niedziela, 17 marca 2013

I. Arystokraci

„Najlepszym środkiem przeciw prawu jest bezczelność.” [2]

5 maja 1997 r.
       Czego nie lubią najbardziej kobiety?
            Tajemnic i sekretów. Oczywiście uwielbiają gdy same je mają przed swoimi mężczyznami. Gorzej sprawa przedstawia się kiedy partner ukrywa coś przed swoją kobietą i ta dowiaduje się o tym. Nie ważne jest wtedy czy sama to odkryła czy doniosła jej najlepsza przyjaciółka lub też ukochany sam wyjawił tajemnicę. Wtedy dla winnego nie ma żadnego usprawiedliwienia i łagodzenia gniewu kobiety. Mandy Agnes Frances Weasley siedziała w pustej klasie i z niedowierzaniem wpatrywała się w Jamesa Sandemo, który właśnie swobodnie oświadczył jej, że nie jest tym za kogo się podawał od początku. W Rudej wszystko się zagotowało. Nienawidziła tajemnic i kłamstwa. Właśnie dlatego chciała spotkać się z Jamsem żeby móc mu wyjaśnić nagłe zniknięcie w Hogsmeade oraz jego utratę pamięci. Oficjalnie szkoła twierdziła, że Mandy została porwana przez Śmierciożerców, którzy chcieli ją wykorzystać do szantażowania rodziny. Prawdziwą wersję znali tylko Marie oraz James i rodzina dziewczyny. Mandy opowiedziałam wszystko z wyjątkiem pocałunku z Draconem. Bała się reakcji Norwega. Był gwarancją jej spokoju i równowagi. To dzięki niemu trzymała się jako tako. Zamierzała mu powiedzieć o relacji jaka łączyła ją z młodym Malfoy’em, ale właśnie wtedy James wyskoczył ze swoim ‘Też muszę ci coś powiedzieć’. Okazało się, że James nie jest zwykłym czarodziejem, ale potomkiem szanowanego i bardzo znanego arystokraty. Ogólnie jego rodzina należała do śmietanki towarzyskiej nie tylko w świecie czarodziei, ale również i mugoli. Dużo pracy wkładali w to aby ludzie nie magiczni nigdy nie poznali ich prawdziwej tożsamości. James zapewnił ją, że zataił przed nią prawdę, ponieważ nie chciał żeby spotykała się z nim ze względu na jego majątek.
- Wziąłeś mnie za taką samą dziewczynę jak te z Dumstrangu, kompletnie mnie nie znając – powiedziała urażona Mandy.
- Nie. Po prostu nie chciałem się co do ciebie mylić. Byłaś taka niewinna, zagubiona i nie miałaś na sobie wszystkich najmodniejszych ubrań z pierwszych stron gazet.
- I co? Okazałam się inna?
- Tak! Po stokroć tak! Okazałaś się inna lepsza od nich, bo pokochałaś mnie jako mężczyznę za charakter, za to jaki jestem, a nie za stan mojej skrytki w banku. Nawet nie wiesz jakie miałam wyrzuty sumienia, że mam przed tobą tajemnicę. Ale nawet moja rodzina uważała, że tak będzie lepiej – powiedział James.
-Twoja rodzina o wszystkim wiedziała?
- Tak.
            Jakaś część Mandy była wściekła, ale ta druga bardziej rozsądna przypominała jej, że ona ma przed nim większy sekret, który może zniszczyć cały ich związek. Czy chciała zakończyć tę relację? I tak i nie.
             Tak, bo mogłaby żyć bez wyrzutów sumienia, że go oszukuje.
            Nie, bo w jakiś sposób go kochała. Nie tak jak Draco, ale kochała. Nie była to miłość jaką czuje się do brata, ale inna odmiana miłości, której nie umiała nazwać.
Są różne rodzaje miłości. Jedne tlą się latami, jak ogień podtrzymywany w kominku, inne wybuchają gwałtownie jak wulkan i równie szybko gasną. [1]
            Wiedziała, że musi mu to wszystko powiedzieć, bo im dłużej będzie to utrzymywała w tajemnicy tym gorzej będzie jej z tego wyjść. Jej związek z Draco nie miał kompletnie prawa do tego aby ponownie zaistnieć, a ona nie chciała iść sama przez życie.
- Jest coś co muszę ci jeszcze powiedzieć – stwierdziła Mandy.
- Co takiego? – spytał James.
- Bo moi bracia nie sprowadzili mnie do Hogwartu tylko dlatego, żebym była blisko rodziny. Tu chodziło też o kogoś innego. – Zrobiła krótką przerwę, a po chwili mówiła dalej. – Draco Malfoy. To z nim byłam związana nim pojawiłam się w Dumstrangu. To był zupełnie inny związek niż nasz. Był pełen kontrastów, sprzeczności, ale i miłości – uśmiechnęła się. Gdy tylko znalazłam się w Hogwarcie od razu zaczęłam go szukać. Znalazłam i nie opuszczałam na krok. Potem walczyliśmy o życie.
- Pocałowałaś go?
- Nie – skłamała bez mrugnięcia oka Mandy.
- Kochasz go? – twarz Jamesa była nieprzenikniona.
- Tak. To jest miłość mojego życia. Ale ty też nie jesteś mi obcy. Jesteś dla mnie ważny. Kocham cię, ale to nie jest ten sam rodzaj miłości jaki czuje do Draco. Przepraszam.
- Powiedziałaś mu o mnie?
- Tak.
- I jak zareagował?
- Wściekł się Pewnie nigdy mi nie wybaczy.
- Jest szansa abyście kiedykolwiek do siebie wrócili?
- Obecnie nie. Pewnie jego ojciec już szuka mu żony. Będzie starał się ją znaleźć nim skażą go na karę więzienia.
            Mężczyzna podszedł do niej i z zachłannością wbił się w jej usta. Mandy niedostrzegalnie westchnęła.
Nie może być dla kobiet większej udręki niż mężczyzna, który jest tak dobry, tak wierny, tak kochający, tak niepowtarzalny i który nie oczekuje żadnych przyrzeczeń. [2]
***
15 maja 1997 r.
            Draco Malfoy wpatrywał się w stalowe oczy ojca, które były dokładnie takie same jak jego. W myślach analizował to co właśnie kilka sekund temu zakomunikował mu Lucjusz. Zastanawiał się, który moment w życiu ojca poważnie uszkodził mu mózg, że wpadł na tak głupi pomysł. Draco nie mógł tego zrozumieć. Za nic w świecie nie zamierzał poślubić Astorii Greengrass. Nie zaprzeczał, że dziewczyna była piękna, ale zdecydowanie nie w jego guście. Była drobna, miła i pomocna a tiara umieściła ją w Domu Węża tylko dlatego, że cała jej rodzina od pokoleń tam trafiała. Duże zielone oczy powodowały, że twarz Greengrass wyrażała wieczne zdumienie. Draco nigdy nie zamienił z nią ani jednego słowa. Spojrzał jeszcze raz na ojca i zastanawiał się czy ma się śmiać z jego głupoty, czy może płakać. Rozważał nawet możliwość robienia tych dwóch czynności jednocześnie.
- Po moim trupie – powiedział Draco.
- Co powiedziałeś? – spytał uprzejmie Lucjusz.
- Po moim trupie. Nie będę brał ślubu tylko dlatego, że ty za dwa tygodnie masz proces i chcesz na siłę ratować biznes poprzez posag jakiejś nic niewinnej dziewczyny.
            Lucjusz Malfoy czekał na swój proces. Tylko dlatego, że zapłacono za niego kaucję nie musiał tych czternastu dni spędzać w Azkabanie w towarzystwie ‘miłych’ i ‘uprzejmych’ oraz chętnych do zabierania szczęścia dementorów. Pewne było tylko to, że nie spędzi w tym miejscu reszty całego swojego życia. Ministerstwo Magii było łaskawsze dla tych, którzy dobrowolnie oddali się w ich ręce i nie walczyli drugiej bitwie o Hogwart. Jednak minimum dziesięć lat Malfoy miał spędzić w Azkabanie. Nic go nie mogło przed tym uchronić. Lucjusz był uwięziony nawet we własnym domu. Drzwi pilnowali aurorzy, kominek został odłączony od sieci Fiuu, a na samego zainteresowanego rzucono specjalne zaklęcie lokalizujące. Na dodatek cały dwór Malfoy Manor był objęty zakazem teleportacji dla wszystkich domowników i ich gości. Jeśli ktoś chciał się dostać do posiadłości musiał wylądować przed bramą i czekać, aż ktoś mu ją otworzy.
- Draco – powiedziała ostro mama.
- Co? Nie będę do końca życia z kimś z kim nie zamieniłem nawet jednego słowa.
- To twój obowiązek – powiedział ojciec.
- Mam obowiązek zdania Owutemy i nic innego. To, że wam wyszedł zaaranżowany związek to nie znaczy, że i mnie wyjdzie.
            W sumie Draco nie poznawał sam siebie. Sprzeciwił się woli ojca pierwszy raz w życiu i nie było to wcale takie trudne. Poczuł się całkowicie wolny. Hogwart organizował dla uczniów siódmego roku zaliczenie Okropnie Wyczerpujących Testów Magicznych. Dyrektor McGonagall dawała szansę każdemu kto chciał mieć pełne wykształcenie magiczne. Draco od razu odpisał, że chętnie przystąpi do testów i potwierdza swoją obecność. Odbudowa Hogwartu mimo tego, że odbywała się za pomocą magii miała potrwać do końca wakacji. Z kolei egzaminy miały odbyć się w takiej części zamku, która zostanie już doprowadzona do użytku.
- Draco tu chodzi o ratowanie dobrego imienia rodziny – rzekła matka.
- Jakby było co ratować – powiedział Draco. – Nie poślubię jej. To jest kompletnie bez sensu.
- To chodzi o tą dziewczynę, która uratowała ci życie? O tą całą Weasley? – ojciec prawie udusił się wymawiając nazwisko.
- Nie. To chodzi o was. Przez całe życie robiłem to co wy chcieliście. Jednak teraz przesadzacie.
- Musisz – powiedział stanowczo Lucjusz Malfoy.
- Nic nie muszę. Jestem pełnoletni i zrobię to co chcę. Nie będziecie mi żony wybierać. Zwłaszcza ty ojcze. Za dwa tygodnie masz proces, a potem znikniesz na dziesięć lat jak nie więcej, więc wybacz, ale nie masz dla mnie autorytetu.
- Draco – powiedziała ostro matka.
            Jej syn nigdy nie odzywał się z tak wyraźną bezczelnością do rodziców. Zawsze z pokorą przyjmował decyzje, które oni podejmowali.
Najlepszym środkiem przeciw prawu jest bezczelność. [2]
- Tak? Mam dość po prostu tych waszych wymagań. Chcę żyć własnym życiem. Nie poślubię Astorii. Jeśli mam wyciągnąć biznes z bagna to zrobię to sam. Bez żadnego posagu.
- Nie dasz rady – powiedział pewnie Lucjusz.
- Dam.
            Był pewny swego. To, że ojciec go nie wtajemniczył w swoje sprawy to wcale nie znaczyło, że Draco nic nie wiedział. Gdy tylko ojciec znikał z domu on zakradał się do jego gabinetu i przeglądał wszelkie teczki i segregatory. Początkowo niewiele z tego rozumiał, ale czasem coraz więcej rozszyfrowywał. Z pomocą przyszedł mu również ich lokaj Vincent, który przyłapał Blondyna na przeszpiegach gdy ten był na wakacjach przed rozpoczęciem piątego roku w Hogwarcie. Draco początkowo myślał, że Vincent go wyda ojcu, a to nie była wcale ciekawa perspektywa. Jednak służący wykazał większą lojalność względem młodego Malfoy’a niż potężnego i jeszcze wtedy szanowanego Śmierciożercy. Chłopak doskonale wiedział jak mają się środki finansowe firmy i miał plan jak ją wydostać z kłopotów. Potrzebował czasu aby móc porozmawiać z potencjalnymi klientami. Zamierzał to zrobić tuż po ostatnim zdanym egzaminie.
- Draco! – powiedziała donośnie matka. – Zrobisz to co zaplanował dla ciebie ojciec.
- Nie. To wszystko? – spytał wstając z fotela i poprawiając marynarkę. – Tak? To cudownie. Teraz wybaczcie, ale pójdę przypomnieć sobie trochę transmutację – powiedział, a wychodząc trzasnął drzwiami co nie bardzo przystawało wysoko postawionemu arystokracie.
I prowadź mnie, gwiazdo ma, w milczącą dal
Ten wielki cyrk zrozumieć daj
Pomóż, bym głupich dni zbyt wiele znał
I odejść mi nie było żal. [3]
_____________________
[1] Janusz Leon Wiśniewski
[2] Erich Maria Remarque (Paul Remarque)
[3] Perfect – „Wieczny dylemat”
***
Miałam być tydzień temu, ale w poprzedni piątek miałam trudną prezentację do zrobienia na jedne zajęcia i kompletnie nie miałam głowy do pisania rozdziałów czy robienia szablonów. Jednak w tym tygodniu zrobiłam wszystko co w mojej mocy żeby móc zaprezentować Wam nie tylko pierwszy rozdział drugiego tomu oraz nowy wygląd bloga. Co o nim sądzicie? Może nie jestem idealna w tworzeniu szablonów, ale z każdego, który wymaga trochę pracy i obeznania w programie graficznym jestem dumna. 
Matko! Właśnie dostałam zawału! Piszę do Was to posłowie do rozdziału a tu nagle z telewizora dobiega mnie głośne "YEEEEESSS". Zerkam i okazało się, że mój ulubiony snookerzysta właśnie tak manifestuje swoją radość po wygraniu ostatniego frejma. 
A co sądzicie na temat rozdziału i jego długości? Zajął mi on pięć stron w Wordzie - pewnie z powodu dialogów. Wiem, że pięć stron to czasami ma jedna część rozdziału u Bea, ale no ja nigdy tak długich nie pisałam i nie zamierzam. Jednak w zasadzie jestem z niego dumna. Pokazuje nowe twarze bohaterów, a także nie robię z nich ludzi bez wad. 
Widzimy się z cztery lub pięć tygodni. Wszystko zależy od tego co będzie się działo na studiach.
Pozdrawiam i całuję, 
Lady Spark. 

