poniedziałek, 16 lipca 2012

XXII. Wybory

I to uczucie przemieniło go na zawsze. Prawdziwa miłość potrafi robić to z człowiekiem, a jego miłość była prawdziwa. [2]”
21 czerwca 1996 r.
            Draco stał w tłumie wiwatujących uczniów z Hogwartu. Swój wzrok miał skierowany w stronę, Mandy, która co chwila tuliła innego członka swojej rodziny. Uśmiech nie schodził z jej twarzy. Na policzkach widniały ślady łez. Cały Hogwart oszalał. Czy on się cieszył, że zwyciężyli? Owszem. W końcu był Malfoy’em, a jego ród interesowało tylko i wyłącznie zwycięstwo. Nieważne, w jakiej dziedzinie, ale oni musieli górować nad innymi. Do blondyna dopiero po chwili dotarła świadomość, że ma okazję do wyrwania się z Hogwartu. Mógł wybrać szkołę, której chciałby dokończyć edukację. Ojciec od początku chciał go posłać, do Dumstrangu, jednak matka nie wyraziła na to zgody. Wtedy po raz pierwszy w życiu był świadkiem tak poważnej kłótni między rodzicami. Nigdy wcześniej nie pozwolili, żeby był tego widzem, ale ten temat wywołał prawdziwą wojnę w domu. Ojciec próbował postawić na swoim przypominając Narcyzie, że nie tak się umawiali. Przed narodzinami Draco zgadzała się na jego naukę w Dumstrangu. Matka pozostawała nieugięta i dalej nie zgadzała się z szalonym pomysłem Lucjusza. Zagroziła nawet, że odejdzie od niego i zabierze ze sobą syna. Dopiero, cios poniżej pasa zadziałał otrzeźwiająco na Lucjusza. Te kilka słów, które wypłynęły z ust jego żony były jak wiadro zimnej wody wylanej mu na głowę. Doskonale wiedział, że Narcyza jest do tego zdolna. Mogła się zgodzić na, wiele, ale jeśli chodziło o jej jedyne dziecko była w stanie zabić.
            Draco do świata żywych przywróciło szturchnięcie go przez jakiegoś radującego się Ślizgona. Blondyn nie warknął nawet na chłopaka tylko wrócił do obserwowania Mandy Weasley, która dalej przyjmowała gratulacje od ludzi, którzy im kibicowali. Do niego nikt nie podchodziło, a jemu było to na rękę. W obecnej chwili nie miał ochoty na jakąkolwiek rozmowę z kimkolwiek. Dopiero, gdy tak patrzył na rodzinę swojej partnerki dotarło do niego to, że więcej ich dzieli niż łączy. Poglądy, status materialny, podejście do życia i przyszłości. Różniło ich wszystko, ale łączyło uczucie.
Mógłbym spędzić moje życie w tym słodkim poddaniu.
Mógłbym zatracić się w tej chwili na zawsze.
Cóż każda chwila spędzona z Tobą
jest chwilą, którą cenię. [1]
            Malfoy dostał też od mózgu informację, że jego ojciec siedzi zamknięty, w Azkabanie, a to znaczy, że on musi zająć jego miejsce w szeregach Śmierciożerców. W armii Czarnego Pana nie mogło być żadnego pustego miejsca. To wszystko psuło jego plan wyrwania się z tego zamku.
- Draco – chłopak za swoimi plecami usłyszał chłodny głos swojej matki.
- Tak? – Spytał odwracając się w jej stronę i kierując na nią spojrzenie swoich zimnych, stalowych tęczówek.
- Gratuluję – rzekła, a jedyną odpowiedzią, jaką otrzymała od swojego syna, było podziękowanie w postaci kiwnięcia głową. – Nie możesz zmienić szkoły, Draco.
- A to niby, dlaczego? – Jego ton głosu był bez emocji.
            Sam siebie przyłapał na tym, że będąc w towarzystwie Mandy umiał odpowiednio modulować ton głosu.
I to uczucie przemieniło go na zawsze. Prawdziwa miłość potrafi robić to z człowiekiem, a jego miłość była prawdziwa. [2]
- Twój ojciec siedzi w Azkabanie. Musisz zająć jego miejsce w gronie Śmierciożerców, a także sprawić żeby Czarny Pan znowu nas poważał. Musisz naprawić błędy swojego ojca. Czarny Pan podjął już decyzję dotyczącą zadania. Nie Zabini, nie Parkinson je wykona, lecz Ty, żebyś mógł w jego oczach oczyścić nasze nazwisko – Narcyza nie obawiała się tego, że ktoś ich usłyszy, bo gwar był dla jej uszu nie do zniesienia. – Rozumiesz już?
- Tak. Zostanę w Hogwarcie – odpowiedział i odszedł od matki.
            Nie miał najmniejszej ochoty prowadzić z nią dalszej rozmowy na jakikolwiek – nawet błahy – temat. Znowu stanął w odpowiedniej odległości tak, aby móc dalej obserwować Mandy. Dziewczyna zauważyła go i chciała do niego podejść, ale znowu została otoczona przez bliskich. Spojrzała na niego przepraszająco, a on tylko uczynił gest, który miał mówić, że nic się nie stało. Cieszył się, że jego matka słowem nie skomentowała reakcji, Mandy, gdy ta dowiedziała się, że wygrali konkurs. Nie miał zamiaru słuchać, że pouchwala się ze zdrajcą krwi. Miał dość ciągłych pretensji ze strony swoich rodziców. Nawet nie zamierzał cieszyć się z powodu wygranej. Nie tak jak inni. Po rozmowie z mamą odechciało mu się wszystkiego. Docierała do niego informacja, że będzie musiał zranić kobietę, do której coś czuł, ale nie wiedział jak to nazwać. Wiedział doskonale, że Mandy chce zmienić szkołę. Powiedziała mu to podczas jednych z dodatkowych zajęć. On sam dał jej wtedy do zrozumienia, że ma podobny plan. Chciał też posmakować innego być może lepszego życia. Jednak jego dotychczasowe wychowanie nie pozwalało na to.
             Chciał czy nie musiał zranić Mandy Weasley.
Nie chcę zamknąć moich oczu.
Nie chcę zasnąć,
Ponieważ będę tęsknić, kochanie.
I nie chcę cię stracić,
Ponieważ właśnie, kiedy śnie o tobie
Najsłodszy sen nigdy nie wystarczy. [1]
***
 21 czerwca 1996 r.
            Sukces jest piękną rzeczą. Smakuje wyśmienicie. Gdy jesteś zwycięzcą wszyscy cię lubią, jesteś szanowany. W społeczeństwie szkolnym jesteś nawet bohaterem. Z anonimowej osoby stajesz się kimś, kogo zna każdy. W tłumie szczęśliwych i gratulujących osób i tak zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie ci tego sukcesu zazdrościł. W towarzystwie Mandy był to jej własny brat Ronald. Owszem na początku cieszył się z jej sukcesu, ale gdy pierwszy szał minął znowu stał się dawnym Ronem, którym był przez ostatni rok szkolny.
- Idziesz do dyrektora? – Spytał, gdy siostra szykowała się do wyjścia z Pokoju Wspólnego.
- Tak. Idę rozmawiać na temat wygranej – odpowiedziała.
- Zamierzasz zmienić szkołę? – Spytał Harry.
- Mówiłam wam na początku całego tego cyrku, że tak.
- Myślałem, że zmieniłaś zdanie skoro ciebie i Malfoy’a łączą tak zażyłe stosunki – powiedział jej brat.
- Ron! Przestań! Daj jej podejmować samodzielnie decyzje! – Krzyknęła Hermiona.
- Jego zdanie mnie najmniej interesuje – warknęła Mandy i wyszła z Pokoju Wspólnego.
            Mandy szła do dyrektora z uśmiechem na ustach. Wiedziała, że końcu ona i Draco będę mogli w spokoju cieszyć się swoim uczuciem. W innym środowisku wszystko miało być łatwiejsze. To był też powód, dla którego Gryfonka jeszcze bardziej przykładała się do konkursu. Miała wielką motywację żeby to wszystko potoczyło się po jej myśli. Przed wejściem do gabinetu dyrektora czekał już Draco. Uśmiechnął się lekko na jej widok, a gdy znalazła się w zasięgu jego ramion przytulił ją mocno do siebie. Pocałował w czubek głowy. Stali tak dobre pięć minut. Ona myślała, że daje mu siłę do sprzeciwienia się woli rodziców, a tak naprawdę dawała mu moc żeby był w stanie ją skrzywdzić, ale tylko dla jej własnego bezpieczeństwa.
- Jesteście już. Dyrektor was oczekuje – z tego staniu wyrwała ich nauczycielka transmutacji.
            Powiedziała hasło do wielkiej chimery i wprowadziła ich po schodach do gabinetu dyrektora. Mandy trzymała Draco za rękę. Blondyn nie sprzeciwiał się temu. Jak nigdy potrzebował jej bliskości. Teraz, kiedy był świadomy, że ona tego nie zniesie i nigdy mu nie wybaczy, marzył, aby świat zatrzymał swój bieg. Gdyby ojciec wiedział, co jego syn, który miał być silnym Malfoy’em czuje wyśmiałby go, a potem kazał wziąć się w garść, bo tylko słabeusze okazują swoje uczucia. A on nie może być słaby. Należy do dumnego i silnego rodu. Jednak w tym momencie Lucjusz siedział w Azkabanie i nie mógł mieć wpływu na swoje jedyne dziecko i dlatego Draco nie musiał decydować się na zostanie w Hogwarcie tak jak wymagała tego od niego jego matka. Jednak to nie takie proste wyzbyć się zasad, które były wpajane od dzieciństwa. To nie takie proste wybierać między pierwszą miłością, a ratowaniem honoru rodziny. Weszli do środka, a profesor McGonagall wyszła. Para usiadła na dwóch krzesełkach stojących naprzeciwko biurka, przy którym siedział Dumbledore.
- Gratuluję wygranej. Otrzymaliście masę pochwał od komisji. Cała szkoła jest z was dumna.
- Dziękujemy – odpowiedział, Draco, którego ciało było napięte jak struna.
- Nie ma, za co. To szczera prawda, a za nią nie powinno się dziękować, a już na pewno się za nią nie wolno obrażać na kogoś, kto mówi nam prawdę. On chce dla nas tylko i wyłącznie naszego dobra – starszy mężczyzna przyglądał się dwójce zdolnych uczniów, a końcówki palców złączył ze sobą. – Z pewnością chcecie nacieszyć się zwycięstwem, które cały Hogwart będzie świętował jeszcze długo. Zatem powiedzcie mi, którą nagrodę każde z was wybrało. Tysiąc galeonów czy może wymianę szkoły. Panie Malfoy pozwoli pan, że zaczniemy od kobiety?
- Oczywiście.
- Panno Weasley proszę podać swoją decyzję.
- Ja chce zmienić szkołę na ostatnie dwa lata. Chcę uczyć się w Dumstrangu.
- Odważnie. Spodziewałem się, że raczej będzie panna Weasley chciała zostać. Teraz pan Malfoy.
- Zostaję w Hogwarcie – krótkie zdanie Draco sprawiło, że młode serce dziewczyny na chwilę przestało bić.
- Co? – Wyszeptała, a w zielonych tęczówkach pojawiały się łzy.
            W jednej chwili całe jej szczęście uleciało jak bańka mydlana. Wszystko uleciało jak sen nad ranem.
Teraz to wszystko legło w gruzach, rozpadł się cały pancerz, którym osłaniała swoją wrażliwość. Teraz uświadomiła sobie prawdę: nadal jest jedynie przerażoną, bezbronną dziewczyną tułającą się po wielkim i wrogim świecie. [3]
            Mandy przeprosiła dyrektora i szybko wyszła z jego gabinetu. Nie chciała żeby Draco widział jej łzy. Złamał jej serce. Przecież mieli wyjechać razem. Taki był plan, który on tak zepsuł jakby nie była dla niego ważna. W szybkim tempie przemierzała korytarz zamku. Ocierała łzy spływające po policzkach. Czuła się oszukana i okłamana. Rok życia w iluzji, że wszystko miało się ułożyć.
- Mandy! – Teraz zaczęła biec byle jak najszybciej znaleźć się w Pokoju Wspólnym Domu Lwa.
            Miała wielką ochotę, stanąć i powiedzieć mu jak bardzo ją zranił i jak bardzo pragnie go znienawidzić za to jak ją skrzywdził, ale nie mogła. Nie mogła pokazać mu, jaka jest słaba. Jednak on w końcu ją dogonił.
- Mandy daj mi coś powiedzieć – chłopak odwrócił ją w swoją stronę.
- Nie chcę tego słuchać.
- Chcę też zmienić szkołę, ale nie mogę. Nie mogę zostawić mamy samej teraz, gdy ojciec jest w Azkabanie.
- Przestań – powiedziała.
- Ja muszę tu zostać. Nie płacz, proszę. Ja muszę zostać, ale ty musisz jechać. Nie wolno ci zmienić decyzji.
- Niby to, dlaczego?
- W Hogwarcie nie będzie bezpieczne. Nastają inne czasy, Mandy. Nie zmieniaj decyzji. Musisz wyjechać.
Zegar odmierza w ciszy czas, przeklinam los, którzy dzisiaj rozdzielić chce nas.
Odejdź nim siebie znienawidzę za każdy dzień, który dałaś mi.
Odejdź dopóki wiem, że wystarczy mi siły by nie zatrzymać cię.
Chodź bez ciebie mój świat nagle traci najmniejszy sens i nic nie jestem wart. [4]
            Patrzył w jej oczy i widział ból, który jej zadawał każdym swoi słowem i gestem, ale musiał. Musiał ją chronić, bo nie wiedział, jakie czeka go zadanie od Czarnego Pana. Nie chciał, żeby, widziała go na dnie, kiedy będzie je wykonywał. Czasy były tak niebezpieczne i groźne, że nigdzie nie można było odetchnąć z ulgą. Jednak on czuł, że tylko nie widząc jak się stacza, Mandy zachowa do niego resztki szacunku i być może, chociaż trochę tego uczucia, które dla nie było zupełnie obce. Nie podejrzewał, że to właśnie miłość tak na nich podziałała, że otworzyli swoje dusze na drugą osobę. Dzięki miłości zaznali, chociaż trochę szczęścia. Chciał ją przytulić do siebie, ale odsunęła się od niego. Nie chciała go wiedzieć, ani czuć bicia jego serce. Chciała żeby ją zostawił w spokoju i pozwolił jej cierpieć.
Gdy na mnie patrzysz
w twoich oczach nie ma mnie.
Widzę w nich tylko żal i strach.
Dziś moja miłość
tak cię przytłacza. [4]
________________________________
[1] Aerosmith – „I don’t want to miss a thing”
[2] Nicholas Sparks
[3] Margit Sandemo
[4] Łukasz Zagrobelny – „Jeszcze o nas”

8 komentarzy:

  1. No to zepsuł wszystko co planowali. A Mandy była juz taka szczęśliwa. Ehh jak to Draco zawsze schrzani.. A mówią że miłość jest najważniejsza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No zepsuł ale zrobił to bo chciał ją chronić

      Usuń
  2. To bardzo boli - takie coś musi boleć. Nie wiem tylko, kogo bardziej. Szkoda mi ich oboje - tyle marzeń, tyle planów, tyle możliwości... I wszystko zaprzepaszczone, wszystko przegrane. To wszystko iluzja. Eh, nie mają oni szczęścia w życiu. Tak bardzo bym chciała, że Voldemort puff! rozpłynął się w powietrzu. Ale... Bez niego życie nie pisałoby tak ciekawej historii... Czarne charatkery nadają barw każdej opowieści. Mam nadzieję, że wszystko się ułoży. Draco ma rację - w Hogwarcie nie będzie już nigdy bezpiecznie.

    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko pękło jak bańka mydlana. Mnie chyba osobiście bardziej żal jest Draco. Mandy będzie otoczona ludźmi którzy ją kochają - chociaż nie zawsze akceptują jej decyzje.

      Gdyby nie Voldemort nie byłoby tej całej historii.

      Usuń
  3. Na sondy zostało udzielona moja odpowiedź, a teraz do rozdziało - oh Draco! A miało być już tak pięknie, a tu nagle sprawy się komplikują. Niech on wyjeżdża razem z nią i nie robi nic ze słów matki. Jasne, ma 'przejąć' robotę ojca, a może on nie chce! Bo nie chcę, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  4. No i jestem:) Wybacz, że to tak długo trwało. Dostałam naprawdę dużego kopa, aby się z tym wszystkim pozbierać:)
    Trochę mi żal Dracona i Mandy. Mają szanse być razem, a tu kicha. Draco nie może zawieść matki, Czarnego Pana. I to zawsze było najgorsze u Dracona.Musi naprawiać błędy ojca, a on przez to staje się nie szczęśliwy :( Żal mi też Mendy, że musi pożegnać swego ukochanego. Ach... Najbardziej podziwiam Cie w Twojej twórczości to, to, że dajesz jakieś cytaty z piosenek lub znanych osób, i to pięknie współgra z opowiadaniem. Z tego rozdziału, podsuną mnie cytat Nickolasa Sparksa :) Raz jeszcze przepraszam, za takie opóźnienie i czekam na nn:) Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie stało, że dotarłaś tak późno. Mnie też jest ich żal. Wszystko się im posypało.
      Dziękuję za komplement dotyczący mojej twórczości. Takie słowa dają wielkiego kopa.

      Usuń