„Nie da się wyłączyć miłość […] tak jak zakręca się
kran. Miłość płynie z serca, a serce rządzi się własnymi prawami.” [6]
15 grudnia 1996
r.
Mandy zaklimatyzowała
się w Dumstrangu. Zaprzyjaźniła się z Marie i bardzo dobrze się dogadywały.
Pisała listy do rodziców oraz znajomych w Hogwarcie. W korespondencji od Ginny
czy też Hermiony na ich pytania o Draco udawała, że nic takiego tam nie było. Z
czasem dziewczyny zrozumiały, że nie uzyskają żadnych informacji, więc po
prostu przestały o tym wspominać. Mandy nie zapisała się do drużyny Quidditcha.
Chciała być jak najbardziej anonimowa. W Dumstrangu to ona budowała opinię o
sobie i swoim nazwisku. Nie udawała kogoś, kim nie jest. Nie ukrywała też tego,
że jej rodzina nie jest zamożna. Nie wstydziła się tego, kim jest, ale nie
chciała po prostu być znana przez całą szkołę, – co było i tak trudne, bo była
przecież zwyciężczynią konkursu. Jednak z czasem ludzie przestali szeptać na
jej widok i z sukcesem wtopiła się w tłum.
Chciałabym
odzwyczaić się od wszystkiego, móc wszystko od nowa widzieć, od nowa słyszeć,
od nowa czuć. Przyzwyczajenie psuje naszą filozofię. [1]
W pewne zimowe – a w zasadzie jeszcze
jesienne popołudnie. Jednak w miejscu gdzie przebywała Weasley od kilku dni
padał śnieg, który stłuczenie uniemożliwiał przebywanie na rozległych terenach
zielonych wokół szkoły. Wracając jednak do wątku to w pewne popołudnie Mandy
wracała ze szkolnej biblioteki niosąc ciężką księgę do zielarstwa, która
niezbędna była jej do odrobienia pracy domowej. Nawet w nowej szkole
kontynuowała swoją drogę obraną w Hogwarcie, czyli robiła wszystko żeby zostać
Magomedykiem. Korytarze tętniły życiem, a płonące pochodnie dawały przyjemne
uczucie ciepła. Przejście zatłoczonym korytarzem nie było rzeczą łatwą zwłaszcza,
gdy ma się zajęte ręce. Dziewczyna nie od początku polubiła Dumstrang. Z czasem
przestał być ponurym miejscem, w którym nauczana była czarna magia.
Potrzebowała kilku tygodni żeby dostrzec, że to miejsce ma dusze i serce, a
także, że jest przytulne i że przez najbliższe półtora roku będzie jej nowym
domem.
- Daj pomogę ci – powiedział James, który znalazł się obok niej niewiadomo,
kiedy.
- Dam sobie radę – stwierdziła i
dalej dzielnie przedzierała się przez tłum.
- Daj sobie pomóc. Przecież ten
podręcznik waży więcej niż dwie takie jak ty – stwierdził chłopak i zabrał rzez
z rąk Mandy.
- Dzięki. A swoją drogą to czy ty
nie masz teraz zebrania jakiegoś szkolnego kółka czy też klubu, do którego
należysz?
Dziewczyna lubiła Jamesa. Zawsze
towarzyszył jej i Marie podczas spacerów. Był dobrą duszą towarzystwa, a
Weasley lubiła barwę jego głosu, która powodowała, że przez ciało przechodziły
przyjemne dreszcze. Potwierdziło się, że on i Marie są tylko przyjaciółmi.
Blondynka przynajmniej raz w tygodniu była na randce, a wtedy to właśnie James
dotrzymywał towarzystwa Mandy. Kobieta zauważyła, że wiele dziewczyn stara
zwrócić na siebie jego uwagę, ale on zbywał je tylko sympatycznym uśmiechem.
Był bardzo wysoki i miał brązowe włosy oraz czekoladowe oczy. Zawsze służył
pomocą. Na kilka zajęć uczęszczał z Mandy i wtedy siedzieli razem.
Wolniej
,wolniej
Nie mamy na to
czasu
Wszystko co
chcę odnaleźć to łatwiejsza droga
By wyjść z naszych
małych głów [2]
- Już po zebraniu, a trening quidditcha
został odwołany, bo za oknami panuje straszna śnieżyca – odpowiedział Sandemo.
- Nie zauważyłam nawet.
- No, jak się cały czas spędziło
pisząc wypracowanie z zielarstwa czy transmutacji to ja się nie dziwię. Ile
masz już? Cztery stopy? A może pięć?
- Dwie – sprostowała. – Brakuje mi
jeszcze pół stopy, które będę miała dzięki tej księdze – dodała.
- Zawsze byłaś taka ambitna?
- Jeśli mi na czymś zależy to zrobię
wszystko żeby to osiągnąć.
- W każdej dziedzinie życia tak
robisz?
- Nie. Czasami nie można.
- Zawsze można – stwierdził James.
- Nie, gdy się komuś coś obiecało.
Ci, którzy
łamią obietnicę czują się bezsilni i sfrustrowani. To samo dzieje się z tymi,
którzy gorączkowo chwytają się cudzych obietnic. [3]
- A obiecałaś coś komuś? - Spytał, gdy weszli do pokoju głównego ich
żywiołu i zajęli miejsca przy kominku.
- Tak – odpowiedziała krótko Mandy i otworzyła
księgę na odpowiedniej stronie i zaczęła czytać.
James obserwował
uważnie Mandy. Ta rozmowa była jej wybitnie nie na rękę, bo ewidentnie nie
zamierzała jej kontynuować. Zamknęła się w świecie pracy domowej i książki.
Dość często to robiła. Odcinała się od otoczenia i błądziła gdzieś daleko
myślami. Wydawało się, że wtedy coś sobie przypomina. Coś przyjemnego, bo
uśmiechała się wtedy. Początki jej życia w Dumstrangu nie były dla niej łatwe.
Zarówno on i Marie robili wszystko żeby czuła się jak najlepiej. Ułatwiali
odnajdywanie sal i innych potrzebnych pomieszczeń. Zawsze odpowiadała im
uśmiechem i gdy potrzebowali pomocy w pracach domowych nigdy nie odmawiała. Nie
mówiła o sobie więcej niż wymagało tego pytanie. Zakryła się tajemniczością i
za nic nie chciała zbyt wiele zdradzić – jakby powiedzenie za dużo było dla
niej równoznaczne ze śmiercią.
Jamesowi podobała się jej wyjątkowa
uroda. Rude włosy, które układały się w delikatne fale, cudownie komponowały
się z jej zielonymi tęczówkami. W jej oczach była widoczna nigdy niegasnąca
wiar w ludzi, świat i dobro. Brzoskwiniowe wargi zawsze wyginały się w lekkim
uśmiechu, a spokojny głos nigdy nie okazywał zdenerwowania. Mężczyzna
zastanawiał się gdzie ta dziewczyna nauczyła się opanowania i nie zdradzania
swoich emocji. Uwielbiał jej dłonie i smukłe palce, które z prawdziwą precyzją
odmierzały składniki na eliksirach. Była wtedy dokładna i skupiona. Charakter
pisma był idealny. Okrągłe literki. Tak. Zdecydowanie James Sandemo – który był
Norwegiem pochodzącym z dobrej i szanowanej rodziny był zauroczony Mandy Agnes
Frances Weasley.
Może wydaję się
szalona
albo strasznie
nieśmiała
a te blizny nie
byłyby ukryte
Jeśli tylko
potrafiłbyś patrzeć mi w oczy
Czuję się tu
samotna i zimno mi [4]
Gdy była tak skupiona na szukaniu
informacji do pracy domowej i nerwowo odgarniała włosy zasłaniające jej twarz
wyglądała jak bogini.
- Matko, ale jestem zmęczona –
powiedziała Marie, która usiadła z wielki westchnieniem, a jej płaszcz wzniecił
lekki wiatr, co spowodowało, że notatki Mandy poleciały w kierunku ognia
płonącego w kominku.
- A czym ty jesteś taka zmęczona? – Spytała
Weasley, która w ostatniej chwili złapała zwoje pergaminu.
- Randką – rzucił James, czym
zasłużył sobie na karcące spojrzenie Marie.
- No, ale ci się żart wyostrzył.
Chodzeniem przez dwie godziny.
- Po zamku.
- I po błoniach – dodała Marie. –
John jest miły, sympatyczny i żartobliwy. Jednak traktuje kobiety bardzo
stereotypowo. Wiecie, czyli miejsce pań jest w kuchni.
- A to źle? – Spytał James.
- JAMES! – Zarówno mało
uczestnicząca w rozmowie Mandy jak i zdająca relację z randki Marie oburzyły
się.
- Żartowałem – powiedział i uniósł
ręce w geście niewinności.
- Sami rozumiecie, że nie mogę być z
kimś, kto ma takie poglądy, bo przecież ja też chcę coś w życiu osiągnąć.
- No, ratowanie zwierząt to bardzo
honorowe zajęcie – zaśmiał się chłopak i posłał, Mandy uśmiech.
James nie traktował poważnie zamiarów
swojej przyjaciółki. Sam miał wielką słabość do zwierząt, ale nie wyobrażał
sobie drobnej Marie wśród wielkich smoków. Dlatego bardzo często żartował z jej
planów. Zarówno on jak i Mandy uwielbiali w blondynce to, że nigdy nie miała im
za złe żartów na jej temat.
- Śmiej się, śmiej. Jeszcze ci udowodnię, że dam radę.
- Czekam na ten dzień z wielką
niecierpliwością.
- Jeszcze będziesz mnie przepraszał!
- Z całą pewnością.
- Wariaci – powiedziała Mandy ze
śmiechem. – Idę do sypialni, a wy droczcie się tu dalej – rzekła Ruda i zaczęła
zbierać swoje rzeczy.
- Idę z tobą. Nie będę już dziś
przebywać z tym gburem.
- Vice versa – rzekł James z
uśmiechem.
Dziewczyny ruszyły w stronę swojego
dormitorium. Włosy panny Iris lekko się skręciły z powodu niewielkiej ilości
płatków śniegu, które były już tylko wspomnieniem z powodu ciepła panującego w
zamku.
- Wpadłaś Jamesowi w oko –
rozpoczęła rozmowę Marię w pokoju.
- Co?
- No nie mów, że tego nie zauważyłaś?
- Wydaje ci się. James i ja jesteśmy
tylko przyjaciółmi.
- Nie udawaj, że nie zauważyłaś.
Zresztą znam go dłużej niż ty. Wiem, kiedy ktoś mu się podoba.
- Marie, mnie to nic nie obchodzi.
- Nie podoba ci się James?
- Bez wątpienia jest bardzo
przystojnym mężczyzną. Zawsze pomocny, żartobliwy, a jak trzeba to poważny.
Jednak to nie wystarczy abym mogła powiedzieć, że między nami jest chemia. Ja
po prostu nie czuję do niego nic więcej z wyjątkiem przyjaźni.
Że nie dzwonisz
po nocach
‘Kochanie tak
to ja’
Nie żałuję [5]
- To może poznaj go bliżej? – Zasugerowała
blondynka.
- Nie rozumiesz.
- Czego nie rozumiesz?
- Ja kocham kogoś innego – wyznała
Mandy.
- Nie mówiłaś. Myślałam, że po
prostu jesteś taka nieśmiała i nie chcesz widzieć tego, że Jamesowi się
podobasz.
- Nie ma się, czym chwalić. Ja i ten
chłopak nie jesteśmy razem od początku wakacji. Nie, nie, nie zdradził mnie. To
nic z tych rzeczy. To raczej pewne nieporozumienie.
- Żałujesz, że z nim byłaś?
Nie, nie żałuję
Przeciwnie
bardzo ci dziękuję kochanie
Za to, że
jesteś królem karo
Że jesteś
zbrodnią mą i karą [5]
- Nie. To były najlepsze miesiące
mojego życia. Najszczęśliwsze. To była bajka. Jednak w obecnych czasach bajki
nie trwają za długo.
- Rozstaliście się, bo przestał cię
kochać?
- Nie. On dalej mnie kocha.
- Skąd wiesz?
Mandy
zdjęła z szyi naszyjnik, który dostała od Draco na Boże Narodzenie.
- Wiesz, od kogo go dostałam? – Spytała
- Od tego, kogo kochasz.
- Właśnie. To jednak nie jest zwykły
naszyjnik. On zmienia kolory. Teraz jest zielony, a to znaczy, że nadal się
kochamy. Dlatego wiem, że mnie kocha.
- Ale dlaczego nie możecie być
razem? – Marie dalej drążyła temat.
- Wiesz, że nasz świat… Świat
czarodziejów nie jest bezpieczny. Nastąpiły jakieś podziały. Nagle ważne jest,
jaką krew masz. Ja i moja rodzina należymy do grona zdrajców krwi. Szanujemy
mugoli, ba nawet się z nimi przyjaźnimy. On natomiast jest arystokratą. Dzielą
nas poglądy, priorytety. A rozstaliśmy się, bo musieliśmy.
