„‘Traktował ją jak powietrze’ – lecz bez powietrza nie
można żyć. [1]”
9
grudnia 1995 r.
Czas
mijał zadziwiająco szybko. Nim się wszyscy spostrzegli nadszedł grudzień, a co
za tym idzie gorączkowe przygotowania do świąt i duże opady śniegu. Wszyscy
wyczuwali magiczną atmosferę. Tylko Mandy chodziła jakby niezadowolona z
wolnego, które nadchodziło wielkimi krokami. Często wpadała w gniew i była
bardzo nie miła nawet dla przyjaciół. Była jak tykająca bomba zegarowa i nikt
nie wiedział, kiedy może wybuchnąć. Bywały jednak momenty, kiedy to popadała w
zadumę i nikt nie mógł do niej dotrzeć. Zazwyczaj było po zajęciach z
dodatkowych eliksirów. To, co usłyszała od Draco bardzo ją bolało i często, gdy
to sobie przypomniała w jej oczach pojawiały się łzy. Ruda w końcu również
ogarnęła natłok zajęć, które zwaliły się na jej głowę. Zaczęła się wyrabiać z
pracami domowymi, normalnie i regularnie zaczęła uczęszczać na treningi drużyny
Quidditcha oraz spotkania Gwardii Dumbledorea. Jej znajomość z Nicholasem
oparta była – ze strony dziewczyny – na relacjach czysto przyjacielskich.
Natomiast Puchon myślał o swojej towarzyscy rozmów z zupełnie innych
kategoriach. Mandy zgadzała się na spacery za rękę, ale nigdy na nic więcej.
Nie wiedziała, czemu, ale obawiała się, że zakochała się w najmniej
odpowiedniej osobie. Kilka razy złapała się na tym, że czuje jakieś durne
ukłucie w okolicy serca, gdy widzi blondyna w towarzystwie jakiejś innej
Ślizgonki. Draco kilkakrotnie próbował porozmawiać z Mandy po zajęciach, ale
ona szybko zabierała swoje rzeczy i uciekała z lochów nim, on zdążył cokolwiek
powiedzieć. Dziewczyna nie zamierzała wysłuchiwać kolejnych, bolących
oszczerstw pod swoim adresem. To wszystko robiło się dla niej coraz bardziej zagmatwane
i coraz więcej dróg w jej życiu było ślepymi zaułkami.
Gryfonka przygotowywała się na mecz quidditcha.
Dom Lwa grał przeciwko Ślizgonom.
- Chyba nie muszę wam
mówić, że musimy wygrać? – Spytała Angelina.
- Daruj sobie te
gadki w stylu Wooda… No chyba, że chcesz nas uśpić – powiedział George.
- Mógłbyś być mniej
zgryźliwy – stwierdziła Angelina.
- Ale, on ma rację,
ponieważ Wood nas zamęczał swoją mową strasznie i przez niego zawsze trafiałem
nie w tego kogo trzeba – poparł Fred brata.
- A to ogromna strata
– powiedziała Mandy.
- Matko, czemu ja
trzymam w drużynie czworo z rodu Weasley? – Spytała sama siebie Angelina.
- Bo nie ma… - zaczął
Fred.
- … lepszych… -
wcisnął się George.
- … od nas –
zakończył Fred.
- A wy znowu mówicie
wspólnie – powiedziała Mandy i wywróciła oczami.
Mecz był zacięty i bardzo wyrównany. W
zasadzie bocie drużyny szły punkt za punkt. Kibice wiedzieli, że o wyniku meczu
zadecyduje złoty znicz. Harry robił, co w jego mocy, a Draco siedział mu na
ogonie. Kilka razy blondynowi zabiło szybciej serce, gdy zauważył, że tłuczek
zbliża się w stronę Mandy. Miał ochotę podlecieć do swoich pałkarzy i zwrócić
im uwagę, ale wiedział, że nie może tego zrobić, bo zostałby potraktowany jak
idiota. Malfoy, też zaczynał się zastanawiać, dlaczego tak nagle zaczęło mu w
tak dziwny sposób zależeć na tej nieznośnej Gryfonce. On przecież nigdy nie
przepraszał, a teraz czuł, że musi wyjaśnić Mandy swoje słowa, które padły w
listopadzie. Nienawidził tego nowego uczucia, które w nim kiełkowało i osiągnęło
już bardzo dużą moc.
Po
wygranym meczu w wieży Gryffindoru rozpoczęła się huczna zabawa, której
organizatorami byli bliźniacy, Weasley oraz Lee Jordan. Mandy pobawiła się
trochę z całym Domem Lwa, a potem niepostrzeżenie wymknęła się na spotkanie z
Nicholasem. Chłopak złapał ją po meczu i poprosił o spotkanie. Ruda mijała
świąteczne ozdoby, które wisiały na korytarzach zamku. Gdzieniegdzie zawieszone
były jemioły. W końcu dotarła do Wielkiej Sali gdzie była umówiona z Puchonem.
Nie czkała na niego długo, ponieważ zjawił się on kilka sekund po niej.
Uśmiechnęła się do niego lekko, a on odpowiedział jej tym samym.
- Może pójdziemy na
błonia? – Spytała Mandy.
- Nie. Tam jest
zimno. Przespacerujmy się po zamku – powiedział chłopak.
- Zgoda. W końcu nikt
nigdy nie poznał jego wszystkich tajemnic – stwierdziła.
Chodzili tak dość długo i mówili o meczu,
który zakończył się kilka godzin temu. Brunet, komplementował i był pod
wrażeniem gry Weasley. Ona przyjmowała te pochwały z lekkim przymrużeniem oka.
W pewnym momencie Nicholas zatrzymał się, a zadziwiona, Mandy zrobiła to samo,
co on. Patrzyła na niego i kompletnie nie wiedziała, o co mu chodzi. Chłopak, a
w zasadzie młody mężczyzna wpatrywał się w Rudą, a jego brązowe tęczówki dokładnie
analizowały każdy fragment jej twarzy.
- Stoimy pod jemiołą
– powiedział, delikatnie spoglądając w górę.
- I co z tego? – Spytała
dziewczyna.
Chłopak podszedł do niej i delikatnie objął ją
w pasie. Ona nie wiedziała, co ma robić mimo tego, że dobrze czuła, co się
szykuje. Na szybko zaczęła się zastanawiać, w którym momencie ich znajomości
dała mu znak, że między nimi może być coś więcej. W jej zielonych oczach
zaczęło się malować przerażenie. Nie chciała tego pocałunku, a twarz chłopaka
była coraz bliżej je. On zupełnie nie zwracał uwagi na wyraz twarzy Mandy.
- Nicholas, nie –
powiedziała dziewczyna i wyswobodziła się z jego objęć.
- Co nie?
- Ja nic do ciebie
nie czuję i nie chcę dawać ci żadnych nadziei, bo będziesz potem cierpiał.
- Myślałem….
- Nicholas, ja lubię
z tobą rozmawiać, wymieniać poglądy, ale traktuję cię jak przyjaciela.
że jesteś inna – powiedział i odszedł urażony.
Mandy, nie mogła zrozumieć jego zachowania.
Przecież mógł z nią porozmawiać na ten temat, a nie wysnuć takie wnioski tylko
na podstawie ich rozmów. Zdenerwowana zapięła szczelniej płaszcz i wyszła na
błonia, które powoli tonęły w czerni nieba. Była zła też na siebie, że nie
zauważyła jego zachowania. Przecież musiało być bardzo wyraźne, a ona jak
ślepiec tego nie zauważyła. Śnieg powoli osadzał się na jej kasztanowych
włosach, jednocześnie tworzył na nich dwukolorową mozaikę. Nie myślała o tym,
że marznie i że powinna teraz świętować zwycięstwo. Po prostu nazywała sama
siebie idiotką, że nie widzi, aż tak czytelnych znaków, które inni umieją
zauważyć.
***
Malfoy,
nie miał siły analizować wszystkich błędów popełnionych w tym meczu. Musiał
opuścić Pokój Wspólny, ponieważ cały Slytherin żył tylko sportowym widowiskiem.
A o on w głowie miał zupełnie inne myśli. Traktował Mandy jak powietrze, a ona
zawsze gdzieś blisko niego była.
‘Traktuje
ją jak powietrze’ – lecz bez powietrza nie można żyć [1]
W sumie to żałował trochę swojego zachowania,
ale ona nie dawała mu szansy na to, aby mógł jej, chociaż coś wyjaśnić.
Podobnie jak Mandy gubił się w swoim życiu i nie umiał temu zaradzić.
Zrezygnowany spacerował po błoniach. Na jednym z nie wielu wzniesień stała
jakaś kobieca postać. Podążył w jej stronę, aby przekonać się, kim jest ta dziewczyna.
Poznał ją od razu. Wiatr rozwiewał jej długie i rude włosy, na które spadały
płatki śniegu. Dziewczyna tak była zajęta swoimi myślami, że nie usłyszała, że
ktoś chce zakłócić jej spokój.
- Mandy – powiedział
Draco i tym samym zdradził swoją obecność.
Ona drgnęła delikatnie i odwróciła się w jego
stronę. Widział wzburzenia na jej twarzy i to, że przerwał jej rozmyślanie nad
czymś ważnym.
- Malfoy, nie
wystarczy ci, że dobijasz mnie na dodatkowych zajęciach? – Spytała.
- Co robię. Ja
przecież chcę…
- Chcesz mnie poniżyć
i udaje ci się to doskonale, ale teraz, choć raz daj mi spokój.
- Ja od kilku dni
próbuje ci wyjaśni, że nie chciałem wypowiedzieć tych kilku zdań. To się stało
nagle.
- I ty myślisz, że ja
uwierzę w twoja skruchę. Ty jesteś Malfoy, a to znaczy, że masz wszystko i
wszystkich gdzieś. Nie ze mną te gierki – powiedziała i wyminęła go w celu
powrotu do zamku.
- Skąd wiesz, że to
są gierki?
- Draco ty nikogo nie
szanujesz, wiec, czemu nagle miał byś zacząć uważać, że jestem tobie równa? – Spytała.
Draco, patrzył w jej zielone tęczówki. Była
zła, rozczarowana i smutna. Nie wiedział, co ma robić. On zawsze wychowywany
był bez miłości i nie miał pojęcia, co powinien teraz powiedzieć. Dodatkowo
jego duma nie pozwalała mu się poniżyć przed Mandy. Jednak, jakaś inna siła
kazała uznać, że ona jest tak samo równa.
- Właśnie, Malfoy.
Ty, wcale tak nie myślisz – powiedziała i odwróciła się.
- A co ty wiesz o
mnie i o moich myślach?! Nic!
- Więc powiedz co
myślisz, a nie to co każe ci ojciec – to było wyzwanie.
Minęło kilka minut ciszy, która była
przepełniona oczekiwaniem obu stron.
- Jak zwykle
tchórzysz Malfoy – szepnęła i ruszyła w stronę zamku.
Draco, ruszył za nią i złapał ją za rękę, po
czym odwrócił w swoją stronę. Zmusił do spojrzenia w oczy. Czuł, że on drży na
całym ciele. To zimno bijące z koloru jego oczu powodowało, że zrobiło jej się
jeszcze bardziej chłodno, ale nie mogła przestać w nie patrzeć. Chciała jak
najdłużej karmić swoją duszę tym spojrzeniem. Nie mogła tego przerwać, a nawet
nie chciała.
Próbowała
wolniej oddychać, zupełnie jakby dzięki temu ta chwila mogła trwać wiecznie. [2]
Ich
usta zbliżały się do siebie z każdą chwilą. Śnieżyca przybierała na sile. Śnieg
zaczynał sypać mocniej i gęściej tworząc ścianę białego puchu, a wiatr coraz
głośniej wył w koronach drzew. Stali tak ona i on. Wrogowie, którzy kochali się
miłością wieczną i silną. Całowali się nie zważając na złe warunki pogodowe.
Byli tylko oni i nikt więcej. To była ich chwila, kiedy mieli prawo i okazję
być naprawdę sobą. Ona uwielbiała, gdy on z siła drapieżnika całował jej
delikatne usta. Było to najwspanialsze uczucie, jakie znała. Nie chciała, aby
ta chwila kiedykolwiek się skończyła. Nie miałaby nic przeciwko temu gdyby
świat nagle zatrzymał swój bieg, a oni trwali by w tym uścisku całe wieki. On
także delektował się tymi sekundami. Nie mógł przestać całować jej ust. Z każdą
chwilą pragnął jej jeszcze mocniej i dlatego ani na moment nie rozluźnił
uścisku, w którym zamknął Mandy.
Oderwali się od siebie, aby zaczerpnąć
powietrze. Ruda oparła swoją głowę o tors Draco, który ukryty był pod ciepłą
warstwą ubrań. Oddychała ciężko i nieregularnie. Blondyn również łapczywie
łapał mroźne powietrze. Czuła mocne bicie jego ślizgońskiego serca. Przestała
czuć chłód, a dodatkowo, gdy Draco trzymał ją w ramionach zaczynała odczuwać
spokój i bezpieczeństwo, a także przestała bać się czegokolwiek. Nie
interesowało ją nic tylko on; jako bezpieczna przystań. Jego jedna ręka
spoczywała na jej tali, a druga delikatnie gładziła mokre już włosy. On także,
czuł, że do pełni szczęścia potrzebuje tylko jej. Jednak tuż po tej myśli,
przyszła nowa; negatywna. Usłyszał śmiech swojego ojca gdyby ten dowiedział
się, że jego syn zakochał się w Mandy Weasley. Zacisnął dłoń w pięść i zaczął
odpychać głos ojca ze swojej głowy. Gdy już się uspokoił złapał dziewczynę za
rękę i oświetlając sobie drogę różdżką ruszyli przez śnieżycę w stronę zamku.
Trzymał ją mocno jakby za chwile ktoś miał mu ją zabrać. Po kilku minutach, a w
zasadzie po kilkunastu weszli do ciepłego zamku, w którym nie było słychać
wycia wiatru. W milczeniu ruszyli w stronę Wielkiej Sali gdzie mieli się
rozstać. Chłopak ani przez chwilę nie puścił dłoni dziewczyny. Szli powoli, aby
jak najpóźniej się rozstać. Już dawno powinni być w swoich Pokojach Wspólnych,
w każdej chwili mogli natrafić na jakiegoś nauczyciela dyżurującego, a wtedy
dostaliby szlaban, a ich domy straciłyby cenne punkty. W końcu nadeszła chwila
rozstania. Patrzyli sobie w oczy i kompletnie nie wiedzieli, co powiedzieć.
Czuli, że od tego momentu będzie im jeszcze ciężej.
- Mandy…
- Tak? – Spytała.
- Bo ja…
- Nie, Draco. Nic nie
mów. Ja to wiem – powiedziała i delikatnie, zupełnie jak motyl pocałowała jego
usta i zniknęła w ciemnym korytarzu oświetlonym jedynie płomieniem pochodni.
Nie mów nic. Kocha się za nic. Nie
istnieje żaden powód do miłości. [3]
[1]
Jan Izydor Sztauder
[2]
Neil Gaiman
[3]
Paulo Coelho
a mi się podoba. ah . Piękne. Ten pocałunek Mandy i Draco. Wisz świetnie czyta mi sie tę twoja historie. Nie ma co ;^^ I Gryffindor wygrał jeaa .; d I dobrze, że Mandy powiedziała Nicholasowi, że nic do niego nie czuje. po co miałaby się "dusić".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
/niespodzianki-sa-wszedzie/
Cieszę się, że podobał Ci się rozdział. Wyjątkowo lekko mi się go pisało :). I w ten pocałunek wlałam bardzo wiele emocji.
Usuń"Brunet, komplementował i był pod wrażeniem gdy Weasley" - chyba gry :) Taki drobny błędzik :)
OdpowiedzUsuńPoza tym bardzo fajna notka! Idealnie wpasowane cytaty! ajć! Tak mi się podobało, że hej! Masakra :)
Wspaniale! :)
Te ich rozstanie na koniec było genialne!
Dzięki za znalezienie błędu. I tak, że znalazłaś jeden to jestem w szoku :). Spodziewałam się więcej. A co do sceny rozstania to też o dziwo mi się podoba.
Usuńno no;
OdpowiedzUsuńciekawie się robi.
i cały mecz wydawał się pasjonujący.
no i pocałunek na końcu.
przerwać w takim momencie.
jak można;p
ogółem roizdział ciekawy i intrygujący.
aut;
proszę powiadamiaj mnie na:
http://informatorium-niesmiertelna-milosc.blog.onet.pl/
Przerwać można w każdym momencie. Oczywiście będę Cię informować tam gdzie chcesz :).
UsuńCzytam początek odcinka i miałam ochotę wziąć i Mandy i Draco za fraki, przyciągnąć do siebie i kazać im powiedzieć co do siebie czują, ale na szczęście Ty zrobiłaś to za mnie. I nad ich rozmową i pocałunkiem mogę rozpływać się godzinami. Po prostu cudownie, moja droga. Cudownie. Ale mam nadzieję, ze odcinek dodasz dużo szybciej niż 27 lutego. Ściskam :*
OdpowiedzUsuńOj, ale ja to zrobiłam subtelniej. Po co od razu za fraki?! No, po co?! Szkoda ubrań :D.
UsuńJa!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ^.^
OdpowiedzUsuńNo,Ty!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :D
UsuńOch *.* Zakochałam się w Draco jeszcze bardziej! To możliwe? Nie wiem, ale zaczynasz tworzyć we mnie nową miłość. Jestem ciekawa jak teraz będę się zachowywać. Bo pamiętam, że po ich pierwszym pocałunku trochę się peszyli i próbowali zatuszować to, co się stało. Ale teraz chyba Malfoy nie będzie mógł już wypowiadać oszczerstw na temat jego ukochanej XD
UsuńJestem ciekawa tego momentu, kiedy dowie się o tym Ron i przyjaciele! A... rozbudziłaś moją wyobraźnię!
Kocham!!!!!!!!!:**************
Mam wizję jak się będą zachowywać i powiem tak, że Draco troszkę się zmieni, ale tylko troszkę. Czasami będzie niestety musiał być dawnym Draco. Aj jak się reszta dowie to będzie tutaj istny Sajgon w tym opowiadaniu!
UsuńAh ten pocałunek;D to czuje że od tej chwili w ich życiu wiele sie zmieni;) tylko tak jak juz napisałaś w głowie Draco cały czas bedzie huczeć głos ojca ze jak mógł sie w niej zakochać.. Cieszę się, że wygrali mecz ;D czekam na ciąg dalszy ;**
OdpowiedzUsuńOj, no nie wiem czy tak wiele się zmieni. Się okaże :D.
UsuńPodoba mi się średnio, wiesz czemu? Bo chociaż jak dla mnie było stanowczo za krótko, a rozdział nie zawierał prawie żadnej akcji to bardzo, ale to bardzo się ciesze, że oni, znaczy Mandy i Dracon wreszcie się pocałowali na co czekałam od samego początku, a z czego mam nadzieje, że ty sobie zdajesz sprawę. W każdym razie dobrze, że Mandy rozstała się(o ile oczywiście można użyć tego określenia do przyjaźni). Bo w końcu zmusić serce to tak, jakby nakłonić rzekę, by zaczęła płynąc pod górą; rzecz fizycznie niemożliwa. Ich pocałunek był MEGAromantyczny. Taki subtelny, wrażliwym, a jednocześnie głęboki. Jeden z tych, o których marzą dziewczyny. Zreztą, nie wątpię, że Dracon Malfoy potrafi całować. Ba! On na pewno wykonuje to z iście mistrzowską precyzją. Aż wiesz co się stało? Zaczęłam zazdrościć Mandy. i coś czuję, że nie jestem w tym osamotniona.
OdpowiedzUsuńA ja jestem dumna z tego rozdziały. Od pierwszej litery do ostatniej jest tak jakbym chciała. Przelałam uczucia tak jak chciałam. Opisałam jak chciałam. No, ja w jakimś stopniu też zazdroszczę Mandy i domyślam się, że nie jesteśmy osamotnione w tym. Trochę romantyzmu musiało być, bo bez tego to opowiadanie nie miałoby żadnego sensu.
UsuńSzczerze? Gdyby nie pocałunek Draco i Mandy, byłoby średnio. Po pierwsze, za mało się działo; liczyłam na opis meczu, skoro już o nim wspomniałaś, ale się nie doczekałam. Po drugie, błędy! Głównie interpunkcyjne, ale ja ostatnio jestem jeszcze bardziej przewrażliwiona na ich punkcie.
OdpowiedzUsuńNo ale ten pocałunek. Jakoś wszystko inne przy nim blednie. ;)
Przepraszam za brak opisu meczu! Obiecuję, że się poprawię. Na prawdę. Teraz nie miałam do tego głowy. Ale jak tylko znajdę w sobie motywację to natychmiast będzie opis meczu :). Ja i interpunkcja toczymy ze sobą odwieczną walkę, którą niestety jestem zmuszona przegrać. Ale postaram się te wszystkie błędy wyłapać.
UsuńA więc wybaczam. ;)
UsuńO dziękuję. za wybaczenie :). W przyszły weekend się tym zajmę ;).
UsuńNo to fantastycznie. ;] Uwielbiam mecze. ;)
UsuńNie wiem tylko czy uda mi się oddać ich atmosferę. Trochę się tego boję.
UsuńOj tam, mnie też się to nie udaje, ale co z tego. ^^
UsuńNie udaje mi się, ale postaram się nie zawieść i nie schrzanić tego :).
UsuńWierzę w Ciebie! ;]
UsuńNa to stwierdzenie mam tylko jedną odpowiedź: Ja w siebie też! :D
UsuńPrzyznam się bez bicia, że mimo iż rozdział ten ukazał się dopiero tydzień temu, przeczytałam go w tej chwili i .... jestem wniebowzięta. Oczywistą rzeczą było, że Gryfoni wygrają mecz, no ale dziwi mnie zachowanie Draco - w ogóle się tym (ptzynajmniej tak mi się wydaje) nie zdenerwował (: Kurczę, ostatnio strasznie polubiłam Draco, i chyba, kurczę mam pomysł na opowiadanie z nim :<
OdpowiedzUsuńPoza tym u mnie nowy, pierwszy rozdział :)
/zakamarek-snu/
On miał większe problemy na głowie niż denerwowanie się przegranym meczem. On po prostu musiał sobie wszystko ułożyć w głowie i mecz zszedł na dalszy plan.
Usuń