poniedziałek, 16 lipca 2012

XIX. Chwile szczęścia

„Krwawisz tylko po to by wiedzieć, że żyjesz.[3]”
2 stycznia 1996 r.
 Mandy, pakowała właśnie swój kufer. Następnego dnia wszyscy młodzi mieli wrócić, do Hogwartu. Pan Weasley, wrócił już do domu i wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że jego zdrowiu nie zagraża już żadne niebezpieczeństwo. Pobyt na Grimmuald Place zakłóciło pojawienie się Mistrza Eliksirów, który miał zakomunikować Harry’emu, że po powrocie do szkoły czekają ich wspólne zajęcia z oklumencji. Oczywiście porywczy charakter Syriusza Blacka dał o sobie znać i o mały włos nie doszło do pojedynku w kuchni. Gdy Mandy to usłyszała skwitowała to tylko stwierdzeniem.
- Syriusz, jest w gorącej wodzie kąpany, – za które została obdarowana zabójczym wzrokiem Pottera.
 Mandy, przyzwyczaiła się albo starała się przyzwyczaić do tego, że już teraz jej byli przyjaciele przestali ją akceptować. Nie chcieli jej widzieć, a ona nie chciała im się narzucać. Skoro uważali, że mają prawo decydować, z kim ona może się spotykać to byli w ogromnym błędzie. Wbrew pozorom, Mandy, należała do osób, które umieją walczyć o swoje i nie poddają się łatwo podczas tej walki. A ona postanowiła walczyć, nawet z całym światem o miłość Draco Malfoy’a. Była pewna swego i gotowa nawet wyprowadzić się z domu. Była gotowa postąpić dokładnie tak jak Percy. Jej rodzice nie zauważali dziwnego zachowania dzieci i ich przyjaciół. Ruda, duża czasu spędzała w sypialni, gdzie rzadko, kiedy na dłuższą chwilę pojawiał się ktoś z wyjątkiem Krzywołapa.
 Wieczorem, na dzień przed wyjazdem do Hogwartu w sypialni dziewczyn, pojawili się wszyscy uczniowie. Mandy, nie zwróciła na nich uwagi, ponieważ nie chciała wywoływać w domu awantury. Jej ręka mimo woli powędrowała na szyję, gdzie od paru dni spoczywał prezent od Draco. Kamienie, które były białe, gdy tylko poczuły dotyk jej skóry przybrały kolor jej oczu. Krótki liścik Draco, był ostatnią wiadomością, którą od niego otrzymała, ale czuła jego obecność obok siebie i to było dla niej najważniejsze. Czuła na sobie spojrzenia wszystkich, osób, które zgromadziły się w pomieszczeniu.
- I nie zamierza go zostawić – powiedział Ron.
- A ty musisz zaczynać? – Spytała Hermiona, która miała już serdecznie dość takiego zachowania.
- A czy ja kiedykolwiek to skończyłem? Dalej nie mogę uwierzyć, że ona się z nim spotyka – mówił Ronald, tak jakby Mandy, nie było w ogóle w pokoju.
- Ale mógłbyś już skończyć. To twoje wywoływanie kłótni robi się męczące – stwierdziła Ginny, głaszcząc Krzywołapa.
- Popieracie ją?! – Spytał Harry.
- Nie, ale mógłbyś nie robić scen przy rodzicach. Mało mają zmartwień? – Odpowiedział pytaniem na pytanie Fred.
- Powinni wiedzieć, co wyrabia ich córeczka – stwierdził z nienawiścią w głosie Ron.
- A może tak, ktoś zauważy, że ja tu jestem? Mówicie o mnie w mojej obecności. To trochę niekulturalne, nie sądzicie? – Mandy, zacisnęła dłonie w pięści.
- I tak nie interesuje cię to, co mówimy – powiedział Potter.
- Nie interesuje dopóki, nie mówicie o tym w mojej obecności. Zwłaszcza, jeśli to się tyczy mojej osoby, Potter – warknęła Mandy na bruneta.
- Od kiedy ty tak wrażliwa?
- Od kiedy wy staliście się zapatrzonymi we własne poglądy idiotami.
- Popatrz na siebie, a potem oceniaj nas. W końcu to ty spotykasz się z Malofy’em.
- Uwierz, że będę robiła to, na co mam ochotę, a ty jesteś ostatnią osobą, która będzie mówiła mi, co mam robić. A jeśli coś ci nie pasuje to po prostu udawaj, że mnie nie znasz! Uwierz, że rozpaczać nie będę! – Krzyknęła rudowłosa.
 Krzyki z sypialnie dziewcząt roznosiły się po całym domu Syriusza Blacka. Nikt z młodzieży nie myślał w danej chwili o tym, żeby zachowywać się ciszej. Zawładnęły nimi emocje. Głośna rozmowa zaniepokoiła panią Weasley, która natychmiast udała się do sypialni dziewcząt, aby dowiedzieć się, czemu i z jakiego powodu wybuchłą ta całą awantura.
- Co tu się dzieje?! – Spytała kobieta wchodząc bez pukania do pomieszczenia. – Czy wy kompletnie postradaliście rozumy? Żeby rodzina się sprzeczała! I to w tak ciężkich czasach! Powinniście się wspierać! I panowie do swoich sypialni. Już! – Krzyknęła pani Weasley i palcem wskazującym pokazała na drzwi.
 Fred i George, natychmiast teleportowali się do swojego pokoju, a Harry i Ron z wielkim ociąganiem zaczęli kierować się do wyjścia. Ostatnim stwierdzenie, która padło z ust Rona w stronę siostry było:
- Zmieniłaś się.
Człowiek się nie zmienia, człowiek czasem – po prostu – daje się tylko poznać z innej strony. [1]
 Hermiona i Ginny nawet słowem nie skomentowały tego, co chwilę temu miało miejsce. Zachowywały się tak jakby kompletnie je to nie interesowało. Mandy, w tym momencie straciła jakąkolwiek nadzieję na to, że dziewczyny, staną jeszcze po jej stronie w trakcie tej wojny, która wybuchała nie wiadomo, kiedy. Swoim milczeniem automatycznie znalazły się po drugiej stronie frontu.
***
3 stycznia 1996 r.
 Draco, nerwowo rozglądał się po peronie dziewiątym i trzy czwarte. Swoimi stalowymi tęczówkami próbował zlokalizować kasztanowe włosy pewnej Gryfonki. Do odjazdu pociągu zostały trzy minuty. Malfoy, zaczynał się niepokoić coraz bardziej. Powinna tutaj być. Chciał ją tylko zobaczyć. Chciał spojrzeć przez chwilę w jej oczy, aby dowiedzieć się czy podczas pobytu w domu jej rodzeństwo nie sprawiło jej psychicznego i emocjonalnego bólu. Z jej oczu można było odczytać to, co ją trapi. Tęczówki w kolorze trawy, były jak otwarta księga, z której czytało się bardzo łatwo. Jego ślizgońskie serce biło na jej widok mocniej, a także drżało, gdy widział ją przygnębioną lub smutną. Draco, bolał też fakt, że z wyjątkiem jednego krótkiego listu nie wymienili podczas tych kilku dni żadnego innego. Spowodowane to było po prostu strachem, że Lucjusz Malfoy odkryłby ich miłość, a to byłby jej definitywny koniec. A ta odrobina szczęścia, którą dostał przez ostatnie tygodnie była jak balsam dla jego poranionej duszy. I przestał się już wstydzić tego, że on Draco Malfoy, kochał kogoś bardziej niż samego siebie.
Przypomnieć sobie, że codziennie musze budować siebie od nowa, i żeby zrozumieć – po raz pierwszy w życiu – że kocham jakąś istotę ludzką bardziej niż siebie samego. [2]
 Mijały sekundy, a na peronie nie pojawiła się rodzina Weasley’ów. W końcu blondyn chciał czy nie musiał wejść do przedziału, który dzielił z Blaisem. Malfoy, z cichym westchnieniem zaczął obserwować widoki za oknem. Nie wiedział, w jaki inny jeszcze sposób Mandy mogłaby dotrzeć do Hogwartu. Oczywiście brał pod uwagę podróż Błędnym Rycerzem czy teleportację do, Hogsmeade, ale czułby się pewniej gdyby wiedział, że jest ona w pociągu. Cały czas trzymała się go myśl, że może po prostu rodzina dziewczyny nie zdecydowała się na to, aby ich dzieci powróciły do Hogwartu, ale to wtedy na peronie znaleźliby się Hermiona i Harry. To wszystko nie miało ani ładu, ani składu.
- Draco, czy tobie ta miłość wyżera mózg i zdolność słuchania? – Spytał Zabini rzucając w przyjaciela zwiniętym Prorokiem Codziennym.
- A ty jak zawsze uroczy i zgryźliwy – stwierdził blondyn.
- No, pewnie. W końcu stan skrytki w Gringocie do czegoś zobowiązuje. W właśnie, żeby wszystko było jasne. Przyjaźnie się z tobą, ale nie wymagaj, żebym pałał sympatią do tej całej Weasley – powiedział Blaise.
- Po prostu udajesz, że nie jestem z nią. Rozumiem. Cóż za zaszczyt mnie kopnął. Wielki Blaise Zabini, dalej chce się ze mną przyjaźnić, mimo mojej zażyłości z nie, jaką Mandy Weasley. Stary jestem po prostu w szoku – powiedział Draco z ironią.
- Swoją drogą, jakim cudem nie wie o tym jeszcze twój szanowny ojczulek? Umbridge, powinna już dawno mu o tym donieść.
- Zapomniałeś, że jestem Malfoy i jedno, a w zasadzie dwa zaklęcia są w stanie naprawić wszystko – powiedział Draco z cwaniackim uśmiechem.
- Nie mówisz poważnie. Nie zmodyfikowałeś jej pamięci.
- Zrobiłem to. Zbyt zaczęła się panoszyć po Hogwarcie, a tym samym zaczęła za dużo widzieć, słyszeć, a co za tym idzie wiedzieć – powiedział Draco, bawiąc się jednocześnie różdżką.
***
 Mandy, ciągnęła swój kufer po nierównej drodze prowadzącej z Hogsmeade do Hogwartu. Ona, jej rodzeństwo, Hermiona i Hary do szkoły wrócili Błędnym Rycerzem. Pod eskortą Tonks oraz Remusa docierali pod mury zamku. Rudowłosa, jako jedyna z całej grupy do przetransportowania swojego kufra nie używała czarów. Złość na rodzinę cały czas w niej siedziała i wyładowywała ją na swoim bagażu, który co chwila podskakiwał na wyboistej drodze, a ona musiała używać całej swojej siły do tego, aby nie przewrócił się on razem z nią. Szła z tyłu zupełnie sama i w pewnej odległości od reszty, co powodowało opóźnienie marszu i niezadowolenie reszty. Mimo, to Mandy, dalej odmawiała użycia czarów, a także nie zgadzała się, aby Tonks, zrobiła to za nią. Była bardzo uparta, ale w ten sposób chciała pokazać reszcie, że jeśli ona na coś się uprze to będzie tak robiła dopóki jej się to nie znudzi. W końcu, Remus, który należał do najbardziej cierpliwych osób na świecie, zdenerwował się i użył czarów do przetransportowania kufra Mandy.
- Dałabym sobie radę do końca – powiedziała Mandy i spojrzała na Remusa z wyrzutem.
- Pewnie i tak by było, ale ja nie mogę spędzić całego dnia na czekaniu, aż w końcu dotrzesz bezpiecznie do zamku – stwierdził Lupin.
- Zajmijcie się lepiej bezpieczeństwem Pottera, a nie moim. Ze mnie świat pożytku mieć nie będzie – warknęła Weasley.
 Udając, że nie widzi zdziwionego spojrzenia swojego byłego nauczyciela zagłębiła się w swoich myślach. Od samego rana nie mogła się doczekać, kiedy w końcu spotka się z Draco. Tęskniła za nim. Ostatnio tylko on ją rozumiał. I może nie mówił tego otwarcie, ale sam fakt, że był cały czas powodował, iż dziewczyna czuła się rozumiana. Czekało ją jeszcze pół roku nauki w Hogwarcie, a następnie przeniesienie się do Dumstrangu. Nie wątpiła w to, że wygrają. Severus Snape, był prawdziwym Mistrzem Eliksirów, który nie tylko znał się na rzeczy, ale umiał także przekazać swoją wiedzę tym, którzy chcieli ją mieć. Przed świętami Mandy i Draco zaczęli warzyć tak skomplikowane mikstury, że nie jeden specjalista w tej dziedzinie nie zrobiłby tego z taką perfekcją jak oni. Ale to była tylko oznaka, że przykładają do tego konkursu nie małą wagę.
 Mandy, przemierzając błonia już sama czarowała swój kufer, aby jak najszybciej dostać się do dormitorium. Na jednym z niewielu wzniesień zauważyła stojącą postać. Spojrzała w tym kierunku i od razu zauważyła – mimo zapadającego wieczoru – że był to Draco. Tylko on stał jakby był panem całego świata. Dziewczyna, uśmiechnęła się sama do siebie i bardzo szybko zaczęła iść w stronę zamku. Czuła na sobie, pełne nienawiści spojrzenia Rona i Harry’ego, ale mało ją to obchodziło. Chciała usłyszeć jak najszybciej jego głos i spojrzeć w stalowe tęczówki, które nie powodowały już, że przez jej ciało przechodził dreszcz strachu i zimna. Teraz czuła tylko to uczucie, którym on ja darzył, i które było przyczyną tego, że cały świat chce zniszczyć ich miłość.
- Myślałem, że nie wrócisz do Hogwartu – powiedział Draco, gdy koło niego pojawiła się Mandy.
- Musiałam wrócić. W końcu muszę się uczyć, zdobywać wiedzę, a co najważniejsze muszę odkrywać szczęście przy tobie.
 Blondyn delikatnie uśmiechnął się do dziewczyny i objął ją ramieniem. Spacerowali po błoniach, które oblane były czarną nocą. Nie było ważne, że ktoś ich zobaczy. Potrzebowali tych kilku chwil dla siebie. Rozmowa była czymś, czego pragnęli, bo ostatnio nikt ich nie rozumiał, oprócz siebie nawzajem. Te krótkie chwile, które kradli miały zapaść w ich pamięć na zawsze. Oni nimi żywili swoje ciała i dusze do walki o kolejny dzień, którzy zawsze mógł być ostatnim dniem ich miłości.
I jedyne, czego mogę skosztować to ta chwila
I jedyne, czym mogę oddychać to twoje życie
Bo prędzej czy później to się skończy
I nie chcę przegapić dzisiejszego wieczoru z Tobą. [3]
 Czuła na swoim ramieniu jego silną dłoń. Kiedy on był obok i trzymał ją w swoich ramionach wtedy nachodziła ją myśl, że jest tak bardzo bezpieczna i szczęśliwa.
 On też tylko z nią czuł się sobą. I mimo tego, że akurat w tym momencie zamilkli to tak naprawdę ze sobą rozmawiały ich serca, które biły jednym i niezmiennym rytmem. I to, że czasami cierpieli, a ich serca krwawiły było spowodowane tym, że tylko w ten sposób mogli wiedzieć, że żyją.
 Tylko Mandy wiedziała, że pod powłoką pewnego siebie Ślizgona istnieje mężczyzna, który umie kochać.
 Tylko Draco, wiedział, że ta zagubiona i niepewna swego życia dziewczyna, która zawładnęła jego sercem jest osoba bardzo wartościową.
Ja po prostu chcę byś wiedziała, kim jestem…[3]
____________________
[1] Władysław Grzeszczyk
[2] Paulo Coelho
[3] Goo Goo Dolls – „Iris”

10 komentarzy:

  1. Zazdroszczę Mandy Draco. Widać, że ona ma naprawdę na niego dobry wpływ, ale przede wszystkim że pokazała mu, że miłość do drugiej osoby jest czymś zdecydowanie lepszym niż miłość do samego siebie. Jeszcze niech tylko jej najbliżsi zrozumieją, że miłość to nic złego i ona z Draco naprawdę się kochają! Moja droga cudo! Wiesz, ze ja już czekam na następną część? Wesołych :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ma na niego dobry wpływ, ale nie może go do końca zmienić. On zawsze w sobie będzie miał cząstkę dawnego Draco i nikt, ani nic tego nie zmieni. A przyjaciele? Może kiedyś zrozumieją.

      Usuń
  2. Fajnie, że pod wpływem Mandy Draco się tak zmienił. Naprawdę, nie wiem co byłoby gdyby nie ona . ; d Ah ci jej "przyjaciele" bo niestety tak ich nazwać nie można. Bo gdyby byli prawdziwymi to myślę, że byliby z nią na dobre i złe .
    Pozdrawiam ; ********************

    Wesołych Świąt . ; d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby byli... Dobrego określenia użyłaś. Mogę zdradzić, że Mandy pokaże im co to znaczy prawdziwa przyjaźń za jakieś kilka rozdziałów.

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Na prawdę nie mogę pojąć dlaczego przyjaciele tak strasznie są źli na Mandy. Ok, może Ron... zrozumiałe, Harry, zgadzam się. Ale Hermiona? Ona zawsze wydawała mi się osobą, która jest wyrozumiała. Więc mam nadzieję, ze Hermiona jakoś załagodzi spór, bo wiadomo, że Mandy tak z siebie nie zrezygnuje z Draco, skoro im się układa, czyż nie? No i jeszcze Ginny, ona też niby uparta, ale popsioczy, popsioczy i przestanie (a przynajmniej taką mam nadzieję).

      Mi się rozdział podobał, chociaż... mało Dracona, takiego jakim jest naprawdę ;)

      Kocham:*

      Usuń
    2. W następnym rozdziale będzie trochę więcej tego prawdziwego Draco, ale mniej Mandy, natomiast jej miejsce zastąpią Hermiona i Ginny. Już mi się ukształtował pomysł na nowy rozdział, bo już nie mogłam znieść tego Draco takiego ułożone, bo to nudne już jest. Co do Rona i Harry'ego. Im może z czasem przejdzie - nie wiem jeszcze ;).

      Kocham :**

      Usuń
  4. To miało pokazać, że jest w nim jeszcze gdzieś cząstka dawnego Draco, a dodatkowo że jemu w jakiś sposób zależy. Cieszę się, że udało mi się w miarę normalnie pokazać lepszą stronę Ślizgona. A wszechświat? Niech wszechświat toczy się alej, a miłość i tak zawsze będzie trwała nawet na przekór niemu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. bardzo mi się podobało, ale w pierwszej części notki jest sporo literówek :) Może przeczytaj ją jeszcze raz na spokojnie i wylap co nie co :) Bardzo podoba mi się Twój Draco! CUDNIE!

    OdpowiedzUsuń
  6. Och, proszę mi wybaczyć, że się nie odzywałam, ale kompletnie zapomniałam o tym moim blogu i nie zauważyłam powiadomienia. Ostatnio jestem tak zabiegana, że nie miałam czasu doglądać wszystkiego. Ach, ten koniec roku. U mnie zaczyna się w kwietniu, choć nie jestem maturzystką. xd

    Widzę, że miłość kwitnie. Szkoda tylko, że niszczy przyjaźń. Ale czasem już tak jest, że trzeba wybrać. Może Wielka Trójka się opamięta? Przecież Draco to też człowiek. Zawsze się zastanawiam, dlaczego Potter nigdy tego nie zauważył. Gdyby miał takiego ojca jak Draco, to też byłby taki jak on. Ughr! Czasem ten chłopak tak mnie drażni. Trzymam kciuki za Mandy.

    Aha, jeszcze jedno. Czy mogłabyś informować mnie o nowościach na gg? Na bloga zaglądam rzadko, a nie ładnie z mojej strony, że zawsze odpowiadam z takim opóźnieniem. Więc gdybyś mogła to: 5739867

    Pozdrawiam,
    Beatrice

    [ostatni-malfoy]

    OdpowiedzUsuń