądował w szpitalu, gdyby nie była tak szczera z Norwegiem to prawdopodobnie nigdy nic takiego by się nie wydarzało. Gdyby nie wyznała wszystkich swoich uczuć i nie żebrała o miłość Jamesa wszystko mogło ułożyć się inaczej, ale postanowiła postawić na szczerość. Zaśmiała się ironicznie. Kolejny raz okazało się, że na świecie nie warto grać w szczerość, bo zawsze ktoś wtedy cierpi. Zastanawiała się jak przebiegałaby rozmowa z Draco gdyby wiedziała to wszystko wcześniej. Nie miała pojęcia, czy odważyłaby się mu wtedy powiedzieć to co kilka godzin temu. Możliwe, że wiele by się zmieniło, ale jednego była pewna, że ich drogi już nigdy nie skrzyżują się w taki sposób jak w Hogwarcie i jej najważniejszym zadaniem jest się nauczyć z tym żyć.
Każdy, komu ufamy, na kogo, jak nam się wydaje, możemy liczyć, kiedyś nas rozczaruje. Pozostawieni sami sobie ludzie kłamią, mają tajemnice, zmieniają się i znikają, niektórzy za inną maską lub osobowością, inni w gęstej porannej mgle nad klifem. [2]
24 lipca 1998 r.
            Usiadła na ławce w sali, gdzie miał być przesłuchiwany James. Według opowieści Harry’ego nie znajdowali się w tej, gdzie on tłumaczył się z próby obrony życia. Przede wszystkim James nie był Śmierciożercą, a na pewno nie udowodniono mu tego, więc nie mogli go traktować w ten sam sposób. Należało mu się trochę godności. Czarnowłosy przyjaciel oraz jej brat siedzieli po jej bokach i rozglądali się na boki. Kilka ławek dalej siedzieli Blaise Zabini, Narcyza Malfoy i jej syn jako poszkodowany, a także państwo Sandemo. Ronald zauważyła, że blondyn próbuje złapać kontakt wzrokowy z jej siostrą, która uparcie wpatrywała się w jakiś punkt na ścianie. Cieszył się, że Mandy zmądrzała i nie próbowała kontaktować się Malfoy’em. Może i ona wierzyła w jego przemianę, ale on nie. Doskonale pamiętał sześć lat szyderstw z tego, że jest biedny. Wszystkie głupie komentarze słyszał w głowie. Może i powinien mu wybaczyć, ale nie umiał. Za głęboko to wszystko w nim siedziało.
Tak trudno jest być dobrym dla świata, który przez całe życie darzył nas wyłącznie nienawiścią. [3]
            W końcu wprowadzono Norwega. Nie krzyczał i nie szamotał się. Odważnie patrzył wszystkim w oczy, a przede wszystkim Malfoy’owi, a Mandy była przekonana, że przy tym uśmiechnął się cynicznie. Przed wejściem jej niedoszli teściowie próbowali ją przekonać, że James jest niewinny. Nie chciała z nimi rozmawiać. Póki nie zapadanie wyrok, nie chciała niczego przesądzać. Jednego była pewna, że ją już z ta rodzina nigdy nic nie połączy, a już z pewnością nie małżeństwo. Wysoki urzędnik zaczął wprowadzenie do całej sprawy, ale Weasley tego nie słuchała. To jak zachowywał się James spowodowało, że poczuła się jeszcze gorzej. Był pewny siebie, za pewny siebie. Uśmiechał się i patrzył ironicznie na tych, którzy mieli osądzić czy jest winny całej sprawie. Do niej też. Ona go nie osądziła. Wiedziała, że gdyby nie zasiała w nim wątpliwości co do tego, że jest jedynym mężczyzną w jej życiu nic by nie miało takiego miejsca. To była jej wina. Wstała gdy zostało wyczytane jej nazwisko i potwierdziła, że to ona opiekowała się rannym i nie ma nic do dodania w tej sprawie, bo wszystko zawarła w raporcie. Usiadła i czekała na dalszy rozwój wypadków.
            Przesłuchano Dracona, który mówił krótko i na temat, bo nie wiele pamiętał tej nocy. Jednak chociaż odpowiadał na pytania urzędników to co innego zaprzątało jego myśli. Była tu. Siedziała kilka metrów od niego, ale udawała, że go nie zna. Z pewnością była w szoku. On sam nie mógł wyjść ze zdumienia, że to Sandemo może stać za jego napaścią. Podejrzewał byłych Śmierciożerców, którzy mogli pragnąć zemsty, ale nie jego. W sumie to doszedł do wniosku, że on był bardziej zdolny do takiego czynu, a coś takiego nawet nie przeszło mu przez głowę. Gdy wracał na swoje miejsce jego wzrok skrzyżował się ze spojrzeniem Mandy. Poczuł jak między nimi przeskoczyła iskra uczucia. Dziewczyna jednak szybko ponownie skierowała swoje zielone tęczówki na swojego chłopaka.
            - Przesłuchany zostanie teraz podejrzany James Sandemor. – urzędnik rozpoczął żmudną procedurę wypytania o dane osobowe i inne podstawowe rzeczy. – Wie Pan, dlaczego został Pan zatrzymany?
            - Przedstawiono mi zarzuty, ale nie przyznaję się do tego.
            - Jak Pan, więc wytłumaczy fakt, że pierścień rodowy znalazł się na miejscu zdarzenia?
            - Nie wiem. Musiałem go zgubić.
            - Próbuje nam Pan wmówić, że zgubił Pan najcenniejszą rodzinną pamiątkę i nawet Pan tego nie zauważył? – spytała ciemnoskóra urzędnika o orlim nosie.
            - Nie chcę niczego wmawiać. Odpowiadam na pytania – ironia wylewała się z każdego jego słowa, a Mandy przeszedł dreszcz obrzydzenia.
            - Nie ma Pan alibi na czas wypadku.
            - Musiano mnie nie wpisać na listę podczas zjazdu. Zaszła pomyłka. To wszystko.
            - Jednak nikt nie przypomina sobie, żeby pan był tam w ogóle...
            - Nie rzucałem się w oczy – przerwał James urzędnikowi.
            - Widzę, że ma Pan wyjaśnienie na każdą okoliczność, więc jak Pan wyjaśni, że skrzat domowy rodziny Sandemor w dniu, gdy znaleźliśmy rodowy pierścień Pana rodziny znalazł się na ulicy Śmiertelnego Nokturna i wyraźnie czegoś szukał?
            - Może rodzice go wysłali. Nie wiem.
            - Skrzat, twierdzi coś innego.
            - Od kiedy Ministerstwo wierzy jakimś skrzatom?
            - James to byłeś ty? – Mandy nawet nie wiedziała kiedy to pytanie wyrwało jej się z ust. Nie panowała nad tym. Patrzyła na człowieka, z którym miała spędzić życie i błagała by zaprzeczył. Ktoś z urzędników chciał jej zwrócić uwagę, ale przewodniczący uciszył go ręką. Miał doświadczenie w wprowadzeniu takich spraw i wiedział, że najlepiej czasami pozwolić się komuś wtrącić. – Odpowiedz.
            Zielone tęczówki prześladowały go każdego dnia. Zakochał się w niej i nie był w stanie tego ukryć. To wszystko go przerastało. Nie chciał jej stracić. I chociaż chciał zaprzeczyć pod wpływem jej spojrzenia wyznał prawdę.
            - Tak! Musiałem mu pokazać, gdzie jego miejsce! – krzyknął w złości.
Myślałam, że to będzie trwać wiecznie
Ale to było wczoraj
Jesteś strasznym kłamcą
I chciałabym zobaczyć to na twojej twarzy [4]
            - Mogłeś go zabić – wydusiła z siebie Mandy.
            - Chociaż nie stałby mi na drodze.
­­­­­­­­­­­­­­­­____________________
[1] Connie Britton – “Lies Of The Lonely”
[2] Lauren Oliver
[3] Tahereh Mafi
[4] Sara Paxton – „How Can I Remember To Forget
____________________
Bez zbędnych słów i wyjaśnień. 
W przyszłą sobotę zakończymy. Muszę tylko wprowadzić ostatnie poprawki.
Lady Spark 

