poniedziałek, 26 listopada 2012

XVIII. Szok

„Nie da się wyłączyć miłość […] tak jak zakręca się kran. Miłość płynie z serca, a serce rządzi się własnymi prawami.” [6]
15 grudnia 1996 r.
            Mandy zaklimatyzowała się w Dumstrangu. Zaprzyjaźniła się z Marie i bardzo dobrze się dogadywały. Pisała listy do rodziców oraz znajomych w Hogwarcie. W korespondencji od Ginny czy też Hermiony na ich pytania o Draco udawała, że nic takiego tam nie było. Z czasem dziewczyny zrozumiały, że nie uzyskają żadnych informacji, więc po prostu przestały o tym wspominać. Mandy nie zapisała się do drużyny Quidditcha. Chciała być jak najbardziej anonimowa. W Dumstrangu to ona budowała opinię o sobie i swoim nazwisku. Nie udawała kogoś, kim nie jest. Nie ukrywała też tego, że jej rodzina nie jest zamożna. Nie wstydziła się tego, kim jest, ale nie chciała po prostu być znana przez całą szkołę, – co było i tak trudne, bo była przecież zwyciężczynią konkursu. Jednak z czasem ludzie przestali szeptać na jej widok i z sukcesem wtopiła się w tłum.
Chciałabym odzwyczaić się od wszystkiego, móc wszystko od nowa widzieć, od nowa słyszeć, od nowa czuć. Przyzwyczajenie psuje naszą filozofię. [1]
            W pewne zimowe – a w zasadzie jeszcze jesienne popołudnie. Jednak w miejscu gdzie przebywała Weasley od kilku dni padał śnieg, który stłuczenie uniemożliwiał przebywanie na rozległych terenach zielonych wokół szkoły. Wracając jednak do wątku to w pewne popołudnie Mandy wracała ze szkolnej biblioteki niosąc ciężką księgę do zielarstwa, która niezbędna była jej do odrobienia pracy domowej. Nawet w nowej szkole kontynuowała swoją drogę obraną w Hogwarcie, czyli robiła wszystko żeby zostać Magomedykiem. Korytarze tętniły życiem, a płonące pochodnie dawały przyjemne uczucie ciepła. Przejście zatłoczonym korytarzem nie było rzeczą łatwą zwłaszcza, gdy ma się zajęte ręce. Dziewczyna nie od początku polubiła Dumstrang. Z czasem przestał być ponurym miejscem, w którym nauczana była czarna magia. Potrzebowała kilku tygodni żeby dostrzec, że to miejsce ma dusze i serce, a także, że jest przytulne i że przez najbliższe półtora roku będzie jej nowym domem.
- Daj pomogę ci –  powiedział James, który znalazł się obok niej niewiadomo, kiedy.
- Dam sobie radę – stwierdziła i dalej dzielnie przedzierała się przez tłum.
- Daj sobie pomóc. Przecież ten podręcznik waży więcej niż dwie takie jak ty – stwierdził chłopak i zabrał rzez z rąk Mandy.
- Dzięki. A swoją drogą to czy ty nie masz teraz zebrania jakiegoś szkolnego kółka czy też klubu, do którego należysz?
            Dziewczyna lubiła Jamesa. Zawsze towarzyszył jej i Marie podczas spacerów. Był dobrą duszą towarzystwa, a Weasley lubiła barwę jego głosu, która powodowała, że przez ciało przechodziły przyjemne dreszcze. Potwierdziło się, że on i Marie są tylko przyjaciółmi. Blondynka przynajmniej raz w tygodniu była na randce, a wtedy to właśnie James dotrzymywał towarzystwa Mandy. Kobieta zauważyła, że wiele dziewczyn stara zwrócić na siebie jego uwagę, ale on zbywał je tylko sympatycznym uśmiechem. Był bardzo wysoki i miał brązowe włosy oraz czekoladowe oczy. Zawsze służył pomocą. Na kilka zajęć uczęszczał z Mandy i wtedy siedzieli razem.
Wolniej ,wolniej
Nie mamy na to czasu
Wszystko co chcę odnaleźć to łatwiejsza droga
By wyjść z naszych małych głów [2]
- Już po zebraniu, a trening quidditcha został odwołany, bo za oknami panuje straszna śnieżyca – odpowiedział Sandemo.
- Nie zauważyłam nawet.
- No, jak się cały czas spędziło pisząc wypracowanie z zielarstwa czy transmutacji to ja się nie dziwię. Ile masz już? Cztery stopy? A może pięć?
- Dwie – sprostowała. – Brakuje mi jeszcze pół stopy, które będę miała dzięki tej księdze – dodała.
- Zawsze byłaś taka ambitna?
- Jeśli mi na czymś zależy to zrobię wszystko żeby to osiągnąć.
- W każdej dziedzinie życia tak robisz?
- Nie. Czasami nie można.
- Zawsze można – stwierdził James.
- Nie, gdy się komuś coś obiecało.
Ci, którzy łamią obietnicę czują się bezsilni i sfrustrowani. To samo dzieje się z tymi, którzy gorączkowo chwytają się cudzych obietnic. [3]
- A obiecałaś coś komuś?  - Spytał, gdy weszli do pokoju głównego ich żywiołu i zajęli miejsca przy kominku.
 - Tak – odpowiedziała krótko Mandy i otworzyła księgę na odpowiedniej stronie i zaczęła czytać.
            James obserwował uważnie Mandy. Ta rozmowa była jej wybitnie nie na rękę, bo ewidentnie nie zamierzała jej kontynuować. Zamknęła się w świecie pracy domowej i książki. Dość często to robiła. Odcinała się od otoczenia i błądziła gdzieś daleko myślami. Wydawało się, że wtedy coś sobie przypomina. Coś przyjemnego, bo uśmiechała się wtedy. Początki jej życia w Dumstrangu nie były dla niej łatwe. Zarówno on i Marie robili wszystko żeby czuła się jak najlepiej. Ułatwiali odnajdywanie sal i innych potrzebnych pomieszczeń. Zawsze odpowiadała im uśmiechem i gdy potrzebowali pomocy w pracach domowych nigdy nie odmawiała. Nie mówiła o sobie więcej niż wymagało tego pytanie. Zakryła się tajemniczością i za nic nie chciała zbyt wiele zdradzić – jakby powiedzenie za dużo było dla niej równoznaczne ze śmiercią.
            Jamesowi podobała się jej wyjątkowa uroda. Rude włosy, które układały się w delikatne fale, cudownie komponowały się z jej zielonymi tęczówkami. W jej oczach była widoczna nigdy niegasnąca wiar w ludzi, świat i dobro. Brzoskwiniowe wargi zawsze wyginały się w lekkim uśmiechu, a spokojny głos nigdy nie okazywał zdenerwowania. Mężczyzna zastanawiał się gdzie ta dziewczyna nauczyła się opanowania i nie zdradzania swoich emocji. Uwielbiał jej dłonie i smukłe palce, które z prawdziwą precyzją odmierzały składniki na eliksirach. Była wtedy dokładna i skupiona. Charakter pisma był idealny. Okrągłe literki. Tak. Zdecydowanie James Sandemo – który był Norwegiem pochodzącym z dobrej i szanowanej rodziny był zauroczony Mandy Agnes Frances Weasley.
Może wydaję się szalona
albo strasznie nieśmiała
a te blizny nie byłyby ukryte
Jeśli tylko potrafiłbyś patrzeć mi w oczy
Czuję się tu samotna i zimno mi [4]
            Gdy była tak skupiona na szukaniu informacji do pracy domowej i nerwowo odgarniała włosy zasłaniające jej twarz wyglądała jak bogini.
- Matko, ale jestem zmęczona – powiedziała Marie, która usiadła z wielki westchnieniem, a jej płaszcz wzniecił lekki wiatr, co spowodowało, że notatki Mandy poleciały w kierunku ognia płonącego w kominku.
- A czym ty jesteś taka zmęczona? – Spytała Weasley, która w ostatniej chwili złapała zwoje pergaminu.
- Randką – rzucił James, czym zasłużył sobie na karcące spojrzenie Marie.
- No, ale ci się żart wyostrzył. Chodzeniem przez dwie godziny.
- Po zamku.
- I po błoniach – dodała Marie. – John jest miły, sympatyczny i żartobliwy. Jednak traktuje kobiety bardzo stereotypowo. Wiecie, czyli miejsce pań jest w kuchni.
- A to źle? – Spytał James.
- JAMES! – Zarówno mało uczestnicząca w rozmowie Mandy jak i zdająca relację z randki Marie oburzyły się.
- Żartowałem – powiedział i uniósł ręce w geście niewinności.
- Sami rozumiecie, że nie mogę być z kimś, kto ma takie poglądy, bo przecież ja też chcę coś w życiu osiągnąć.
- No, ratowanie zwierząt to bardzo honorowe zajęcie – zaśmiał się chłopak i posłał, Mandy uśmiech.
            James nie traktował poważnie zamiarów swojej przyjaciółki. Sam miał wielką słabość do zwierząt, ale nie wyobrażał sobie drobnej Marie wśród wielkich smoków. Dlatego bardzo często żartował z jej planów. Zarówno on jak i Mandy uwielbiali w blondynce to, że nigdy nie miała im za złe żartów na jej temat.
- Śmiej się, śmiej. Jeszcze ci udowodnię, że dam radę.
