„Przerażona do szaleństwa, szlochała ze
strachu i współczucia, tak, że aż drżała na całym ciele.” [3]
22 czerwca 1997 r.
Praca w św. Mungu była czymś, co od razu pokochała. Jako
początkujący magomedyk zajmowała się obserwacją starszych kolegów, ale do
łatwiejszy przypadków była wysyłana. Mandy w końcu robiła to, co lubi. Pomagała
innym, bo sama tego chciała. Przechadzając się po korytarzach szpitala, podczas
nocnego dyżuru rozmyślała o wszystkim, gdy nagle ujrzała przed sobą patronusa,
który wzywał ją do sali przyjęć. Przyśpieszyła kroku i zeszła na dół po
schodach. Patronusy to był sposób na wzywanie magomedyków. Kiedyś używano słów,
ale było z tym więcej bałaganów, niż co warte.
- Co się dzieje? – spytała
Mandy wchodząc do sali przyjęć.
- Mężczyzna został
przytransportowany przez swojego kolegę. Masa ran, która cały czas krwawią.
Prawdopodobnie dostał jakimś zaklęciem -
usłyszała od pielęgniarki.
- Kto go przyprowadził?
- Przyjaciel.
- Przekażcie mu, że ma
poczekać – powiedziała Mandy i skierowała się w stronę łóżka, na którym leżał
pacjent.
Jej serce na sekundę przestało bić.
To był Draco. Blond włosy w nie ładzie, na ciele była cała masa ran, z których
nieustannie leciała krew. Wiedziała, jakim zaklęciem dostał. Już raz ktoś nim
go potraktował. Wtedy ten ktoś zupełnie nie wiedział, jakie działanie ma to zaklęcie,
a przynajmniej tak mówiły Hermiona i Ginny. Harry był po prostu zafascynowany
używanym podręcznikiem do eliksirów i po prostu nie słuchał dobrych rad. Mandy
nie chciała wierzyć, że Potter zrobiłby coś takiego drugi raz, ale z innej
strony był człowiekiem nieobliczalnym, który długo nosił w sobie urazę. Wyjęła
różdżkę z kieszeni fartucha i zaczęła szeptać zaklęcie Vulnera sanentur.
Okazuje
się, że wolność oznacza jedynie tęsknotę za Tobą
Żałuję,
że nie rozumiałam, co miałam, gdy byłeś mój
Wracam
myślami do grudnia, zawracam
I
sprawiam, że wszystko jest w porządku
Wracam
myślami do grudnia cały czas.[1]
Mimo, że rany goiły się natychmiast
to i tak stracił dużo krwi i dlatego Mandy zleciła przygotowanie eliksiru,
który powodowałby przyśpieszenie produkcji krwi.
- Gdy się obudzi proszę mu
podać eliksir. Nawet łyk, ale podać. Teraz proszę go przenieść na szóste piętro
na oddział urazów pozaklęciowych.
Z trudem opanowywała drżenie rąk.
Pierwszy raz widziała Draco w takim stanie. Gdy Harry zaatakował go
Sectusemprą, ona wtedy żyłą w Dumstrangu i uczyła się żyć bez niego. Nie mogła
mu bardziej pomóc. Teraz należało czekać aż się budzi i będzie można podać
eliksir i czekać, aż poziom krwi wróci do normy, a tego nie dało się załatwić
czarami. Magia nie było w stanie zdziałać wszystkiego.
- Idę porozmawiać z jego
przyjacielem - powiedziała do
pielęgniarki.
Wyszła z sali i od razu zauważyła
Blaise’a Zabiniego. Nic się nie zmienił przez ostatnie lata, gdy się nie
widzieli. Przybyła mu jedna poważna blizna, którą już ktoś się zaopiekował.
- Opatrzyć cię? - Spytała, bo to było pierwsze pytanie, jakie
przyszło jej do głowy.
- Nie trzeba, Weasley. Ty
jesteś magomedykiem?
- Jak widać. Czemu liczyłam,
że Malfoy zmienił przyjaciela? – Powiedziała bardziej sama do siebie niż do
Zabiniego.
- Powinno mi być przykro, że
cię rozczarowałem? Niestety tak nie jest – powiedział z wrednym uśmieszkiem.
Mandy pokiwała głową z
niedowierzaniem. Zachowywali się jakby byli dalej w Hogwarcie. Nie mogła w to
uwierzyć. Nic nie wydorośleli. Dalej dzielił ich podział klasowy. Jednak tak
byli wychowani. W takim świecie dorastali, a nie jest łatwo nagle zmienić swoje
poglądy. Do tego potrzeba sporo czasu i co najważniejsze chęci, a tego im
brakowało. Mandy zastanawiała się czy nie powinna po prostu wezwać pani Malfoy
i to jej powiedzieć, w jakim stanie jest jej jedyny syn. Jednak po upadku
Czarnego Pana, Ministerstwo Magii zaostrzyło swoje przepisy. Magomedycy mieli
obowiązek informować aurorów o każdym niepokojącym wypadku, a już zwłaszcza o
takim, przy którym były używane mało znane, ale niebezpieczne zaklęcia. A
zaklęcie Secusempra nigdy nie zostało zaakceptowane przez Ministerstwo, więc
było nielegalne. Obowiązkiem Mandy było spisanie odpowiedniego raportu i
wysłanie go do Ministerstwa.
- Zapraszam do gabinetu –
powiedziała i ruszyła w stronę swojego pokoju.
- Zabrzmiało jakbyś miała
wlepić mi szlaban – stwierdził Blaise.
Otworzyła białe drzwi, usiadła przy
biurku, a gestem reki wskazała wychowankowi Domu Węża gdzie ma usiąść, i
zaczęła szukać odpowiedniego wzoru raportu.
- Co ty robisz? – Spytał.
- Dobrze wiesz, że trzeba
spisać raport. Takie przepisy.
- Zapomniałem.
- Zabini, musisz też
poinformować Narcyzę Malfoy. Nie wiem, kiedy Draco odzyska przytomność, nie
wiem też czy życzy sobie był była jego magomedykiem prowadzącym. W takim
układzie decyzję może podjąć tylko jego rodzina.
- Yhym. Poinformuję ją, ale
uważam, że Draco byłby zachwycony gdyby wiedział gdzie pracujesz.
- Ta ironia była zbędna
Zabini – powiedziała chłodno Mandy.
- To nie by…
- Kiedy i gdzie miał miejsce
wypadek?
- Dziś w nocy, ulica
Śmiertelnego Nokturnu.
- Co tam robiliście tak
późno? – Rudowłosa nie patrzyła na swojego rozmówcę tylko notowała.
- Przyjaciel Draco mieszka
kilka ulic dalej. Wracaliśmy z przyjęcia. Uprzedzam twoje następne pytanie: nie
było innej drogi powrotu.
- Kto pierwszy zaatakował?
- Atak był z jakiegoś
ciemnego kąta. Draco szedł pierwszy i to on dostał. Upadł na ziemię i zaklęcie
zostało rzucone jeszcze dwa razy, z czego raz we mnie, ale upadłem i mnie
minęło. Upadając uderzyłem o jakiś ostry kamień lub kawałek szkła i rozciąłem
sobie policzek.
- Jak wyglądał oprawca?
- Do jasnego groma nie wiem.
Ciemno było!
- Nie unoś się Zabini. Takie
pytania muszę zadawać. Czy podejrzewasz, kto może stać za atakiem? Może to nie
wy stanowiliście cel?
- Zaklęcie to zna każdy
Śmierciożerca i członkowie ich rodzin. Ministerstwo wszystkich nie złapała,
więc to mógł być każdy.
- Czyli nie wiesz, tak? – Spytała
dla pewności Mandy.
- Dokładnie nie wiem. Potter
też to zaklęcie znał.
- Wiem, Zabini, ale jego go wpiszę to z
pewnością zaczną badać głębiej sprawę. Potter jest jednym z lepiej
zapowiadających się aurorów.
- Ja tylko odpowiadam na
twoje pytania, a ty wiesz, co musisz tam wpisać – mężczyzna wzruszył ramionami.
- Zacytowałam to, co
powiedziałeś. Podpisz na dole i możesz wracać do domu. Kup sobie maść ze skóry
węża na ranę to blizna nie zostanie – rzekła, gdy sama złożyła podpis i
zakleiła raport.
- Dzięki. Draco z tego
wyjdzie, prawda?
- Tak, ale stracił dużo krwi.
Musi się wszystko unormować. Magia nie działa na wszystko. Mugole i tak mają
gorzej, bo takich ran nie wyleczą w pół godziny. Z tydzień będzie gościem tego
szpitala – powiedziała Mandy.
- Do zobaczenia Weasley –
powiedział Blaise i skierował się w stronę drzwi. – Wiesz, on… a zresztą nie
ważne – skończył i wyszedł.
- Dowidzenia Zabini.
Miłość
istnieje w każdej chwili swojego trwania, wiecznie. To jedynie przelotne
spojrzenie w wieczność, jakie jest nam dane. [2]
Reszta dyżuru minęła jej spokojnie.
Rano zostawiła karty pacjentów, którzy przyjęła w nocy w recepcji. Czuła się
zmęczona. Spotkanie z Draco było ponad jej siły. Teleportowała się do Nory
gdzie od razu udała się do swojego łóżka, aby odespać noc. Nie lubiła nocnych
dyżurów. Miała wrażanie, że nie może później znaleźć odpowiedniego rytmu dnia.
Weasley Nie spała jednak długo. Z dołu obudziły ją wzburzone głosy albo
któregoś z domowników albo gości. Nikt chyba nie zamierzał uszanować ciszy i spokoju,
jakiego potrzebowała. Niechętnie wstała i narzuciła na piżamę fioletowy szlafrok.
Schodząc na dół po schodach była w stanie rozróżnić poszczególne głosy. Ten
najbardziej wzburzony należał do Pottera. Próbował coś komuś wytłumaczyć.
- Co to za hałasy? – Spytała,
wchodząc do pomieszczenia, gdzie jak się okazało było ¾ rodziny Weasly’ów,
Hermiona Harry oraz James.
- Mówiłam, że macie być
ciszej Mandy miała dziś w nocy dyżur -
powiedziała Molly Weasley. – Mandy, kawy?
- Dziękuję, ale nie chcę
mamo.
- Cześć kochanie – powiedział
James i pocałował Mandy w policzek.
- Hej – odpowiedziała mu z
uśmiechem i doszła do wniosku, że tęskniła za nim przez te kilka dni, gdy się
nie widzieli. – Dobrze, że już wróciłeś
- dodała i pogłaskała go po policzku.
- Na razie koniec z
delegacjami – obiecał.
- Więc co to za hałas? –
spytała Mandy i usiadła na oparciu fotela, w którym siedział James.
- Harry dostał dziś wezwanie
do Szefa Aurorów. Jest na niego donos – wyjaśnił Hermiona zwykłym tonem, jakby
odpowiadała u profesor McGonagall.
- Donos?
- Co jesteś taka zdziwiona?
Ty się pod nim podpisałaś - rzucił
Potter.
- Chodzi ci o ten raport,
który wysłałam nocy. Musiałam. Zaklęcie, którym potraktowano Malfoy’a należało
do niebezpiecznych i na dodatek niezarejestrowanych przez Ministerstwo. Gdyby nie
szybko udzielona pomoc mógłbyś być podejrzany nie o atak, a o morderstwo. Wiesz,
jakie są teraz procedury – wyjaśniła Mandy.
- Nie musiałaś, pisać mojego
nazwiska w raporcie – powiedział Harry.
- Zabini je wymienił, więc
musiałam. Harry ja również mam swoje obowiązki, które musze zrobić. Powiesz im
gdzie byłeś w nocy. Oni to potwierdzą i będziesz czysty. Przecież ty zrobiłbyś
to samo. Wszyscy pamiętamy dobrze, co ostatnio przeżyliśmy.
- Ten raport może zaważyć na
mojej przyszłości.
- Jesteś pewnie czysty jak
zła, więc skończ gadać głupoty. Nie zawiesza cię w obowiązkach czy nie wyrzucą
ze szkolenia dopóki nie wezmą zeznań Malfoy’a pod lupę. A nie wiadomo, kiedy on
się obudzi, bo stracił dużo krwi – powiedziała Weasley i wyszła z pokoju.
Za Mandy wyszedł James, którego mina
i nastrój diametralnie uległ zmianie. Stał się niezadowolony i opryskliwy.
- Pracujesz w Mungu –
powiedział do jej pleców.
- Tak. Dobrze wiedziałeś, że
to będę robić. Jeszcze, w Dumstrangu o tym mówiłam.
- Nie wyraziłem swojej zgody
na to.
- Nie jesteś moim ojcem, żeby
się zgadzać lub nie. To jest moje życie.
- Jesteś ze mną, więc
powinnaś brać moje zdanie pod uwagę.
- Brać pod uwagę, a nie robić
wszystko to, co chcesz. Nie rozumiesz, że cię kocham? Kocham cię, ale nie
możesz wymagać ode mnie żebym żyła w klatce. Ja też jestem człowiekiem i mam
własne cele.
- Swoim zachowaniem nie
pokazujesz, że mnie kochasz – powiedział tonem ostrym jak nóż.
- Jesteś bezcelny. Kocham
cię, a ty uważasz, że dowodem mojej miłości ma być uległość wobec ciebie? – Spytała.
- Szacunek do mojego zdania,
mojej osoby i rodziny.
