poniedziałek, 16 lipca 2012

XII. Komplikacje

Przywarli do siebie tak blisko, że nie było już miejsca na żadne uczucia. [3]”
1 listopada 1995 r.
Śniadanie w Hogwarcie w dni wolne od nauki odbywały się od godziny 10 do 11. Uczniowie klas od pierwszych do trzecich niespodziewani się zobaczyć nikogo, kto był na balu. Mandy, która pojawiła się w Wielkiej Sali wzbudziła nie małe zainteresowanie swoją osobą. Nie zwracała uwagi na towarzyszące jej pojawieniu się szepty. „Widać wieść o tańcu z Draco i kłótni z Ronaldem nie rozeszła się z prędkością światła.” Nie wiedziała czy ma się z tego faktu cieszyć czy też płakać. Nie było szans, aby z kilka godzin cały zamek nie huczał od plotek na jej temat. Usiadła przy stole, Gryffindoru jak najdalej od miejsc, które normalnie zajmowała z przyjaciółmi. Nie wierzyła, że obudzą się i zejdą na śniadanie, ale wolała uniknąć kontaktu ze swoim bratem. Nałożyła sobie jedną kiełbaskę na ciepło, nalała herbaty do pucharu i zaczęła jeść. Jej myśli wbrew jej woli powędrowały do odbytego wczoraj tańca. Powróciło towarzyszące wtedy uczucie, a na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Ponownie poczuła jego rękę na swojej tali, a druga zaczęła ją palić od wspomnienia jego dotyku. To, co działo się podczas tych kilku chwil, w których liczyli się tylko oni. Wypaliło w ich sercach i duszach pewien znak. Już nigdy nie mieli być tymi samymi ludźmi, co kiedyś. Wszystko miało się zmienić.
To świat nowy – to nowy początek
Żyje wraz z biciem młodych serc. [1]
 Wszyscy patrzyli się na nią dość dziwnie, ponieważ jedną kiełbaskę z tostem jadła od 40 minut. Wydawało się, że jest w zupełnie innym świecie. Uczniowie, którzy uczestniczyli w balu pomału zaczęli schodzić do Wielkiej Sali na śniadanie. Mandy w końcu ocknęła się ze wspomnień i odrzuciła od siebie uczucia. Wstała i postanowiła pójść na błonia. W wejściu minęła się z Hermioną, Ronem i Harrym. Udała, że ich nie zna, mimo, że ten ostatni próbował coś do niej powiedzieć.
- Ja z nią porozmawiam – stwierdziła Hermiona i ruszyła za Mandy.
- Mandy! – Panna Granger zawołała Rudą, która na dźwięk własnego imienia stanęła.
- Słucham? – Spytała Hermionę.
- Chyba nie wzięłaś na poważnie słów Rona?
- Nie, no skąd – odpowiedziała z ironią Mandy.
- Tyle razy się kłóciliście i nie brałaś tego na poważnie.
- Bo nie słyszał tego tylko Gryffindor, ale cała szkoła, a to zasadnicza różnica.
- Ale…
- Nazwał mnie zdrajcą.
- Nie dosłownie – wtrąciła Hermiona.
- … przy całej szkole.
- Mówił to w gniewie.
- Nie interesuje mnie to. Mam inne sprawy na głowie niż słuchanie twoich usprawiedliwień.
- Inne? Dodatkowe eliksiry? – Spytała Granger z ironią.
 Mandy spojrzała na nią, a jej zielone zapłonęły chęcią mordu. Od dawna podejrzewała, że Hermiona jest zazdrosna o jej pozycję na eliksirach. Za wszelką cenę starała się ją prześcignąć na każdej lekcji, jednak sam Snape za każdym razem kładł jej kłody pod nogi. Profesor nie darzył panny Weasley zbytnią sympatią, ale podziwiał jej talent i rękę do warzenia mikstur. Każda, która wyszła spod jej ręki była idealna. Dodatkowym ciosem dla Hermiony było wyróżnienie Mandy, a nie jej. To Ruda została reprezentantką szkoły.
- Eliksiry to moja pasa i chcę ją rozwijać, a dodatkowe lekcje mi w tym pomagają – powiedziała Mandy z wyższością.
- Kim jesteś i co zrobiłeś z prawdziwą Mandy? – Spytała, Hermiona
Nie mogę być pokorna,
nie mogę się zmienić.
Nie mogę się oszczędzać. [2]
- To jest prawdziwa Mandy. Tamta nie istnieje i jeśli wam to się nie podoba to macie problem. Akceptujecie albo nie. Wiesz, odkryłam, co wam we mnie nagle przestało się podobać. Wy nie możecie znieść, że na dodatkowych eliksirach nie gnębię Malfoy’a. Ty, może akurat to rozumiesz, ale mój brat i Harry nie bardzo. Dodatkowo zawsze zgadzałam się na wszystkie wasze pomysły, a teraz nie mam na to czasu i tu was boli. A teraz żegnam – powiedziała Mandy i wyszła z zamku.
 Nie wszystko to, co powiedziała było prawdą. W pewnych momentach przesadziła, ale nie czuła się z tym źle. Wyładowała wszystkie negatywne emocje, które nagromadziły się w niej od kłótni z Ronaldem. Wybuch Mandy był spowodowany brakiem zrozumienia z jakiejkolwiek strony. Została oskarżona o przez własnego brata o rzecz, której nigdy w życiu nie zrobiła. To bolało ją najbardziej, a dodatkowy nóż w plecy wbili jej Hermiona z Harrym, którzy jak się przed chwilą okazało myśleli zupełnie podobnie. Do tej pory pomagała im bez żadnego sprzeciwu, była na bieżąco z informacjami, a w obecnej sytuacji nie miała na to czasu. Dodatkowe eliksiry, treningi oraz masa nauki zabierała jej cały wolny czas. Weasley posiadała coś takiego jak umiejętność obserwacji i zauważyła, że Harry, Ron i Hermiona cały czas narzekali na nową nauczycielkę Obrony Przed Czarną Magią.
 W końcu znalazła się na błoniach. Odetchnęła świeżym powietrzem. Ruszyła w stronę swojej ulubionej wierzby płaczącej, która mieściła się na lekkim wzniesieniu. Usiadła i oparła się o drzewo. Była sama i tego potrzebowała – uporządkować swoje myśli. Odgonić niepotrzebne. Zamknęła oczy. Otaczał ją tylko szelest liści kołysanych przez wiatr. Wspomnienia nie dały się posegregować, a uczucia nie pozwoliły zapędzić się do dwóch osobnych ringów. Nie umiała dać sobie sama rady z własnym życiem i to ją przerażało. Z każdym krokiem trafiała na coraz więcej ślepych i nic niemówiących uliczek. Za każdym razem, gdy na taką trafiała denerwowała się bardziej. Do tej pory wszystko szło jasnym i normalnym torem. Wiedziała, co ją mniej więcej czeka, a teraz nie wiedziała nic jakby Wielka Księga Życia zatrzasnęła się tuż przed jej nosem, a ona nie umiała jej otworzyć.
- Wiedziałem, że gdzieś cię w końcu znajdę – usłyszała męski głos.
 Podniosła głowę i ujrzała Nicholasa. Na balu nie miała okazji mu się przyjrzeć. Był wysokim brunetem o szarych oczach, w których czaiły się niebezpieczne iskierki. Przez bluzkę, którą miał na sobie przebijał się delikatny zarys jego mięśni. Uśmiechnął się lekko do Mandy, a ta wróciła do patrzenia przed siebie.
- Widzę, że nie jesteś w humorze – powiedział i usiadł obok niej.
 Odpowiedziało mu milczenie.
- Szkoda, że to mój ostatni rok w Hogwarcie.
 Kolejny raz nic nie odpowiedziała.
- Wiesz, nie lubię mówić do ściany.
- Nie mam ochoty na rozmowy – powiedziała.
- Nie przejmuj się kłótnią z bratem.
- Wiesz nie codziennie mi mówi, że zdradzam sekrety największemu wrogowi.
- Był zły.
- Nie miał, o co.
- Pójdziesz ze mną w najbliższą sobotę do Hogsmeade?
 Dziewczyna spojrzała na niego jak na kosmitę i od razu wiedziała, że to nie jest chłopak, który zamierza kryć się z tym, że dziewczyna mu się podoba.
- Tak, chętnie – odpowiedziała.
„Cholera. Z N O W U coś odpowiedziało za mnie. Co się dzieje?”
***
2 listopada 1995 r.
 W poniedziałek o godzinie siedemnastej Mandy przemierzała ostatni korytarz, który dzielił ją od lochu, w którym miała się odbyć kolejna dodatkowa lekcja. Drzwi od pomieszczenia były otwarte, co znaczyło, że zarówno, Draco jak i profesor Snape są w pracowni. Dziewczyna delikatnie zapukała, a potem weszła do środka. Malfoy już kroił jakiś składnik. Profesora nie było nigdzie. Mandy spojrzała na tablicę i włosy stanęły jej dęba. Teraz pewna była już tego, że Nietoperz bierze ten konkurs do siebie. Mieli zrobić eliksir, który składał się z dwóch osobnych. Coś takiego poznaje się dopiero na ostatnim roku. „To jest magia na najwyższym poziomie.” Podeszła do stolika gdzie leżało wszystko, co potrzebne. Zauważyła, że Malfoy dość nieporadnie sieka pewien korzeń. Przyjrzała się dyskretnie jego dłoniom i omal nie krzyknęła z przerażenia. Obie były czerwone od poparzenia, a na prawej widniały bolesne pęcherze. Jedynymi zajęciami, których panna Weasley nie miała z Draco w poniedziałek była Opieka Nad Magicznymi Stworzeniami. Pamiętała, że zarówno Harry jak i Hermiona mieli lekko poparzone ręce, a Ron wylądował z tego powodu w skrzydle Szpitalnym. „Sklątki tylnowybuchowe!” Profesor Grubbly – Plank postanowiła przypomnieć im te stworzenia, które przerabiali już wcześniej, ale nie wyszło jej to tak jak powinno i połowa uczniów wyszła z lekcji z poparzonymi dłońmi lub popalonymi szatami.
            Dziewczyna wzięła się za przygotowanie drugiej mikstury. Jak zawsze między nią, a Draco panowała cisza. Chłopak miał właśnie dodawać ostatni składnik do swojego eliksiru. Nie poradnie złapał deskę, na której kroił, a ta wyślizgnęła mu się z ręki i upadła na podłogę wywracając przy tym cały kociołek razem z zawartością na ręce Draco.
- Ała! – Dłonie chłopaka zrobiły się jeszcze bardziej czerwone, a bąble zaczęły się powiększać.
 Mandy natychmiast przestała odmierzać krople krwi salamandry. Dobrze wiedziała, że to, co wylało się na chłopaka bardzo go piecze. Na tym etapie mikstury, które robili były bardzo niebezpieczne dla skóry i oczu. Malfoy nie zdążyłby dojść do Skrzydła Szpitalnego, ponieważ to, co do tej pory było skórą wtedy mogłoby ją tylko przypominać. Zaczęła szybko szukać po całym pomieszczeniu antidotum i czystej ścierki.
- Co ty robisz? – Wysyczał, Draco.
- Szukam czegoś, co uratuje twoje arystokratyczne dłonie – warknęła w odpowiedzi.
- Pójdę z tym do Skrzydła…
- Nie zdążysz.
 Wiedziała, że to musi tu być. Czytała o tym kiedyś, ale nie zapamiętała dokładnej nazwy. Starała się znaleźć to jak najszybciej, bo słyszała pojękiwanie, Draco, co oznaczało, że go boli.
- Mam! Wyciąg z eukaliptusa i lilii wodnej.
            Namoczyła ścierkę i podeszła z nią do chłopaka. Przyłożyła delikatnie do rąk swojego wroga.
- Pomoże? – Spytał.
- Spokojnie, zaraz twoje dłonie będą jak nowe – odpowiedziała.
 Ponownie namoczyła ścierkę wyciągiem i tym razem mocniej przycisnęła, aby antidotum dotarło głębiej. Nie patrzyła na Draco. Uparcie wpatrywała się w mokrą tkaninę. Jej rude włosy zasłoniły całą jej twarz. Po dwóch minutach zdjęła okład z rąk chłopaka. Nie było na nich śladu jakiegokolwiek oparzenia. Z wyjątkiem malutkich czerwonych kropek, które miały zniknąć w ciągu tygodnia. Praktycznie zdrowa już dłoń chłopaka powędrowała w stronę włosów dziewczyny. Odgarnął je z jej twarzy. Mandy spojrzała na niego ze zdziwieniem, ale nie poruszyła się. Stalowe tęczówki, w które się wpatrywała ponownie sprawiły, że straciła grunt pod stopami. Miała ochotę w nich zatonąć. Sami nie wiedzieli, kiedy to wszystko zaczęło się dziać, ale ich twarze powoli zbliżały się do siebie. Malfoy odkrył, że oczy Weasley nie są jednego koloru. Jej tęczówki miały nieskończenie wiele małych niteczek, które były w różnych barwach zieleni. Nigdy wcześniej z czymś takim się nie spotkał u żadnej dziewczyny, a należy dodać, że miał ich wiele. Odkrył, dlaczego jej spojrzenie hipnotyzuje. Ona nie zdawała sobie z tego sprawy, ale bardzo wielu chłopców w Hogwarcie uważało ją za jedną z najładniejszych dziewczyn w szkole. W końcu swój wzrok skierował na zbliżające się usta dziewczyny. Zaczynały dzielić ich milimetry, a on coraz bardziej pragnął poczuć smak j e j ust i poznać zapach j e j włosów. Do jej nozdrzy doleciał zapach jego silnych i męskich perfum. Chciała, aby ten stan trwał i nigdy się nie kończył. Ich usta złączyły się w jednym, długim i początkowo dość nieśmiałym pocałunku. Delikatnie błądził wargami po jej ustach. Żadne z nich nie pomyślało, że robi coś zakazanego, że będzie tego później żałować, pluć sobie w brodę i patrzeć z obawą na tą drugą osobę czy aby przypadkiem się nie wygada. Z czasem ich pocałunek stał się odważniejszy, a ręka, Draco zatonęła w rudych włosach dziewczyny. Mandy odrzuciła w kąt mokrą ścierkę i objęła szyję blondyna. Ona i on z takim samym zaangażowaniem całowali i oddawali pocałunki. Byli niewinni.
Przywarli do siebie tak, blisko, że nie było już miejsca na żadne uczucia. [3]
 Przedłużaliby tę chwilę w nieskończoność, ale gdy tylko Mandy usłyszała zbliżające się w stronę pracowni kroki odskoczyła od Malfoy’a jak oparzona. Natychmiast podeszła do swojego kociołka i zaczęła kończyć to, co przerwał wypadek. Na jej twarzy wypłynęły rumieńce, które zostały zasłonięte przez włosy opadające na jej twarz. Do klasy wszedł Snape. Nauczyciel wziął głęboki oddech i od razu zadał pytanie.
- Kto używał wyciągu z eukaliptusa i lilii wodnej?
- Ja – odpowiedziała Mandy nie patrząc na nauczyciela, ponieważ czuła, że policzki dalej są w kolorze piwonii.
- Po co? – Snape, praktycznie wcale nie poruszał wargami, gdy mówił, ale jego sam wygląd i ton głosu powodował, że uczniowie drżeli na jego widok.
- Wylałem na siebie cały eliksir, który warzyłem i We… Mandy pomogła mi się pozbyć oparzeń – wyjaśnił Malfoy.
- Wyjdźcie stąd – warknął nauczyciel.
 Mandy zabrała swoje rzeczy i wybiegła z klasy. Potrącała Ślizgonów, którzy przemierzali lochy. Nie interesowały ją ich spojrzenia pełne pogardy. Chciała znaleźć się jak najszybciej w swoim dormitorium. Wiedziała, że to nie miało prawa się stać i nic jej nie usprawiedliwiało. Nie wiedziała nawet, kiedy dotarła do Pokoju Wspólnego Gryffindoru. Nie zdążyła dobrze wejść, gdy ni z tego i owego przy jej boku pojawiła się Angelina.
- Mandy, chodź na trening.
- Teraz?
- A kiedy?
- Kobieto ja mam w tym roku SUM – y. A prace domowe zaraz mnie zwalą – warknęła Mandy.
- Miotła i strój są w szatni – powiedziała Angelina. – A ty zaraz jesteś na boisku.
- Jasne. Lecę – mruknęła Ruda i odłożyła rzeczy na fotel obok i wyszła.
 W myślach przeklinała Angelinę za to, że nie trzyma się ustalonego grafiku treningów. Łóżko Mandy zawalone było stertą pergaminów, na których miała zapisane tematy prac domowych. Obawiała się, że ma większe zaległości niż Harry i Ronald razem wzięci. Co prawda była zwolniona z wypracowań dla Snape’a, które i tak pisała i oddawała, ale inni nauczyciele nie dali jej takiego wyboru. Wsiadła na swoją miotłę, która dostała na urodziny od swoich starszych braci i odbiła się od ziemi. Poczuła wiatr we włosach. Jednak po tym, co stało się w lochach Ruda nie miała szans na skupienie się na grze. To nie był jej dzień. Co chwila wypuszczała kafla, latała w nie tę stronę, co trzeba i nie okiwała nawet własnego brata. Cały czas w jej głowie siedział nieszczęsny pocałunek, do którego dopuściła i który jej się spodobał.
- Mandy, skup się! – krzyknęła Angelina.
- Staram się.
- Nie widać!
- Jakby cię zawaliły prace domowe i własne uczucia to też by nie było widać – warknęła i wyrwała z jej rąk kafla.
 Poleciała w stronę Ronalda i zaczęła go kołować w taki sposób, że chłopak w końcu nie wiedział, na którą pętlę kieruje się jego siostra. W końcu Mandy przerzuciła kafla przez lewą obręcz.
- Widzisz jak chcesz to potrafisz! – krzyknęła Angelina.
 Panna Weasley spojrzała na kapitana drużyny wzrokiem bazyliszka, a następnie poszybowała w dół. Wylądowała na ziemi i ruszyła w stronę szatni. Nie interesowało ją to, że trening jeszcze trwa. Chciała pobyć sama, bez nikogo. Samotność. Teraz tylko jej potrzebowała. Głowa ją zaczynała boleć od namiaru zdarzeń i myśli. Szła przez korytarze zamku jak nieprzytomna to nogi same ją niosły. One kompletnie nie wiedziała, co ją otacza.
- Weasley – głos, który usłyszała sprowadził ją na ziemię.
            Odwróciła się i ujrzała swojego wroga numer dwa. Blaise Zabini. Kolejny Ślizgon, który ponad wartości moralne cenił czystą krew i status materialny. Uwielbiał dręczyć dzieci mugoli oraz uważał, że ma do tego pełne prawo.
- Czego? – Spytała Mandy pewnym siebie głosem.
- Grzeczniej Weasley. Trochę pokory dla lepszych od siebie, bo za jej brak możesz drogo zapłacić.
- Pff… Potraktujesz mnie, jaką klątwą? W szkole? Wątpię żebyś się z tego wywinął bez utraty masy punktów.
 Zabini zmierzył swoją rozmówczynię zimnym wzorkiem i odezwał się:
- Jesteś zbyt pewna siebie, ale dobrze dziś ci to daruję. Posłuchaj mnie uważnie. Może i jesteś czystej krwi, ale to nie znaczy, że jesteś nam równa.
- Zabini, spadłeś z łóżka? Gadasz straszne głupoty.
- Posłuchaj. Malfoy jest świetny z eliksirów i bardzo mu zależy na wygranej…
- Coś dziwnego – warknęła Mandy, a Blaise udał, że tego nie słyszy i kontynuował dalej.
- … więc postaraj się, aby mu dorównać.
 Panna Weasley nie zorientowała się nawet, kiedy wycelowała różdżką w Ślizgona. Z twarzy chłopaka zniknęła pewność siebie, a pojawiło się lekkie przerażeni mieszane z podziwem. Różdżka Mandy dotykała jego tętnicy.
- Powtórzę raz i radzę ci zapamiętać, Zabini. W eliksirach to ja jestem najlepsza, więc następnym razem za nim każesz mi się do nich przyłożyć zastanów się dwa razy, bo mogę przypadkiem wypowiedzieć nie ładną klątwę – Mandy odwróciła się i ruszyła w stronę wierzy Gryffindoru.
 Kipiała ze złości. Miała ochotę krzyczeć, ale wiedziała, że to sprowadzi na nią kłopoty w postaci Umbridge i szlabanu, na który nie mogła sobie pozwolić z powodu braku czasu. Przez Pokój Wspólny przeleciała jak burza.
***
 „Pocałowałem Weasley. Pocałowałem Weasley z własnej i nieprzymuszonej woli.” Malfoy siedział w dormitorium swoim i Zabiniego. Był sam, co mu bardzo odpowiadało. Leżał na swoim łóżku i wpatrywał się bezsensu w jeden punkt. Jego myśli krążyły wokół zdarzenia w lochach. Ręce miał zdrowe, ale cały czas opuszkami czuł jej włosy. Zapach perfum, który poznał we wrześniu, ponownie uderzył do jego nozdrzy. Nie mógł zrozumieć swojego zachowania. To, co robił nie było godne Malfoy’a i bał się tego, że może to dotrzeć do jego ojca, a nie chciał za nic w świecie ponownie słuchać o czystości krwi i dumie, jaką powinien mieć. Jakoś te gadki zaczęły go nudzić. Pamiętał je na pamięć i nawet gdyby ktoś kazał mu je powtórzyć o pierwszej w nocy zrobiłby to bez żadnego zająknięcia. Ponownie dzisiejszego dnia ujrzał przerażony wzrok Mandy, gdy ta wybiegła z klasy. Ona bała się podobnie jak on, że to, co zaszło między nimi wyjdzie poza mury pracowni. Miał, więc pewność, że ona nie puści pary z ust. A z drugiej strony czy gdyby coś takiego powiedziała czy ktoś by jej uwierzył? On – Draco Malfoy – zaprzeczyłby wszystkiemu i dziewczyna stałaby się pośmiewiskiem całej szkoły. To byłby piękny widok dla niego i całego Slytherinu, ale dobrze wiedział, że nic takiego się nie stanie, ponieważ Weasley miała za dużo oleju w głowie i nigdy nie odważyłaby się skompromitować z własnej woli.
 Chłopak usiadł na łóżku. W dormitorium panowała ciemność, co bardzo mu odpowiadało. Kochał ciemność, która była jego sprzymierzeńcem. Nikt wtedy nie widział jego twarzy. A tego wieczora było mu to wyjątkowo na rękę. Gdy jego myśli ponownie powędrowały w stronę pocałunku, jego twarz przybrała wyraz niepewności i zaskoczenia. Całe szczęście, że nikt go wtedy nie widział, ponieważ padłoby wiele niepotrzebnych i męczących pytań, na które on nie miał ochoty odpowiadać.
 Do pokoju jak burza wpadł jego współlokator – Blaise. „I koniec błogiej samotności.” Draco obserwował kumpla, który chodził wściekły po całym dormitorium. Dawno nie wiedział go w takim stanie. Ostatni raz, gdy profesor McGonagall uznała jego esej za nic nie warty i postawiła mu „O”. Chłopak był wtedy zły jak szerszeń.
- Co ta, Weasley sobie myśli? – mówił Zabini.
- Najmłodsza? – Spytał Draco dla pewności.
- Nie. Mandy czy jak jej tam. Wycelowała we mnie różdżką.
 Na dźwięk imienia Rudej, Malfoy’owi zrobiło się gorąco. Udał, że poprawiał poduszkę i spytał przyjaciela.
- Tak bez celu to zrobiła?
- Powiedziałem jej, że ma się bardziej przyłożyć do eliksirów, bo tobie zależy na tym konkursie i wtedy się wściekła i wycelowała we mnie.
- Coś ty jej powiedział? – Malfoy miał wielką ochotę zrobić swojemu przyjacielowi krzywdę.
- Uspokój się. Nic mi nie zrobiła – powiedział Zabini, ale Malfoy zdawał się już tego nie słyszał.
 Teraz miał sto procent pewności, że na kolejnych lekcjach dojdzie do poważnej awantury i wcale mu się to nie podobało. W końcu nie będzie miał z kłótni żadnej przyjemności, jeśli nie odgryzie się jej przy całej szkole. Z drugiej strony Draco podobnie jak Mandy tracił kontrolę nad życiem i uczuciami, które posiadał. I pozostaje tylko jedno: czy o to chodziło staremu dyrektorowi?
_________________________
[1] Bryan Adams – „Here I Am”
[2] Miley Cyrus – „Can’t Tamed”
[3] Stanisław Jerzy Lec

33 komentarze:

  1. Długa, wyczerpująca i naprawdę świetna notka :) Opłacało się czekać :) :8

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, ja mam nadzieję, że się opłacało:P.

      Usuń
    2. "pierwszych do trzecich niespodziewani się zobaczyć nikogo, kto był na balu" - NIESPODZIEWALI
      "Nie było szans, aby z kilka godzin" ABY ZA
      "Usiadła przy stole, Gryffindoru jak najdalej od miejsc" Po co przecinek po PRZY STOLE?
      " jest zazdrosna o jej pozycją na eliksirach" O JEJ POZYCJĘ
      "Została oskarżona o przez własnego brata" Oskarżona O? O co wlaśnie?
      "Łóżko Mandy zawalone było stertą pergaminów za których miała zapisane tematy prac domowych. " NA KTÓTRYCH

      Żeby nie było, że jestem darmozjadem :P Więcej mi się nie chce :P Nie mogę się dziś skupić na czytaniu. Choruję na powakacyjną depresję i nie mam ochoty zupełnie na nic!

      Usuń
  2. Magia, sama magia. Ten pocałunek w lochach. O matko z ojcem i z córką, Dziewczyno jak Ty to robisz, ze za każdym razem porywasz mnie w swój magiczny świat? To jest coś niesamowitego. Te wszystkie uczucia, które zrodziły się pomiędzy, bądź co bądź, wrogami. W ich przypadku chyba sprawdza się powiedzenie, że od nienawiści do miłości tylko malutki kroczek. Świetny odcinek i z ogromna niecierpliwością czekam na kolejny. Pozdrawiam serdecznie /na-deszczu-lza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem jak ja to robię. Poważnie nie mam zielonego pojęcia. Ale cieszę się z tego, że Cię wciągam:).

      Usuń
  3. Rozdział fajny i warto było na niego tyle czasu czekać;-D Szczerze? Jestem trochę zaskoczona myślałam, że dopiero za kilka rozdziałów będzie pocałunek Mandy i Dracona *__* A ty zrobiłaś mi miłą niespodziankę.Magicznie opisałaś ich pocałunek. To... takie mistyczne, fantastyczne i cudowne. Oby tak było częściej. Poza tym chyba żadne z nich się nie wygada? Bo Draco bardzo tego się obawia. Choć z drugiej strony komu miałaby to powiedzieć Mandy? Zachowanie Harry'ego, Hermiony i Rona jest co najmniej nie fair. Przecież tak się nie zachowują prawdziwi przyjaciele. ich zachowanie jest naprawdę okropne, ale cóż, każdym ja jakieś wady. Ciekawa jestem za ile rozdziałów odbędzie się ten konkurs. Mam nadzieję, że wygrają konkurs;-]
    Co do błędów to zauważyłam troszkę błędów:
    Harrym- Harry'm
    Odgarną je z jej twarzy. - odgarnął
    Ona nie zdawała sobie z tego sprawy, ale bardzo wielu chłopców w Hogwarcie uważało ją za jedną z najładniejszych dziewczyn w Hogwarcie. - drugie ,,w Hogwarcie" zastąpiłabym w szkole.
    Zabini, spadłe z łóżka? - spadłeś

    Poza tym piękny szablon - uwielbiam kolor zielony *__* Mam nadzieję, że zostanie długo. Poza tym gratuluję talentu do robienia cudownych szablonów. Też bym tak chciałam.

    Pozdrawiam i życzę weny.
    No i czekam na nowość na Shirley.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za wypisanie błędów :*. Wczoraj nie miałam już siły nawet przeczytać tego jeszcze raz, więc dodałam jak leci. Szablon zagości z nami do samego końca, a przynajmniej tak planuję. A co do pocałunku to strasznie bałam się tej sceny. Nie wiedziałam czy uda mi się wszystko opisać.

      Usuń
  4. Cudowne! A ten pocałunek wspaniały!
    Strasznie mi się ten rozdział podobał!
    Te uczucia, emocje! I ta niepewność, czy drugie czasem o tym pocałunku komuś nie powie. Po prostu piękne!
    Wena i dużo czasu na napisanie kolejnej części życzę!
    [nieprawdopodobne-marzenie]

    OdpowiedzUsuń
  5. O tak! Kochanie! Jak Cię ubóstwiam! Podziwiam i w ogóle stajesz się moim guru... z rozdziału na rozdział coraz bardziej się wciągałam w tę historię, choć przyznam, że na początku byłam sceptycznie nastawiona. Ale teraz... teraz mogłabym obudzić się w środku nocy i zasiąść do czytania.

    Malfoy i Mandy... ładnie brzmi. Kurczę, ta cała sytuacja wydaje się nieźle pokręcona, a jeszcze te ich uczucia... pięknie opisane. Ta niepewność i strach przed tym co się z nimi dzieje. Heh. Nawet Draco, chyba, że źle uchwyciłam, miał za złe do Blaisa, że powiedział coś złego Weasley, tak? Czy mi się zdawało? Kurczę, ale robi się coraz ciekawiej...

    A i śliczny szablon. Ten chyba najlepszy... Nie zmieniaj go tak szybko.

    No i kiedy coś nowego na looking? Bo tam też nie przestaniesz pisać, nie?
    Kocham:***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, tam wszystko pojawi się na dniach kiedy skończę tylko szablon. Nowa szata graficzna zostaje z nami na dłuuugi czas, w końcu udało mi się stworzyć coś co zadowala mnie:D.
      Dobrze wychwyciłaś, że Draco miał za złe Zabiniemu w sumie o to mi chodziło, a przecież nie mogłam stworzyć awantury, bo to by totalnie nie pasowało do charakteru Malfoy'a.
      Z tym guru to nie przesadzaj, bo się rumienię:P.
      Ja też Kocham:****

      Usuń
    2. Proszę mnie nie uspokajać, bo ja wiem lepiej, kiedy przesadzam, a kiedy nie! O!
      Czyli jednak jeszcze myślę, a to na pewno spodoba się moim nauczycielom. Jutro szkoła. Nie wiem czy się cieszyć, czy raczej płakać. Sama nie wiem.

      Tak mi też się podoba ta szata graficzna. Jest tak wiosennie i letnio.Miło tu spędzać czas. Powiem Ci.

      Usuń
    3. Yhym, ale ja nadal twierdzę swoje i nie przestane tego robić:P. Ja do szkoły mam jeszcze miesiąc, ale ogólnie to nie mam na nic ochoty po dzisiejszym dniu w pracy:(.

      Usuń
    4. Przejdzie Ci ta nie ochota :) Zaczniesz studiować - poczujesz to i o wszystkim zapomnisz... Zobaczysz:*

      Usuń
    5. Tak, wiem. Studia. To zapewne będzie kolejny wspaniały czas. Podobnie jak liceum:).

      Usuń
    6. Nie, nie, nie LO nie jest miłym okresem. Ja już jestem po trzech sprawdzianach, z których jeden odbył się w ubiegłym tygodniu. Baba od chemii, stwierdziła, że chce zobaczyć stan naszej wiedzy po wakacjach -.- a mój stan wiedzy po wakacjach... e... chyba nie muszę mówić jaki był. Wolałabym studia ;)

      Usuń
    7. Tak, rozumiem stan Twojej wiedzy po wakacjach był taki jak każdego ucznia. Ale jak dla mnie LO było bardzo fajnym okresem, nawet kiedy gdy sprawdzian gonił sprawdzian. A studia już nie długo:).

      Usuń
    8. No dzisiaj mam wyniki, ale jakoś przeżyję. J nic do mojej szkoły ni mam, bo ogólnie lubię szkołę. Zawsze jakaś odmiana w ciągu dnia xd Jednak wolałabym już mieć za sobą okres LO.

      Usuń
    9. Dlaczego? Ja przez całe LO płakałam z mojej klasy. Totalne czubki i łosie w niej miałam, ale chociaż śmiesznie było. Ehhh... W sumie to ja nie chce na studia. Ja tam nikogo nie znam. Ja się boję. Nie lubię początków, ani końców. To jest takie denerwuję :/.

      Usuń
    10. No pośmiać się można. Np. wyobraź sobie. Mamy dzisiaj polski i pani zadaje pyanie jak nazywa się nimfa wodna. No cisza, bo niby, co to nas obchodzi, nikt rozszerzonej matury nie zdaje, ale ok, pyta się, więc myślimy, myślimy, a na to jeden chłopak, całkiem z siebie zadowolony mówi: "FLĄDRA" nauczycielka chyba przez pięć minut patrzyła się na niego i nic nie mówiła, a później wyszła z klasy i słychać było tylko śmiech XD Ja nie wiem skąd takie czubki się biorą. W sumie moja klasa składa się z samych psychopatów - w tym dobrym sensie, czubków i kretynów, ale fakt, zabawnie jest.

      To ja Ci poradzę coś, ok. D. już poradziłam. Rozglądaj się za przystojnymi studentami, a jak już kogoś wychwycisz, to jakoś samo pójdzie XD

      Usuń
    11. No ja miałam masę śmiesznych sytuacji w klasie. Na przykład koledze spadł długopis na lekcji fizyki i zamiast próbować go wziąć pod ławką to ten przez ławkę się wychyla. Nagle odwraca się nauczyciela i tak: Co ty robisz? A kolega: Skurcz mnie złapał. Uwierz mi, że cała klasa widziała jego wygibasy i jak ryknęła śmiechem to przestać nie mogliśmy. No, a lekcji angielskiego to ja nie zapomnę do końca życia:).

      Usuń
    12. Właśnie też chcę zdać maturę i też będę mieć takie wyższe cele XD

      A co było na angielskim, u nas zawsze, prawie, jest chillout XD Dzisiaj całą lekcję przegadaliśmy o nauczycielach, a miała być kartkówka :P

      Usuń
    13. Wyższe cele, jak to brzmi. Dziś byłam w sklepie na zakupach z mamą i kupiłam sobie takie ładne czarne spodnie, coś jak satyna. I mama stwierdziła, że mnie nie poznaje. Natomiast miła pani w sklepie stwierdziła, że taki wiek. A mama: "Nie ona na studia idzie i pewnie chce kogoś poderwać". Ehhh... Moja mama jak widać też liczy, że oprócz nauki będę mieć cele wyższe. Ile razy my mieliśmy mieć kartkówkę, której nie było potem? Matko, moja klasa była genialna w ich odwlekaniu:D.

      Usuń
  6. Wiedziała co ja mniej więcej czeka, a teraz nie wiedziała nic jakby Wielka Księga Życia zatrzasnęła się tuż przed jej nosem, a "on" nie umiała jej otworzyć.- ona
    - Był zła- był zły powinno być
    Z wyjątkiem malutki czerwonych kropek, które miały zniknąć ciągu tygodnia.- w ciągu
    - Zabini, spadłe z łóżka? Gadasz straszne głupoty. - spadłeś
    Całe szczęście, że nikt go wtedy nie wiedział, ponieważ padłoby wiele niepotrzebnych i męczących pytań, an które on nie miał ochoty odpowiadać.-na
    Więcej nie pamiętam
    Rozdział dłuższy i bardzo mi się podoba. Pełny przemyśleń i uczuć. A się teraz Mandy i Draco wpakowali;D za dużo myśli będą mieć teraz ;D ale w końcu do czegoś doszło między nimi ;) Pisz kochanie kolejny odcinek ;*;*;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i kolejna odważna:D. Masz szczęście, że wypisałaś błędy. Będę miała ich mniej do sprawdzenia:D. Oni to teraz eksplodują, a w szczególności Mandy.

      Usuń
  7. Świetny rozdział, ja 11 poprzednich. A muzyka w tle. Cudo. :D Dziękuję, że mnie powiadomiłaś i przepraszam, ale nie będę się dziś rozpisywać, bo głowa mnie boli i mam w planach sen. Tak więc weny życzę i pozdrawiam.

    dracomalfoy-story

    OdpowiedzUsuń
  8. doczekałam się. ale trudno mi się czytało, bo w oczy aż porażały błędy. widzę, że na górze napisałaś, że je poprawisz więc czekam i przeczytam to jeszcze raz. bo teraz się nie mogłam skupić.
    jak dla mnie to ten pocałunek był trochę dziwny. znaczy super, że się wydarzył i w ogóle, ale mogłaś trochę bardziej opisać to co działo się w ich wnętrzu czy coś. ; )

    remember-about-death

    OdpowiedzUsuń
  9. Od momentu pocałunku nawet nie mrugnęłam, tak bardzo chciałam się dowiedzieć, co będzie dalej. Szkoda, że nie doszło do ich kolejnego spotkania, mogło być ciekawie.
    Ale ten pocałunek... on był taki magiczny. Kocham Cię za ten fragment, był naprawdę cudowny. Szkoda tylko, że Snape wparował do gabinetu >.<
    I to, że Draco nazwał Mandy po imieniu. To mnie zaskoczyło i siedziałam z otwartymi ustami chyba przez pięć minut. Wiem, wiem, głupia jestem. xD

    Całuję :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do ich spotkania dojdzie, jednak mam świadomość, że nie będzie już tych emocji w czytelniku, ale nie miałam siły dopisywać kolejnej strony. Po prostu jestem leniwa.
      I wcale nie jesteś głupia! Ja sama czasami coś czytam i siedzę wpatrzona w jeden wers jak nie powiem w co i nie mogę się ocknąć.
      Całuję:*

      Usuń
  10. Uch, uch, uch. W końcu się doczekałam. Mrauu. Wcale im się nie dziwię, że w końcu któreś nie wytrzymało. Od dłuższego czasu pachniało grubszą sprawą. Ach, ten Malfoy. Jak ja go kocham.
    [ostatni-malfoy]

    OdpowiedzUsuń
  11. Rany, rany. To, że przy takim wydarzeniu dojdzie do komplikacji, było do przewidzenia. Ale mimo wszystko, jestem ciekawa, jak wielka zmiana nastąpi w tym opowiadaniu. I jaką rolę odegra Nicho, bo rozważam także opcję jego aktywnego uczestnictwa w najbliższych wydarzeniach. Hmm... pozostaje mi tylko prosić, abyś przestała się lenić i skoro masz jeszcze wolne, to PISZ! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisz, pisz, a czy Ty myślisz, że mi się chce? Mi się mega nie chce:P. Ale postaram się zrobić co w mojej mocy:P.

      Usuń