- Czekam na ten dzień z wielką niecierpliwością.
- Jeszcze będziesz mnie przepraszał!
- Z całą pewnością.
- Wariaci – powiedziała Mandy ze śmiechem. – Idę do sypialni, a wy droczcie się tu dalej – rzekła Ruda i zaczęła zbierać swoje rzeczy.
- Idę z tobą. Nie będę już dziś przebywać z tym gburem.
- Vice versa – rzekł James z uśmiechem.
            Dziewczyny ruszyły w stronę swojego dormitorium. Włosy panny Iris lekko się skręciły z powodu niewielkiej ilości płatków śniegu, które były już tylko wspomnieniem z powodu ciepła panującego w zamku.
- Wpadłaś Jamesowi w oko – rozpoczęła rozmowę Marię w pokoju.
- Co?
- No nie mów, że tego nie zauważyłaś?
- Wydaje ci się. James i ja jesteśmy tylko przyjaciółmi.
- Nie udawaj, że nie zauważyłaś. Zresztą znam go dłużej niż ty. Wiem, kiedy ktoś mu się podoba.
- Marie, mnie to nic nie obchodzi.
- Nie podoba ci się James?
- Bez wątpienia jest bardzo przystojnym mężczyzną. Zawsze pomocny, żartobliwy, a jak trzeba to poważny. Jednak to nie wystarczy abym mogła powiedzieć, że między nami jest chemia. Ja po prostu nie czuję do niego nic więcej z wyjątkiem przyjaźni.
Że nie dzwonisz po nocach
‘Kochanie tak to ja’
Nie żałuję [5]
- To może poznaj go bliżej? – Zasugerowała blondynka.
- Nie rozumiesz.
- Czego nie rozumiesz?
- Ja kocham kogoś innego – wyznała Mandy.
- Nie mówiłaś. Myślałam, że po prostu jesteś taka nieśmiała i nie chcesz widzieć tego, że Jamesowi się podobasz.
- Nie ma się, czym chwalić. Ja i ten chłopak nie jesteśmy razem od początku wakacji. Nie, nie, nie zdradził mnie. To nic z tych rzeczy. To raczej pewne nieporozumienie.
- Żałujesz, że z nim byłaś?
Nie, nie żałuję
Przeciwnie bardzo ci dziękuję kochanie
Za to, że jesteś królem karo
Że jesteś zbrodnią mą i karą [5]
- Nie. To były najlepsze miesiące mojego życia. Najszczęśliwsze. To była bajka. Jednak w obecnych czasach bajki nie trwają za długo.
- Rozstaliście się, bo przestał cię kochać?
- Nie. On dalej mnie kocha.
- Skąd wiesz?
            Mandy zdjęła z szyi naszyjnik, który dostała od Draco na Boże Narodzenie.
- Wiesz, od kogo go dostałam? – Spytała
- Od tego, kogo kochasz.
- Właśnie. To jednak nie jest zwykły naszyjnik. On zmienia kolory. Teraz jest zielony, a to znaczy, że nadal się kochamy. Dlatego wiem, że mnie kocha.
- Ale dlaczego nie możecie być razem? – Marie dalej drążyła temat.
- Wiesz, że nasz świat… Świat czarodziejów nie jest bezpieczny. Nastąpiły jakieś podziały. Nagle ważne jest, jaką krew masz. Ja i moja rodzina należymy do grona zdrajców krwi. Szanujemy mugoli, ba nawet się z nimi przyjaźnimy. On natomiast jest arystokratą. Dzielą nas poglądy, priorytety. A rozstaliśmy się, bo musieliśmy.
- Musieliście?
- Tak. Ja wiem, że zrobił to, co słuszne. Chciał mnie tylko chronić. Zapewnić mi bezpieczeństwo – powiedziała Mandy.
- Czekaj, czekaj. On należy do grona popleczników Sama – Wiesz – Kogo?
- Tak.
- I ty z nim byłaś? – Spytała zdziwiona blondynka.
- Tak, ale on nie chciał nim być. To jest jakby jego ‘tradycja’ przekazywana z pokolenia na pokolenie. Poznałam go. Wiem, jaki jest. Wiem jak się czuje.
-, Mandy, ale to już przeszłość.
- Wiem, ale miłość zawsze płynie z serca, a ono nie rozróżnia, co jest przeszłością, a co teraźniejszością.
Nie da się wyłączyć miłość […] tak jak zakręca się kran. Miłość płynie z serca, a serce rządzi się własnymi prawami. [6]
            Marie patrzyła z niedowierzaniem na swoją współlokatorkę. Uświadomiła sobie, że mimo kilku miesięcy wspólnego mieszkania ona nie wiedziała o swojej koleżance nic. Zupełnie nic. Jednak dalej uważała, że rudowłosa i jej najlepszy przyjaciel mogliby być wspaniałą parą. Musieli tylko dojrzeć do tego sami.
_________________________
[1] Georg Christoph Lichtenberg
[2] Leona Lewis –„Run”
[3] Paulo Coelho
[4] Plumb – “Cut”
[5] Edyta Geppert – “Nie, nie żałuję”
[6] Stephen King

