poniedziałek, 16 lipca 2012

XXIV. Rodzinne pretensje

„To nie ja rzuciłam wyzwanie losowi. To los zmienił radykalnie i bezpowrotnie moje życie. [2]”
3 lipca 1996 r.
- Mandy, co ci odbiło? Gdzie się postanowiłaś przenieść? Do Dumstrangu?! – Krzyki Molly Weasley nie miały końca.
            Od dwóch godzin młoda Weasley wysłuchiwała wyrzutów ze strony swojej rodziny. Nie rozumiała ich. Przez cały rok ciężko pracowała. Starała się nie obniżyć w nauce. Nie zawaliła niczego, co było dla niej ważne i czego od niej wymagano. Była przykładem chodzącego planu dnia. Nie spodziewała się takiej reakcji ze strony swoich rodziców. Była zszokowana i nie wiedziała jak się zachować i co odpowiedzieć. Sądziła, że będą z niej dumni, że wesprą ją w tej trudnej dla niej sytuacji. Świadkami całej tej kłótni było jej rodzeństwo.
- Tak. Do Dumstrangu. Nie wiem, czemu jesteście o to źli. Przecież uczciwie wygrałam ten konkurs. To jest moja nagroda.
- Nikt ci nie zarzuca, że wygrałaś nieuczciwie. Ale odpowiedz, na jakiego Merlina wybrałaś Dumstrang?
- Bo nie Francja – warknęła.
- Już lepiej tam by było. Czy nie wiesz, jaką sławą cieszy się ta szkoła? – Spytał ojciec Mandy.
- Doskonale wiem. Uczą tam czarnej magii. Rozmawiałam z profesorem Dumbledorem i dostałam jego słowo, że na te zajęcia uczęszczać nie będę. Mamo, tato, o co wam chodzi? Nie ponoście kosztów tej zamiany. Podręczniki dostanę w sierpniu. Na peron 9 i ¾ ktoś po mnie przybędzie i zabierze do Dumstrangu. To jest moja decyzja, której nie mogę zmienić.
- A niby to, dlaczego? – Spytał Artur.
- Podpisałam już papiery.
- Bez konsultacji z nami?
- A powinnam to zrobić? Wydaje mi się, że to tylko moja sprawa.
- Nie masz jeszcze siedemnastu lata. Odpowiadamy za ciebie. A tam będziesz poza naszą kontrolą. Mandy co ci odbiło, gdy podejmowałaś decyzję? – Spytała matka.
- Nic. To była moja dobrze przemyślana decyzja.
- Nie sądzę. Mandy nie wyrażam na to swojej zgody! – Krzyknęła Molly Weasley.
- Mamo, ale ja już nie mogę zmienić decyzji. Dajcie mi szansę. Chcę spróbować. Was to nic nie kosztuje. To jest moja szansa.
-Mandy, ale…
- Jadę! Koniec tej bezsensownej dyskusji! Nic już nie da się zrobić!
            Mandy zebrała w sobie resztki sił, aby wypowiedzieć, a w zasadzie wykrzyczeć każde z tych zdań. Od dwóch godzin słyszała, że podjęła złą decyzję, która będzie miała fatalne skutki. Nie do końca wiedziała, czego jej rodzice się boją. Domyślała się, że chodzi o naukę czarnej magii, ale ona rozmawiała z dyrektorem i dostała jego słowo, że na takie zajęcia uczęszczać nie będzie. Wszystko było już dopięta na ostatni guzik. Wystarczyło tylko czekać na wrzesień, który oznaczał początek nowej przygody. Mandy nigdy nie pomyślałaby, że jej rodzice zrobią taką awanturę. Nie chciała jej, ale ani do matki, ani do ojca nie docierały jej argumenty. Nawet nie zauważyła, kiedy wszyscy zaczęli krzyczeć. Weasley nie zamierzała się poddać. Chciała wyjechać. Musiała to zrobić, bo obiecała jemu. Ten wyjazd był szansą na zapomnienie o nim i o minionym roku szkolnym. Rodzice do tej pory nie wiedzieli, że w Hogwarcie była w związku z Draco Malfoy’em. Każda myśl o nim sprawiała jej ból. Dlatego po powrocie do Nory robiła wszystko, żeby on nie gościł w jej głowie. Ron nic nie powiedział rodzicom, ale był jak chodząca bomba zegarowa z opóźnionym zapłonem. Cały czas miał za złe swojej siostrze, że związała się z, Ślizgonem, który był ich największym wrogiem.