- Musieliście?
- Tak. Ja wiem, że zrobił to, co
słuszne. Chciał mnie tylko chronić. Zapewnić mi bezpieczeństwo – powiedziała
Mandy.
- Czekaj, czekaj. On należy do grona
popleczników Sama – Wiesz – Kogo?
- Tak.
- I ty z nim byłaś? – Spytała
zdziwiona blondynka.
- Tak, ale on nie chciał nim być. To
jest jakby jego ‘tradycja’ przekazywana
z pokolenia na pokolenie. Poznałam go. Wiem, jaki jest. Wiem jak się czuje.
-, Mandy, ale to już przeszłość.
- Wiem, ale miłość zawsze płynie z serca, a ono nie rozróżnia, co jest
przeszłością, a co teraźniejszością.
Nie da się
wyłączyć miłość […] tak jak zakręca się kran. Miłość płynie z serca, a serce
rządzi się własnymi prawami. [6]
Marie patrzyła z niedowierzaniem na
swoją współlokatorkę. Uświadomiła sobie, że mimo kilku miesięcy wspólnego
mieszkania ona nie wiedziała o swojej koleżance nic. Zupełnie nic. Jednak dalej
uważała, że rudowłosa i jej najlepszy przyjaciel mogliby być wspaniałą parą.
Musieli tylko dojrzeć do tego sami.
_________________________
[1] Georg Christoph Lichtenberg
[2] Leona Lewis –„Run”
[3] Paulo Coelho
[4] Plumb – “Cut”
[5] Edyta Geppert –
“Nie, nie żałuję”
[6] Stephen King
***
Znowu nawaliłam. Wiem. Jednak w tym roku piszę licencjat, który jak na złość nie chce się sam naskrobać. Praktycznie cały listopad męczyłam się nad pierwszym rozdziałem, który w zasadzie jest już gotowy. Ciężko jest pogodzić pracę w dwóch różnych firmach, pisanie opowiadań i studia. Obiecałam sobie jednak, że Mandy zostanie zakończona. Jak na razie opowiadanie toczy się w kierunku takim jak planuje. Zobaczymy co będzie dalej, bo za chwilę powinien być ważny moment tej historii, ale chyba go sobie odpuszczę i zrobię dość spory przeskok czasowy. Następny rozdział tuż przed świętami.
Nie przynudzam i kończę.
Całuję, ściskam Wasza Lady Spark.
Szkoda mi Mandy. James może się starać, może ją zaskakiwać, może próbować stać się dla niej kimś więcej niż tylko przyjacielem, ale jego starania i tak nie przyniosą żadnych skutków - Mandy kocha Malfroya i nikt i nic tego nie zmieni. Ich świat jest strasznie niesprawiedliwy, jednak cały czas mam nadzieje, że niedługo mimo wszystko będą mogli znów być razem.
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię, że dasz radę z tyloma zajęciami. Ale w sumie, kto jak nie Ty, najlepiej da radę:D Pozdrawiam :*
Miej nadzieję, bo tylko ona pozostała. Ja sama nie wiem co się jeszcze u tych bohaterów wydarzy. :D
UsuńJak to dobrze, że Mendy zaaklimatyzowała się w nowej szkole i poznała przyjaciół. To bardzo jej ułatwia w codziennym życiu, aby tak ciągle nie myślałam o Draconie. Dobrze, że w końcu Mandy zebrała się i powiedziała Marie o Draconie. Tym sposobem teraz wie, że nie tak łatwo będzie na nową miłość, bo ona wciąż kocha Dracona. Trochę mi szkoda Jamesa, bo widać, że się w niej zauroczył:) Jestem ciekawa, co to dalej będzie, więc czekam już na nowość:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:*
Cóż, świetnie Cię rozumiem. Sama też mam straszne problemy ze znalezieniem czasu na cokolwiek, a jeszcze sesja się zbliża, pierwsza w życiu, co zaczyna mnie przerażać... Tak, doskonale Cię rozumiem.
OdpowiedzUsuńNo ale warto było czekać. Rozdział przyjemnie się czytało, choć... krótko? Mam wrażenie, że rozdział krótszy od poprzednich.
Już widzę, jak Marie udaje się wyswatać Mandy z Jamesem, ha! Jeszcze nie wie, jak uparci potrafią być Weasleyowie. A ja liczę, że Mandy się nie złamie i zostanie wierna Draconowi.
I tylko Jamesa szkoda...
Pozdrawiam.