- Nie pokazuj mi się na oczy
– powiedziała i z płaczem pobiegła do pokoju.
Przerażona
do szaleństwa, szlochała ze strachu i współczucia, tak, że aż drżała na całym
ciele. [3]
Całej rozmowie przysłuchiwała się
Molly Weasley. Lubiła Jamesa, ale jak każda matka nie mogła znieść, gdy jej
dziecko płakało. Nie podobało jej się również to, w jaki sposób James mówił do
jej najstarszej córki. Mandy zawsze była dumna tego, co osiągała sama. Zawsze
była bardzo niezależna. Była tak szczęśliwa, gdy dowiedziała się, że dostała
prace w Mungu bez żadnych dodatkowych szkoleń. Była to nagroda za jej ciężką
prace wciągu całych siedmiu lat nauki. Początkowo związek z Jamsem wydawał się
całej rodzinie błogosławieństwem. Norweg był zupełnym przeciwieństwem Ślizgona.
Wydawało się, że Mandy również to zauważa. Jednak nie do końca sprawiała
wrażenie szczęśliwej. Zwłaszcza ostatnio, kiedy to bardzo rzadko spotykała się
z Jamesem tłumacząc to brakiem czasu. Po usłyszeniu kłótni między młodymi
wiedziała, że prawda jest zupełnie inna. Norweg nie akceptował tego, że Weasley
próbowała być samodzielna i niezależna. Chciała pójść za córką do pokoju, ale
powstrzymał ją Ron.
- Jest list do Mandy - powiedział i wręczy kobiecie kopertę.
- Kiedy przyszedł?
- Przed chwilą. To chyba musi
być ze szpitala, bo tylko ich sowy mają fioletowe obrączki – powiedział Ron.
- Zaniosę jej to – kobieta
weszła po schodach, a gdy znalazła się przy drzwiach córki zapukała delikatnie.
Otworzyła drzwi i zastała córkę leżącą na łóżku i płaczącą.
- Chcę być sama – powiedziała
Mandy ocierając łzy.
- Przyszedł list do ciebie.
Chyba ze szpitala – poinformowała ją Molly.
Mandy wzięła list i od razu zaczęła
go czytać. Jej zielone oczy szybko przesuwały się po tekście. Była bardzo
skupiona i zajęta tym, co robi. Molly chciała już zrezygnować z rozmowy z
córką, ale coś mówiło jej, że Mandy angażuje się w toksyczny związek.
- Muszę za chwilę być w
szpitalu.
- Po co? Przed chwilą z niego
wróciłaś.
- Matka Draco chce rozmawiać
z lekarzem, który go opatrywał. Może nie zauważyłam i urwałam mu rękę, albo
głowę – powiedziała rudowłosa.
- Myślę, że to być zauważyła
– powiedziała ze śmiechem Molly. – Mandy czy między tobą a Jamesem wszystko w
porządku?
- Tak, a dlaczego pytasz? – Odpowiedziała
pytaniem na pytanie Mandy.
- Słyszałam waszą rozmowę pod
drzwiami.
Ofiarowałeś
mi całą swoją miłość
A
wszystkim, co dostałeś ode mnie, było pożegnanie.
[1]
- Podsłuchiwałaś? - Spytała z niedowierzaniem Weasley.
- Nie. Stałam blisko drzwi w
pokoju, z którego wyszliście.
- Nie jest w porządku –
przyznała w końcu Mandy.
- Czemu?
- Wszystko zaczęło się psuć,
gdy powiedziałam Jamesowi o Draco. Chciałam być w końcu szczera. Przecież o to
chodzi, żeby być ze sobą szczerymi, prawda? Powiedz mamo, że właśnie o to
chodzi.
- O to chodzi w każdym
związku kochanie. Harry był szczery z Ginny od początku, kiedy musiał w końcu stawić
się czoła złu i dzięki temu teraz są ze sobą szczęśliwsi.
- Powiedziałam mu wszystko.
On poczuł się urażony, że miałam przed nim jakiekolwiek tajemnice, ale
ostatecznie wybaczył mi. Stał się jednak zaborczy, zazdrosny i zaczął stawiać
warunki razem ze swoją rodziną.
- Warunki?
- Tak. Miałam nie pracować.
Być jego ozdobą i próbować dorównać im we wszystkim. To się głównie kłócimy.
Nie zgodziłam się na bycie uzależnioną od niego. Nie chce być czyjąś własnością
– powiedziała.
- Draco też cię tak
traktował?
- A co ma do tego Draco? To
przeszłość.