***

Znowu nawaliłam. Wiem. Jednak w tym roku piszę licencjat, który jak na złość nie chce się sam naskrobać. Praktycznie cały listopad męczyłam się nad pierwszym rozdziałem, który w zasadzie jest już gotowy. Ciężko jest pogodzić pracę w dwóch różnych firmach, pisanie opowiadań i studia. Obiecałam sobie jednak, że Mandy zostanie zakończona. Jak na razie opowiadanie toczy się w kierunku takim jak planuje. Zobaczymy co będzie dalej, bo za chwilę powinien być ważny moment tej historii, ale chyba go sobie odpuszczę i zrobię dość spory przeskok czasowy. Następny rozdział tuż przed świętami.

Nie przynudzam i kończę.
Całuję, ściskam Wasza Lady Spark. 

4 komentarze:

  1. Szkoda mi Mandy. James może się starać, może ją zaskakiwać, może próbować stać się dla niej kimś więcej niż tylko przyjacielem, ale jego starania i tak nie przyniosą żadnych skutków - Mandy kocha Malfroya i nikt i nic tego nie zmieni. Ich świat jest strasznie niesprawiedliwy, jednak cały czas mam nadzieje, że niedługo mimo wszystko będą mogli znów być razem.

    Podziwiam Cię, że dasz radę z tyloma zajęciami. Ale w sumie, kto jak nie Ty, najlepiej da radę:D Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miej nadzieję, bo tylko ona pozostała. Ja sama nie wiem co się jeszcze u tych bohaterów wydarzy. :D

      Usuń
  2. Jak to dobrze, że Mendy zaaklimatyzowała się w nowej szkole i poznała przyjaciół. To bardzo jej ułatwia w codziennym życiu, aby tak ciągle nie myślałam o Draconie. Dobrze, że w końcu Mandy zebrała się i powiedziała Marie o Draconie. Tym sposobem teraz wie, że nie tak łatwo będzie na nową miłość, bo ona wciąż kocha Dracona. Trochę mi szkoda Jamesa, bo widać, że się w niej zauroczył:) Jestem ciekawa, co to dalej będzie, więc czekam już na nowość:)

    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Cóż, świetnie Cię rozumiem. Sama też mam straszne problemy ze znalezieniem czasu na cokolwiek, a jeszcze sesja się zbliża, pierwsza w życiu, co zaczyna mnie przerażać... Tak, doskonale Cię rozumiem.

    No ale warto było czekać. Rozdział przyjemnie się czytało, choć... krótko? Mam wrażenie, że rozdział krótszy od poprzednich.

    Już widzę, jak Marie udaje się wyswatać Mandy z Jamesem, ha! Jeszcze nie wie, jak uparci potrafią być Weasleyowie. A ja liczę, że Mandy się nie złamie i zostanie wierna Draconowi.

    I tylko Jamesa szkoda...

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń