sobota, 4 sierpnia 2012

XXVI. Nowy początek

„Muszę znaleźć siebie. [2]”
1 września 1996 r.
            Przeminęły wakacje, których nie zaliczała do udanych. W domu oswojono się z myślą jej wyjazdu do nowej szkoły, ale związku z Draco nikt nie był jej w stanie wybaczyć. Czuła różnicę dzielącą ją od rodziny. Czuła ten mur. Wyjątek stanowiła Molly Weasley. Ona swoją córkę traktowała normalnie. Nigdy nie pokazała, że uważa ją za gorszą z powodu tego, co robi. Kilka razy widząc, Mandy zapłakaną podeszła i tuliła jak małe dziecko i do ucha szeptała, że będzie dobrze. Molly Weasley była przede wszystkim matką, która kochała swoje dzieci miłością bezwarunkową. Taką, która nie jest zależna od zachowania pociechy. Przecież zakochanie to nic złego. Każdy ma do tego prawo, a jej najstarsza córka z powodu miłości do Malfoy’a nie zeszła na złą drogę. Dalej była Mandy Weasley – najbardziej niezależnym i indywidualnym dzieckiem swoich rodziców.
Matka byłaby zdolna wymyślić szczęście, aby je dać swoim dzieciom. [1]
            Cała rodzina stała na peronie 9 i ¾. Za kilka minut do Hogwartu miał odejść pociąg, a Mandy miała zostać zabrana przez kogoś do Dumstrangu. Nie wiedziała, kto to ma być. Zielone oczy wyszukiwały dobrze znanej sylwetki. Tak kochanej i tak idealnej. Blond włosów, które byłyby idealnie uczesane i nie zepsułby tej fryzury nawet najmniejszy podmuch wiatru. Stalowych tęczówek tak zimnych i nieprzystępnych, patrzących na każdego z wyższością. Nie widziała go. Nie było go. Nie wyszedł na ich ostatnie spotkanie. Poczuła łzy napływające do oczu. Zaczęła się uspokajać. Nie chciała płakać. Nie tutaj.
- Witam zgodnie z opisem to ty musisz być Mandy Agnes Frances Weasley, prawda? – Przed Gryfonką pojawił się wysoki mężczyzna.
            Miał czarne włosy, zielone jak trawa oczy. Był przystojny, bo Mandy usłyszała cichy pisk Ginny na jego widok. Jednak na Rudowłosej nie zrobił najmniejszego wrażenia. Wyglądał na nie wiele starszego od niej. Uśmiechnął się serdecznie i pokazał jednocześnie rząd śnieżnobiałych zębów.
- Zgadza się – odpowiedziała i wymusiła na twarzy uśmiech, chociaż jej mięśnie twarzy od dwóch miesięcy nie wykonywały podobnego ruchu.
- Tom Sandemor i zostałem przydzielony żeby przyprowadzić cię do Dumstrangu.
            Był nie zaprzeczalnie miły. Jednak Mandy od jego serdeczności aż mdliło. Starała się utrzymać przyjazny wyraz twarzy, ale męczyła się.
- To pożegnam się z najbliższymi – zakomunikowała, a chłopak przytaknął skinieniem głowy.
            Zaczęła od Ginny. Przytuliła ją mocno do siebie.
- Trzymaj się, Mandy. I pisz do nas wszystkich listy – poprosiła Ginny.
- Wybacz, że byliśmy okropni – to Hermiona szeptała jej do ucha kilka słów.
            Następnie był Harry oraz bracia. Nawet Ron wydusił z siebie parę w miarę przyjaznych wyrazów. Wszyscy mieli świadomość, że spotkają się dopiero na wakacje. To Mandy podjęła decyzję, że nie będzie wracać do domu. To było jej rozstanie. Jej odejście, które było nieuniknione. Jako jedyna z rodziny miała być najbezpieczniejsza a być może, jako jedyna wygrać życie.
- Tatuś… - wyszeptała i przytuliła się do ojca.
- Zawsze bądź sobą i tylko sobą. Nikim innym. Pamiętaj o tym. Dla nasz zawsze będziesz naszą córką.
- Mandy. Słońce. Uważaj na siebie – Ruda po chwili tonęła w matczynych objęciach.
Wydałaś mnie
Na ten świat tak dziwny, mamo.
Lepiłaś mnie
Z kolorowych słów, mamo. [2]
- Będę, mamo. Obiecuję, że będę. Mamo nie smuć się. Dobrze wiesz, że to musiało się kiedyś stać – powiedziała Mandy.
Odchodzę dziś.
Wiedziałaś, wiem.
Tak smutną masz twarz.
Lecz teraz ja
Na świat siebie wydać mam. [2]
- Zawsze byłaś indywidualistką, ale w te wakacje byłaś zamknięta w sobie. Taka inna, ale dalej jesteś moim dzieckiem.
- Wiem mamo, że byłam dziwna.
- Byłaś sama i samotna.
Chyba jestem teraz inna
Może trochę sama.
Może trochę dziwna jednak
Muszę znaleźć siebie. [2]
            Czas pożegnać dobiegł końca i Mandy razem z Tomem teleportowała się z peronu 9 i ¾.
            Mandy poczuła nie miłe szarpnięcie w okolicy pępka, a świat wokół niej zawirował. Nie lubiła tego uczucia. Zawsze po teleportacji chciało jej się spać i miała mdłości. Wolała już po stokroć latać na miotle. Po chwili poczuła stały grunt pod stopami. Spodziewała się usłyszeć odgłos upadającego kufra, ale nic takiego nie dotarło do jej uszu. Otworzyła oczy i ujrzała Toma stojącego obok niej z jej własnością w ręce i uśmiechającego się delikatnie.
- No to jesteśmy – powiedział.
Stała na trawie. Przed oczami miała mniejszy od Hogwartu, bo czteropiętrowy zamek. Otaczały go rozłożyste zielone tereny, góry oraz kilka niewielkich jezior. Już na pierwszy rzut oka Mandy wiedziała, że opis jest zgodny z tym, co mówił Wiktor Krum, gdy dwa lata temu gościł przez rok w Hogwarcie. Weasley od razu poczuła sympatię do tego miejsca. Różnorodna roślinność sprawiła, że Mandy się uśmiechnęła się i nie przeszkadzała jej nawet znacząca różnica temperatur.
Pora zacząć od nowa. Bez niepotrzebnych myśli. Z jednym pytaniem. Czy wrócę kiedyś tam, gdzie wszystko wydaje się piękniejsze? I w tej samej chwili, w której sobie to pytanie zadaje, już znam odpowiedź. [3]
            Tu miała zacząć od nowa. W miejscu, w którym nic nie miało jej się z nim kojarzyć. Miała mieć tylko jedną jedyną pamiątkę. Wisiorek, którego nie zdejmowała. Nie jest łatwo zostawić całą przeszłość za sobą. Powiedzieć sobie, że to wszystko nie miało miejsca, że to tylko chora wyobraźnia. Zaczynając od nowa jesteś budowniczym, który musi postawić solidne fundamenty, ale to nie takie proste. Niby wiesz, że musisz odgrodzić się od przeszłości i wspomnień, ale to nie jest łatwe. Co noc przed snem przeżywasz to jeszcze raz. Jeszcze raz sprawiasz sobie ból, którego nie chcesz, ale to jest silniejsze od ciebie. Mandy wierzyła, że nowe miejsce pozwoli uporać się jej z minionym czasem. Westchnęła cicho i zaczęła się zastanawiać, co powinna teraz zrobić. Przecież w Dumstrangu jakakolwiek uczta powitalna też nie zaczyna się o jedenastej rano. Spojrzała niepewnie na Toma, który cierpliwie czekał, aż panna Weasley w końcu powróci do świata żywych. Mandy, ponownie westchnęła. Nie było łatwo, ale wiedziała, że musi się z tym zmierzyć.
- Pewnie zastanawiasz się, co będziesz robić do uczty powitalnej.
- To jedna z nie wielu rzeczy, nad którą się zastanawiam.
- Już ci wyjaśniam. Otóż opowiem ci trochę o historii szkoły. Oprowadzę o niej. Po prostu pokażę ci ją.
- Super – rzekła Mandy, która oddałaby wiele za chwilę dla siebie.
Za dużo emocji w niej siedziało. Wszystko to ją przerastało, a musiała udawać, że jej życie jest cudowne. Nie było to proste. Wymuszenie uśmiechu kosztowało ją wiele. Najbardziej cieszyła się z nadejścia wieczoru, bo wtedy mogła w spokoju myśleć. Nie musiała się uśmiechać, bo tak wypadało. Liczyła, że w nowym otoczeniu wszystko będzie łatwiejsze, ale myliła się. Zrozumiała, że to nie otoczenie jej przypominało o Draco, ale jej myśli. Tęskniła za nim. Był jej potrzebny do tego, aby żyć. Jednak musiała się pogodzić z tym, że nie mogła go nigdy mieć.
Gdy cię nie ma
Każdy kawałek mojego serca za tobą tęskni.
Gdy cię nie ma
Tęsknię za twoją twarzą, którą znam. [4]
- To zacznijmy – poprosiła dziewczyna siląc się na uśmiech, a gdy tylko Tom odwrócił wzrok jej twarz natychmiast przybrała normalny wyraz.
- Dumstrang jest prawie tak stary jak Hogwart i podobnie żaden mugol go nie widzi. Nigdy nie ustalono, kto założył tę szkołę. W żadnych papierach tego nie ma. Nie sądzę, aby ktokolwiek jeszcze się tym interesował, chociaż, gdy ja się uczyłem to kilka razy pojawiali się pewni siebie, którzy byli przekonani, że oni tego się dowiedzą. Jednak ostatecznie musieli przyznać, że żadne dokumenty nie wskazują na założyciela czy też założycielkę.
- Może ktoś celowo nie chciał żeby się tego dowiedziano – zasugerowała Weasley.
- Tak, to jest bardzo prawdopodobne, ale no jak mówię coraz mniej ludzi to interesuje. Tylko młodzi adepci Akademii Historii Magii myślą, że są mądrzejsi do innych.
- Ty już skończyłeś szkołę? – Spytała Mandy.
- Tak. Całkiem niedawno i jako prefekt naczelny zostałem poproszony o sprowadzenie cię tutaj.
- A co teraz robisz?
- Pracuję w norweskim Ministerstwie Magii w dziele aurorów, ale nim nie jestem. Zajmuje się papierkową robotą i parzeniem kawy.
- Nie chce być aurorem? – Spytała zdziwiona.
- A to, aż tak dziwne – Tom odpowiedział pytaniem na pytanie
- Wiesz zawsze otaczali mnie ludzie, którzy tylko o tym marzą.
- Nie chcę być aurorem. Chcę pójść do Akademii Transmutacji, ale to trochę kosztuje, więc muszę najpierw na to zarobić. Rodzice chcieli mi to opłacać, ale pora trochę się usamodzielnić, więc i ta praca jest dobra. A ty, kim chcesz być?
- Magomedykiem.
- Czyli też nie auror.
- Nie. Jakoś nigdy nie to nie pociągało, ale od zawsze miałam słabość i uzdolnienia do eliksirów.
- W Hogwarcie to Severus Snape cię ich uczył, prawda?
- Tak. To prawdziwy Mistrz Eliksirów. Mimo że nienawidził uczniów z Gryffindoru to mi nigdy nie zaniżył oceny.
- U nas też jest podział na domy…
            Mandy z uwagą słuchała o tym, że dom nie noszą nazw założycieli szkoły, bo jak wcześniej się dowiedziała nikt ich nie znał. Od zawsze nosiły nazwy czterech żywiołów: ziemi, wody, ognia i powietrza.
            W żywiole Powietrza znajdowały się osoby, które były indywidualistami i trochę egoistami. Tam nie było mowy o pracy zespołowej z wyjątkiem sportu.
            W żywiole Wody było więcej dziewcząt niż chłopców i nikt nie wiedział, dlaczego. W tym domu wszyscy sobie pomagali i byli wobec siebie szczerzy do bólu.
             Żywioł Ziemi był kompletnym przeciwieństwem Wody. Było więcej panów i nikt nikomu nie ufał. Tam trafiały osoby, które w stu procentach były egoistami.
            Z kolei żywioł Ognia przyjmował w swoje szeregi tylko czarodziejów czystej krwi. Tu nie było ani jednego dziecka mugola. Tylko czysta krew i honor. [5]
            Ostatni opis Mandy od razu powiązała z Slytherinem. Tam też liczyła się tylko niczym nieskalana krew. Na podobnych rozmowach Mandy spędziła czas do uczty powitalnej. Zwiedziła cały zamek i zadawała szczegółowe pytania była z wizytą u dyrektora Daga Linda. Została przez niego przywitana, ale od razu Rudowłosa stwierdziła, że woli niebieskie, przyjaźnie patrzące tęczówki Dumbledorea niż czarne jak smoła, małe i leniwe oczy Linda, który zajął miejsce Karkarowa. W końcu nadszedł czas ceremonii przydziału. Mandy stała w trochę mniejszej sali niż była przyzwyczajona. Każdy z młodych uczniów, który przybył pierwsze raz do szkoły, po usłyszeniu swojego nazwiska musiał wejść na podwyższenie, na, którym stała czara, z której buchały fioletowe płomienie. Należało włożyć rękę do środka jęzorów ognia i czekać, aż zmienią one kolor na adekwatny do przydzielonego domu. Mandy ze względu na swoje nazwisko, dość długo czekała na swoją kolej.
- Weasley Mandy Agnes Frances!
            Z wysoko uniesioną głową weszła na podwyższenie włożyła rękę do ognia. Spodziewała się, że zostanie poparzona, ale ku jej wielkiemu zdziwieniu miała wrażenie, że włożyła dłoń do wiadra z lodowatą wodą. Od razu w głowie usłyszała pewien głosik, który nie należał do niej.
- Bystra… Czysta krew… Ambitna…
- O czym ty mówisz? – Spytała szeptem. Kompletnie nie wiedziała, co się dzieje.
- Ufna… Żywioł Wody czeka…
- Wody? Jak to wody? – Była coraz bardziej zdezorientowana.
- Chociaż nie… Woda, nie…
            Usłyszała ostanie słowo i spojrzała w płomienie, które od razu zrobiły się czerwono – żółte, a stół po prawej ścianie zaczął wiwatować. Mandy wyjęła rękę z ognia i poszła we wskazanym kierunku przez nauczyciela prowadzącego ceremonię przydziału. Czuła się opuszczona i tęskniła za domem i najbliższymi jej osobami.
Tęsknota jest osadem w kielichu życia. [6]
____________________
[1] Madeleine Delberer
[2] Varius Manx – „Dla M.”
[3] Federico Moccia
[4] Avril Lavigne – „When you’re Gone”
[5] wszystko wymyślone przeze mnie
[6] Ambrose Bierce


10 komentarzy:

  1. Ja zacznę od końca - ja chcę być informowana, ja, ja, ja! Dobrze, a teraz mogę przejść do sedna. Matko, jak mi jest smutno, że Mandy i Malfroy nie mogą być razem. Przecież oni się naprawdę kochają, a ten cały świat magii i czarów jest piekielnie niesprawiedliwy. Nowe miejsce, nowe znajomości, ale miłość i tak jedna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też jest smutno, ale takie jest życie. Nie wszystko kończy się dobrze. Możemy zmienić wszystko dookoła, ale serce i tak wie swoje.

      Usuń
  2. Zacznę od tego, że bardzo się cieszę, że pojawił się tutaj nowy rozdział *_____* Już baardzo długo na niego czekałam.
    W sumie Mandy w nowej szkole ma o wiele większe szanse na wszystko - początek, życie, naukę, więc trudno jej się dziwić, że właśnie taką decyzję podjęła. Tutaj nikt nie będzie jej niesprawiedliwie traktował i nie będzie musiała znosić chamskiego zachowania Rona, które było zupełnie niedopuszczalne i niestosowne.
    Masz bardzo fajny pomysł na Durmstrang. Widać, ze to nieodkryty teren i masz na ni ogromne pole do popisu; tutaj może zdarzyć się wszystko i tylko od Ciebie to zależy. Podoba mi się pomysł podziału uczniów na Domy Żywiołów. Dziwi mnie tylko jedne - w charakterystyce niemal każdego domu jest mowa o egoizmie.
    Jestem strasznie ciekawa, co będzie dalej, czy Mandy pozna mnóstwo nowych ludzi, a może po prostu skupi się na nauce? Bo wiadomo, że o NIM nie zapomni, nigdy.
    Zastanawiam się, co teraz z Draconem. Jak sobie poradzi bez Mandy? Czy to wpłynie na jego późniejsze decyzje?

    Czy chcę być informowana? Oczywiście, że tak! Nie może być inaczej;)

    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czemu wszędzie przoduje egoizm. W sumie może i to dziwne, ale chyba taki jest pomysł na wątek z Dumstrangiem.
      O Draconie będzie coś nie coś w kolejnym rozdziale. Pokażę jego życie w Hogwarcie bez Mandy.
      Cieszę się, że udało mi się przełamać i napisać coś tutaj, bo to nie było jednak łatwe.

      Usuń
  3. Ja oczywiście chcę, ja bym nie chciała xD

    No, masz szerokie pole do popisu. Jestem straszliwie ciekawa, jak według Ciebie będzie wyglądać życie w Dumstrangu. Chociaż - moim skromnym zdaniem - ten podział na domy to tak trochę hogwarcko pachnie i nieco mi tu nie pasuje. No ale to Twój zamysł ;p

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mało oryginalnie pachnie - wiem. Ale starałam się żeby był trochę innowacyjny - no może mi nie wyszło. Za co ogromnie przepraszam.

      Usuń
    2. Nie no, nie masz za co przepraszać. To Twój pomysł i najważniejsze, czy Tobie się to podoba. Najważniejsze jest podjęcie walki, a nie jej wynik ;)

      Usuń
    3. Łosz mam zapłon w odpisywaniu na komentarza... No ale to wina praktyk... W sumie to od początku opowiadania miałam taki pomysł na szkołę. Tylko zastanawiałam się którą wybrać. No ja walczę ze sobą :D.

      Usuń
  4. Tak, chcę być informowana o notkach :)

    No i dotarłam do Ciebie:)
    Rozdział bardzo mi się podobał:) Pięknie wszystko opisałaś, jak zawsze:)
    Czas na nowe zmiany. Na pewno dla Mandy to będzie trudno, bo jednak bardzo cierpi z powodu tęsknoty za Draconem. Ja to trzymam kciuki, bo nowy rok szkolny był dla niej korzystny i żeby znalazła sobie jakieś towarzystwo. Z tym przydzieleniem domów bardzo pomysłowe:) cztery żywioły, bardzo fajnie:)

    Życzę wenki:)
    Całuję:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za pochlebne słowa :). Bardzo one pomagają. Wiem, że mam u Ciebie zaległości nas Astori, ale obiecuję, że jak tylko wrócę z wakacji je nadrobię :). Całuję :*

      Usuń