poniedziałek, 16 lipca 2012

XXI. Konkurs

„Samo zwycięstwo nic nie znaczy, trzeba umieć je wykorzystać. [3]”
20 czerwca 1996 r.
Mandy spacerowała po korytarzach Hogwartu. Minęły trzy dni od śmierci Syriusza, a ona nie mogła w to uwierzyć, że to prawda. To wszystko wydawało się być tylko i wyłącznie snem, z którego nie mogła się obudzić, mimo, że bardzo chciała. Uczestniczyła w wydarzeniach, które miały miejsce w Ministerstwie Magii wbrew własnej woli. Pociągnięta przez Ginny i Lunę udała się ratować Syriusza, który jak się okazało po przybyciu na miejsce wcale nie był w niebezpieczeństwie. To po prostu Lord Voldemort wykorzystał łączącą go ze Złotym Chłopcem więź, a tym samym zakpił z Pottera i Dumbledorea. Jednak Mandy w zaistniałej sytuacji nie potępiła Harry’ego za jego porywczość i nieprzemyślaną decyzję. Ona postąpiłaby dokładnie tak samo gdyby w grę wchodziło bezpieczeństwo jej bliskich. Ani przez chwilę nie zastanawiałaby się czy to, co widziała w wizji jest prawdą lub czy próbą wyciągnięcia jej z bezpiecznego Hogwartu. Nie ważne czy coś jest prawdą czy też nie dla ratowania najbliższych człowiek jest w stanie uwierzyć we wszystko. Jednak nie to, że znowu musiała udawać bohaterkę ją przygnębiło. Była wstrząśnięta faktem, że musiała stoczyć walkę na śmierć i życie z Lucjuszem Malofy’em. Nigdy nie sądziła, że do tego może dojść, ale to właśnie w Departamencie Tajemnic uciekała i ratowała się przed zielonymi iskrami, które padały z jego różdżki. Gdy musiała patrzeć w te zimne, niebiesko – szare oczy czuła, że ten człowiek wie, jakie stosunki łączą ją z Draco. Odnosiła wrażenie, że nienawiść seniora Malfoy’a wzrastała do niej z każdą chwilą walki.
Nie wiedziała jak długo spacerowała po zamku, ale myśli odbijały się od jednej sytuacji do drugiej. Jeśli nie wspominała wydarzeń z Ministerstwa to zastanawiała się nad konkursem z Eliksirów, który miał odbyć się następnego dnia. Konkurs był dla niej wszystkim. Cały rok ciężko pracowała żeby opanować do perfekcji wywary z listy. Włożyła w to całe swoje serce. Ona i Dracon, robili wszystko, aby ich współpraca podczas dodatkowych zajęć w lochach układała się jak najlepiej.
Mimo tych wszystkich nieporozumień z przyjaciółmi i brakiem akceptacji jej wyborów – Mandy zaliczała ten rok szkolny do jednego z najbardziej udanych. Udowodniła sobie, że potrafi znaleźć czas na wszystko, mimo natłoku zajęć. A co najważniejsze zakochała się. Było to jedno z najpiękniejszych uczuć, które może wypełnić człowieka. I to wcale nie była ta sama miłość, którą darzyła Cedrica. Ta była poważniejsza i silniejsza. Mimo tego, że była nasączona cierpieniem, które ukazywało się w ciężkim charakterze Draco, to jednak dawało jej również wiele szczęścia.
Nigdzie nie kupisz szczęścia, miłość daje je gratis. [1]
- Tu jesteś – dziewczyna usłyszała za sobą dobrze jej znany głos.
            Od zdarzeń w Ministerstwie unikała Draco. Jego ojciec został zesłany do Azkabanu. Bała się, że blondyn to wszystko zgoni na nią i tym samym go straci. Wolała odwlekać to w czasie jak najdłużej się dało.
- Coś się stało? – Spytał.
- Szukałem cię – powiedział Draco, a po chwili dodał. – Unikasz mnie?
            Czuła na sobie jego chłodny wzrok. Nie powiedziała nic. Nie wiedziała, co. Jednak postanowiła zmusić się do odpowiedzi.
- Nie unikam cię. Po prostu potrzebuję pobyć sama ze swoimi myślami – wyjaśniła.