PS Rozdział nie sprawdzany, ale zrobię to jutro jak tylko wstanę. 

6 komentarzy:

  1. Pięć stron powiadasz. To tak samo jest u mnie, lecz czasami zdarza się, że je przekraczam, ale to czasami.

    I bez wątpienia rozdział bardzo sympatyczny. Dobrze, że James powiedział jej prawdę. Trochę nie dziwię się Mandy, że tak zareagowała, lecz nie wolno też osądzać Jamesa. Wiadomo, że są dziewczyny, które lecą na kasę i pewnie trudno mu było zaufać jakiejkolwiek dziewczyny. Choć Madny nie zachowała się w stosunku do niego fer, bo jednak skłamała... odrobinę, ale jednak skłamała.

    I Draco wreszcie się postawił. W zupełności tak jak mój, tylko, że jednak Draco zgodził się na ślub, a tu jednak twardo stąpał. Wiadomo, że jego ukochaną jest Mandy i to z nią chce być. Pewnie to też było powodem, tylko nie chciał tego pewnie Lucjuszowi pokazywać.

    Czekam na ciąg dalszy:)
    Pozdrawiam serdecznie:**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach... co za skleroza... bardzo podoba mi się ten szablon:) Śliczny jest^^

      Usuń
  2. Ja jak zwykle zacznę od samego końca, że bardzo podoba mi się taka długość rozdziałów, a nawet jakby były dłuższe to nie miałabym nic przeciwko. A szablon jest po prostu piękny. No proszę widać, że drogi Draco i Mandy rozeszły się całkowicie. On zmuszany najprawdopodobniej zostanie do ślubu, ona będzie próbować zapomnieć o nim przy boku Jamesa, ale czy to jej się uda - wątpię. Jestem niezmiernie ciekawa jak to dalej nam się potoczy i czy ich drogi w przyszłości jeszcze się zejdą. Bużka :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zapowiadałam - tak jestem. Wiem, że strasznie dawno mnie nie było, ale już nadrobiłam zaległości i chcę więcej, dużo więcej(-:

    Wydaje mi się, że Mandy dorasta. Nie tak gwałtownie, jakby nagle upadła i musiała się podnieść, tylko stopniowo, z rozdziału na rozdział, z rozmowy na rozmowę. Dziewczyna coraz rozważniej podejmuje decyzje i uczy się odpowiedzialności. W tym rozdziale doskonale widać to w scenie z Jamesem. Powiedziała mu prawdę o swojej relacji i uczuciach do Malfoya pomimo konsekwencji, jaką mógłby być rozpad jej związku z Sandemorem. Widać, że ostatnie wydarzenia dużo ją nauczyły i wyciąga z nich wnioski.

    Draco... Tego jego sprzeciw był cudowny *___* Zdecydowany, pewny, ale jednocześnie stanowczo chłodny. on już się ie kłócił z rodzicami jak rozpuszczony nastolatek, tylko stał się młodym mężczyzną podejmującym decyzje najlepsze dla siebie. Myślę, że małżeństwo z Astorią Greengrass nie byłoby dla niego dobre i miał rację, nie godząc się na plany ojca. To jego życie i nikt nie powinien o nim decydować bez jego zgody.

    Co do szablonu to według mnie jest śliczny. Taki subtelny i dziewczęcy - zupełnie jak Mandy;)) Poza tym uwielbiam cytat na nagłówku, który idealnie pasuje do Twojego opowiadania i znajduje się zwykle na grafice.

    OdpowiedzUsuń
  4. Weszłam tu ze względu na Malfoya, ale bardzo ucieszyłam się, że to zrobiłam. Opowiadanie zapowiada się naprawdę ciekawie, więc myślę, że będę tu często zaglądać. Fajnie, że urozmaicasz tekst fajnie dobranymi cytatami. Ogólnie - bardzo mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dwa razy pisałam tu komentarz i dwa razy mi się usunął. Przepraszam, ale nie mam siły znów go odtwarzać, zwłaszcza że był długaśny. Przepraszam także, że tak późno komentuję. Ostatnio brak mi czasu, a jak już go mam, to brakuje mi znów chęci. Mam nadzieję, że mi wybaczysz.

    O mnie to nie myśl, moja droga. Gdy zacznę pisać, to mnie kompletnie nie interesuje ile tego jest, stąd te "jamniki", jak to kiedyś określiła moja beta. Zresztą, ja nie odczułam tych pięciu stron, czytało mi się strasznie szybko, co dobrze znaczy. Znalazłam jednak parę literówek, o zagubionych przecinkach nawet nie wspominam, bo jest tego multum.

    Nie dziwię się Mandy, że się zirytowała. Poza tym, ona chyba ma jakiegoś pecha do arystokratów - najpierw Draco, teraz James. Może los chce jej w ten sposób coś przekazać, tylko co? xD A pierwszy i drugi akapit doskonale podsumowuje całą prawdę o relacjach damsko-męskich - kobieta nie ma nic przeciwko tajemnicom. O ile nie ma ich facet ;p

    Podoba mi się ten zbuntowany Draco. W końcu się postawił. Ja w niego wierzę, może mu się udać. Zresztą, przecież to Draco.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń