„To nie takie proste spojrzeć, gdy się
spojrzeniem dotyka bólu [1]”
26 października
1995 r.
Do balu zostało
pięć dni. Nikt w szkole nie mówił o niczym innym. Dziewczyny opowiadały sobie,
która ma, jaką kreację. Zastanawiały się też, kto je zaprosi. Męska strona
Hogwartu udawała, że zbliżające się wielkimi krokami sobotnie wydarzenie, wcale
ich nie interesuje. Tak naprawdę jednak byli gorsi od swoich koleżanek. Zresztą
nie od dziś wiadomo i jest to rzecz powszechnie znana przez każdego. Otóż
panowie to gorsi plotkarze od kobiet. Jednak, gdy którakolwiek z nich zarzuci
coś takiego swojemu lubemu od razu dostaje wytłumaczenie. Oni nie plotkują
tylko wymieniają poglądy. Oni nie obgadują tylko oceniają. Oni nie krytykują
tylko doradzają. Ogólnie przecież każdy samiec powie zawsze, że oni są idealni
i tylko kobiety psują ten ład i porządek. Ten krótki wstęp był potrzebny do
przedstawienie relacji, jakie panowały między Ronem, a Hermioną. Ta dwójka nie
umiała przeżyć jednego dnia bez kłótni. Harry i Mandy zdążyli się do tego
przyzwyczaić.
Cała
czwórka siedziała właśnie na błoniach. Ostatnie dni października były bardzo
ciepłe, co zdziwiło niejednego ucznia. Wszyscy postanowili wykorzystać ostatnie
promienie słoneczne tej jesieni.
- Hermiono, z kim idziesz na bal? – Spytał
Ronald niby obojętnym tonem i nie odwrócił nawet głowy w stronę dziewczyny.
- Jamesem Gibsonem – odpowiedziała,
skrobiąc swoje wypracowanie na Starożytne Runy.
- A może… Co?! – Spytał.
Harry
uśmiechnął się delikatnie w ich stronę. Mandy spojrzała na Pottera. „Ginny
miała rację. On ma boski uśmiech.” Mandy od zawsze wiedziała, że Wybraniec
skradł serce jej siostry. Były przyjaciółkami, mimo tego, że były, aż tak
różne. W zasadzie musiały się trzymać razem ze względu na braci, którzy
otaczali je ze wszystkich stron. Jednak obie przyznawały w duchu, że mieć taką
rodzinę to skarb. To dzięki nim życie obu panien Weasley nie było nudne.
- Z Puchonem. Jest na siódmym roku –
wyjaśniła spokojnie Granger.
- I ty się zgodziłaś? – Spytał.
- Tak. A czemu pytasz?
- A z ciekawości – odpowiedział i
wrócił do wypracowania z transmutacji.
- A ty Mandy, z kim idziesz? – Spytała
Hermiona.
- Sama.
- A ty Harry?
- Z Cho.
- A ja pójdę, z Lavender –
zakomunikował Ron i ruszył w stronę zamku.
- Ale swoich rzeczy to nie łaska
wziąć!? – Krzyknął za nim Potter.
Wyglądało
na to, że tylko Mandy nie miała partnera na bal. Jej wcale to nie
przeszkadzało. Wiedziała, że dobrze będzie się bawić bez osoby towarzyszącej.
Liczyła na to, że przyjaciele nie zostawią jej na pastwę losu w sobotę. W końcu
zawsze trzymali się razem, niezależnie od sytuacji. Zresztą pocieszała się tym,
że gdzieś w tłumie skaczących w rytm muzyki ludzi znajdzie Ginny, Nevilla czy
Padmę.
Wystawiła
twarz w stronę słońca i pozwoliła, aby jego promienie pieściły jej twarz.
Leniwy uśmiech wypłyną na jej lico. Rozkoszowała się chwilą relaksu. Za pół
godziny miała być w lochach na dodatkowej lekcji z jej ulubionego przedmiotu.
Nic nie było tego wstanie zmienić. Eliksiry fascynowały ją od małego. Potrafiła
godzinami czytać księgi na temat wywarów. Posiadała zdolność do zapamiętywania
receptur po jednym przeczytaniu. Nawet Snape poznał się na talencie
Weasley’ówny. Nigdy nie dostała od niego ujemnych punktów za pracę na lekcji
czy domową. Bywały momenty, kiedy to zdobywała pięćdziesiąt punktów u
Nietoperza. Mimo, że ukrywała to głęboko, to tak naprawdę była dumna z tego, że
jest w czymś lepsza od Hermiony czy Harry’ego. To, że doceniał ją największy
postrach szkoły dawało jej motywację do dalszego zdobywania wiedzy w tej
dziedzinie.
- Idę na eliksiry – powiedziała Ruda
i spakowała swoje rzeczy do torby.
Przyjaciele
kiwnęli tylko głową na znak zgody, a ona ruszyła w stronę zamku. Dobrze
dopasowane dżinsy, które miała tego dnia na sobie, idealnie podkreślały jej
tyłek, który miał odpowiednie wymiary. Dodatkowo długie nogi były wisienką na
szczycie deseru lodowego. Nawet czarna szata nie była wstanie zakryć jej
figury, która wcale nie była zła. Przykuwała uwagę wielu chłopców z Hogwartu.
Nawet najwięksi przystojniacy nie raz i nie dwa odwrócili się za starszą Weasley.
Takich nóg i takiego tyłka zazdrościła jej nie jedna mieszkanka Domu Węża.
Ślizgonki uważały się za najładniejsze i zawsze starały się mieć
najprzystojniejszych chłopaków. One nie wiedziały, co to miłość. Dla nich
liczył się tylko prestiż i pozycja społeczna. Nie wszystkie oczywiście były
takie. Przecież od każdej reguły są wyjątki. Co prawda słowo „wyjątek” nie
pasowało zbytni do tych osób, ale w tym wypadku należało go użyć, żeby nikogo
nie urazić.
Gdy
weszła do zamku przywitało ją chłodniejsze powietrze. Zawsze była odczuwalna
różnica temperatur między dworem, a budynkiem. W okresach wiosennych i
początkach letnich uczniowie chłodzili się w zamku. Natomiast późną jesienią i
całą zimę w murach można było się ogrzać. Dziewczyna swoje kroki skierowała do
lochów, a nie jak większość uczniów się spodziewała do Pokoju Wspólnego
Gryffindoru. Jak zawsze szła spokojnie i bez pośpiechu. Wiedziała, że się nie
spóźni. I tak to ona czekała na Draco za każdym razem. Na samą myśl o tym
chłopaku Rudą nachodził zły humor. „Merlinie, daj mi siłę na kolejne starcie
z tym idiotą.”
Weasley
należała do osób, które bardzo często wyczuwały atmosferę miedzy ludźmi. Tak i
też było teraz. W końcu to też dotyczyło jej. Nie miała wątpliwości, że w końcu
milczenie stanie się tak bardzo uciążliwe, że oboje wybuchną jak bomba
zegarowa. W końcu dotarła pod klasę. Była ogromnie zdziwiona, gdy okazało się,
że Malfoy już tam na nią czeka Spojrzała na zegarek. Do umówionej godziny
brakowały dwie minuty. Uspokoiła się, ponieważ Ślizgon nie będzie mógł jej
zarzucić spóźnienia. Za dziewczyną niewiadomo, kiedy pojawił się Snape. Weszli
do pracowni. Wszystko było przygotowane na zajęcia. Na tablicy widniał przepis,
a na stole były składniki.
- Za nim zaczniecie. Chcę wam
powiedzieć, że jesteście bardziej utalentowani, niż myślałem. Eliksir, który
uwarzyliście ostatnio, nawet w swojej początkowej fazie ma taką moc, jaką
powinien mieć. Taka rzecz nie udaje się nawet niektórym bardziej doświadczonym
czarodziejom. Dlatego na następnych zajęciach uwarzycie jeden z tych wywarów,
który jest na waszych listach. Wybiorę jeden z dwudziestu pierwszych. I okaże
się czy umiecie ze sobą współpracować i czy ufacie sobie wzajemnie – powiedział
i wyszedł.
- Stary i głupi nietoperz – warknął
Malfoy i zdjął swoją szatę.
Mandy
uśmiechnęła się pod nosem i swój strój czarodzieja położyła na krześle. Jak
zawsze w milczeniu wzięli się do pracy. Draco kątem oka obserwował swoją
towarzyszką. Zauważył, że ona nie boi się pobrudzić rąk przy pracy. Już na
pierwszy rzut oka dało się zauważyć to, że w to, co robi wkłada całe swoje
serce. I nie chodziło tu tylko o konkurs. Nawet podczas meczów quidditcha
robiła to, co było tylko możliwe, aby drużyna wygrała. Nie obawiała się tego,
że jej długie i zawsze równe paznokcie złamią się podczas gry. „W końcu to
dzielna i cnotliwa Gryfonka.” Draco nienawidził wychowanków Domu Lwa.
Wszyscy to cnotliwi i dzielni ludzie. Miał dość tych wszystkich zachwytów nad
nimi.
- Weasley czy będę skazany ścierpieć
Twój widok podczas balu? – Malfoy nie wytrzymał.
Jego
język już od kilku dni świerzbił go na dodatkowych spotkaniach. Mandy
uśmiechnęła się sama o siebie. Czekała na tę chwilę długo i w końcu się
doczekała. „Cierpliwość się opłaciła. Wiedziałam, że kiedyś odezwie się
pierwszy.”
- Oczywiście, że będziesz musiał.
No, chyba, że nie przyjdziesz. I w sumie na to liczę – powiedziała, mieszając
wywar.
- Twoje niedoczekanie Weasley.
Zamierzam pokazać ci jak się tańczy – syknął.
- Sugerujesz, że nie umiem tańczyć?
– Ta jedna uwaga sprawiła, że Mandy miała ochotę potraktować go jak zwykłego
robaka.
- Powiem więcej. Ja to wiem.
- Cóż życzę ci miłego rozczarowania,
a dodatkowo ja nie zamierzam się przekonywać o twoich umiejętnościach
tanecznych na własnych stopach. Wiesz, są mi one jeszcze potrzebne –
powiedziała.
Mandy
wróciła do przygotowywania eliksiru. Malfoy odwrócił ją w swoją stronę. Miał
dość jej dogaduszek i wrednych tekstów. Była w tym czasami lepsza od niego.
Zmusił ją do spojrzenia w oczy. Nie obawiała się tego, że będzie w nie
patrzyła. Jej pewność siebie jednak gdzieś zniknęła. Pod wpływem tych stalowych
tęczówek poczuła, że jednak traci grunt pod nogami. Jej oczy natomiast wywołały
w nim podziw. Ta zieleń, w którą właśnie się wpatrywał była hipnotyzująca.
To nie takie proste spojrzeć, gdy się spojrzeniem
dotyka bólu. [1]
Ani
ona, ani on nie wiedzieli, że to jedno spojrzenie, które było przepełnione
nienawiścią sprawi im tyle bólu. Czuli się niedocenieni przez druga osobę.
Czuli, że ich życie idzie nie w tym kierunku, co trzeba. Odsłonili właśnie
przed sobą swoje dusze. Byli pierwszymi osobami, które dotarły w najgłębsze
zakamarki swojego wroga. Wpatrywali się w siebie przez pięć minut. Silna i
męska ręka ściskała ramię dziewczyny.
Draco
ostatkami silnej woli odwrócił twarz w drugą stronę. Puścił ją i powiedział:
- Weasley ja wiem, że błękit moich
oczu cię powala, ale wrócimy do pracy.
Mandy
nie odezwała się słowem na jego kąśliwą uwagę. Do końca zajęć zostało dziesięć
minut. Eliksir w zasadzie był już gotowy. Wystarczyło dodać jeszcze tylko dwie
skruszone pestki dyni. Chłopak zrobił to za nią. Jego męskie dłonie szybko i
sprawnie za pomocą noża pokruszyły ostatni składnik. Dziewczyna ubrała swoją
szatę. Wzięła torbę i skierowała się w stronę drzwi.
- Malfoy twoje oczy nie są błękitne.
To jest kolor stali – powiedziała i wyszła.
Arystokrata
stał jak słup soli i wpatrywał się jak sroka w gnat, w miejsce gdzie przed
chwilą stała jeszcze Weasley. Był pełen podziwu dla niej. Jako jedyna
dziewczyna prawidłowo oceniła barwę jego oczu. Znaczyło to, że naprawdę nim
pogardzała. Wszystkie inne, z którymi się spotykał lub był mówiły o niebie, gdy
wpatrywały się w jego tęczówki. Nawet Parkinson. Nienawidził tego określenia.
Szybko ubrał swoją szatę i wyszedł z pracowni. Skierował się w stronę wejście
do Pokoju Wspólnego Slytherinu. Idąc, nie zwracał na nikogo uwagi. Zajęty był
swoimi myślami. To uczucie, które nim zawładnęło podczas spojrzenia w oczy
Rudej było paraliżujące i straszne. Wiedział, że pozwolił jej na wejście w
swoją duszę, a sobie na to, aby zajrzeć w jej. Wkradła się w jego środek.
Wydawało
im się, że to tylko czysty przypadek. Jednak to była magia. Nie chodzi tu o
miłość czy zauroczenie. To była magia ich charakterów. Dwie silne osobowości ścierały
się ze sobą zbyt długo, żeby mogły być przez cały czas silne. W końcu w ich
pancerzach – które chroniły ich przed tym całym okropny światem - porobiły się
małe i niewidoczne od razu dziurki. To właśnie dzięki nim, a może to właśnie
przez nie, ona i on mogli wejść w drugą osobę. I może nie poznali drugiego
człowieka i jego słabości. Jednak to, co zaszło tego dnia między nimi miało być
początkiem zmian, które będą zachodzić w nich samych jak i w ich życiu.
***
Harry Potter siedział w Pokoju
Wspólnym. Tutaj zawsze było głośno. To miejsce nie należało do tych gdzie
człowiek mógłby spokojnie ułożyć swoje myśli. Jednak Wybraniec nie chciał
myśleć w cichym i opustoszałym dormitorium. Cisza wydawała mu się głośniejsza
od gwaru, który go otaczał. Dodatkowo gdyby siedział w sypialni nie miałby
szansy na przyglądanie się Ginny Weasley. Młodsza siostra jego przyjaciółki
przez wakacje zaczęła stawać się kobietą. Zaokrągliła się tu i tam. Rysy twarzy
zaostrzyły się, co spowodowało, że wyglądała dojrzalej. Potter słyszał na
korytarzu nie raz i nie dwa, że Ginny staje się kopią Mandy. On natomiast
uważał, że ona będzie dużo ładniejsza od siostry. Zastanawiał się, z kim
najmłodsza Weasley idzie na bal. Na pewno miała wiele propozycji. Wybraniec do
tej pory nie mógł zrozumieć, dlaczego zaprosił Cho. W zasadzie miał teraz drogę
wolną. Cedric zginął i już nie był przeszkodą. Jednak chłopaka coś blokowało.
Wszystko niby było dobrze i na swoim miejscu. Coś nie szło tak jak powinno.
Spotykał się z Cho i rozmawiali na wiele tematów. Zazdrość dziewczyny o każdą
inną kobietę, nawet tą, do której Harry się uśmiechnął z czystej grzeczności
była męcząca. Nie miał zbyt wielkiego doświadczenia – nie ma, co ukrywa on go
wcale nie miał – w związkach, ale uważał, że zaufanie to podstawa każdego
budynku, który oparty jest na uczuciach.
Ginny
Weasley otoczona, była koleżankami ze swojego roku. Rozmawiały i śmiały się.
Nie czuła, że jest obserwowana przez właściciela pary zielonych oczu w
kształcie migdałów. Bardziej była skupiona na omawianiu strojów na bal.
- Harry! – Hermiona krzyknęła
chłopakowi prosto w ucho.
- Ej, głuchy nie jestem – powiedział
oburzony Potter, a rękę trzymał przy uchu, które jego przyjaciółka starała się
uszkodzić.
- Zastanowiłabym się nad tym –
powiedziała.
- Od piętnastu minut tłumaczymy ci,
że coś trzeba zrobić z tą Umbridge, bo ona nie uczy nas jak się bronić –
stwierdził Ronald.
- No i to mi tłumaczyliście
piętnaście minut? Przecież wiecie, że zgadzam się z wami w tej kwestii. Zresztą
jak w prawie każdej.
- Tylko od pewnego czasu jesteś w
innym świecie – stwierdził Ron.
- Nie dramatyzuj, ok.?
- Mam pewien pomysł jak możemy się
szkolić sami – powiedziała Hermiona.
- No mów.
Wywód
panny Granger należał do bardzo długich. Chodziło jej o założenie tajnej
organizacji, która miałaby na cel uczenie Obrony Przed Czarną Magią na własną
rękę.
- We trójkę to my sami możemy się
uczyć – zauważył Potter.
- Nie chodzi o naszą trójkę, Harry.
Jest wiele osób, które chętnie wstąpiłyby do takiej grupy. Wiem, bo
przeprowadziłam wywiad. Tak po cichu, żeby Umbridge nie słyszała, bo wiesz, że
zaraz by nas zablokowała – wyjaśniła Gryfonka.
- Wszystko ładnie przygotowałaś
Hermiono, ale widzę jeden mały problem, albo nawet dwa.
- Jakie?
- Po pierwsze nie mamy nauczyciela,
a po drugie nie mamy gdzie ćwiczyć?
- Myślałam, że to jasne, że to ty
byś nas uczył, a co do miejsca to coś by się wymyśliło.
- W sumie to nie wiem. Muszę się
zastanowić – powiedział Harry.
Z
jednej strony ogromną frajdą dla niego było łamanie regulaminu, ale z drugiej
coś go przed tym powstrzymywało. Jakby walczyły ze sobą dwie osoby. Jakby
walczyli ze sobą Lily i James.
___________________
[1] Wiesław
Myśliwski
First! ^^
OdpowiedzUsuńMandy spojrzała Pottera. - Brakuje NA :D
UsuńWyglądało na to, że tylko Mandy nie ma partnera na bal. - Powinno być nie MIAŁA w konsekwencji do kolejnych zdań :) Jeden czas musi być :D
Dobrze dopasowane dżinsy, które miała tego dnia na sobie, idealnie podkreślały jej tyłek, który miał idealne wymiary. - Powtarza się idealnie :D Można by to jakoś zamienić :D
Nie wszystkie oczywiście były jednak takie. - Tutaj musiałabyś się czegoś pozbyć; albo jednak albo oczywiście xD
To wszystkie rzeczy, do których się przyczepię :D Ale jak widać same drobnostki! :) Super notka xD Ha :) Podobała mi się xD Zwłaszcza ten fragment w lochach ;)
Poza tym mistrzowskie zakończenie! To ostatnie zdanie zwaliło mnie z nóg! Serio! Fajan koncepcja!
Cieszę się, że notka jednak jest! Taaaaaaak!
;*******
Wszystkie błędy poprawiłam.
UsuńA co do fragmentu w lochach to kocham go. Jest taki magiczny. Napisałam go jednym tchem (aż ręka zaczęła mnie boleć). I jestem z niego bardzo zadowolona.
Hahaha powalił mnie kawałek z lochów te ich kłótnie i doczepki ;d
OdpowiedzUsuńBłędy wytknęłam wiec tu pisać ich nie będę.
Rozdział mi się podoba i to bardzo ;) Teraz czekać na kolejny i oby był szybko, bo chce zobaczyć te umiejętności taneczne Draco na balu
A jeszcze się zdziwisz jaki z niego wspaniały tancerz:P. Jeszcze szczęka Ci opadnie z wrażenia:D.
UsuńKochana nie wątpie ;p
UsuńTo dobrze, że nie wątpisz:D. Bo w następny rozdział zamierzam włożyć dużo pracy i wysiłku by osiągnąć zamierzony efekt.
Usuńuuuhuhu.
OdpowiedzUsuńuuuhuhu.
ha!
a Mandy i Draco zaczynają się do siebie zbliżać!
a oni zaczynają!
zaczynają!
zaczynają się do siebie zbliżać!
brutalnie zostałam zmuszona do przeczytania tego rozdziału w dwóch częściach, ale na szczęście moja pamięć mnie nie zawiodła i pamiętałam resztę. mówiłam już, że lubię to, jak wprowadzasz co chwilę nowe, ciekawsze wątki i jeszcze je ładnie przybierasz w słowa?
nie patrzę na błędy, ot co.
pisz następny, a ja się żegnam na tydzień lub dwa. ;*
Eeeee.... Nie, nie mówiłaś. Ale miło coś takiego słyszeć. Po prostu miód dla mojej weny i moich oczu:).
UsuńAch, dla mnie. <3
OdpowiedzUsuńPrzeczytam i skomentuję we wtorek, po historii. :**
Już trzymam za Ciebie kciuki:*
UsuńPrzepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale rozchorowałam się, a akurat teraz troszeczkę lepiej się poczułam, więc postanowiłam skomentować. No niby mam gorączkę, ale to nic, zaraz mi przejdzie.
UsuńWiesz co? Czytając to: "Jakby walczyli ze sobą Lily i James", zaczęłam piszczeć. xD Ze szczęścia, radości, zdziwienia, nie wiem. Jak o nich wspomniałaś, to stanęli mi przed oczami, a przecież ich miłość była taka piękna... Cudowna, godna pozazdroszczenia, naprawdę. <3
Dobra, zaczynam zbaczać z tematu, jak zwykle.
Uwielbiam Twojego Dracona.
Jest straszny, wredny, okropny, arogancki, pewny siebie etc., ale właśnie za to go kocham. To chyba najlepszy Malfoy, z jakim się spotkałam, wiesz? On jest taki... realny. Taki jak w książce - zimny arystokrata.
A jak patrzyli sobie z Mandy w oczy, to aż mi się gorąco zrobiło. Nie wiem czemu, ale miałam nadzieję, że ją pocałuje. Żeby jej udowodnić, że jest naprawdę wspaniały czy coś. Wydaje mi się to takie w jego stylu.
To najlepszy rozdział, jaki do tej pory tu napisałaś. <3
Całuję ;*
Dziękuję:*. Tak. Pokazać Draco chciałam w inny sposób, ale nie umiem. On ma być taki realny i inny. Mam nadzieję, że szybko wrócisz do zdrowia:*.
UsuńW jaki sposób chciałaś go pokazać, że nie umiesz niby?!
UsuńW jeszcze bardziej zimny i cyniczny. Ale nie umiem, no to się gryzie z moje naturą.
UsuńE tam, mnie się Twój Draco straszliwie podoba. <33
UsuńJak Ci poszły ustne matury? :*
Polski przede mną, a angielski za mną. Jestem z niego mega nie zadowolona. Stres mnie zjadł tak, że zapomniałam jak się nazywam i zawaliłam. A jak Tobie poszły?
UsuńAle zdałaś?
UsuńJa zdałam, a o to mi chodziło. W końcu i tak ustnych nigdzie się nie wlicza. [;
Zdać zdałam:) i to mnie cieszy, bo jak wyszłam z sali to powiedziałam od razu, że kaplica.
UsuńNie wiesz może przypadkiem co się dzieje z amanuensis? Kobiecina nie daje znaku życia. Zaczynam się o nią martwić.
O tak, też tak zareagowałam. ;D Byłam wręcz przekonana, że nie zdam. xD
UsuńMhm, nie wiem, właśnie nie wiem, i też mnie zaczyna to martwić.
No, bo już długo okres czasu nic od niej nie dostaje. Oby szybko do nas wróciła:).
UsuńJa na ustnym angielski to dukałam i zapomniałam najprostszych słów, zwrotów i złych czasów używałam. Ale ogólnie byłam w szoku jak się dowiedziałam, że kumpel, który umie angielski lepiej niż ja miał zaledwie 30%. Dosłownie spadłam z krzesełka jak się dowiedziałam.
Często tak jest - osoba, która wydaje się lepsza od Ciebie, zapomina języka w gębie i w efekcie ledwo zdaje. ^^
UsuńTrzymam kciuki za polski! <3
No i Twoje trzymanie się opłaciło. Zdałam i to jak:D. Dosłownie nie mogę dalej w to uwierzyć.
UsuńTrzymałam tak mocno, że aż mnie palce bolały. ^^
UsuńMandy jest genialna! Nie wiem czemu, ale to właśnie ona wzbudza ze wszystkich Twoich bohaterów moją największą sympatię. Ten fragment w lochach podczas mieszania eliksirów – nie sposób się było nie uśmiechnąć. Czyżby w przypadku Mandy i Draco miałby się w przyszłości spełnić przesąd ‘kto się czubi ten się lubi’? Świetnie, po prostu magicznie! Jestem oczarowana i z ogromną niecierpliwością czekam na następny odcinek. Pozdrawiam serdecznie :* /na-deszczu-lza
OdpowiedzUsuńJa też bardzo lubię Mandy. Pisanie o niej sprawia mi ogromną radość. No coś ich kiedyś może połączy.
UsuńA ja tam najbardziej, oczywiście, polubiłam Draco, który stara się być tu bardzo uszczypliwy, ale nie zawsze mu to wychodzi. Taki Dracuś. Najbardziej interesuje mnie Bal i co się tam wydarzy, więc z niecierpliwością czekam właśnie na ten rozdział ^^
OdpowiedzUsuńmalfoy-estate.blog.onet.pl <- nowy rozdział
Taki zagubiony Draco ja bym powiedziała.
UsuńTen szablon jest śliczny. Jedyne, co przychodzi mi do głowy na jego widok- to WOW! Ta kolorystyka jest niezwykła, a nagłówek taki dopracowany. No, a na dodatek wszystko w jednym z moich ulubionych kolorów, czyli zielonym. Zresztą, jakoś mało jest szablonów w tej barwie nad czym boleję. Co do rozdziału to bardzo się ciesze, że wreszcie się on pojawił, chociaż długo kazałaś na niego czekać. Rozumiem, jednak(a przynajmniej próbuję zrozumieć), co znaczy słowo ,,matura". W końcu to najważniejszy egzamin w życiu. Co do rozdziału to ,,coś" moim zdaniem zaczyna się dziać między Mandy, a Draconem, z czego zresztą bardzo się cieszę. Szkoda, że panna Weasley idzie sama na bal, ale.... ale w sumie jako kobieta wyzwolona nie musi przecież stale mieć przy sobie chłopaka. W końcu mamy XXI wiek. Poza tym w tym rozdziale jakoś tak pokazałaś Mandy z trochę innej perspektywy. I... stalowe oczy Dracona wryły mi się w pamięć. Malfoy jest bardzo samotny prawda? Mam nadzieje, że to się trochę zmieni w Durmstrangu, gdzie jak mniemam niedługo przeniesie się akcja YAD. No i Harry'ego coś ciągnie do Ginny. Czyżby szykował się romans? No i ostatnie zdanie tego rozdziału sprawiło, że mam łzy w oczach. Powinnaś za to normalnie Nobla dostać.
OdpowiedzUsuńP.S. Mam nadzieje, że zdasz dobrze maturę i dostaniesz się na wymarzone studia.
P.S2. Dziękuję za dodanie do ukochanych, chociaż wątpię, czy na to zasłużyłam.
P.S3. Jeszcze raz gratuluję pięknego szablonu.
Dziękuję, dziękuje i jeszcze raz dziękuję. Szablon również mi się podoba i jestem w nim zakochana. Twoje komentarze są dla mnie bardzo ważne i dzięki nim wiem, że warto pisać. Zawsze po ich przeczytaniu pojawia się na mojej twarzy uśmiech.
UsuńA co Mandy to wyszło tak samo z siebie. A stalowe oczy Draco były mi potrzebne tutaj i to bardzo, ponieważ chciałam pokazać, że ona potrafi zauważyć najdrobniejszy szczegół. Może kiedyś w przyszłości jakiegoś Nobla (albo Jobla) dostane:D.
A na ukochane zasługujesz. I to bez dwóch zdań. Zwłaszcza Twój blog o nowym pokoleniu jest tego warty.
Uch, udało mi się znaleźć ciupkę czasu w tym natłoku spraw pilnych i pilniejszych.
OdpowiedzUsuńHm, wracając do rozdziału, to wyłapałam kilka błędów. Głównie literówki i interpunkcyjne.
Ciekawi mnie, czy na balu dojdzie do czegoś z Malfoyem. W sensie do jakiegoś zdarzenia czy wymiany zdań. Bo chyba głównym wątkiem tego opowiadania jest miłość Mandy i Draco, czyż nie?
W sumie masz rację. I mogę Cię zapewnić, że do czegoś dojdziesz. A z powodu matur nie mam czasu na przeczytanie kolejny raz rozdziału. Mam nadzieję, że to się zmieni z nadejściem czerwca.
UsuńI ja!!!
OdpowiedzUsuńI Ty też. Amanuensis żyje?:D
UsuńNo żyje... żyje.
UsuńEj wiesz... kocham Twojego Dracona. Jest świetny. Najlepszy i w ogóle. Taki realny. Stworzyłaś idealne odzwierciedlanie arystokraty z kanonu. Za co wielkie pokłony biję czołem.
Te ich kłótnie... normalnie się rozpływam. Bardzo lubię ta silne osobowości, jak ich nazwałaś. Tak myślę, że Mandy i Malfoy mogą stworzyć bardzo poważny związek. Ale mam nadzieje, że szybko się to nie stanie.
Wiesz, że to chyba najlepszy rozdział jaki czytałam na Twoim blogu... serio mówię! Ma on w sobie tyle emocji i przemyśleń, że nadal mi się go chce czytać. Jak znajdę czas, to pewnie jeszcze raz do niego wrócę.
Jestem ciekawa jak tam będzie na balu.... To dopiero będzie starcie tytanów XD
Kocham:**
Powiem tak:D. Starcie tytanów. Hmmm, ale tylko w przemyśleniach. W zasadzie rozdział muszę tylko skończyć. Jednak nie mogę się za niego nigdy zabrać. Tak jestem mega leniwa i nic mi się nie chce:P. Nie musisz mi tego mówić. A co do związku Mandy i Draco to nie wiem czy taki powstanie, ale myślę, że będzie to miało coś na rzeczy. I zapewniam Cię, że do tego jeszcze długa droga.
UsuńKocham:**
Więc przeczytałam i....
OdpowiedzUsuńJestem zafascynowana postacią Mandy.
Kurczę, aż nie umiem napisać precyzyjnego komentarza, chociaż w trakcie czytania miałam uwagi...
pomyślę i napiszę ;)
nadrobiłam! tak wiem jesteś gotowa mnie zabić i w ogóle, ale wybacz mi ! ;****
OdpowiedzUsuńwięc do rozdziału.
,,Jakby walczyli ze sobą Lily i James'' to określenie podobało mi się najbardziej. i to o tym jak Mandy wkradła się do duszy Draco. takie magiczne i w ogóle nie do opisania.
nie podobał mi się jedno określenie. to w rozmyśleniach Harry'ego. napisałaś tam jedna taką rzecz o Cho. nie pamiętam dokłanie ale było coś, że ma drogę wolną bo Cedrika już nie ma. nie wiem czemu ale zrobiło mi się tak jakoś ...dziwnie? tak dziwnie. zabrzmiało to tak jakby Harry cieszył się, że on zginął.
ale rozdział był świetny ; p ; )jak zawsze ; ***
On się cieszy. I zdanie to zabrzmiało tak jak nie powinno. Sama nad tym nie pomyślałam.
UsuńA co do Twoich zaległości to powiem tak, że nie długo ja będę mieć tak samo jak Ty, więc Cię doskonale rozumiem. :)