  

6 komentarzy:

  1. Ja od samego początku podejrzewałam, że ten cały James coś śmierdzi! Och, nie lubię go to fakt, ale przeczuwałam, że on coś ma za uszami! I jaki miał powód ataku na Malfoy’a! Bo był zakochany w Mandy?! Ja rozumiem kocha ją, uważał, że Malfoy może być jego rywalem, no ale! On mało go nie zabił! O nie James! Tak to my się nie bawimy!

    Jestem piekielnie ciekawa jak to zakończysz! (Wiem, wiem, że coś wiem, ale nie będę mówiła tego na głos :D )

    Buźka :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczuwałam, że to James, ale zagięłaś mnie tą końcówką. Jestem ciekawa, jak dalej będą się układać relacje Dracona i Mandy. Czysto teoretycznie uważam, że są sobie przeznaczeni (!) :)

    Czekam na kolejny rozdział,
    buziaki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A jednak to James jest tym, który skrzywdził Dracona. Choć można się było tego spodziewać, skoro go nienawidził i to przez niego związek z Mandy się rozpadł. Moimi zdaniem Mandy nie powinna się oto obwiniać, ale kto tam wie, jakbym ja się zachowała na jej miejscu, gdy były ukochany mści się na jej drugim ukochanym.
    Jestem ciekawa, jak to zakończysz.
    masz naprawdę prześliczny szablon :)
    Pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama nie wiem jakbym zareagowała, ale pewnie miałabym lekkie wyrzuty sumienia, bo sama sytuacja byłaby mało ciekawa.
      Dziękuję :)
      Pozdrawiam :*

      Usuń