„Muszę znaleźć
siebie. [2]”
1 września 1996
r.
Przeminęły
wakacje, których nie zaliczała do udanych. W domu oswojono się z myślą jej
wyjazdu do nowej szkoły, ale związku z Draco nikt nie był jej w stanie
wybaczyć. Czuła różnicę dzielącą ją od rodziny. Czuła ten mur. Wyjątek
stanowiła Molly Weasley. Ona swoją córkę traktowała normalnie. Nigdy nie
pokazała, że uważa ją za gorszą z powodu tego, co robi. Kilka razy widząc,
Mandy zapłakaną podeszła i tuliła jak małe dziecko i do ucha szeptała, że
będzie dobrze. Molly Weasley była przede wszystkim matką, która kochała swoje
dzieci miłością bezwarunkową. Taką, która nie jest zależna od zachowania
pociechy. Przecież zakochanie to nic złego. Każdy ma do tego prawo, a jej
najstarsza córka z powodu miłości do Malfoy’a nie zeszła na złą drogę. Dalej
była Mandy Weasley – najbardziej niezależnym i indywidualnym dzieckiem swoich
rodziców.
Matka byłaby
zdolna wymyślić szczęście, aby je dać swoim dzieciom. [1]
Cała rodzina stała na peronie 9 i ¾.
Za kilka minut do Hogwartu miał odejść pociąg, a Mandy miała zostać zabrana
przez kogoś do Dumstrangu. Nie wiedziała, kto to ma być. Zielone oczy
wyszukiwały dobrze znanej sylwetki. Tak kochanej i tak idealnej. Blond włosów,
które byłyby idealnie uczesane i nie zepsułby tej fryzury nawet najmniejszy
podmuch wiatru. Stalowych tęczówek tak zimnych i nieprzystępnych, patrzących na
każdego z wyższością. Nie widziała go. Nie było go. Nie wyszedł na ich ostatnie
spotkanie. Poczuła łzy napływające do oczu. Zaczęła się uspokajać. Nie chciała
płakać. Nie tutaj.
- Witam zgodnie z opisem to ty
musisz być Mandy Agnes Frances Weasley, prawda? – Przed Gryfonką pojawił się
wysoki mężczyzna.
Miał czarne włosy, zielone jak trawa
oczy. Był przystojny, bo Mandy usłyszała cichy pisk Ginny na jego widok. Jednak
na Rudowłosej nie zrobił najmniejszego wrażenia. Wyglądał na nie wiele
starszego od niej. Uśmiechnął się serdecznie i pokazał jednocześnie rząd
śnieżnobiałych zębów.
- Zgadza się – odpowiedziała i
wymusiła na twarzy uśmiech, chociaż jej mięśnie twarzy od dwóch miesięcy nie
wykonywały podobnego ruchu.
- Tom Sandemor i zostałem
przydzielony żeby przyprowadzić cię do Dumstrangu.
Był nie zaprzeczalnie miły. Jednak
Mandy od jego serdeczności aż mdliło. Starała się utrzymać przyjazny wyraz
twarzy, ale męczyła się.
- To pożegnam się z najbliższymi –
zakomunikowała, a chłopak przytaknął skinieniem głowy.
Zaczęła od Ginny. Przytuliła ją mocno
do siebie.
- Trzymaj się, Mandy. I pisz do nas
wszystkich listy – poprosiła Ginny.
- Wybacz, że byliśmy okropni – to
Hermiona szeptała jej do ucha kilka słów.
Następnie był Harry oraz bracia.
Nawet Ron wydusił z siebie parę w miarę przyjaznych wyrazów. Wszyscy mieli
świadomość, że spotkają się dopiero na wakacje. To Mandy podjęła decyzję, że
nie będzie wracać do domu. To było jej rozstanie. Jej odejście, które było
nieuniknione. Jako jedyna z rodziny miała być najbezpieczniejsza a być może,
jako jedyna wygrać życie.
- Tatuś… - wyszeptała i przytuliła
się do ojca.