- Kochanie jeśli nie chcesz
być z Jamesem, bo to cię męczy to zakończ ten związek. Rodzina będzie może i
zła, ale to jest woje życie i to ty masz być szczęśliwa. Nawet, jeśli miałabyś
być z kimś, kogo nie akceptujemy.
___________________________
[1] Taylor Swift – „Back to december”
[2]
Thornton (Niven) Wilder
[3]
Margit Sandemo
***
Dziś już witam Was jako Pani Licencjat. Cieszę się, że ten chory okres kończenia pierwszego stopnia studiów mam już za sobą.
Przepraszam, że mnie tyle nie było, ale wena kompletnie mnie opuściła. Zupełnie nie wiedziałam jak opisać to co miałam w planach.
Wierzę, że zrozumiecie.
Pozdrawiam.
PS Zaległości nadrabiam, a teraz znowu będzie tydzień wolnego, ponieważ jadę na mały wypoczynek.
Wasza Lady Spark
No i mamy spotkanie bliższego stopnia, co prawda Draco był nieprzytomny, ale w końcu jak się przebudzi, i nawet jeśli jego matka nie będzie chciała, żeby Mandy dalej go prowadziła, to mimo wszystko będzie chciał wiedzieć kto go uratował - ponownie. A James z każdym rozdziałem coraz mniej mi się podoba, a matka dziewczyny ma rację - niech jak najszybciej kończy ten związek i układa sobie życie na nowo.
OdpowiedzUsuńJeszcze raz gratuluję obrony, a teraz miłego odpoczynku :*
Faktycznie trochę Cię nie było, ale widać, że ta przerwa się opłacała, skoro jesteś Panią Licencjat;) Gratuluję;* Na odpoczynek zdecydowanie zasłużyłaś;*
OdpowiedzUsuńRozdział był dobry. Nie sądziłam, że Mandy, początkująca pani megomedyk, będzie zajmować się przypadkiem Secstusempry, to jednak bardzo trudne zaklęcie - no chyba, że nasza Mendy jest tak doskonała^^ To przykre, co spotkało Dracona. Ciekawe kto to zrobił. Raczej Harry by tego nie zrobił, ale nie dziwię się, że wspomniała to nazwisko - przepisy to przepisy, niestety. Ale w sumie na miejscu Harry'ego też byłabym wkurzona.
A Mandy powinna zerwać z James. Taki związek nie ma szans, skoro chłopak traktuje ją jak czyjąś własność.
I, kochana, zauważyłam sporo literówek oraz błędów interpunkcyjnej. Trochę przez to źle się czytało. Myślę, że może będzie lepiej, jakby ktoś Ci sprawdzał rozdziały przed publikacją. Mam nadzieje, ze nie jesteś na mnie zła, że zwróciłam na to uwagę, raczej chcę pomóc ;)
Pozdrawiam :*
Serdecznie zapraszam na nowy Rozdział 014 „sukces przepełniony porażką” na adres bloga: http://pokochac-lotra.blogspot.com! Życzę przyjemnej lektury!!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam że tutaj!
Nie masz Spamownika.
W całości przeczytałam dopiero wczoraj wieczorem, za co bardzo przepraszam. Jakoś natchnienia na czytanie nie mam ostatnio. Ale juz jestem i gratuluję obrony (bo to się broni, no nie?) licencjatu. Zuch dziewczyna ;)
OdpowiedzUsuńFaktycznie Draco mało ruchawy w tym rozdziale ;p Ale za to jest Blaise, moja druga ulubiona ślizgońska postać. Podoba mi się, że u Ciebie też nadal są przyjaciółmi, nawet jeśli Blaise jest jeszcze wredniejszy od Dracona.
Spotkanie Dracona było dla Mandy wielkim przeżyciem. To tak, jakby przeszłość nie pozwalała o sobie zapomnieć. James wcale w rym nie pomaga - sceny zazdrości w bardzo ślizgońskim stylu. Tak w ogóle, James na początku jawił się jako ten skrzywdzony przez złą Mandy, a teraz pokazuje rogi. Wredna maszkara się z niego zrobiła, ot co.
Cieszę się, ze wróciłaś.
Pozdrawiam.
A to mnie zaskoczyłaś! Nie spodziewałam się, że Dracon zostanie pacjentem Mandy. Przeżyje nie lada szok, gdy się ocknie i zobaczy, kto pomógł mu w powrocie do zdrowia.
OdpowiedzUsuńNie lubię Harry'ego. Wydaje się sztuczny i dba tylko o siebie. Pasowałby do Jamesa, który jest taką samą kanalią.