- Przecież ona chce wyjechać żeby zapomnieć o nim!
            Bomba wybuchła i wyrzuciła na światło dzienne tak pilnie strzeżoną przez nią tajemnicę. Spojrzała na Ronalda, który był cały czerwony na twarzy i trząsł się ze złości.
-Przed kim? – Spytał ojciec.
- Nie pochwaliła się? Zresztą nie ma, co się dziwić.
- Na Merlina, o czym wy mówicie? Od powrotu z Hogwartu patrzycie na siebie wilkiem! – Krzyknęła Molly Weasley spoglądając raz na Ronalda, a raz na Mandy.
-Ron, zamknij się – warknęła jego siostra.
- Co wstydzisz się? No dalej pochwal się, co działo się w Hogwarcie.
- Niczego się nie wstydzę. To jest moja prywatna sprawa, więc zamknij się.
- To jest sprawa całej rodziny, a nie tylko twoja! – Krzyknął Ron.
            Atmosfera była tak gęsta jak podczas poprzedniej wielkiej awantury w Norze, która miała miejsce rok temu. Wtedy również cała rodzina była przeciwko jednemu członkowi. W tym wypadku była tylko jedna pewność, że Mandy Weasley nie opuści domu rodzinnego, ponieważ była nieletnia. Jednak była w sytuacji trochę podobnej do Percy’ego. Nikt nie słuchał jej argumentów, mimo, że w odróżnieniu od starszego brata miała rację. Była sama w tej walce. Była z góry skazana na niepowodzenie. Jednak postanowiła walczyć. Nie poddać się i dopiąć do tego, co postanowiła.
- O kim on mówi? – Spytał ojciec.
- O nikim ważnym.
- No przyznaj się w końcu! – Rona przed podejściem do siostry powstrzymali Billy i Charlie.
-Zejdź ze mnie!
- Mandy mów, o co chodzi.
- Dobrze. Skoro moja siostra nie chce to ja powiem. Dość tych tajemnic. Mandy spotykała się z Draco Malfoy’em.
Będę trzymać wczoraj w moim sercu, w moim sercu.
Oni mogą zabrać jutro i plany, które zrobiliśmy.
Oni mogą zabrać muzykę, której nigdy nie zagramy
Wszystkie rozbite sny, weźcie wszystko
Po prostu weźcie to, ale nigdy nie zabierzecie wczoraj. [1]
            W kuchni zapadła niezręczna cisza. Atmosfera momentalnie zgęstniała i dało się ją kroić nożem. Nikt nie był w stanie powiedzieć ani słowa. Bracia, którzy skończyli Hogwart wpatrywali się w nią z niedowierzaniem. Molly Weasley łapała łapczywie powietrze, a jej mąż opadł bezwładnie na krzesło, a jego twarz stała się jeszcze bardziej czerwona. Nikt nie mógł uwierzyć w to, co powiedział Ron. Jednak największy szok przeżyła Mandy. Mimo, że między nią, a jej bratem nigdy nie układało się za dobrze to nie spodziewała się po nim czegoś takiego. Ona nigdy nie wydałaby nigdy jego największego sekretu, błędu czy też niepowodzenia. Nie umiała pojąć jak on mógł to zrobić.
- Mandy, to prawda? – W końcu głos odzyskał ojciec.
- Tak.
- Jak mogłaś?
- To był mój partner w konkursie tato. Co miałam innego zrobić?
- Nie tylko podczas dodatkowych zajęć się widzieliście! Także poza nimi – powiedział Ron.
- Ciebie to nie powinno interesować. To moja sprawa.
- Mandy, Malfoy’owie stoją po złej stronie. Wiesz dobrze o tym.
- Wiem, ale Draco jest inny.
- Lucjusz bardzo liczy teraz na niego. Siedzi w Azkabanie i to Draco musi zając jego miejsce w gronie Śmierciożerców.
- Tato, ale Draco jest inny. On nie chce być jak ojciec.
- Powiedział ci to?
- Nie, ale wiem to. Czuję. Nie skrzywdził mnie, ani też nie wyciągnął ode mnie żadnych informacji o Zakonie Feniksa.
- Mandy, posłuchaj mnie…
- Nie tato. Ty mnie posłuchaj. Czy dzieci musza być tak źli albo dobrzy jak rodzice? Czy Fred i George są tacy jak wy, gdy byliście w ich wieku? Nie są. Są inni. Draco nie jest jak Lucjusz. Nie oceniajcie go po ojcu. Sami mnie tego uczyliście. Zapomnieliście?
- Mandy, w tych czasach tak nie można. Teraz nikomu nie można ufać.
- Ja mu ufam i będę ufać, a od was liczyłam na wsparcie, ale widzę, że poglądy Syriusza i jemu podobnych zaczynają żyć w was! – Krzyknęła Mandy i wybiegła z płaczem z domu.
To nie ja rzuciłam wyzwanie losowi. To los zmienił radykalnie i bezpowrotnie moje życie. [2]
            Łzy spływały jej po policzkach, a ona biegła na oślep. Nie wiedziała gdzie. Chciała tylko być jak najdalej od Nory. Rozczarowanie, którego doznała było za silne. Rozbiło ją doszczętnie na kawałki. Wiedziała, że jeśli jej związek z Hogwartu wyjdzie na jaw to nie dostanie raczej burzy oklasków z zachwytu. Jednak czegoś takiego się nie spodziewała. Rodzice, którzy byli dla niej zawsze autorytetem, którzy uczyli ją wybaczać i dawać drugą szansę, którzy tłumaczyli jej, że ludzi nie ocenia się po pozorach czy też pogłoskach – zwiedli ją. Nie rozumieli jej i jej młodych i głupich uczuć, które były szczere. Przestała biec, ale dalej gdzieś szła. Nie wiedziała gdzie. Chciała być jak najdalej od Nory i osób w niej przebywających. Co chwila ocierała łzy spływające po policzkach. Na dworze było wyjątkowo gorąco. Nic nie zapowiadało burzy, więc nie obawiała się deszczu. Zresztą nie obchodziło ją już nic. Zawiodła się na swoich bliskich. Ufała im. Kochała ich, a oni potraktowali ją jak wroga. W końcu usiadła pod jakimś drzewem. Podciągnęła kolana pod brodę i oplotła je ramionami. Była na jakiejś górzystej polanie. Trawa była mocno zielona mimo trwających od dłuższego czasu upałów, które powodowały suszę. Nie było, czym oddychać. Powietrze pozbawione było odrobiny wilgoci. Odnosiło się wrażenie, że do płuc nie dociera potrzebny tlen tylko żywe promienie słoneczne doprawione drobnymi ziarenkami piasku. Rudowłosa dziewczyna nie dostrzegała uroku tego miejsca pełnego różnych polnych kwiatów, drzew ani gry cień, która była stworzona przez słońce próbujące wygrać ze stojącym mu na drodze drewnianym kolosem. Była obojętna na wszystko. Nie słyszała śpiewu ptaków. Nic. Wszystko było gdzieś daleko poza światem jej własnych myśli. Chciała być przy Draconie. Chciała żeby ją przytulił i powiedział, że wszystko się ułoży. Potrzebowała go. Jego silne ramiona dawały jej poczucie bezpieczeństwa, a bez nich traciła pewność swoich kroków. Jego szare oczy, w których nikt z wyjątkiem jej nie widział uczuć powodowały, że umiała znaleźć sens życia i dalszych działań.
Potrzebuję cię jak wody.
Jak oddechu, jak deszczu.
Potrzebuję cię jak litości z nieba bram.
W twoich ramionach znajduję
się wolność, która pozwala mi żyć.
Potrzebuję cię. [3]
            Skubała źdźbło trawy. Nie miała pojęcia ile czasu spędziła w tym miejscu. Straciła poczucie czasu i wcale nie zamierzała wracać do domu. Zauważyła jednak, że słońce zaczyna zachodzić.
- Mandy! Tu jesteś – dziewczyna usłyszała za sobą głos jednego ze swoich starszych braci.
Nie poruszyła się ani o cal. Nie zainteresowało ją to, że ktoś jej szukał. Chciała być sama.
- Billy znalazłem ją! – To Charlie krzyknął do swojego starszego brata.
- Całe szczęście. Już myślałam, że zawędrowała dalej! – Odkrzyknął i pobiegł w stronę gdzie siedziała siostra.
            Usiedli obok niej i milczeli. Nie wiedzieli jak się zachować. Wszystko, czego się dowiedzieli było dla nich szokiem. Znali ród Malfoy’ów. Wiedzieli, kim jest Lucjusz i dlaczego nie dawno wylądował w Azkabanie. Wiedzieli też, na kogo wychowywał swojego jedynego potomka. Nie spodziewali się jednak, że ich siostra zakocha się w Draco.
- Mandy… - zaczął Billy.
- Jeśli masz mi prawić kazanie to daruj sobie. Mam dość wszystkich dobrych rad – powiedziała i ze złości odrzuciła do siebie źdźbło trawy. – Nie chcę też słyszeć wyrzutów, że rozczarowałam rodzinę, że jestem zdrajcą i że jestem jak Percy.
- Matko, ale czy ty bierzesz mnie i Billa za Rona? Nasz brat nie powinien był cię tak potraktować. Ale widać, że jeszcze nie dojrzał do wszystkiego – rzekł Charlie i przytulił, Mandy.
            Ruda zawsze miała najlepszy z tą dwójką swoich braci. Uwielbiała, kiedy byli w Norze. Rozumieli ją, a ona ich. Tylko oni wiedzieli o wszystkim, czego nie powiedziała Ginny czy Hermionie. Wyjątkiem był właśnie związek, z Draco, ale nie umiała przemóc się w sobie żeby wysłać do starszych braci list, w którym opisywała swoje problemy miłosne.
- Mandy, wiem, że miłość nie wybiera. Sama wiesz jak zareagowali rodzice na mój związek z Fleur. Też nie są nią zachwyceni.
- Ale Fleur nie ma rodziców Śmierciożerców i sama nim nie jest.
- Wiem, ale to nie zmienia faktu, że i tak jej nie akceptują.
- Ja wiem, że Draco tego nie chce. On nie jest swoim ojcem. On jest inny, ale nie ma wyjścia.
-Kochasz go? – Spytał Charlie, a gdy Mandy pokiwała twierdząco głową mówił dalej:- To, dlaczego zgodziłaś się wyjechać z Hogwartu? On też go opuszcza?
- Nie. On zostaje. Powiedział, że tak będzie lepiej. Stwierdził, że w Hogwarcie nie będzie już bezpiecznie. A on nie może mnie narażać.
- Masz mu to za złe.
- Nie, chociaż obiecywał, że też wyjedzie. Ale nie jestem na niego zła.
- Mandy nie patrz na to, co mówią inni, bo stracisz go na zawsze. Nie popełniaj tego samego błędu, co ja. Nie trać szansy na miłość – powiedział Charlie.
- Jak ty?
- Wiesz ja też kiedyś byłem młody i zakochany. I gdy dowiedziałem się, że dziewczyna, którą kocham jest kimś innym niż mnie się podawała, stanąłem przed wyborem podobnym do twojego. Kazałem jej odejść. Nie chciałem jej znać. Od tego czasu nie spotkałem kobiety, która byłaby dla mnie jak tamta. Posłuchałem nie swojego serca, ale innych, którzy kazali mi ją zostawić. A wiesz, co? Ona nie była zła. Nie była tą, którą powinna być, gdy się ze mną nie spotykała. Jej prawdziwą twarzą była ta, którą pokazała mnie. Wiesz skąd to wiem? Dwa lata po skończeniu Hogwartu oddała życie za swoich rodziców, którzy i tak zginęli chwilę później z rąk popleczników Sama – Wiesz – Kogo.
- Była Śmierciożercą? – Spytała Mandy.
-Nie. Była jak Draco kandydatem na Śmierciożercę. Jej ojciec należał do tego grona.
- Obiecałam mu, że nie zmienię decyzji.
- To nie zmieniaj. Trwaj przy tym, co mu obiecałaś. Pokaż wszystkim, że wierzysz w to, co mówi i doceniasz to, że chce cię chronić. Ten łańcuszek jest od niego? – Spytał Billy wskazując na szyję Mandy.
-Tak. Powiedział, że dopóki jest zielony nasza miłość dalej jest w nas i trwa.
[…] najbardziej kochamy tych ludzi, te sprawy i te rzeczy, od których bieg życia każe nam odchodzić – nieraz na zawsze. [4]
_______________________
[1] Leona Lewis – „Yesterday”
[2] Maria Towińska – Michalska
[3] LeAnn Rimes – „I need you”
[4] Marek Hłasko

6 komentarzy:

  1. No cóż nie ma się co dziwić zachowania Mandy, po tych wszystkich kazaniach jakiś się nasłuchała od najbliższych miała wszystkiego dosyć, jeszcze Ron wyciągnął na światło dzienne więzi jakie łączyły ją z Draco. Ale dobrze, że oprócz Rona Mandy ma jeszcze innych braci, oni widać trochę więcej przeżyli i do innych spraw podchodzą inaczej! Kochana poproszę o nowy odcinek jak najszycbiej. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy ma w sobie jakieś pokłady cierpliwości... Mandy ma ich bardzo dużo - w tym czasami przypomina mnie. Chociaż pewnie gdybym miała takiego brata jak Ron to myślę, że bardzo szybko wylądowałabym w więzieniu, bo nie wytrzymałabym.

      Usuń
  2. Dobrze jest mieć takiego Charlie'ego i Billa, którzy Cię rozumieją i stają za tobą, nawet gdy inni się ciebie wyparli. Ron jest naprawdę paskudny, ale ja nigdy go nie lubiłam. Jest w nim coś odpychającego - jest niby najlepszym przyjacielem Pottera, ale jest dla niego okropny w najgorszy z możliwych sposobów - bardzo często mu nie ufa. Więc Mandy nie powinna się nim przejmować. Nieco zawiodła mnie Ginny, sądziłam, że ona zrozumie ale przecież Twoje wyobrażenie o niej jest różne od mojego.

    Uszy do góry, Mandy. Kiedyś jeszcze będziesz ze swoim Draco. Stara miłość podobno nie rdzewieje.

    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację - Ron nie ufa Harry'emu i Hermionie. W sumie dopiero twój komentarz mi to uświadomił i jak sobie przypomniałam fragmenty książki to faktycznie masz rację. I cieszę się, że udało mi się to też pokazać w swoim opowiadaniu. Ginny... Niby rozumie siostrę, ale jest przeciwna temu co robiła - wyjdzie to z czasem podczas jakiejś rozmowy.
      Billy i Charlie... Ile ja bym oddała za takich braci...

      Usuń
  3. To przykre, że dziewczyna nie ma wsparcia w rodzicach i w Ronie, który jest jej bratem bliźniakiem. Ron zachował się w stosunku do niej nie w porządku. Bardzo cieszę się, że ma oparcie w Charliem i Billu. Rozdział mi się podobał;) Nie mogę się doczekać rozdziału tylko z oczu Dracona :D Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykre, ale takie sytuacje niestety, ale się zdarzają. Dla mnie są one dość nie jasne, bo moi rodzice zawsze mnie wspierają i akceptują moje wybory. Dlatego ciężko mi się o tym pisało.

      Usuń