- Zawsze bądź sobą i tylko sobą.
Nikim innym. Pamiętaj o tym. Dla nasz zawsze będziesz naszą córką.
- Mandy. Słońce. Uważaj na siebie –
Ruda po chwili tonęła w matczynych objęciach.
Wydałaś mnie
Na ten świat
tak dziwny, mamo.
Lepiłaś mnie
Z kolorowych
słów, mamo. [2]
- Będę, mamo. Obiecuję, że będę.
Mamo nie smuć się. Dobrze wiesz, że to musiało się kiedyś stać – powiedziała
Mandy.
Odchodzę dziś.
Wiedziałaś,
wiem.
Tak smutną masz
twarz.
Lecz teraz ja
Na świat siebie
wydać mam. [2]
- Zawsze byłaś indywidualistką, ale
w te wakacje byłaś zamknięta w sobie. Taka inna, ale dalej jesteś moim dzieckiem.
- Wiem mamo, że byłam dziwna.
- Byłaś sama i samotna.
Chyba jestem
teraz inna
Może trochę
sama.
Może trochę
dziwna jednak
Muszę znaleźć
siebie. [2]
Czas pożegnać dobiegł końca i Mandy
razem z Tomem teleportowała się z peronu 9 i ¾.
Mandy poczuła nie miłe szarpnięcie w okolicy pępka, a
świat wokół niej zawirował. Nie lubiła tego uczucia. Zawsze po teleportacji
chciało jej się spać i miała mdłości. Wolała już po stokroć latać na miotle. Po
chwili poczuła stały grunt pod stopami. Spodziewała się usłyszeć odgłos
upadającego kufra, ale nic takiego nie dotarło do jej uszu. Otworzyła oczy i
ujrzała Toma stojącego obok niej z jej własnością w ręce i uśmiechającego się
delikatnie.
- No to jesteśmy – powiedział.
Stała na trawie. Przed oczami miała
mniejszy od Hogwartu, bo czteropiętrowy zamek. Otaczały go rozłożyste zielone
tereny, góry oraz kilka niewielkich jezior. Już na pierwszy rzut oka Mandy
wiedziała, że opis jest zgodny z tym, co mówił Wiktor Krum, gdy dwa lata temu
gościł przez rok w Hogwarcie. Weasley od razu poczuła sympatię do tego miejsca.
Różnorodna roślinność sprawiła, że Mandy się uśmiechnęła się i nie
przeszkadzała jej nawet znacząca różnica temperatur.
Pora zacząć od
nowa. Bez niepotrzebnych myśli. Z jednym pytaniem. Czy wrócę kiedyś tam, gdzie
wszystko wydaje się piękniejsze? I w tej samej chwili, w której sobie to
pytanie zadaje, już znam odpowiedź. [3]
Tu miała zacząć
od nowa. W miejscu, w którym nic nie miało jej się z nim kojarzyć. Miała mieć
tylko jedną jedyną pamiątkę. Wisiorek, którego nie zdejmowała. Nie jest łatwo
zostawić całą przeszłość za sobą. Powiedzieć sobie, że to wszystko nie miało
miejsca, że to tylko chora wyobraźnia. Zaczynając od nowa jesteś budowniczym,
który musi postawić solidne fundamenty, ale to nie takie proste. Niby wiesz, że
musisz odgrodzić się od przeszłości i wspomnień, ale to nie jest łatwe. Co noc
przed snem przeżywasz to jeszcze raz. Jeszcze raz sprawiasz sobie ból, którego
nie chcesz, ale to jest silniejsze od ciebie. Mandy wierzyła, że nowe miejsce
pozwoli uporać się jej z minionym czasem. Westchnęła cicho i zaczęła się zastanawiać,
co powinna teraz zrobić. Przecież w Dumstrangu jakakolwiek uczta powitalna też
nie zaczyna się o jedenastej rano. Spojrzała niepewnie na Toma, który
cierpliwie czekał, aż panna Weasley w końcu powróci do świata żywych. Mandy, ponownie
westchnęła. Nie było łatwo, ale wiedziała, że musi się z tym zmierzyć.
- Pewnie zastanawiasz się, co
będziesz robić do uczty powitalnej.
- To jedna z nie wielu rzeczy, nad
którą się zastanawiam.
- Już ci wyjaśniam. Otóż opowiem ci
trochę o historii szkoły. Oprowadzę o niej. Po prostu pokażę ci ją.
- Super – rzekła Mandy, która
oddałaby wiele za chwilę dla siebie.
Za dużo emocji w niej siedziało.
Wszystko to ją przerastało, a musiała udawać, że jej życie jest cudowne. Nie
było to proste. Wymuszenie uśmiechu kosztowało ją wiele. Najbardziej cieszyła
się z nadejścia wieczoru, bo wtedy mogła w spokoju myśleć. Nie musiała się
uśmiechać, bo tak wypadało. Liczyła, że w nowym otoczeniu wszystko będzie
łatwiejsze, ale myliła się. Zrozumiała, że to nie otoczenie jej przypominało o
Draco, ale jej myśli. Tęskniła za nim. Był jej potrzebny do tego, aby żyć.
Jednak musiała się pogodzić z tym, że nie mogła go nigdy mieć.
Gdy cię nie ma
Każdy kawałek mojego serca za tobą tęskni.
Gdy cię nie ma
Tęsknię za twoją twarzą, którą znam. [4]
- To zacznijmy – poprosiła
dziewczyna siląc się na uśmiech, a gdy tylko Tom odwrócił wzrok jej twarz
natychmiast przybrała normalny wyraz.
- Dumstrang jest prawie tak stary
jak Hogwart i podobnie żaden mugol go nie widzi. Nigdy nie ustalono, kto
założył tę szkołę. W żadnych papierach tego nie ma. Nie sądzę, aby ktokolwiek
jeszcze się tym interesował, chociaż, gdy ja się uczyłem to kilka razy pojawiali
się pewni siebie, którzy byli przekonani, że oni tego się dowiedzą. Jednak
ostatecznie musieli przyznać, że żadne dokumenty nie wskazują na założyciela
czy też założycielkę.
- Może ktoś celowo nie chciał żeby
się tego dowiedziano – zasugerowała Weasley.
- Tak, to jest bardzo prawdopodobne,
ale no jak mówię coraz mniej ludzi to interesuje. Tylko młodzi adepci Akademii
Historii Magii myślą, że są mądrzejsi do innych.
- Ty już skończyłeś szkołę? – Spytała
Mandy.
- Tak. Całkiem niedawno i jako
prefekt naczelny zostałem poproszony o sprowadzenie cię tutaj.
- A co teraz robisz?
- Pracuję w norweskim Ministerstwie
Magii w dziele aurorów, ale nim nie jestem. Zajmuje się papierkową robotą i
parzeniem kawy.
- Nie chce być aurorem? – Spytała
zdziwiona.
- A to, aż tak dziwne – Tom
odpowiedział pytaniem na pytanie
- Wiesz zawsze otaczali mnie ludzie,
którzy tylko o tym marzą.
- Nie chcę być aurorem. Chcę pójść
do Akademii Transmutacji, ale to trochę kosztuje, więc muszę najpierw na to
zarobić. Rodzice chcieli mi to opłacać, ale pora trochę się usamodzielnić, więc
i ta praca jest dobra. A ty, kim chcesz być?
- Magomedykiem.
- Czyli też nie auror.
- Nie. Jakoś nigdy nie to nie
pociągało, ale od zawsze miałam słabość i uzdolnienia do eliksirów.
- W Hogwarcie to Severus Snape cię
ich uczył, prawda?
- Tak. To prawdziwy Mistrz
Eliksirów. Mimo że nienawidził uczniów z Gryffindoru to mi nigdy nie zaniżył
oceny.
