„Jestem
tylko dziewczyną, która chce zostać zauważoną.[2]”
22
czerwca 1997 r.
Mandy po rozmowie z mamą bardzo szybko postanowiła
doprowadzić się do stanu używalności i jak najprędzej znaleźć się w Mungu,
gdzie czekała na nią Narcyza Malfoy. Nie miała pojęcia, czego spodziewać się po
kobiecie, której siostrę zabiła w Hogwarcie. Do tej pory nie mogła sobie tego
darować. Wszyscy jej mówili, że działała w obronie własnej, ale ten argument
wcale do niej nie przemawiał. Potrząsnęła głową chcąc odpędzić od siebie ponure
myśli. Spojrzała w lustro i zaczęła się zastanawiać jak upiąć włosy. Dość
często miały miejsce sytuacje gdzie w jednej chwili była w Hogwarcie i
odtwarzała wspomnienie z bitwy by po chwili zastanawiać się nad związkiem z
Jamesem lub też o sytuacji, jaka miała miejsce w jej rodzinie. Ostatecznie
zdecydowała się, że włosy pozostawi rozpuszczone. Z szafy wyjęła letnią
sukienkę przed kolano, której góra była w poziome czarne paski na białym
materiale, a dół miała kwiecisty. Na nogi założyła czarne balerinki. Do
zamszowej torebki w kolorze fioletowym włożyła portfel oraz inne potrzebne
pierdoły, które są niezbędne dla każdej kobiety. Do kompletu brakowało tylko
srebrnej bransoletki, którą dostała od Billa na urodziny. Zguby nie było w
kuferku na biżuterię ani na wysokiej półce, gdzie często zdarzało jej się kłaść
różne rzeczy. Zajrzała do szafy gdzie znajdowała się różowa marynarka, którą
często zakładała do tej sukienki. Okrycie wisiało na swoim miejscu, a to
znaczyło, że za zniknięciem błyskotki nie stoi Fleur, a Ginny. Mandy od pewnego
momentu musiała walczyć z siostrą i swoją bratową o biżuterię. Dziewczyny miały
brzydką wadę pożyczania jej rzeczy bez pytania o zgodę. Rudowłosa zabrała
torbę, różdżkę i zbiegła na dół. Na szczęście Ginny siedziała na kanapie i
czytała jakąś gazetę, a srebrna bransoletka spokojnie spoczywała na jej lewym
nadgarstku.
- Accio! – Powiedziała Mandy,
a różdżkę skierowała na nadgarstek siostry. Srebrny przedmiot swobodnie opuścił
rękę Ginny i wylądował na dłoni prawowitej właścicielki.
- Ej! Mam dziś randkę z
Harrym! – Krzyknęła Ginny.
- To weź coś ze swojej
kolekcji, a od mojej się w końcu odczep. Tyle razy mówiłam ci, że masz się
pytać – powiedziała Mandy, zapinając bransoletkę.
- Ale z ciebie siostra –
stwierdziła z wyrzutem Ginny.
- Najlepsza na świecie. Lecę
do Munga – poinformowała rodzicielkę.
Wzięła troszkę proszku Fiuu, wrzuciła
do kominka, weszła do środka i wypowiedziała wyraźnie miejsce, do którego chce
się dostać i zniknęła w zielonych płomieniach. Nie lubiła podróżować siecią Fiuu.
Brudziły się tylko ubrania oraz kręciło się w głowie. Jednak był to
zdecydowanie najszybszy sposób na dostanie się tam gdzie chce. Od kiedy zaczęła
pracę w Mungu, kominek w Norze, został podłączony do szpitala. Prawo do
korzystania z tego połączenia miła jedynie Mandy i każde złamanie tego prawa
pociągało za sobą konsekwencje. Mandy bez gracji – niestety – wyskoczyła z
kominka. Na ubraniach miała popiół, który szybko usunęła zaklęciem i skierowała
się w stronę recepcji.
- Witaj Helen – powiedziała,
Mandy z uśmiechem. – Powiedz mi czy karta Draco Malfoy’a jest u ciebie czy mam
szukać na szóstym piętrze?
- Czołem. Jest tutaj. Narcyza
Malfoy, czeka na ciebie pod twoim gabinetem od dłuższego czasu.
- Wiem. Jak myślisz, czemu
jestem tu po nocnej zmianie. Muszę uspokoić kobietę, bo jeszcze skargę jakąś
złoży na mnie.
Szybkim krokiem skierowała się w
stronę schodów, a następnie swojego gabinetu. Stała przed drzwiami wysoka
blondynka o zimnych oczach. Wojna i na niej odcisnęła swoje piętno. Na dawniej
idealnie gładkiej twarzy, pozbawionej jakiejkolwiek zmarszczki, dało się
zauważyć kilka długich miesięcy, które przepełnione były troską o rodzinę oraz
nienawiścią do wrogów. Proces Lucjusza też nie należał do rzeczy przyjemnych i
łatwych do zniesienia. Ta kobieta ostatnie kilka miesięcy miała zdecydowanie za
ciężko w życiu i chciała o nich jak najszybciej zapomnieć. Dalej ubierała się w
stroje z drogich materiałów, które podkreślały jej status materialny. Jej twarz
nadal miała wyraz jakby ktoś podsunął jej pod nos smocze łajno. Mandy zawsze
śmiała się, gdy Harry używał tego określenia. Miał w tym sporo racji. Wiecznie
niezadowolona mina nie przysparzała Narcyzie przyjaciół lub też wielbicieli jej
urody. Jeśli chodzi o tych drugich to nie tylko ze względu na zbyt małą
atrakcyjność było ich nie wielu, a w zasadzie zero, po prostu potencjalni
wielbiciele panicznie bali się Lucjusza. W końcu nawet, gdy Czarny Pan
odzyskiwał siły to w kuluarach dalej chodziły plotki lub też stwierdzenia
prawdy – jak kto woli – że to właśnie Malfoy’owie są najbardziej zatwardziałymi
poplecznikami czarnej magii. Zresztą bycie potraktowanym Cruciatusem z powodu zalotów
do żonatej kobiety to mało optymistyczna propozycja. Zresztą są zdecydowanie
przyjemniejsze zaklęcia, którymi człowiek może zostać potraktowany.
- