poniedziałek, 16 lipca 2012

XIII. Hogsmeade

Ja, przejdę. Ja, przetrwam. Kiedy świat się rozpadnie, gdy upadnę i uderzę o ziemię odmienię się. Nie próbuj mnie zatrzymać. Ja, nie zapłaczę. [1]”
3 listopada 1995 r.
 Piąty rok nauki w Hogwarcie dla każdego ucznia był ciężki. Nauczyciele zadawali masę prac domowych, aby jak najlepiej przygotować swoich podopiecznych do SUM – ów. Mandy Weasley na swoich barkach miała nie tylko Standardowe Umiejętności Magiczne, ale również rozgrywki quidditcha oraz konkurs z eliksirów. Starała się na to wszystko znaleźć czas, lecz niestety, ale od kilku dni nie wychodziła z biblioteki. Wykładowcy dali jej ostateczny termin na oddanie prac w pierwszy piątek listopada. Jako jedyna swoją pomoc zaoferowała Padma Patil. Krukonka nie miała zaległości, ale nie chciała zostawić przyjaciółki w potrzebie. Wiedziała, że jej towarzystwo może bardzo pomóc Rudej. Dodatkowo pilnowała, aby Mandy nie ruszyła na trening quidditcha pod wpływem wyrzutów sumienia.
- Padma, dziękuję, że siedzisz tu ze mną.
- Od czego ma się przyjaciół? A dodatkowo jeszcze w życiu nie napisałam tak dokładnych esejów, a jestem przecież Krukonką – powiedziała ze śmiechem brunetka.
 Dziewczyny nie wiele rozmawiały, ale one nie potrzebowały słów, aby się rozumieć. Im wystarczyło po prostu to, że były razem.
- Przepraszam – Mandy usłyszała za sobą rozmarzony głos.
 Odwróciła się i ujrzała dziewczynę o blond włosach, które były tak mocno potargane jakby ich właścicielka nie posiadała szczotki. Jednak to nie one przyciągały uwagę, a duże, wiecznie zdziwione, niebieskie oczy.
- Hej, Luna – powiedziała Padma.
- Czy ty jesteś Mandy? – Luna swoje pytanie skierowała do Weasley.
- Taak – odpowiedziała Ruda przeciągając samogłoskę, co miało znaczyć, że trochę obawiała się blondynki.
- Profesor McGonagall prosi cię teraz do swojego gabinetu – powiedziała Luna i odeszła.
- Ona zawsze taka? – Spytała Weasley Padmę.
- Tak, ale naprawdę jest w porządku.
- Padma, dzięki tobie wyszłam na prostą z pracami domowymi. Bardzo mi pomogłaś
- A zielarstwo?
- Nie powiedziałam ci? Wybacz, wczoraj Neville mi pomógł. Biedny zarwał noc, ale dyktował mi, co ma napisać. Wiem, że to nie tak miało być, ale dzięki niemu, chociaż jedną noc prześpię całą. Pa.
 Do gabinetu opiekunki Gryffindoru doszła w kilka minut. Zapukała i gdy usłyszała „Proszę” weszła do środka.
- Usiądź.
 Nauczycielka odłożyła pióro i spojrzała na swoją podopieczną.
- Panno Weasley ja wiem, że w tym roku spadł na ciebie konkurs, ale to nie powód, aby zaniedbywać normalne zajęcia. W tym roku zdajesz SUM – y.
- Wiem.
- Nauczyciele się skarżą, że nie odrabiasz prac domowych. Ja również to zauważyłam i jestem tym faktem dość mocno zaniepokojona. Wydaje mi się, że musisz z czegoś zrezygnować i tym czymś będzie Quidditcha.
- Nie – tylko to wyrwało się z ust Mandy.
- Nie widzę innej opcji.
- Quidditcha jest to coś, dzięki czemu jeszcze nie zwariowałam. On pozwala mi oderwać się od rzeczywistości. Jeśli nie będę miała odskoczni to wyląduje w Mungu.
- Panno Weasley – powiedziała oburzona Minerwa.
- Każdy z nas potrzebuje jakiejś odskoczni od nauki, a dodatkowo jutro oddam wszystkie wypracowania – zakomunikowała Gryfonka i wyszła z gabinetu.
 Oburzona szła w stronę wieży. Nie mogła zrozumieć braku wiary w jej siły i zdolności. Dodatkowo zamiast wsparcia z każdej strony otrzymała nóż prosto w serce. W Pokoju Wspólnym jak zawsze panował harmider. Ruda usiadła przy kominku. Pozwoliła sobie na chwilę relaksu i odpłynęła myślami daleko od tego miejsca. Niestety dziś postanowiono w szczególny sposób uprzykrzyć jej życie. Ktoś z całą siłą wpadł na fotel, który zajmowała.
- Do stu wściekłych kałamarnic! – Krzyknęła na cały Pokój Wspólny i wystraszyła tym sposobem wystraszyła pierwszoroczniaka, który przerwał jej relaks.
 Zrozpaczona usiadła ponowni w fotelu. Ukryła twarz w dłoniach. Czuła się nierozumiana, brakowało już jej motywacji, a chęć wygranej gdzieś się ulotniła.
- Mandy, wszystko, ok.? – tym razem to Neville postanowił zakłócić spokój Rudej.
- Tak. Nie. Neville, nie wiem – powiedziała i spojrzała na chłopaka, który usiadł obok.
- Co się dzieje?
- Gubię się w tym wszystkim. Mam masę zajęć, mało czasu, każdy wymaga ode mnie maksymalnej pracy. Ja nie mam już siły.
- Mandy, dasz radę. Zawsze możesz liczyć na przyjaciół.
- Tak. Zwłaszcza na Harry’ego, Rona i Hermionę. Ostatnio tylko ty i Padma mi pomagacie. Każdy wymaga, a to jak ja to wykonam to nikogo nie interesuje.
- Mandy, zawsze cię podziwiałem i mogłem liczyć na twoją pomoc i ty możesz liczyć na mnie.
- Dzięki Neville – powiedziała i uścisnęła dłoń chłopaka, a po chwili zdołowana udała się do dormitorium.
Jestem pod ziemią, upadłam, upadłam,
Dostaję świra, więc gdzie teraz jestem?
Do góry nogami i nie mogę tego teraz zatrzymać,
To nie może mnie teraz zatrzymać,
Ja, przejdę,
Ja, przetrwam,
Kiedy świat się rozpadnie,
Gdy upadnę i uderzę o ziemię,
Odmienię się,
Nie próbuj mnie zatrzymać,
Ja, nie zapłaczę.
[1]
***
6 listopada 1995 r.
- Ron, ale my musimy jej o tym powiedzieć – nalegała Hermiona podczas śniadania w piątek.
- Po co? I tak powie nie – chłopak cały czas upierał się przy swoim.
- Skąd wiesz?
- Ostatnio wcale się do nas nie odzywa, unika nas.
- Z twojej winy – warknęła panna Granger.
- Co?!
- No, gdybyś nie zarzucił jej zdrady na balu to pewnie by z nami, choć trochę rozmawiała! – Krzyknęła Hermiona.
- Hermiono, nie rób z niej świętej – powiedział Harry.
- Co?! I ty też przeciwko niej? Nie wierzę.
- Nie przeciwko nie. Ale ona też nie jest bez winy – wyjaśnił Harry.
- Mówcie, co chcecie, ale ja i tak powiem Mandy o spotkaniu – zakończyła dyskusję Hermiona.
- O jakim spotkaniu?
 Mandy słyszała całą rozmowę. Nie podobało jej się to, że ta trójka mówi o niej za jej plecami. Uważała to za brak jakiejkolwiek przyzwoitości z ich strony. Ona sama unikała jakichkolwiek komentarzy na temat sytuacji podczas balu. Cała trójka wpatrywała się w Weasley jak w ducha. Żadne z nich nie zauważyło, że stoi tak, blisko, że może słyszeć ich rozmowę. Jako pierwsza z szoku ocknęła się Hermiona. Wyjęła kawałek pergaminu i szybko zaczęła coś na nim pisać. Po chwili oddała zwitek Mandy i spojrzała w zielone oczy dziewczyny, które po raz pierwszy nie miały w sobie żadnych emocji. Kiwnęła głową i ruszyła w stronę Freda i Georga, z którymi od nie dawna siedziała podczas posiłków.
- Z kim idziesz do Hogsmeade? – spytał Fred dopisując coś do swojego wypracowania z Zielarstwa.
- A to ci potrzebne do pracy domowej?
- W sumie to nie.
- To się nie interesuj – warknęła.
 Dziewczyna zabrała się za jedzenie swojej jajecznicy. Kartka o Hermiony leżała gdzieś w torbie zupełnie zapomniana. Mandy nie zamierzała dokładać sobie więcej zajęć dodatkowych, a jej kobieca intuicja mówiła jej cichutko, że oni coś knuję. Głowę wypełniał teraz zupełnie inny problem. Otóż zgodnie z rachuba czasu po piątku przychodzi sobota, a co za tym idzie wielkimi krokami zbliżał się wypad do pobliskiej wioski czarodziejów. Rudą przerażał fakt, że godziła się pójść na spotkanie lub randkę jak to nazwała dwa dni wcześniej, gdy o tym rozmawiali. Wiedziała, że musi się z tego jakoś wymigać. Wtedy nie była sobą chciała się jak najszybciej pozbyć natręta, który gadał jej coś nad uchem jak najęty. Nicholas był przystojnym facetem, ale ona nie szukała nikogo, kto miałby nosić miano jej mężczyzny. Miała za dużo na głowie, żeby rozpraszać swoją uwagę randkami i miłością. „Tak. Musze to odkręcić.”
- Hej, Mandy – usłyszała obok siebie męski głos.
 Odwróciła głowę w prawo i zatonęła w szarych oczach, które należały do Nicholasa.
- Coś się stało?
- Tak, a w zasadzie nie. Chciałem ci tylko powiedzieć jutro o jedenastej bądź przed wejściem do zamku.
- Nicholas, właśnie, jeśli chodzi o jutro to…
- Nie wyrobisz się na jedenastą? Spokojnie może być o dwunastej – powiedział chłopak uśmiechając się uroczo.
- Nie, ale..
- To jednak jedenasta? Świetnie. Lecę na zielarstwo. Pa, piękna – pocałował ją w policzek i pobiegł w stronę wyjścia.
- Piękna – Fred dusił się ze śmiechu.
- Przepraszam, ale czy ty próbowałaś go wystawić? – Spytał George starając się zachować poważny wyraz twarzy.
- A czy wy się śmiejecie z tego, że powiedział do mnie „Piękna”?
- Nie. No coś ty. Śmiejemy się z tego jak „umiejętnie” próbowałaś go spławić – powiedział Fred i razem z bratem wyszli z sali.
 Mandy cały dzień chodziła zła jak osa. Nie mogła zrozumieć, jakim cudem pozwoliła zagadać się Puchonowi. To nie mieściło się w jej rudej główce. I teraz chciała czy też nie musiała iść do Hogsmeade z Nicholasem Marche. Nastroju nie poprawili jej bliźniacy, którzy gdy tylko ją mijali na korytarzy zaczynali się śmiać. Ona czuła cały czas na sobie czyjś wzrok. Szybko odkryła, że jest pożerana przez Hermionę, która patrzyła wyczekująco na Rudą. Dziewczyna kompletnie zapomniała o kartce, którą wrzuciła luzem do torby i cały czas uparcie traktował ją jak bezużyteczny skrawek pergaminu. Weasley miała cały czas w głowie jutrzejsze spotkanie w Hogsmeade, które było jej kompletnie nie na rękę, ale wiedziała, że nie może go już teraz odwołać. Nie pozwalało jej na to sumienie, które cały czas otwarcie powtarzało: „Zranisz go”, a ona nie lubiła nikogo ranić, jeśli ten ktoś nie nosił nazwiska Malfoy. Nim się zorientowała była już kolacja, którą jadła w towarzystwie Padmy i Luny, która okazała się wyśmienitym słuchaczem mimo swoich dziwnych wymyślonych stworków. Mandy uważała jej fantazje za słodkie i urocze i kiedy Luna zaczynała się odzywać, ona się uśmiechała i pozwalała jej mówić bez końca. Dziewczyna przenosiła się wtedy w świat tak wspaniały i w pewien sposób baśniowy, że każdy problem wydawał się tak prosty i banalny, że aż śmieszny.
- Mandy, a może to spotkanie to szansa? – Zasugerowała panna Patil.
- Na, co?
- Na miłość lub wspaniałą przyjaźń?
- A ty bredzisz Padma to, aż się o ciebie boje – stwierdziła Mandy i upiła łyk soku z dyni.
- Ale ona ma rację – Luna włączyła się do konwersacji. – To tylko spotkanie, przecież nie obiecujesz, że zostaniesz jego żoną.
- Tak, wiem – mruknęła Mandy.
7 listopada 1995 r.
 Noc minęła szybko i bez żadnych przebudzeń. Po raz pierwszy od tygodnia dziewczyna przespała całą noc i obudziła się wypoczęta jak nigdy. Do spotkania z Nicholasem zaczęła podchodzić z większym entuzjazmem. O dziesiątej została sama w dormitorium, więc spokojnie, bez pośpiechu i bez zbędnych pytań współlokatorek zaczęła się szykować. Nie miała zamiaru robić się na nie wiadomo, jakie bóstwo. Postanowiła na naturalność. Lekko podkreśliła oczy, a usta pomalowała bezbarwnym błyszczykiem. Włosy zebrała do tyłu i uczesała w koński ogon. Ubrania również nie były zbyt powalające. Strój składał się z prostych brązowych spodni, białej tuniki w czarne paski z rękawem ¾ oraz brązowych, wiązanych butów. Dobrała do tego szary płaszcz i torebkę w tym samym kolorze. Zarzuciła ją na ramię i spojrzała na zegarek. Miała pięć minut na dojście w umówione miejsce. Czym prędzej wyszła z dormitorium, a potem z Pokoju Wspólnego. Włączyła się w tłum uczniów, którzy zmierzali w tym samym kierunku, co ona.
- Hej.
 Uśmiechnęła się w stronę Puchona i razem opuścili teren Hogwartu. Początkowo tylko Nicholas mówił, a Mandy słuchała. Jednak, gdy temat zszedł na Quidditcha wtedy obojgu buzie się nie zamykały. Dziewczyna z ulga stwierdziła w duchu, że Nicholas jest bardzo sympatycznym chłopakiem i była głupia, że obawiała się tego spotkania. Gdy Marche się uśmiechał, automatycznie usta Rudej wykrzywiały się w podobnym grymasie. Spokojnie można go było nazwać promykiem słońca. Przy nim Gryfonka zapomniała całkowicie o swoich problemach, nie wiedziała, czemu, ale to jak na nią działał i jak się czuł w jego towarzystwie przywodziło jej na myśl Lunę, która zawsze umiała poprawić jej humor. W „Trzech Miotłach” usiedli jak najdalej się dało. Zamówili po kremowych piwie i dalej prowadzili rozmowę.
- A jak twoje kontakty z bratem? – Spytał chłopak.
- Z Ronem?
- Yhym.
- Podobnie jak z Harrym i Hermioną, czyli zerowe.
- Nie zabiegają o to?
- A myślałeś, że tak? – Mandy uniosła lewą brew w geście zdziwienia.
- No, skoro jesteście bliźniakami.
 Cały lokal wypełni perlisty śmiech rudowłosej. Spojrzała rozbawiona na swojego partnera i upiła łyk kremowego piwa, a po chwili odpowiedziała:
- Nie jesteśmy typowymi bliźniakami. Nie umiemy się zrozumieć. Nie czujemy tej więzi, co Fred i George i to mnie trochę boli, ale tak było od zawsze. I nigdy nie staraliśmy się tego zmienić.
- Czemu?
- Bo tak łatwiej – odpowiedziała Mandy i otarła „wąsy” chłopaka, które powstały po wypiciu kremowego piwa.
 Gdy wypili ulubiony napój każdego nastoletniego czarodzieja, postanowili pójść na spacer po całej wiosce. Nie mówili teraz wiele. Wymieniali w zasadzie swoje zdania na temat sklepowych wystaw. Mandy nie zauważyła nawet, kiedy zaczęli trzymać się za ręce, a jej podobnie jak podczas balu wcale to nie przeszkadzało. Zaczęła rozmyślać na słowami Padmy, która stwierdziła, że to może szansa na ciekawą znajomość. I w dłużej części Ruda zaczęła w duchu przyznawać jej rację. Chciała w końcu mieć kogoś ważnego, za kogo oddałaby życie bez chwili zastanowienia. Jak na razie nie miała nikogo takiego z wyjątkiem rodziny, która była dla niej cenniejsza niż złoto. Postanowiła dać szansę tej znajomości, a jeśli zawiedzie to postara się to przyjąć ze spokojem i zrozumieniem. Zaczęła śmiać się w duchu sama z siebie, kiedy twierdziła, że nie chce nikogo mieć. Kobiety jednak są zmienne jak pogoda.
 Chłopak natomiast nie bardzo podchodził do tej znajomości ze spokojem i rozwagą. Od września obserwował starszą Weasley. Dopiero pod koniec swojego pobytu w szkole zauważył jej urodę. Dla niego była ósmym cudem świata. Najbardziej w wyglądzie dziewczyny podobały mu się oczy. Tak zielonych tęczówek nie widział jeszcze w życiu. Wiele razy próbował do niej podejść na korytarzu i zacząć rozmowę, ale zawsze coś go zatrzymywało albo ona nagle znikała mu z pola widzenia. I kiedy zaczynała tracić nadzieję na to, że będzie miał szansę z nią porozmawiać na balu spędzili miłą godzinę w tańcu i krótkiej rozmowie. Brunet czasami pluł sobie twarz, że tak go zauroczyła Weasley. Miał za sobą parę nieudanych związków i od ostatniego rozstania obiecał sobie, że teraz będzie ostrożniejszy. Jednak jego przyrzeczenie spełzła na niczym. Wszystko robił odwrotnie niż zamierzał. Przyznał się sam przed sobą, że jeśli chodzi o kobiety to jego plany zawsze spełzają na niczym. Nie należał do typu faceta, co zaliczy i rzuci. Jeśli już z kimś się spotykał to istniała tylko to jedna osoba. Był uczciwy i uczciwości wymagał od drugiej strony. Zazwyczaj to on kończył związki, gdy został okłamany. I nie chodziło tu o małe nie dopowiedzenie, czemu nie może się z nim spotkać jego dziewczyna. Gdy spotykał ją na błoniach w czasie, kiedy ona miała być w bibliotece to coś go trafiało i po związku nie było śladu. Uważała, że od takiego kłamstwa mogą się urodzić większe. Koledzy mówili mu, że jest przewrażliwiony, ale on cały czas trwał przy swoim. Zawsze do upadłego bronił swoich poglądów i nigdy nie zmieniał się pod presją grupy. Podobnie jak Mandy postanowił dać szansę tej znajomości. Co prawda dziewczyna nie wyobrażała go sobie jeszcze w roli swojego chłopaka, a on wiele razy w samych myślach tytułował ją swoją ukochaną.
 Cóż gdyby, chociaż jedno z nich podejrzewało jak bardzo dalecy są od prawdziwego uczucia to na pewno zostaliby tylko przyjaciółmi.
Serce ma swoje racje, których rozum nie zna. [2]
[1] Avril Lavigne – „Alice”
[2] Blaise Pascal

20 komentarzy:

  1. Tak, ja też go kocham:).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No w końcu mi się udało;) A teraz moja opinia na temat rozdziału. Podoba mi się, ale kurcze niech któreś wyciągnie w końcu rękę i niech się pogodzą. Tak nie może być. Nie są typowymi bliźniakami no chyba raczej są . Obydwoje uparci do granic niemożliwości. Pogódź ich w końcu i niech się wszyscy razem dobrze bawią. Są przyjaciółmi od początku szkoły, a teraz co.? Jedno głupie nieporozumienie i koniec? Tak mi się wydaje, że z Nicolasem to ich nie będzie nic łączyć. Ale teraz czekam na next ;) paaaa kochanie;*

      Usuń
    2. Postaram się eeee kiedyś ich pogodzić. A potem znowu pokłócić? Cóż relacje między Ronem - Mandy są takie celowe. Po prostu pokazuję, że nie każda para bliźniąt czuje ze sobą jakąś więź.

      Usuń
  2. No wiesz co moja Droga, jesteś bez serca dla biednej, zapracowanej Tea. Urywać w takim momencie? Ja tu już oczyma wyobraźni widzę ich jako staruszków, którzy mają za sobą x lat udanego małżeństwa, z gromadką wspaniałych wnuczków i idealnych dzieci. A Ty jednym zdaniem sprawiłaś, że miałam nad czym myśleć. Zaciekawiłaś mnie jeszcze bardziej, o ile to w ogóle możliwe. Magia, magia i jeszcze raz magia. Z niecierpliwością czekam na dalsze części. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż do tego opowiadania zupełnie nie pasuje obraz staruszków w ogrodzie, ale miło, że ktoś tutaj chce szczęśliwego zakończenia.

      Usuń
  3. O ja! A jednak weny trochę było! Więc co narzekasz? Fred i George super!
    Nie lubię wspaniałej trójki, a Neville strasznie mi się spodobał! ;)
    Fajna notka i nie wyłapałam błędów, raczej. Tam gdzieś jakaś literówka, ale nic więcej xD
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Fred i George byli specjalnie z myślą o Tobie. A co do wspaniałej trójki to ja ich lubię, ale w tym opowiadaniu muszą grać takie a nie inne role. A błędów nie wyłapałaś, bo część poprawiłam przed dodaniem:P.

      Usuń
    2. Zazwyczaj tez lubię tą trójkę, ale nie tutaj! :) Ha ha :) ;*

      Usuń
  4. Rozdział bardzo dobry, chociaż... chociaż, nie obraź się, lecz dla mnie to zabrakło w nim Dracona. Już szczerze mówiąc trochę przyzwyczaiłam się do obecności tego platynowłosego Ślizgona w Twoim opowiadaniu i teraz wydaje mi się ona czymś naturalnym, niewymuszonym, więc chyba nie będziesz miała mi za złe leciutkie, niczym muśnięcie motyla rozczarowanie brakiem tejże osoby. Dalej, weszłam dzisiaj z ciekawości w zakładki bohaterów i zauważyłam drobna literówkę, a mianowicie - piszemy Durmstrang(zgubiłaś ,,r"). Poza tym całkiem, całkiem, a nawet cudowne są Twoje ikonki bohaterów. Wszystko do siebie pasuje i tworzy spójną całość, co raduje me oczy i napełnia mą duszę. Poza tym gratuluję cierpliwości do szukania odpowiednich piosenek i cytatów do poszczególnych postaci - mnie by już dawno szlag trafił. Kolejna sprawa aż mi żal Mandy - tez nie lubię mieć zaległości, chociaż jestem na tle leniwa, że nigdy nie chce mi się wcześniej odrabiać lekcji niż w tzw. ostatniej chwili. Mam nadzieje, że z czasem panna Weasley nadrobi wszelkie zaległości. I w odniesieniu do Mandy i Rona bardziej pasuje określenie bliźniaki, tudzież bliźnięta niż bliźniacy (jak w przypadku np. Freda i George'a, gdyż obydwaj są tej samej, męskiej płci). Fajnie, że wplotłaś w opowiadanie Padmę, do której zawsze miałam sentyment. I wciąż pamiętam swoją historię Vico, w której zawsze usiłowałam napisać choć troszeczkę o bliźniaczce Parvati. Wydaje mi się odrobinkę dziwne, że Mandy nie znała wcześniej Luny, która była przecież dobrą koleżanką(albo nawet i przyjaciółką Ginny), a do tego mieszkała nieopodal państwa Weasley, więc rozumując na zwykły, chłopski(jak mówił kiedyś jeden z moich nauczycieli) rozum dziewczęta powinny się znać.
    Poza tym jak u Ciebie po rozpoczęciu uroku akademickiego? Pewnie jesteś już studentką na cały etat.I to prawda, że lata studenckie to najlepsze lata w życiu człowieka?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, mi też brakuje Draco, ale w tym rozdziale nie było dla niego miejsce. Natomiast w następnym będzie już na sto procent. Co do tych wszystkich błędów to wiem, że są ale pisałam na szybko byle tylko dodać rozdział w terminie, ponieważ ogólnie mi się nic nie chce. Ale obiecuję poprawić jak się zbiorę. A co do Luny to Mandy jej nie znała wcześniej dlatego, że bardzo mało czasu spędza w towarzystwie Ginny. Ta dziewczyna ma swój świat i swoje zabawki. Jest typem samotnika, a dodatkowo nigdy ją nic nie interesuje, a już w szczególności to kto mieszka nie daleko jej. No, ale w rozdziale zapomniałam o tym wspomnieć. Wybacz.
      O tak jestem studentką i to mnie przeraża. Ja, nie chcę :(!!!!!

      Usuń
  5. Trafiłam na Twojego bloga przypadkiem już jakiś czas temu, ale dopiero dzisiaj udało mi się znaleźć czas żeby doczytać do końca. Strasznie podoba mi się twój styl pisania .Zdarzają się błędy ale ogólnie całość jest lekka i przyjemnie się czyta.
    No i interesująca fabuła :) Megan jest wspaniała :) W ogóle podobają mi się te relacje między nimi wszystkimi.
    Oczywiście dodaję do ulubionych.Mogłabyś powiadomić mnie o newsie?
    Pozdrawiam
    [ostrze-cienia] [spadajac-z-gwiazd]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, mogę informować o nowościach, a i owszem. Twoje opowiadania przeczytam w wolnej chwili.
      A i moja bohaterka to Mandy.

      Usuń
    2. CO?! *klepie się po czole.* A byłam pewna że napisałam Mandy:) Może to dlatego że ostatnio oglądałam kilka filmów z Megan Fox, i musiało mi się pomylić:) A poza tym brakowało mi Draco w tym rozdziale.
      Pozdrawiam!
      Zalogowana/Galadriel/
      [ostrze-cienia] [nadzieja-marzen] [spadajac-z-gwiazd]

      Usuń
  6. Och, miłości!... A gdzie mój jedyny, ukochany Malfoy? Mady wspomniała o nim ledwie przelotnie. Miło mi, że chyba znalazła drugą połówkę, ale w cichości serca liczyłam, że to może będzie Malfoy.
    [ostatni-malfoy]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, bez nerwacji :). Nie, no Malfoya będzie dużo, dużo w następnym rozdziale. Nie pasował mi tutaj, ale miło, że brakuje go Wam. I spokojnie Malfoy pozbędzie ważnym elementem życia Mandy.

      Usuń
    2. Dobrze wiedzieć. W ogóle Malfoy powinien być ważnym elementem każdego opowiadania XD

      Usuń
    3. Dobrze wiedzieć:). Zapamiętam to sobie:P.

      Usuń
  7. Ej -.- Chociaż Ty mnie nie wkurzaj, no... gdzie jest do cholery Malfoy, hę, ja się pytam!!!! Kurczę, siedzę i szukam go między tekstem, a tu nic! Nie ma, no może raz, czy dwa razy o nim wspomniałaś, ale tak to tylko szkoła, nauka, szkoła, nauka i czy ja już powiedziałam szkoła? Przecież człowiek i Mandy samą nauką i szkołą nie żyję. No halo! W następnym rozdziale chce Malfoya i żeby mi nim kipiało, Verstehst du mich? Hę?!
    Ale jak to przyjaciel może stać się obcą osobą, kurczę. Nie mogę pojąć, że ani Ginny, ani Hermiona nie pomagają Mandy. Bo Ron, to ok... zawsze był uparty i jak się obraził to koniec... Harry, no podobnie, bądź co bądź, Ron to najlepszy przyjaciel, więc go rozumiem, wybrał, a szczególnie Mandy z Malfoyem.... tak ok, rozumiem wszystko z ich perspektywy! Ale Ginny! Nie... i znów się bulwersuje. Chyba sobie melisy zaparzę! XD

    Chcę nowy rozdział, bo chcę Malfoya. I przepraszam, że z takim opóźnieniem, ale mam mało czasu, strasznie mało...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie krzycz na mnie bo się zamknę w sobie i już nic nie stworzę:P. W następnym będzie go dużo. Obiecuje to już trzeci raz. Dobra pogodzę jakoś Mandy i Ginny chociaż mi to zupełnie nie w nos, no ale już się tak nie bulwersuj bo zmarszczek dostaniesz, a potem tylko kasę na botoks będziesz wydawać, a to tanie nie jest :P. I dlaczego Ty mi wyskakujesz z niemieckim co? Ja tego języka nie znoszę.
      A z tą melisą to dobry pomysł:P.
      Kocham :*.

      Usuń
  8. Heeeeeeeeeeeej, gdzie Draco?! :( No weź, ja myślałam, że może zaczniesz coś między nimi - a może raczej skończysz to, co było na balu - a tu du.pa blada, wyskakujesz z jakimś Nicolasem.
    Chcę Malfoya!

    Rozdział możesz zaliczyć do udanych, choć widziałam lepsze w Twoim wykonaniu. Ale ostatnie zdanie... Ach, cudowne. Nie wiem, co w nim jest, ale zauroczyło mnie. ;)

    ;*

    OdpowiedzUsuń