            Zmusił ją do spojrzenia w oczy i przeszywał ją na wskroś swoimi stalowymi tęczówkami. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Maska, którą nosił zawsze gościła w takich momentach na jego twarzy.
- Chodź ze mną – powiedział i złapał ją za rękę, a następnie pędem popędził w stronę wyjścia z zamku.
            Zdezorientowana Mandy kompletnie nie wiedziała, co się dzieje. Ufała mu. Wierzyła, że on nie chce jej skrzywdzić, dlatego pozwoliła prowadzić się w nieznane.
            Na zewnątrz przywitał ich przyjemny, letni deszczyk, który w porównaniu do tego spotykanego we wrześniu czy październiku nie powodował, że uczniowie uciekali z zielonych błoni ile mieli sił w nogach. Krople wody szybko zmoczyły włosy Mandy. Biegli przed siebie bez celu. Po prostu od tak. Dwójka zakochanych w sobie ludzi po prostu wyszła na czerwcowy spacer, a w zasadzie bieg w kroplach deszczu. W końcu Ślizgon przystanął i przytulił do siebie dziewczynę. Wyczuwała, że on się czegoś boi, że jej obecność jest dla niego bardzo ważna. Potrzebował jej tak jak ona potrzebowała jego. Odsunęła się na kilka kroków od niego, aby dokładniej przyjrzeć się jego twarzy. Dalej była bez wyrazu, ale tak zdawało się tylko osobom, którego nie znały. Ona widziała, że aresztowanie ojca było dla niego wstrząsem. Starał się trzymać, ale był tylko zwykłym nastolatkiem. Nie można było od niego wymagać żeby uniósł od razu całą odpowiedzialność, jaką jest dorosłe życie. Mandy starała się zrozumieć, że spotkanie z nią musiało go wiele kosztować. Przecież to ona i jej przyjaciele byli sprawcami wtrącanie jego ojca, do Azkabanu.
            Stali i wpatrywali się w siebie. Pożerali się wzorkiem. Próbowali odgadnąć swoje myśli. W pewnym momencie jakiś pierwszoroczniak przebiegł koło nich i przy okazji wdepnął w tworzącą się kałużę, której brudne kropelki wylądowały w większości na twarzy Draco, co z kolei spowodowało głośny wybuch śmiechu ze strony panny Weasley. Spojrzał na nią i wytarł ręką twarz pozostawiając na niej smugę, co spowodowało, że Mandy zaczęła się jeszcze głośniej śmiać. Dopiero, gdy zauważyła, ze Malfoy zbliża się w jej stronę z brudną ręką i z pewnością nie ma najczystszych intencji ponownie zaczęła biec i głośno się śmiać. Deszcz i wiatr smagały ją po twarzy, targały jej rude włosy, a ona była tym zachwycona. Wymijała uczniów, wpadała w kałuże, ale to nic. Czuła się tak bardzo szczęśliwa i ważna, że chciała, żeby każdy to zobaczył. A Draco? Nie przestawał. Dał się w to wciągnąć. Dał się wciągnąć w gonienie wiatru. W pewnej chwili Mandy stanęła w miejscu i spojrzała w niebo, a po chwili zaczęła się kręcić dookoła własnej osi. Deszcz niszczył delikatny makijaż, ale to nic nie było w stanie spowodować, aby w tej chwili uśmiech zniknął z jej twarzy.
Lubiła tańczyć.
Pełna radości tak.
Ciągle goniła wiatr.
Spragniona życia wciąż,
zawsze gubiła coś. [2]
            W końcu stanęła. Oczy świeciły niezwykłym blaskiem, usta wyginały się w radosnym grymasie, a klatka piersiowa unosiła się szybko pod wpływem łapanego powietrze. Kilka kosmyków włosów przykleiło się do jej twarzy. Stała na delikatnym wzniesieniu i spoglądała na Ślizgona. W końcu zdecydował się do niej podejść. Ujął w dłonie jej twarz, aby następnie złożyć na jej ustach pocałunek. Odwzajemniła go. Serca podobnie jak za pierwszym razem biły jak oszalałe, a myśli galopowały z wielką prędkością. Krew rozsadzała żyły. Miała ochotę wypowiedzieć dwa proste i banalne słowa, ale wiedziała, że nawet one nie wyraziłyby jej prawdziwych uczuć, były po prostu za słabe. Przywarła mocniej do Draco i z zachłannością oddawała się przyjemności, zamknięta w jego silnym uścisku.
Chciałem ze wszystkich sił
pozostać z Tobą tam. [2]
21 czerwca 1996 r.
            Mandy siedziała na krzesełku i nerwowo tupała nogą w podłogę. Razem z Draco i pozostałymi reprezentantami innych szkół czekali w Wielkiej Sali, aż przyjdzie po nich profesor McGonagall i zaprowadzi na stadion Quidditcha gdzie miał odbyć się konkurs. Denerwowała się. Na śniadanie nic nie zjadła. Nie była w stanie. Obserwowała uczniów innych szkół. Każda z par ubrana był w strojne, których kolory były barwami danej szkoły. Ona i Malfoy mieli na sobie czarne ubrania, a na przedramieniu tarcze z godłem domu, do którego należeli. Para z Dumstrangu ubrana była w bordowe strojne, które różnił tylko motyw. Ona miała wodę, a on coś, co miało przypominać powietrze. Z kolei Beauxbatons, a w zasadzie jego uczniowie nosili jednolite błękitne stroje. Draco stał na drugim końcu sali i próbował opanować nerwy. Spojrzał na Gryfonkę. Podobnie jak on wykonywała nerwowe ruchy, a to nie wróżyło niczego dobrego. Przy ważeniu eliksirów nie może być czegoś takiego jak nerwy. Tam potrzeba precyzji i opanowania. Jeden nie właściwy ruch i cała praca na nic. W tym wszystkim – podobnie jak w życiu ciężko osiągnąć zadowalający efekt, a łatwo wszystko zniszczyć. Malfoy poprawiając swój strój skierował swoje kroki w stronę siedzącej Mandy. Zajął miejsce obok niej i złapał ją za rękę, a następnie uścisnął, co miało jej dodać otuchy. Spojrzała na niego i delikatnie się uśmiechnęła.
            W końcu drzwi do Wielkiej Sali otworzyły się, a w progu stanęła profesor McGonagall. Wszyscy w jednym momencie stanęli na nogach.
- Pora zacząć. Idziecie za mną w parach. Jako pierwsi reprezentanci Hogwartu, potem Dumstrangu, na koniec Beauxbatons. Na miejscu dowiecie się o zasadach. Idziemy. – Zarządziła McGonagall i ruszyła w stronę wyjścia z zamku, a następnie stadionu Quidditcha.
            Mandy i Draco szli kilka kroków za nią. Czuli, że wielkimi krokami zbliżało się to, do czego się tak ciężko przygotowywali cały rok. Drogę pokonali bardzo szybko. Nim się zorientowali byli już na miejscu, a widownia zgromadzona z trzech szkół powitała ich oklaskami. Pełno było transparentów dopingujących danych reprezentantów. Rudowłosa zauważyła, że jej znajomi również jej kibicują. Poczuła się lepiej, gdy zauważyła swoją rodzinę. Weszli na specjalnie podwyższenie i podeszli do stolika, który oznaczony był godłem Hogwartu.
- Witam wszystkich na konkursie z Eliksirów, który może poszczycić się wspaniałą historią – zaczął przemawiać jakiś człowiek z Ministerstwa, który nawet nie raczył się przedstawić. – Pierwszy odbył się dwadzieścia lat temu. Teraz powraca, a ta wspaniała szóstka stanie do walki o zapisanie się w historii, ale to uda się tylko najlepszej dwójce. Pora zaczynać. Zasady są proste. Musicie sporządzić eliksir, który pojawi się na tablicy, gdy stuknę w nią różdżką. Nie możecie się komunikować za pomocą słów. Ani jeden wyraz nie może paść z waszych ust. Czy to jasne? – Spytał, a gdy każdy z uczestników kiwnął twierdząco głową, mówił dalej. – Widownia też milczy, a my zaczynamy – stukną różdżką w tablicę, a na niej pojawił się napis ‘Eliksir Prawdy – Veritaserum’.
            Mandy spojrzała na Draco, a ten kiwnął głową. Doskonale wiedzieli, co mają robić. Skupienie i precyzja. Inaczej wszystko pójdzie na marne. Rudowłosa zaczęła powoli układać składniki w takiej kolejności, w jakiej powinny być dodane do kociołka. Malfoy wziął pierwszy z nich i zaczął kroić w niewielkie plastry. Organizatorzy wybrali jeden z najbardziej wrażliwych eliksirów, jaki istniał w świecie czarodziejów. Błędny ruch i wszystko na nic. Na przygotowanie podstawy mieli dwie godziny. Po tym czasie eliksir powinien być doprawiony przez miesiąc, ale odpowiednio sporządzona podstawa miała moc, dzięki, której ludzie nie umieli kłamać, gdy z kimś rozmawiali, ale nie mówili też do końca prawdy. Kolor substancji powinien być mglisty i trudny do zidentyfikowania, a włożony do niej drewniany patyczek powinien zafarbować na zielono. Draco podczas dodawania przez Gryfonkę składników utrzymywał odpowiedni ogień pod kociołkiem. Było mu gorąco, ale nie wykonał najmniejszego ruchu. Dopiero na znak Mandy powoli wycofał się od płomienia. Kiwnęła głową i delikatnie dała mu do zrozumienia, żeby zajął się ostatnim składnikiem, a mianowicie krwią, która musiała być świeżo wyciśnięta z żaby. Ona mieszała, a on zajmował się ostatnim składnikiem. Kobieta z niepokojem przyglądała się barwie i gęstości substancji, której daleko było do odpowiedniej. Zbyt wczesne lub późne dodanie krwi oznaczałoby przegraną. Dlatego kiedy Draco pokazał jej, że wszystko gotowe dała mu znak, że ma poczekać. Teraz liczył się czas, a mieli go tak niewiele. Nie mogli dopuścić, aby krew zaczęła zastygać, bo było to tylko trzy krople na niewielkim talerzyku. Zielone oczy wpatrywały się w substancję. W jej konsystencji nic się nie zmieniało od kilku chwil. Tykał również zegar dotyczący końca czasu konkursowego. W końcu Gryfonka uniosła trzy palce lewej dłoni. Zgięła jeden, a Malfoy wiedział, że odlicza. Potem drugi. Ręka jej się trzęsła jakby miała wysoką gorączkę. W końcu zgięła trzeci i kciukiem dała znak, że ma wlać trzy krople żabiej krwi. Gdy ostatnia wpadła do kociołka usłyszeli.
- Koniec! Odejść od kociołków!
            Mandy spojrzała na profesora Snape’a, ale jego twarz nie wyrażała niczego. Ktoś podszedł i pobrał trochę wywaru. Następnie komisja złożona z kilku najlepszych Mistrzów Eliksirów zaczęła je oceniać. Do Rudowłosej nie docierały nawet jej własne myśli. Sędziowie szybko ocenili substancje, ale dla zawodników była to wieczność.
- Teraz para tych skowronków podleci do pracy, która wygrała.
            Ptaki uleciały w górę. Zatoczyły koło nad reprezentantami Beauxbatons i odleciały. Dofrunęły do Dumstrangu i prawie usiadły na ramionach ich reprezentantów, aby znowu wrócić do pracy ubranej na błękitno, aby zrobić ostatnie koło i usiąść na ramionach Mandy i Draco. Uczniowie Hogwartu zaczęli krzyczeć, a Gryfonka w przypływie radości i rzuciła się na szyję Draco, który nie wiedział, co się dzieje i wyszeptała mu do ucha.
- Wygraliśmy!
Samo zwycięstwo nic nie znaczy, trzeba umieć je wykorzystać. [3]
__________________
[1] Phil Bosmans
[2] Rotary – „Na jednej z dzikich plaż”
[3] Napoleon Bonaparte

11 komentarzy:

  1. Czy wyszło? No ba! Pytanie! Tak wyszło, że Ci odpuszczam te 11 rozdziałów na 99 minut temu, wiesz? No, ale przechodząc do meritum - na początku wielkie gratulacje za wygranie konkursu przez Mandy i Draco! Ja wiedziałam, że oni to wygrają, po prostu to wiedziałam. A ta scena ich 'biegu' potem tańcu dziewczyny i ten pocałunek - magia, aż się rozmarzyłam. I ja już chcę nowy odcinek, teraz, zaraz! :D :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och dzięki łaskawa za odpuszczenie mi tych 11 rozdziałów :D. Nawet nie wiesz jak mi ulżyło, że nie muszę ich pisać :D.
      I wiesz co Ci powiem? Też bardzo podoba mi się ten fragment, który wskazałaś w swoim komentarzu. Ewidentnie ma coś magicznego w sobie i takiego prawdziwego.

      Usuń
  2. Wiedziałam że wygrają ten konkurs;D Innej wersji nie dopuszczałam do siebie;D tak musiało być i już.
    Widzę ze zaczyna sie im układać. A ten pocałunek ;D no no ;d Kochana szalejesz;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, że wygrają było wiadome bo już sama w zakładce o blogu to ujawniłam :D dlatego byłaś pewna :D

      Usuń
  3. Kupiłaś mnie muzyką. "Lubiła tańczyć..." Razem z koleżankami możemy śpiewać to na okrągło.

    Mocno przyśpieszyłaś. Musiałam się aż cofnąć do poprzedniego rozdziału, bo jakoś nie chciało mi się wierzyć, że czytałam o czerwcu.

    Draco musi być zdezorientowany, ale pewnie Mandy też nie jest lepiej. Trudno się zdecydować, co jest teraz dobre, a co złe. Wojna wszystko miesza. Ale cieszę się, że wygrali. Może to da im szansę.

    Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyśpieszenie było zaplanowane od kilku rozdziałów już. Uważam to za dobry pomysł i jak dla mnie się to sprawdziło, ale nie wiem jak odebrali to czytelnicy. Wojna jest okrutna. Są podzieleni na dwa wrogie obozy i nie mogą w żaden sposób się z nich wydostać.

      Usuń
  4. Jakimś dziwnym cudem nie byłam jeszcze u Ciebie a zwiedziłam wiele blogów
    przeczytałam z niezwykłą uwagą Twój rozdział i powiem szczerze spodobało mi się.
    naprawdę opisałaś to w fajny i ciekawy sposób.
    zaintrygowała mnie postać Mandy i jej koligacje z Draconem.
    w ogóle sam Draco wydaje się być całkiem inną osobą niż przywykłam do tej pory.
    tak się ceni oryginalność, którą rzadko spotykam wśród Potterowskich blogów.
    naprawdę mnie to ujęło jak i sama historia.
    naprawdę warto rzucić okiem i przeczytac a taka praca nie może zostać nie doceniona.
    jak dla mnie to naprawdę godne uwagi i niezwykle wartościowe.
    bardzo nie wiele jest takich blogów jak ten

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa. Bardzo one się przydają kiedy człowiek zaczyna już w siebie wątpić. :*. Cieszę się, że mój blog jest chociaż trochę oryginalny, bo wiem, że o coś takiego jest bardzo ciężko. A ja w to co robię zawsze wkładam maksymalnie swoje umiejętności, a także serce.

      Usuń
  5. Cóż, Draconowi na pewno nie jest łatwo - zależy mu na Mandy, ale jednocześnie jest ona w jakiś sposób jest ona uwikłana w aresztowanie Lucjusza. W końcu stoją po przeciwnych stronach barykady, co w gruncie rzeczy było nieuniknione. Może nie teraz, może nie zaraz, ale kiedyś.

    Bardzo się cieszę, że Mandy i Dracon wygrali. Zasłużyli na to po tak długich i wyczerpujących przygotowaniach. Teraz mam nadzieję, ze w dalszych zmaganiach będzie szło im równie dobrze.

    Zastanawia mnie kwestia teraźniejszych stosunków Mandy z przyjaciółmi - są dobre, czy nie?

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Draco jest rozdarty, co zostanie ukazana w jakiś sposób w kolejnych rozdziałach. Stosunki Mandy z przyjaciółmi zostaną ukazane w następnym rozdziale ;).

      Usuń
  6. Po pierwsz bardzo ładny szablon ;) Co do notki to
    Konkurs wygrany przez Mandy i Darco bardzo mi się podobał ;)
    Fajnie też, że wstawiłaś tekst piosenki, którą lubię ;D
    Bardzo mi się podobał ten rozdział, więc chciałabym być informowana o nowościach ;) JA Dopiero zaczęłam. Piszę o Rose Weasley ;P;P Zajrzyj na wspomnienia-panny-weasley.blog.onet.pl jeśli chcesz i napisz kilka słów ;) Liczy się dla mnie każda, szczera opinia.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń