„Samo zwycięstwo nic nie znaczy, trzeba umieć je
wykorzystać. [3]”
20 czerwca 1996 r.
Mandy spacerowała po korytarzach
Hogwartu. Minęły trzy dni od śmierci Syriusza, a ona nie mogła w to uwierzyć,
że to prawda. To wszystko wydawało się być tylko i wyłącznie snem, z którego
nie mogła się obudzić, mimo, że bardzo chciała. Uczestniczyła w wydarzeniach,
które miały miejsce w Ministerstwie Magii wbrew własnej woli. Pociągnięta przez
Ginny i Lunę udała się ratować Syriusza, który jak się okazało po przybyciu na
miejsce wcale nie był w niebezpieczeństwie. To po prostu Lord Voldemort
wykorzystał łączącą go ze Złotym Chłopcem więź, a tym samym zakpił z Pottera i
Dumbledorea. Jednak Mandy w zaistniałej sytuacji nie potępiła Harry’ego za jego
porywczość i nieprzemyślaną decyzję. Ona postąpiłaby dokładnie tak samo gdyby w
grę wchodziło bezpieczeństwo jej bliskich. Ani przez chwilę nie zastanawiałaby
się czy to, co widziała w wizji jest prawdą lub czy próbą wyciągnięcia jej z bezpiecznego
Hogwartu. Nie ważne czy coś jest prawdą czy też nie dla ratowania najbliższych
człowiek jest w stanie uwierzyć we wszystko. Jednak nie to, że znowu musiała
udawać bohaterkę ją przygnębiło. Była wstrząśnięta faktem, że musiała stoczyć
walkę na śmierć i życie z Lucjuszem Malofy’em. Nigdy nie sądziła, że do tego
może dojść, ale to właśnie w Departamencie Tajemnic uciekała i ratowała się
przed zielonymi iskrami, które padały z jego różdżki. Gdy musiała patrzeć w te
zimne, niebiesko – szare oczy czuła, że ten człowiek wie, jakie stosunki łączą
ją z Draco. Odnosiła wrażenie, że nienawiść seniora Malfoy’a wzrastała do niej
z każdą chwilą walki.
Nie wiedziała jak
długo spacerowała po zamku, ale myśli odbijały się od jednej sytuacji do
drugiej. Jeśli nie wspominała wydarzeń z Ministerstwa to zastanawiała się nad
konkursem z Eliksirów, który miał odbyć się następnego dnia. Konkurs był dla
niej wszystkim. Cały rok ciężko pracowała żeby opanować do perfekcji wywary z
listy. Włożyła w to całe swoje serce. Ona i Dracon, robili wszystko, aby ich
współpraca podczas dodatkowych zajęć w lochach układała się jak najlepiej.
Mimo tych wszystkich
nieporozumień z przyjaciółmi i brakiem akceptacji jej wyborów – Mandy zaliczała
ten rok szkolny do jednego z najbardziej udanych. Udowodniła sobie, że potrafi
znaleźć czas na wszystko, mimo natłoku zajęć. A co najważniejsze zakochała się.
Było to jedno z najpiękniejszych uczuć, które może wypełnić człowieka. I to
wcale nie była ta sama miłość, którą darzyła Cedrica. Ta była poważniejsza i
silniejsza. Mimo tego, że była nasączona cierpieniem, które ukazywało się w
ciężkim charakterze Draco, to jednak dawało jej również wiele szczęścia.
Nigdzie nie kupisz szczęścia, miłość
daje je gratis. [1]
- Tu jesteś –
dziewczyna usłyszała za sobą dobrze jej znany głos.
Od zdarzeń w Ministerstwie unikała
Draco. Jego ojciec został zesłany do Azkabanu. Bała się, że blondyn to wszystko
zgoni na nią i tym samym go straci. Wolała odwlekać to w czasie jak najdłużej
się dało.
- Coś się stało? – Spytał.
- Szukałem cię –
powiedział Draco, a po chwili dodał. – Unikasz mnie?
Czuła na sobie jego chłodny wzrok.
Nie powiedziała nic. Nie wiedziała, co. Jednak postanowiła zmusić się do
odpowiedzi.
- Nie unikam cię. Po
prostu potrzebuję pobyć sama ze swoimi myślami – wyjaśniła.
Zmusił ją do spojrzenia w oczy i
przeszywał ją na wskroś swoimi stalowymi tęczówkami. Jego twarz nie wyrażała
żadnych emocji. Maska, którą nosił zawsze gościła w takich momentach na jego
twarzy.
- Chodź ze mną –
powiedział i złapał ją za rękę, a następnie pędem popędził w stronę wyjścia z
zamku.
Zdezorientowana Mandy kompletnie nie
wiedziała, co się dzieje. Ufała mu. Wierzyła, że on nie chce jej skrzywdzić,
dlatego pozwoliła prowadzić się w nieznane.
Na
zewnątrz przywitał ich przyjemny, letni deszczyk, który w porównaniu do tego
spotykanego we wrześniu czy październiku nie powodował, że uczniowie uciekali z
zielonych błoni ile mieli sił w nogach. Krople wody szybko zmoczyły włosy
Mandy. Biegli przed siebie bez celu. Po prostu od tak. Dwójka zakochanych w
sobie ludzi po prostu wyszła na czerwcowy spacer, a w zasadzie bieg w kroplach
deszczu. W końcu Ślizgon przystanął i przytulił do siebie dziewczynę.
Wyczuwała, że on się czegoś boi, że jej obecność jest dla niego bardzo ważna.
Potrzebował jej tak jak ona potrzebowała jego. Odsunęła się na kilka kroków od
niego, aby dokładniej przyjrzeć się jego twarzy. Dalej była bez wyrazu, ale tak
zdawało się tylko osobom, którego nie znały. Ona widziała, że aresztowanie ojca
było dla niego wstrząsem. Starał się trzymać, ale był tylko zwykłym
nastolatkiem. Nie można było od niego wymagać żeby uniósł od razu całą
odpowiedzialność, jaką jest dorosłe życie. Mandy starała się zrozumieć, że
spotkanie z nią musiało go wiele kosztować. Przecież to ona i jej przyjaciele
byli sprawcami wtrącanie jego ojca, do Azkabanu.
Stali i wpatrywali się w siebie.
Pożerali się wzorkiem. Próbowali odgadnąć swoje myśli. W pewnym momencie jakiś
pierwszoroczniak przebiegł koło nich i przy okazji wdepnął w tworzącą się
kałużę, której brudne kropelki wylądowały w większości na twarzy Draco, co z
kolei spowodowało głośny wybuch śmiechu ze strony panny Weasley. Spojrzał na
nią i wytarł ręką twarz pozostawiając na niej smugę, co spowodowało, że Mandy
zaczęła się jeszcze głośniej śmiać. Dopiero, gdy zauważyła, ze Malfoy zbliża
się w jej stronę z brudną ręką i z pewnością nie ma najczystszych intencji
ponownie zaczęła biec i głośno się śmiać. Deszcz i wiatr smagały ją po twarzy,
targały jej rude włosy, a ona była tym zachwycona. Wymijała uczniów, wpadała w
kałuże, ale to nic. Czuła się tak bardzo szczęśliwa i ważna, że chciała, żeby
każdy to zobaczył. A Draco? Nie przestawał. Dał się w to wciągnąć. Dał się
wciągnąć w gonienie wiatru. W pewnej chwili Mandy stanęła w miejscu i spojrzała
w niebo, a po chwili zaczęła się kręcić dookoła własnej osi. Deszcz niszczył
delikatny makijaż, ale to nic nie było w stanie spowodować, aby w tej chwili
uśmiech zniknął z jej twarzy.
Lubiła
tańczyć.
Pełna
radości tak.
Ciągle
goniła wiatr.
Spragniona
życia wciąż,
zawsze
gubiła coś. [2]
W
końcu stanęła. Oczy świeciły niezwykłym blaskiem, usta wyginały się w radosnym
grymasie, a klatka piersiowa unosiła się szybko pod wpływem łapanego powietrze.
Kilka kosmyków włosów przykleiło się do jej twarzy. Stała na delikatnym
wzniesieniu i spoglądała na Ślizgona. W końcu zdecydował się do niej podejść.
Ujął w dłonie jej twarz, aby następnie złożyć na jej ustach pocałunek.
Odwzajemniła go. Serca podobnie jak za pierwszym razem biły jak oszalałe, a
myśli galopowały z wielką prędkością. Krew rozsadzała żyły. Miała ochotę
wypowiedzieć dwa proste i banalne słowa, ale wiedziała, że nawet one nie
wyraziłyby jej prawdziwych uczuć, były po prostu za słabe. Przywarła mocniej do
Draco i z zachłannością oddawała się przyjemności, zamknięta w jego silnym
uścisku.
Chciałem
ze wszystkich sił
pozostać
z Tobą tam. [2]
21
czerwca 1996 r.
Mandy siedziała na krzesełku i nerwowo
tupała nogą w podłogę. Razem z Draco i pozostałymi reprezentantami innych szkół
czekali w Wielkiej Sali, aż przyjdzie po nich profesor McGonagall i zaprowadzi
na stadion Quidditcha gdzie miał odbyć się konkurs. Denerwowała się. Na
śniadanie nic nie zjadła. Nie była w stanie. Obserwowała uczniów innych szkół.
Każda z par ubrana był w strojne, których kolory były barwami danej szkoły. Ona
i Malfoy mieli na sobie czarne ubrania, a na przedramieniu tarcze z godłem
domu, do którego należeli. Para z Dumstrangu ubrana była w bordowe strojne,
które różnił tylko motyw. Ona miała wodę, a on coś, co miało przypominać
powietrze. Z kolei Beauxbatons, a w zasadzie jego uczniowie nosili jednolite
błękitne stroje. Draco stał na drugim końcu sali i próbował opanować nerwy.
Spojrzał na Gryfonkę. Podobnie jak on wykonywała nerwowe ruchy, a to nie
wróżyło niczego dobrego. Przy ważeniu eliksirów nie może być czegoś takiego jak
nerwy. Tam potrzeba precyzji i opanowania. Jeden nie właściwy ruch i cała praca
na nic. W tym wszystkim – podobnie jak w życiu ciężko osiągnąć zadowalający
efekt, a łatwo wszystko zniszczyć. Malfoy poprawiając swój strój skierował
swoje kroki w stronę siedzącej Mandy. Zajął miejsce obok niej i złapał ją za
rękę, a następnie uścisnął, co miało jej dodać otuchy. Spojrzała na niego i delikatnie
się uśmiechnęła.
W końcu drzwi do Wielkiej Sali
otworzyły się, a w progu stanęła profesor McGonagall. Wszyscy w jednym momencie
stanęli na nogach.
- Pora zacząć.
Idziecie za mną w parach. Jako pierwsi reprezentanci Hogwartu, potem
Dumstrangu, na koniec Beauxbatons. Na miejscu dowiecie się o zasadach. Idziemy.
– Zarządziła McGonagall i ruszyła w stronę wyjścia z zamku, a następnie
stadionu Quidditcha.
Mandy i Draco szli kilka kroków za
nią. Czuli, że wielkimi krokami zbliżało się to, do czego się tak ciężko
przygotowywali cały rok. Drogę pokonali bardzo szybko. Nim się zorientowali
byli już na miejscu, a widownia zgromadzona z trzech szkół powitała ich
oklaskami. Pełno było transparentów dopingujących danych reprezentantów.
Rudowłosa zauważyła, że jej znajomi również jej kibicują. Poczuła się lepiej,
gdy zauważyła swoją rodzinę. Weszli na specjalnie podwyższenie i podeszli do
stolika, który oznaczony był godłem Hogwartu.
- Witam wszystkich na
konkursie z Eliksirów, który może poszczycić się wspaniałą historią – zaczął
przemawiać jakiś człowiek z Ministerstwa, który nawet nie raczył się
przedstawić. – Pierwszy odbył się dwadzieścia lat temu. Teraz powraca, a ta
wspaniała szóstka stanie do walki o zapisanie się w historii, ale to uda się
tylko najlepszej dwójce. Pora zaczynać. Zasady są proste. Musicie sporządzić
eliksir, który pojawi się na tablicy, gdy stuknę w nią różdżką. Nie możecie się
komunikować za pomocą słów. Ani jeden wyraz nie może paść z waszych ust. Czy to
jasne? – Spytał, a gdy każdy z uczestników kiwnął twierdząco głową, mówił
dalej. – Widownia też milczy, a my zaczynamy – stukną różdżką w tablicę, a na
niej pojawił się napis ‘Eliksir Prawdy –
Veritaserum’.
Mandy spojrzała na Draco, a ten
kiwnął głową. Doskonale wiedzieli, co mają robić. Skupienie i precyzja. Inaczej
wszystko pójdzie na marne. Rudowłosa zaczęła powoli układać składniki w takiej
kolejności, w jakiej powinny być dodane do kociołka. Malfoy wziął pierwszy z
nich i zaczął kroić w niewielkie plastry. Organizatorzy wybrali jeden z
najbardziej wrażliwych eliksirów, jaki istniał w świecie czarodziejów. Błędny
ruch i wszystko na nic. Na przygotowanie podstawy mieli dwie godziny. Po tym
czasie eliksir powinien być doprawiony przez miesiąc, ale odpowiednio
sporządzona podstawa miała moc, dzięki, której ludzie nie umieli kłamać, gdy z
kimś rozmawiali, ale nie mówili też do końca prawdy. Kolor substancji powinien
być mglisty i trudny do zidentyfikowania, a włożony do niej drewniany patyczek
powinien zafarbować na zielono. Draco podczas dodawania przez Gryfonkę
składników utrzymywał odpowiedni ogień pod kociołkiem. Było mu gorąco, ale nie
wykonał najmniejszego ruchu. Dopiero na znak Mandy powoli wycofał się od
płomienia. Kiwnęła głową i delikatnie dała mu do zrozumienia, żeby zajął się
ostatnim składnikiem, a mianowicie krwią, która musiała być świeżo wyciśnięta z
żaby. Ona mieszała, a on zajmował się ostatnim składnikiem. Kobieta z
niepokojem przyglądała się barwie i gęstości substancji, której daleko było do
odpowiedniej. Zbyt wczesne lub późne dodanie krwi oznaczałoby przegraną.
Dlatego kiedy Draco pokazał jej, że wszystko gotowe dała mu znak, że ma
poczekać. Teraz liczył się czas, a mieli go tak niewiele. Nie mogli dopuścić,
aby krew zaczęła zastygać, bo było to tylko trzy krople na niewielkim
talerzyku. Zielone oczy wpatrywały się w substancję. W jej konsystencji nic się
nie zmieniało od kilku chwil. Tykał również zegar dotyczący końca czasu
konkursowego. W końcu Gryfonka uniosła trzy palce lewej dłoni. Zgięła jeden, a
Malfoy wiedział, że odlicza. Potem drugi. Ręka jej się trzęsła jakby miała
wysoką gorączkę. W końcu zgięła trzeci i kciukiem dała znak, że ma wlać trzy
krople żabiej krwi. Gdy ostatnia wpadła do kociołka usłyszeli.
- Koniec! Odejść od
kociołków!
Mandy spojrzała na profesora Snape’a,
ale jego twarz nie wyrażała niczego. Ktoś podszedł i pobrał trochę wywaru.
Następnie komisja złożona z kilku najlepszych Mistrzów Eliksirów zaczęła je
oceniać. Do Rudowłosej nie docierały nawet jej własne myśli. Sędziowie szybko
ocenili substancje, ale dla zawodników była to wieczność.
- Teraz para tych skowronków podleci do pracy, która
wygrała.
Ptaki
uleciały w górę. Zatoczyły koło nad reprezentantami Beauxbatons i odleciały.
Dofrunęły do Dumstrangu i prawie usiadły na ramionach ich reprezentantów, aby
znowu wrócić do pracy ubranej na błękitno, aby zrobić ostatnie koło i usiąść na
ramionach Mandy i Draco. Uczniowie Hogwartu zaczęli krzyczeć, a Gryfonka w
przypływie radości i rzuciła się na szyję Draco, który nie wiedział, co się
dzieje i wyszeptała mu do ucha.
- Wygraliśmy!
Samo
zwycięstwo nic nie znaczy, trzeba umieć je wykorzystać. [3]
__________________
[1] Phil Bosmans
[2] Rotary – „Na jednej z dzikich plaż”
[3] Napoleon Bonaparte
Czy wyszło? No ba! Pytanie! Tak wyszło, że Ci odpuszczam te 11 rozdziałów na 99 minut temu, wiesz? No, ale przechodząc do meritum - na początku wielkie gratulacje za wygranie konkursu przez Mandy i Draco! Ja wiedziałam, że oni to wygrają, po prostu to wiedziałam. A ta scena ich 'biegu' potem tańcu dziewczyny i ten pocałunek - magia, aż się rozmarzyłam. I ja już chcę nowy odcinek, teraz, zaraz! :D :*
OdpowiedzUsuńOch dzięki łaskawa za odpuszczenie mi tych 11 rozdziałów :D. Nawet nie wiesz jak mi ulżyło, że nie muszę ich pisać :D.
UsuńI wiesz co Ci powiem? Też bardzo podoba mi się ten fragment, który wskazałaś w swoim komentarzu. Ewidentnie ma coś magicznego w sobie i takiego prawdziwego.
Wiedziałam że wygrają ten konkurs;D Innej wersji nie dopuszczałam do siebie;D tak musiało być i już.
OdpowiedzUsuńWidzę ze zaczyna sie im układać. A ten pocałunek ;D no no ;d Kochana szalejesz;D
To, że wygrają było wiadome bo już sama w zakładce o blogu to ujawniłam :D dlatego byłaś pewna :D
UsuńKupiłaś mnie muzyką. "Lubiła tańczyć..." Razem z koleżankami możemy śpiewać to na okrągło.
OdpowiedzUsuńMocno przyśpieszyłaś. Musiałam się aż cofnąć do poprzedniego rozdziału, bo jakoś nie chciało mi się wierzyć, że czytałam o czerwcu.
Draco musi być zdezorientowany, ale pewnie Mandy też nie jest lepiej. Trudno się zdecydować, co jest teraz dobre, a co złe. Wojna wszystko miesza. Ale cieszę się, że wygrali. Może to da im szansę.
Pozdrawiam,
Przyśpieszenie było zaplanowane od kilku rozdziałów już. Uważam to za dobry pomysł i jak dla mnie się to sprawdziło, ale nie wiem jak odebrali to czytelnicy. Wojna jest okrutna. Są podzieleni na dwa wrogie obozy i nie mogą w żaden sposób się z nich wydostać.
UsuńJakimś dziwnym cudem nie byłam jeszcze u Ciebie a zwiedziłam wiele blogów
OdpowiedzUsuńprzeczytałam z niezwykłą uwagą Twój rozdział i powiem szczerze spodobało mi się.
naprawdę opisałaś to w fajny i ciekawy sposób.
zaintrygowała mnie postać Mandy i jej koligacje z Draconem.
w ogóle sam Draco wydaje się być całkiem inną osobą niż przywykłam do tej pory.
tak się ceni oryginalność, którą rzadko spotykam wśród Potterowskich blogów.
naprawdę mnie to ujęło jak i sama historia.
naprawdę warto rzucić okiem i przeczytac a taka praca nie może zostać nie doceniona.
jak dla mnie to naprawdę godne uwagi i niezwykle wartościowe.
bardzo nie wiele jest takich blogów jak ten
Dziękuję za miłe słowa. Bardzo one się przydają kiedy człowiek zaczyna już w siebie wątpić. :*. Cieszę się, że mój blog jest chociaż trochę oryginalny, bo wiem, że o coś takiego jest bardzo ciężko. A ja w to co robię zawsze wkładam maksymalnie swoje umiejętności, a także serce.
UsuńCóż, Draconowi na pewno nie jest łatwo - zależy mu na Mandy, ale jednocześnie jest ona w jakiś sposób jest ona uwikłana w aresztowanie Lucjusza. W końcu stoją po przeciwnych stronach barykady, co w gruncie rzeczy było nieuniknione. Może nie teraz, może nie zaraz, ale kiedyś.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że Mandy i Dracon wygrali. Zasłużyli na to po tak długich i wyczerpujących przygotowaniach. Teraz mam nadzieję, ze w dalszych zmaganiach będzie szło im równie dobrze.
Zastanawia mnie kwestia teraźniejszych stosunków Mandy z przyjaciółmi - są dobre, czy nie?
Pozdrawiam.
Draco jest rozdarty, co zostanie ukazana w jakiś sposób w kolejnych rozdziałach. Stosunki Mandy z przyjaciółmi zostaną ukazane w następnym rozdziale ;).
UsuńPo pierwsz bardzo ładny szablon ;) Co do notki to
OdpowiedzUsuńKonkurs wygrany przez Mandy i Darco bardzo mi się podobał ;)
Fajnie też, że wstawiłaś tekst piosenki, którą lubię ;D
Bardzo mi się podobał ten rozdział, więc chciałabym być informowana o nowościach ;) JA Dopiero zaczęłam. Piszę o Rose Weasley ;P;P Zajrzyj na wspomnienia-panny-weasley.blog.onet.pl jeśli chcesz i napisz kilka słów ;) Liczy się dla mnie każda, szczera opinia.
Pozdrawiam ;*