„Krwawisz tylko po to by wiedzieć, że żyjesz.[3]”
2
stycznia 1996 r.
Mandy,
pakowała właśnie swój kufer. Następnego dnia wszyscy młodzi mieli wrócić, do
Hogwartu. Pan Weasley, wrócił już do domu i wszystkie znaki na niebie i ziemi
wskazywały na to, że jego zdrowiu nie zagraża już żadne niebezpieczeństwo.
Pobyt na Grimmuald Place zakłóciło pojawienie się Mistrza Eliksirów, który miał
zakomunikować Harry’emu, że po powrocie do szkoły czekają ich wspólne zajęcia z
oklumencji. Oczywiście porywczy charakter Syriusza Blacka dał o sobie znać i o
mały włos nie doszło do pojedynku w kuchni. Gdy Mandy to usłyszała skwitowała
to tylko stwierdzeniem.
- Syriusz, jest w
gorącej wodzie kąpany, – za które została obdarowana zabójczym wzrokiem
Pottera.
Mandy, przyzwyczaiła się albo starała się
przyzwyczaić do tego, że już teraz jej byli przyjaciele przestali ją
akceptować. Nie chcieli jej widzieć, a ona nie chciała im się narzucać. Skoro
uważali, że mają prawo decydować, z kim ona może się spotykać to byli w
ogromnym błędzie. Wbrew pozorom, Mandy, należała do osób, które umieją walczyć
o swoje i nie poddają się łatwo podczas tej walki. A ona postanowiła walczyć,
nawet z całym światem o miłość Draco Malfoy’a. Była pewna swego i gotowa nawet
wyprowadzić się z domu. Była gotowa postąpić dokładnie tak jak Percy. Jej
rodzice nie zauważali dziwnego zachowania dzieci i ich przyjaciół. Ruda, duża
czasu spędzała w sypialni, gdzie rzadko, kiedy na dłuższą chwilę pojawiał się
ktoś z wyjątkiem Krzywołapa.
Wieczorem, na dzień przed wyjazdem do Hogwartu
w sypialni dziewczyn, pojawili się wszyscy uczniowie. Mandy, nie zwróciła na
nich uwagi, ponieważ nie chciała wywoływać w domu awantury. Jej ręka mimo woli
powędrowała na szyję, gdzie od paru dni spoczywał prezent od Draco. Kamienie,
które były białe, gdy tylko poczuły dotyk jej skóry przybrały kolor jej oczu.
Krótki liścik Draco, był ostatnią wiadomością, którą od niego otrzymała, ale
czuła jego obecność obok siebie i to było dla niej najważniejsze. Czuła na
sobie spojrzenia wszystkich, osób, które zgromadziły się w pomieszczeniu.
- I nie zamierza go
zostawić – powiedział Ron.
- A ty musisz zaczynać?
– Spytała Hermiona, która miała już serdecznie dość takiego zachowania.
- A czy ja
kiedykolwiek to skończyłem? Dalej nie mogę uwierzyć, że ona się z nim spotyka –
mówił Ronald, tak jakby Mandy, nie było w ogóle w pokoju.
- Ale mógłbyś już
skończyć. To twoje wywoływanie kłótni robi się męczące – stwierdziła Ginny,
głaszcząc Krzywołapa.
- Popieracie ją?! – Spytał
Harry.
- Nie, ale mógłbyś
nie robić scen przy rodzicach. Mało mają zmartwień? – Odpowiedział pytaniem na
pytanie Fred.
- Powinni wiedzieć,
co wyrabia ich córeczka – stwierdził z nienawiścią w głosie Ron.
- A może tak, ktoś
zauważy, że ja tu jestem? Mówicie o mnie w mojej obecności. To trochę
niekulturalne, nie sądzicie? – Mandy, zacisnęła dłonie w pięści.
- I tak nie
interesuje cię to, co mówimy – powiedział Potter.
- Nie interesuje
dopóki, nie mówicie o tym w mojej obecności. Zwłaszcza, jeśli to się tyczy
mojej osoby, Potter – warknęła Mandy na bruneta.
- Od kiedy ty tak
wrażliwa?
- Od kiedy wy
staliście się zapatrzonymi we własne poglądy idiotami.
- Popatrz na siebie,
a potem oceniaj nas. W końcu to ty spotykasz się z Malofy’em.
- Uwierz, że będę
robiła to, na co mam ochotę, a ty jesteś ostatnią osobą, która będzie mówiła mi,
co mam robić. A jeśli coś ci nie pasuje to po prostu udawaj, że mnie nie znasz!
Uwierz, że rozpaczać nie będę! – Krzyknęła rudowłosa.
Krzyki z sypialnie dziewcząt roznosiły się po
całym domu Syriusza Blacka. Nikt z młodzieży nie myślał w danej chwili o tym,
żeby zachowywać się ciszej. Zawładnęły nimi emocje. Głośna rozmowa zaniepokoiła
panią Weasley, która natychmiast udała się do sypialni dziewcząt, aby
dowiedzieć się, czemu i z jakiego powodu wybuchłą ta całą awantura.
- Co tu się dzieje?!
– Spytała kobieta wchodząc bez pukania do pomieszczenia. – Czy wy kompletnie
postradaliście rozumy? Żeby rodzina się sprzeczała! I to w tak ciężkich
czasach! Powinniście się wspierać! I panowie do swoich sypialni. Już! – Krzyknęła
pani Weasley i palcem wskazującym pokazała na drzwi.
Fred i George, natychmiast teleportowali się
do swojego pokoju, a Harry i Ron z wielkim ociąganiem zaczęli kierować się do
wyjścia. Ostatnim stwierdzenie, która padło z ust Rona w stronę siostry było:
- Zmieniłaś się.
Człowiek się nie zmienia, człowiek
czasem – po prostu – daje się tylko poznać z innej strony. [1]
Hermiona i Ginny nawet słowem nie skomentowały
tego, co chwilę temu miało miejsce. Zachowywały się tak jakby kompletnie je to
nie interesowało. Mandy, w tym momencie straciła jakąkolwiek nadzieję na to, że
dziewczyny, staną jeszcze po jej stronie w trakcie tej wojny, która wybuchała
nie wiadomo, kiedy. Swoim milczeniem automatycznie znalazły się po drugiej
stronie frontu.
***
3
stycznia 1996 r.
Draco,
nerwowo rozglądał się po peronie dziewiątym i trzy czwarte. Swoimi stalowymi
tęczówkami próbował zlokalizować kasztanowe włosy pewnej Gryfonki. Do odjazdu
pociągu zostały trzy minuty. Malfoy, zaczynał się niepokoić coraz bardziej.
Powinna tutaj być. Chciał ją tylko zobaczyć. Chciał spojrzeć przez chwilę w jej
oczy, aby dowiedzieć się czy podczas pobytu w domu jej rodzeństwo nie sprawiło
jej psychicznego i emocjonalnego bólu. Z jej oczu można było odczytać to, co ją
trapi. Tęczówki w kolorze trawy, były jak otwarta księga, z której czytało się
bardzo łatwo. Jego ślizgońskie serce biło na jej widok mocniej, a także drżało,
gdy widział ją przygnębioną lub smutną. Draco, bolał też fakt, że z wyjątkiem
jednego krótkiego listu nie wymienili podczas tych kilku dni żadnego innego.
Spowodowane to było po prostu strachem, że Lucjusz Malfoy odkryłby ich miłość,
a to byłby jej definitywny koniec. A ta odrobina szczęścia, którą dostał przez
ostatnie tygodnie była jak balsam dla jego poranionej duszy. I przestał się już
wstydzić tego, że on Draco Malfoy, kochał kogoś bardziej niż samego siebie.
Przypomnieć
sobie, że codziennie musze budować siebie od nowa, i żeby zrozumieć – po raz
pierwszy w życiu – że kocham jakąś istotę ludzką bardziej niż siebie samego. [2]
Mijały sekundy, a na peronie nie pojawiła się
rodzina Weasley’ów. W końcu blondyn chciał czy nie musiał wejść do przedziału,
który dzielił z Blaisem. Malfoy, z cichym westchnieniem zaczął obserwować
widoki za oknem. Nie wiedział, w jaki inny jeszcze sposób Mandy mogłaby dotrzeć
do Hogwartu. Oczywiście brał pod uwagę podróż Błędnym Rycerzem czy teleportację
do, Hogsmeade, ale czułby się pewniej gdyby wiedział, że jest ona w pociągu.
Cały czas trzymała się go myśl, że może po prostu rodzina dziewczyny nie
zdecydowała się na to, aby ich dzieci powróciły do Hogwartu, ale to wtedy na
peronie znaleźliby się Hermiona i Harry. To wszystko nie miało ani ładu, ani
składu.
- Draco, czy tobie ta
miłość wyżera mózg i zdolność słuchania? – Spytał Zabini rzucając w przyjaciela
zwiniętym Prorokiem Codziennym.
- A ty jak zawsze
uroczy i zgryźliwy – stwierdził blondyn.
- No, pewnie. W końcu
stan skrytki w Gringocie do czegoś zobowiązuje. W właśnie, żeby wszystko było
jasne. Przyjaźnie się z tobą, ale nie wymagaj, żebym pałał sympatią do tej całej
Weasley – powiedział Blaise.
- Po prostu udajesz,
że nie jestem z nią. Rozumiem. Cóż za zaszczyt mnie kopnął. Wielki Blaise
Zabini, dalej chce się ze mną przyjaźnić, mimo mojej zażyłości z nie, jaką
Mandy Weasley. Stary jestem po prostu w szoku – powiedział Draco z ironią.
- Swoją drogą, jakim
cudem nie wie o tym jeszcze twój szanowny ojczulek? Umbridge, powinna już dawno
mu o tym donieść.
- Zapomniałeś, że
jestem Malfoy i jedno, a w zasadzie dwa zaklęcia są w stanie naprawić wszystko
– powiedział Draco z cwaniackim uśmiechem.
- Nie mówisz
poważnie. Nie zmodyfikowałeś jej pamięci.
- Zrobiłem to. Zbyt
zaczęła się panoszyć po Hogwarcie, a tym samym zaczęła za dużo widzieć,
słyszeć, a co za tym idzie wiedzieć – powiedział Draco, bawiąc się jednocześnie
różdżką.
***
Mandy,
ciągnęła swój kufer po nierównej drodze prowadzącej z Hogsmeade do Hogwartu.
Ona, jej rodzeństwo, Hermiona i Hary do szkoły wrócili Błędnym Rycerzem. Pod
eskortą Tonks oraz Remusa docierali pod mury zamku. Rudowłosa, jako jedyna z
całej grupy do przetransportowania swojego kufra nie używała czarów. Złość na
rodzinę cały czas w niej siedziała i wyładowywała ją na swoim bagażu, który co
chwila podskakiwał na wyboistej drodze, a ona musiała używać całej swojej siły
do tego, aby nie przewrócił się on razem z nią. Szła z tyłu zupełnie sama i w
pewnej odległości od reszty, co powodowało opóźnienie marszu i niezadowolenie
reszty. Mimo, to Mandy, dalej odmawiała użycia czarów, a także nie zgadzała się,
aby Tonks, zrobiła to za nią. Była bardzo uparta, ale w ten sposób chciała
pokazać reszcie, że jeśli ona na coś się uprze to będzie tak robiła dopóki jej
się to nie znudzi. W końcu, Remus, który należał do najbardziej cierpliwych
osób na świecie, zdenerwował się i użył czarów do przetransportowania kufra
Mandy.
- Dałabym sobie radę
do końca – powiedziała Mandy i spojrzała na Remusa z wyrzutem.
- Pewnie i tak by
było, ale ja nie mogę spędzić całego dnia na czekaniu, aż w końcu dotrzesz
bezpiecznie do zamku – stwierdził Lupin.
- Zajmijcie się
lepiej bezpieczeństwem Pottera, a nie moim. Ze mnie świat pożytku mieć nie
będzie – warknęła Weasley.
Udając, że nie widzi zdziwionego spojrzenia
swojego byłego nauczyciela zagłębiła się w swoich myślach. Od samego rana nie
mogła się doczekać, kiedy w końcu spotka się z Draco. Tęskniła za nim. Ostatnio
tylko on ją rozumiał. I może nie mówił tego otwarcie, ale sam fakt, że był cały
czas powodował, iż dziewczyna czuła się rozumiana. Czekało ją jeszcze pół roku
nauki w Hogwarcie, a następnie przeniesienie się do Dumstrangu. Nie wątpiła w
to, że wygrają. Severus Snape, był prawdziwym Mistrzem Eliksirów, który nie
tylko znał się na rzeczy, ale umiał także przekazać swoją wiedzę tym, którzy
chcieli ją mieć. Przed świętami Mandy i Draco zaczęli warzyć tak skomplikowane
mikstury, że nie jeden specjalista w tej dziedzinie nie zrobiłby tego z taką
perfekcją jak oni. Ale to była tylko oznaka, że przykładają do tego konkursu
nie małą wagę.
Mandy, przemierzając błonia już sama czarowała
swój kufer, aby jak najszybciej dostać się do dormitorium. Na jednym z niewielu
wzniesień zauważyła stojącą postać. Spojrzała w tym kierunku i od razu
zauważyła – mimo zapadającego wieczoru – że był to Draco. Tylko on stał jakby
był panem całego świata. Dziewczyna, uśmiechnęła się sama do siebie i bardzo szybko
zaczęła iść w stronę zamku. Czuła na sobie, pełne nienawiści spojrzenia Rona i
Harry’ego, ale mało ją to obchodziło. Chciała usłyszeć jak najszybciej jego
głos i spojrzeć w stalowe tęczówki, które nie powodowały już, że przez jej
ciało przechodził dreszcz strachu i zimna. Teraz czuła tylko to uczucie, którym
on ja darzył, i które było przyczyną tego, że cały świat chce zniszczyć ich
miłość.
- Myślałem, że nie
wrócisz do Hogwartu – powiedział Draco, gdy koło niego pojawiła się Mandy.
- Musiałam wrócić. W
końcu muszę się uczyć, zdobywać wiedzę, a co najważniejsze muszę odkrywać
szczęście przy tobie.
Blondyn delikatnie uśmiechnął się do
dziewczyny i objął ją ramieniem. Spacerowali po błoniach, które oblane były
czarną nocą. Nie było ważne, że ktoś ich zobaczy. Potrzebowali tych kilku chwil
dla siebie. Rozmowa była czymś, czego pragnęli, bo ostatnio nikt ich nie
rozumiał, oprócz siebie nawzajem. Te krótkie chwile, które kradli miały zapaść
w ich pamięć na zawsze. Oni nimi żywili swoje ciała i dusze do walki o kolejny
dzień, którzy zawsze mógł być ostatnim dniem ich miłości.
I jedyne,
czego mogę skosztować to ta chwila
I jedyne,
czym mogę oddychać to twoje życie
Bo
prędzej czy później to się skończy
I
nie chcę przegapić dzisiejszego wieczoru z Tobą. [3]
Czuła na swoim ramieniu jego silną dłoń. Kiedy
on był obok i trzymał ją w swoich ramionach wtedy nachodziła ją myśl, że jest
tak bardzo bezpieczna i szczęśliwa.
On też tylko z nią czuł się sobą. I mimo tego,
że akurat w tym momencie zamilkli to tak naprawdę ze sobą rozmawiały ich serca,
które biły jednym i niezmiennym rytmem. I to, że czasami cierpieli, a ich serca
krwawiły było spowodowane tym, że tylko w ten sposób mogli wiedzieć, że żyją.
Tylko Mandy wiedziała, że pod powłoką pewnego
siebie Ślizgona istnieje mężczyzna, który umie kochać.
Tylko Draco, wiedział, że ta zagubiona i
niepewna swego życia dziewczyna, która zawładnęła jego sercem jest osoba bardzo
wartościową.
Ja
po prostu chcę byś wiedziała, kim jestem…[3]
____________________
[1] Władysław Grzeszczyk
[2] Paulo Coelho
[3] Goo Goo Dolls –
„Iris”
Zazdroszczę Mandy Draco. Widać, że ona ma naprawdę na niego dobry wpływ, ale przede wszystkim że pokazała mu, że miłość do drugiej osoby jest czymś zdecydowanie lepszym niż miłość do samego siebie. Jeszcze niech tylko jej najbliżsi zrozumieją, że miłość to nic złego i ona z Draco naprawdę się kochają! Moja droga cudo! Wiesz, ze ja już czekam na następną część? Wesołych :*
OdpowiedzUsuńMa na niego dobry wpływ, ale nie może go do końca zmienić. On zawsze w sobie będzie miał cząstkę dawnego Draco i nikt, ani nic tego nie zmieni. A przyjaciele? Może kiedyś zrozumieją.
UsuńFajnie, że pod wpływem Mandy Draco się tak zmienił. Naprawdę, nie wiem co byłoby gdyby nie ona . ; d Ah ci jej "przyjaciele" bo niestety tak ich nazwać nie można. Bo gdyby byli prawdziwymi to myślę, że byliby z nią na dobre i złe .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ; ********************
Wesołych Świąt . ; d
Gdyby byli... Dobrego określenia użyłaś. Mogę zdradzić, że Mandy pokaże im co to znaczy prawdziwa przyjaźń za jakieś kilka rozdziałów.
UsuńJa :****
OdpowiedzUsuńNa prawdę nie mogę pojąć dlaczego przyjaciele tak strasznie są źli na Mandy. Ok, może Ron... zrozumiałe, Harry, zgadzam się. Ale Hermiona? Ona zawsze wydawała mi się osobą, która jest wyrozumiała. Więc mam nadzieję, ze Hermiona jakoś załagodzi spór, bo wiadomo, że Mandy tak z siebie nie zrezygnuje z Draco, skoro im się układa, czyż nie? No i jeszcze Ginny, ona też niby uparta, ale popsioczy, popsioczy i przestanie (a przynajmniej taką mam nadzieję).
UsuńMi się rozdział podobał, chociaż... mało Dracona, takiego jakim jest naprawdę ;)
Kocham:*
W następnym rozdziale będzie trochę więcej tego prawdziwego Draco, ale mniej Mandy, natomiast jej miejsce zastąpią Hermiona i Ginny. Już mi się ukształtował pomysł na nowy rozdział, bo już nie mogłam znieść tego Draco takiego ułożone, bo to nudne już jest. Co do Rona i Harry'ego. Im może z czasem przejdzie - nie wiem jeszcze ;).
UsuńKocham :**
To miało pokazać, że jest w nim jeszcze gdzieś cząstka dawnego Draco, a dodatkowo że jemu w jakiś sposób zależy. Cieszę się, że udało mi się w miarę normalnie pokazać lepszą stronę Ślizgona. A wszechświat? Niech wszechświat toczy się alej, a miłość i tak zawsze będzie trwała nawet na przekór niemu :)
OdpowiedzUsuńbardzo mi się podobało, ale w pierwszej części notki jest sporo literówek :) Może przeczytaj ją jeszcze raz na spokojnie i wylap co nie co :) Bardzo podoba mi się Twój Draco! CUDNIE!
OdpowiedzUsuńOch, proszę mi wybaczyć, że się nie odzywałam, ale kompletnie zapomniałam o tym moim blogu i nie zauważyłam powiadomienia. Ostatnio jestem tak zabiegana, że nie miałam czasu doglądać wszystkiego. Ach, ten koniec roku. U mnie zaczyna się w kwietniu, choć nie jestem maturzystką. xd
OdpowiedzUsuńWidzę, że miłość kwitnie. Szkoda tylko, że niszczy przyjaźń. Ale czasem już tak jest, że trzeba wybrać. Może Wielka Trójka się opamięta? Przecież Draco to też człowiek. Zawsze się zastanawiam, dlaczego Potter nigdy tego nie zauważył. Gdyby miał takiego ojca jak Draco, to też byłby taki jak on. Ughr! Czasem ten chłopak tak mnie drażni. Trzymam kciuki za Mandy.
Aha, jeszcze jedno. Czy mogłabyś informować mnie o nowościach na gg? Na bloga zaglądam rzadko, a nie ładnie z mojej strony, że zawsze odpowiadam z takim opóźnieniem. Więc gdybyś mogła to: 5739867
Pozdrawiam,
Beatrice
[ostatni-malfoy]