- U nas też jest podział na domy…
Mandy z uwagą słuchała o tym, że dom
nie noszą nazw założycieli szkoły, bo jak wcześniej się dowiedziała nikt ich
nie znał. Od zawsze nosiły nazwy czterech żywiołów: ziemi, wody, ognia i
powietrza.
W
żywiole Powietrza znajdowały się osoby, które były indywidualistami i trochę
egoistami. Tam nie było mowy o pracy zespołowej z wyjątkiem sportu.
W żywiole Wody było więcej dziewcząt
niż chłopców i nikt nie wiedział, dlaczego. W tym domu wszyscy sobie pomagali i
byli wobec siebie szczerzy do bólu.
Żywioł Ziemi był kompletnym przeciwieństwem
Wody. Było więcej panów i nikt nikomu nie ufał. Tam trafiały osoby, które w stu
procentach były egoistami.
Z kolei żywioł Ognia przyjmował w
swoje szeregi tylko czarodziejów czystej krwi. Tu nie było ani jednego dziecka
mugola. Tylko czysta krew i honor. [5]
Ostatni opis Mandy od razu powiązała
z Slytherinem. Tam też liczyła się tylko niczym nieskalana krew. Na podobnych
rozmowach Mandy spędziła czas do uczty powitalnej. Zwiedziła cały zamek i
zadawała szczegółowe pytania była z wizytą u dyrektora Daga Linda. Została
przez niego przywitana, ale od razu Rudowłosa stwierdziła, że woli niebieskie,
przyjaźnie patrzące tęczówki Dumbledorea niż czarne jak smoła, małe i leniwe
oczy Linda, który zajął miejsce Karkarowa. W końcu nadszedł czas ceremonii
przydziału. Mandy stała w trochę mniejszej sali niż była przyzwyczajona. Każdy
z młodych uczniów, który przybył pierwsze raz do szkoły, po usłyszeniu swojego
nazwiska musiał wejść na podwyższenie, na, którym stała czara, z której buchały
fioletowe płomienie. Należało włożyć rękę do środka jęzorów ognia i czekać, aż
zmienią one kolor na adekwatny do przydzielonego domu. Mandy ze względu na
swoje nazwisko, dość długo czekała na swoją kolej.
- Weasley Mandy Agnes Frances!
Z wysoko uniesioną głową weszła na podwyższenie
włożyła rękę do ognia. Spodziewała się, że zostanie poparzona, ale ku jej
wielkiemu zdziwieniu miała wrażenie, że włożyła dłoń do wiadra z lodowatą wodą.
Od razu w głowie usłyszała pewien głosik, który nie należał do niej.
- Bystra… Czysta krew… Ambitna…
- O czym ty mówisz? – Spytała
szeptem. Kompletnie nie wiedziała, co się dzieje.
- Ufna… Żywioł Wody czeka…
- Wody? Jak to wody? – Była coraz
bardziej zdezorientowana.
- Chociaż nie… Woda, nie…
Usłyszała ostanie słowo i spojrzała w
płomienie, które od razu zrobiły się czerwono – żółte, a stół po prawej ścianie
zaczął wiwatować. Mandy wyjęła rękę z ognia i poszła we wskazanym kierunku
przez nauczyciela prowadzącego ceremonię przydziału. Czuła się opuszczona i
tęskniła za domem i najbliższymi jej osobami.
Tęsknota jest
osadem w kielichu życia. [6]
____________________
[1] Madeleine Delberer
[2] Varius Manx – „Dla M.”
[3] Federico Moccia
[4] Avril Lavigne – „When you’re
Gone”
[5] wszystko wymyślone przeze mnie
[6] Ambrose Bierce
Ja zacznę od końca - ja chcę być informowana, ja, ja, ja! Dobrze, a teraz mogę przejść do sedna. Matko, jak mi jest smutno, że Mandy i Malfroy nie mogą być razem. Przecież oni się naprawdę kochają, a ten cały świat magii i czarów jest piekielnie niesprawiedliwy. Nowe miejsce, nowe znajomości, ale miłość i tak jedna.
OdpowiedzUsuńMnie też jest smutno, ale takie jest życie. Nie wszystko kończy się dobrze. Możemy zmienić wszystko dookoła, ale serce i tak wie swoje.
UsuńZacznę od tego, że bardzo się cieszę, że pojawił się tutaj nowy rozdział *_____* Już baardzo długo na niego czekałam.
OdpowiedzUsuńW sumie Mandy w nowej szkole ma o wiele większe szanse na wszystko - początek, życie, naukę, więc trudno jej się dziwić, że właśnie taką decyzję podjęła. Tutaj nikt nie będzie jej niesprawiedliwie traktował i nie będzie musiała znosić chamskiego zachowania Rona, które było zupełnie niedopuszczalne i niestosowne.
Masz bardzo fajny pomysł na Durmstrang. Widać, ze to nieodkryty teren i masz na ni ogromne pole do popisu; tutaj może zdarzyć się wszystko i tylko od Ciebie to zależy. Podoba mi się pomysł podziału uczniów na Domy Żywiołów. Dziwi mnie tylko jedne - w charakterystyce niemal każdego domu jest mowa o egoizmie.
Jestem strasznie ciekawa, co będzie dalej, czy Mandy pozna mnóstwo nowych ludzi, a może po prostu skupi się na nauce? Bo wiadomo, że o NIM nie zapomni, nigdy.
Zastanawiam się, co teraz z Draconem. Jak sobie poradzi bez Mandy? Czy to wpłynie na jego późniejsze decyzje?
Czy chcę być informowana? Oczywiście, że tak! Nie może być inaczej;)
Pozdrawiam;*
Nie wiem czemu wszędzie przoduje egoizm. W sumie może i to dziwne, ale chyba taki jest pomysł na wątek z Dumstrangiem.
UsuńO Draconie będzie coś nie coś w kolejnym rozdziale. Pokażę jego życie w Hogwarcie bez Mandy.
Cieszę się, że udało mi się przełamać i napisać coś tutaj, bo to nie było jednak łatwe.
Ja oczywiście chcę, ja bym nie chciała xD
OdpowiedzUsuńNo, masz szerokie pole do popisu. Jestem straszliwie ciekawa, jak według Ciebie będzie wyglądać życie w Dumstrangu. Chociaż - moim skromnym zdaniem - ten podział na domy to tak trochę hogwarcko pachnie i nieco mi tu nie pasuje. No ale to Twój zamysł ;p
Pozdrawiam.
Mało oryginalnie pachnie - wiem. Ale starałam się żeby był trochę innowacyjny - no może mi nie wyszło. Za co ogromnie przepraszam.
UsuńNie no, nie masz za co przepraszać. To Twój pomysł i najważniejsze, czy Tobie się to podoba. Najważniejsze jest podjęcie walki, a nie jej wynik ;)
UsuńŁosz mam zapłon w odpisywaniu na komentarza... No ale to wina praktyk... W sumie to od początku opowiadania miałam taki pomysł na szkołę. Tylko zastanawiałam się którą wybrać. No ja walczę ze sobą :D.
UsuńTak, chcę być informowana o notkach :)
OdpowiedzUsuńNo i dotarłam do Ciebie:)
Rozdział bardzo mi się podobał:) Pięknie wszystko opisałaś, jak zawsze:)
Czas na nowe zmiany. Na pewno dla Mandy to będzie trudno, bo jednak bardzo cierpi z powodu tęsknoty za Draconem. Ja to trzymam kciuki, bo nowy rok szkolny był dla niej korzystny i żeby znalazła sobie jakieś towarzystwo. Z tym przydzieleniem domów bardzo pomysłowe:) cztery żywioły, bardzo fajnie:)
Życzę wenki:)
Całuję:*
Dziękuję za pochlebne słowa :). Bardzo one pomagają. Wiem, że mam u Ciebie zaległości nas Astori, ale obiecuję, że jak tylko wrócę z wakacji je nadrobię :). Całuję :*
Usuń