„I
to uczucie przemieniło go na zawsze. Prawdziwa miłość potrafi robić to z
człowiekiem, a jego miłość była prawdziwa. [2]”
21
czerwca 1996 r.
Draco stał w tłumie wiwatujących uczniów z Hogwartu. Swój
wzrok miał skierowany w stronę, Mandy, która co chwila tuliła innego członka
swojej rodziny. Uśmiech nie schodził z jej twarzy. Na policzkach widniały ślady
łez. Cały Hogwart oszalał. Czy on się cieszył, że zwyciężyli? Owszem. W końcu
był Malfoy’em, a jego ród interesowało tylko i wyłącznie zwycięstwo. Nieważne,
w jakiej dziedzinie, ale oni musieli górować nad innymi. Do blondyna dopiero po
chwili dotarła świadomość, że ma okazję do wyrwania się z Hogwartu. Mógł wybrać
szkołę, której chciałby dokończyć edukację. Ojciec od początku chciał go posłać,
do Dumstrangu, jednak matka nie wyraziła na to zgody. Wtedy po raz pierwszy w
życiu był świadkiem tak poważnej kłótni między rodzicami. Nigdy wcześniej nie
pozwolili, żeby był tego widzem, ale ten temat wywołał prawdziwą wojnę w domu.
Ojciec próbował postawić na swoim przypominając Narcyzie, że nie tak się
umawiali. Przed narodzinami Draco zgadzała się na jego naukę w Dumstrangu.
Matka pozostawała nieugięta i dalej nie zgadzała się z szalonym pomysłem
Lucjusza. Zagroziła nawet, że odejdzie od niego i zabierze ze sobą syna.
Dopiero, cios poniżej pasa zadziałał otrzeźwiająco na Lucjusza. Te kilka słów,
które wypłynęły z ust jego żony były jak wiadro zimnej wody wylanej mu na
głowę. Doskonale wiedział, że Narcyza jest do tego zdolna. Mogła się zgodzić na,
wiele, ale jeśli chodziło o jej jedyne dziecko była w stanie zabić.
Draco
do świata żywych przywróciło szturchnięcie go przez jakiegoś radującego się
Ślizgona. Blondyn nie warknął nawet na chłopaka tylko wrócił do obserwowania
Mandy Weasley, która dalej przyjmowała gratulacje od ludzi, którzy im
kibicowali. Do niego nikt nie podchodziło, a jemu było to na rękę. W obecnej
chwili nie miał ochoty na jakąkolwiek rozmowę z kimkolwiek. Dopiero, gdy tak
patrzył na rodzinę swojej partnerki dotarło do niego to, że więcej ich dzieli
niż łączy. Poglądy, status materialny, podejście do życia i przyszłości. Różniło ich wszystko, ale łączyło uczucie.
Mógłbym spędzić moje życie w tym słodkim
poddaniu.
Mógłbym zatracić się w tej chwili na
zawsze.
Cóż każda chwila spędzona z Tobą
jest chwilą, którą cenię. [1]
Malfoy
dostał też od mózgu informację, że jego ojciec siedzi zamknięty, w Azkabanie, a
to znaczy, że on musi zająć jego miejsce w szeregach Śmierciożerców. W armii
Czarnego Pana nie mogło być żadnego pustego miejsca. To wszystko psuło jego
plan wyrwania się z tego zamku.
- Draco – chłopak za swoimi plecami usłyszał chłodny głos
swojej matki.
- Tak? – Spytał odwracając się w jej stronę i kierując na
nią spojrzenie swoich zimnych, stalowych tęczówek.
- Gratuluję – rzekła, a jedyną odpowiedzią, jaką otrzymała
od swojego syna, było podziękowanie w postaci kiwnięcia głową. – Nie możesz
zmienić szkoły, Draco.
- A to niby, dlaczego? – Jego ton głosu był bez emocji.
Sam
siebie przyłapał na tym, że będąc w towarzystwie Mandy umiał odpowiednio
modulować ton głosu.
I to uczucie przemieniło go na zawsze.
Prawdziwa miłość potrafi robić to z człowiekiem, a jego miłość była prawdziwa. [2]
- Twój ojciec siedzi w Azkabanie. Musisz zająć jego miejsce
w gronie Śmierciożerców, a także sprawić żeby Czarny Pan znowu nas poważał.
Musisz naprawić błędy swojego ojca. Czarny Pan podjął już decyzję dotyczącą
zadania. Nie Zabini, nie Parkinson je wykona, lecz Ty, żebyś mógł w jego oczach
oczyścić nasze nazwisko – Narcyza nie obawiała się tego, że ktoś ich usłyszy,
bo gwar był dla jej uszu nie do zniesienia. – Rozumiesz już?
- Tak. Zostanę w Hogwarcie – odpowiedział i odszedł od
matki.
Nie
miał najmniejszej ochoty prowadzić z nią dalszej rozmowy na jakikolwiek – nawet
błahy – temat. Znowu stanął w odpowiedniej odległości tak, aby móc dalej
obserwować Mandy. Dziewczyna zauważyła go i chciała do niego podejść, ale znowu
została otoczona przez bliskich. Spojrzała na niego przepraszająco, a on tylko
uczynił gest, który miał mówić, że nic się nie stało. Cieszył się, że jego
matka słowem nie skomentowała reakcji, Mandy, gdy ta dowiedziała się, że
wygrali konkurs. Nie miał zamiaru słuchać, że pouchwala się ze zdrajcą krwi.
Miał dość ciągłych pretensji ze strony swoich rodziców. Nawet nie zamierzał
cieszyć się z powodu wygranej. Nie tak jak inni. Po rozmowie z mamą odechciało
mu się wszystkiego. Docierała do niego informacja, że będzie musiał zranić
kobietę, do której coś czuł, ale nie wiedział jak to nazwać. Wiedział
doskonale, że Mandy chce zmienić szkołę. Powiedziała mu to podczas jednych z
dodatkowych zajęć. On sam dał jej wtedy do zrozumienia, że ma podobny plan.
Chciał też posmakować innego być może lepszego życia. Jednak jego dotychczasowe
wychowanie nie pozwalało na to.
Chciał czy nie musiał zranić Mandy Weasley.
Nie chcę zamknąć moich oczu.
Nie chcę zasnąć,
Ponieważ będę tęsknić, kochanie.
I nie chcę cię stracić,
Ponieważ właśnie, kiedy śnie o tobie
Najsłodszy sen nigdy nie wystarczy. [1]
***
21
czerwca 1996 r.
Sukces jest piękną rzeczą. Smakuje
wyśmienicie. Gdy jesteś zwycięzcą wszyscy cię lubią, jesteś szanowany. W
społeczeństwie szkolnym jesteś nawet bohaterem. Z anonimowej osoby stajesz się kimś,
kogo zna każdy. W tłumie szczęśliwych i gratulujących osób i tak zawsze
znajdzie się ktoś, kto będzie ci tego sukcesu zazdrościł. W towarzystwie Mandy
był to jej własny brat Ronald. Owszem na początku cieszył się z jej sukcesu,
ale gdy pierwszy szał minął znowu stał się dawnym Ronem, którym był przez
ostatni rok szkolny.
- Idziesz do dyrektora? – Spytał, gdy siostra szykowała się
do wyjścia z Pokoju Wspólnego.
- Tak. Idę rozmawiać na temat wygranej – odpowiedziała.
- Zamierzasz zmienić szkołę? – Spytał Harry.
- Mówiłam wam na początku całego tego cyrku, że tak.
- Myślałem, że zmieniłaś zdanie skoro ciebie i Malfoy’a
łączą tak zażyłe stosunki – powiedział jej brat.
- Ron! Przestań! Daj jej podejmować samodzielnie decyzje! – Krzyknęła
Hermiona.
- Jego zdanie mnie najmniej interesuje – warknęła Mandy i
wyszła z Pokoju Wspólnego.
Mandy
szła do dyrektora z uśmiechem na ustach. Wiedziała, że końcu ona i Draco będę
mogli w spokoju cieszyć się swoim uczuciem. W innym środowisku wszystko miało
być łatwiejsze. To był też powód, dla którego Gryfonka jeszcze bardziej
przykładała się do konkursu. Miała wielką motywację żeby to wszystko potoczyło
się po jej myśli. Przed wejściem do gabinetu dyrektora czekał już Draco.
Uśmiechnął się lekko na jej widok, a gdy znalazła się w zasięgu jego ramion
przytulił ją mocno do siebie. Pocałował w czubek głowy. Stali tak dobre pięć
minut. Ona myślała, że daje mu siłę do sprzeciwienia się woli rodziców, a tak
naprawdę dawała mu moc żeby był w stanie ją skrzywdzić, ale tylko dla jej
własnego bezpieczeństwa.
- Jesteście już. Dyrektor was oczekuje – z tego staniu
wyrwała ich nauczycielka transmutacji.
Powiedziała
hasło do wielkiej chimery i wprowadziła ich po schodach do gabinetu dyrektora.
Mandy trzymała Draco za rękę. Blondyn nie sprzeciwiał się temu. Jak nigdy
potrzebował jej bliskości. Teraz, kiedy był świadomy, że ona tego nie zniesie i
nigdy mu nie wybaczy, marzył, aby świat zatrzymał swój bieg. Gdyby ojciec wiedział,
co jego syn, który miał być silnym Malfoy’em czuje wyśmiałby go, a potem kazał
wziąć się w garść, bo tylko słabeusze okazują swoje uczucia. A on nie może być
słaby. Należy do dumnego i silnego rodu. Jednak w tym momencie Lucjusz siedział
w Azkabanie i nie mógł mieć wpływu na swoje jedyne dziecko i dlatego Draco nie
musiał decydować się na zostanie w Hogwarcie tak jak wymagała tego od niego
jego matka. Jednak to nie takie proste wyzbyć się zasad, które były wpajane od
dzieciństwa. To nie takie proste wybierać między pierwszą miłością, a
ratowaniem honoru rodziny. Weszli do środka, a profesor McGonagall wyszła. Para
usiadła na dwóch krzesełkach stojących naprzeciwko biurka, przy którym siedział
Dumbledore.
- Gratuluję wygranej. Otrzymaliście masę pochwał od komisji.
Cała szkoła jest z was dumna.
- Dziękujemy – odpowiedział, Draco, którego ciało było
napięte jak struna.
- Nie ma, za co. To szczera prawda, a za nią nie powinno się
dziękować, a już na pewno się za nią nie wolno obrażać na kogoś, kto mówi nam
prawdę. On chce dla nas tylko i wyłącznie naszego dobra – starszy mężczyzna
przyglądał się dwójce zdolnych uczniów, a końcówki palców złączył ze sobą. – Z
pewnością chcecie nacieszyć się zwycięstwem, które cały Hogwart będzie
świętował jeszcze długo. Zatem powiedzcie mi, którą nagrodę każde z was
wybrało. Tysiąc galeonów czy może wymianę szkoły. Panie Malfoy pozwoli pan, że
zaczniemy od kobiety?
- Oczywiście.
- Panno Weasley proszę podać swoją decyzję.
- Ja chce zmienić szkołę na ostatnie dwa lata. Chcę uczyć
się w Dumstrangu.
- Odważnie. Spodziewałem się, że raczej będzie panna Weasley
chciała zostać. Teraz pan Malfoy.
- Zostaję w Hogwarcie – krótkie zdanie Draco sprawiło, że
młode serce dziewczyny na chwilę przestało bić.
- Co? – Wyszeptała, a w zielonych tęczówkach pojawiały się
łzy.
W
jednej chwili całe jej szczęście uleciało jak bańka mydlana. Wszystko uleciało
jak sen nad ranem.
Teraz to wszystko legło w gruzach,
rozpadł się cały pancerz, którym osłaniała swoją wrażliwość. Teraz uświadomiła
sobie prawdę: nadal jest jedynie przerażoną, bezbronną dziewczyną tułającą się
po wielkim i wrogim świecie. [3]
Mandy
przeprosiła dyrektora i szybko wyszła z jego gabinetu. Nie chciała żeby Draco
widział jej łzy. Złamał jej serce. Przecież mieli wyjechać razem. Taki był
plan, który on tak zepsuł jakby nie była dla niego ważna. W szybkim tempie
przemierzała korytarz zamku. Ocierała łzy spływające po policzkach. Czuła się
oszukana i okłamana. Rok życia w iluzji, że wszystko miało się ułożyć.
- Mandy! – Teraz zaczęła biec byle jak najszybciej znaleźć
się w Pokoju Wspólnym Domu Lwa.
Miała
wielką ochotę, stanąć i powiedzieć mu jak bardzo ją zranił i jak bardzo pragnie
go znienawidzić za to jak ją skrzywdził, ale nie mogła. Nie mogła pokazać mu,
jaka jest słaba. Jednak on w końcu ją dogonił.
- Mandy daj mi coś powiedzieć – chłopak odwrócił ją w swoją
stronę.
- Nie chcę tego słuchać.
- Chcę też zmienić szkołę, ale nie mogę. Nie mogę zostawić
mamy samej teraz, gdy ojciec jest w Azkabanie.
- Przestań – powiedziała.
- Ja muszę tu zostać. Nie płacz, proszę. Ja muszę zostać,
ale ty musisz jechać. Nie wolno ci zmienić decyzji.
- Niby to, dlaczego?
- W Hogwarcie nie będzie bezpieczne. Nastają inne czasy,
Mandy. Nie zmieniaj decyzji. Musisz wyjechać.
Zegar
odmierza w ciszy czas, przeklinam los, którzy dzisiaj rozdzielić chce nas.
Odejdź
nim siebie znienawidzę za każdy dzień, który dałaś mi.
Odejdź
dopóki wiem, że wystarczy mi siły by nie zatrzymać cię.
Chodź
bez ciebie mój świat nagle traci najmniejszy sens i nic nie jestem wart. [4]
Patrzył
w jej oczy i widział ból, który jej zadawał każdym swoi słowem i gestem, ale
musiał. Musiał ją chronić, bo nie wiedział, jakie czeka go zadanie od Czarnego
Pana. Nie chciał, żeby, widziała go na dnie, kiedy będzie je wykonywał. Czasy
były tak niebezpieczne i groźne, że nigdzie nie można było odetchnąć z ulgą.
Jednak on czuł, że tylko nie widząc jak się stacza, Mandy zachowa do niego
resztki szacunku i być może, chociaż trochę tego uczucia, które dla nie było
zupełnie obce. Nie podejrzewał, że to właśnie miłość tak na nich podziałała, że
otworzyli swoje dusze na drugą osobę. Dzięki miłości zaznali, chociaż trochę
szczęścia. Chciał ją przytulić do siebie, ale odsunęła się od niego. Nie
chciała go wiedzieć, ani czuć bicia jego serce. Chciała żeby ją zostawił w
spokoju i pozwolił jej cierpieć.
Gdy na mnie patrzysz
w twoich oczach nie ma mnie.
Widzę w nich tylko żal i strach.
Dziś moja miłość
tak cię przytłacza. [4]
________________________________
[1] Aerosmith – „I don’t want to miss a thing”
[2] Nicholas Sparks
[3] Margit Sandemo
[4] Łukasz Zagrobelny – „Jeszcze o nas”
No to zepsuł wszystko co planowali. A Mandy była juz taka szczęśliwa. Ehh jak to Draco zawsze schrzani.. A mówią że miłość jest najważniejsza.
OdpowiedzUsuńNo zepsuł ale zrobił to bo chciał ją chronić
UsuńTo bardzo boli - takie coś musi boleć. Nie wiem tylko, kogo bardziej. Szkoda mi ich oboje - tyle marzeń, tyle planów, tyle możliwości... I wszystko zaprzepaszczone, wszystko przegrane. To wszystko iluzja. Eh, nie mają oni szczęścia w życiu. Tak bardzo bym chciała, że Voldemort puff! rozpłynął się w powietrzu. Ale... Bez niego życie nie pisałoby tak ciekawej historii... Czarne charatkery nadają barw każdej opowieści. Mam nadzieję, że wszystko się ułoży. Draco ma rację - w Hogwarcie nie będzie już nigdy bezpiecznie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Wszystko pękło jak bańka mydlana. Mnie chyba osobiście bardziej żal jest Draco. Mandy będzie otoczona ludźmi którzy ją kochają - chociaż nie zawsze akceptują jej decyzje.
UsuńGdyby nie Voldemort nie byłoby tej całej historii.
Na sondy zostało udzielona moja odpowiedź, a teraz do rozdziało - oh Draco! A miało być już tak pięknie, a tu nagle sprawy się komplikują. Niech on wyjeżdża razem z nią i nie robi nic ze słów matki. Jasne, ma 'przejąć' robotę ojca, a może on nie chce! Bo nie chcę, prawda?
OdpowiedzUsuńNie chce, ale musi. Takie ma parszywe życie.
UsuńNo i jestem:) Wybacz, że to tak długo trwało. Dostałam naprawdę dużego kopa, aby się z tym wszystkim pozbierać:)
OdpowiedzUsuńTrochę mi żal Dracona i Mandy. Mają szanse być razem, a tu kicha. Draco nie może zawieść matki, Czarnego Pana. I to zawsze było najgorsze u Dracona.Musi naprawiać błędy ojca, a on przez to staje się nie szczęśliwy :( Żal mi też Mendy, że musi pożegnać swego ukochanego. Ach... Najbardziej podziwiam Cie w Twojej twórczości to, to, że dajesz jakieś cytaty z piosenek lub znanych osób, i to pięknie współgra z opowiadaniem. Z tego rozdziału, podsuną mnie cytat Nickolasa Sparksa :) Raz jeszcze przepraszam, za takie opóźnienie i czekam na nn:) Pozdrawiam:*
Nic się nie stało, że dotarłaś tak późno. Mnie też jest ich żal. Wszystko się im posypało.
UsuńDziękuję za komplement dotyczący mojej twórczości. Takie słowa dają wielkiego kopa.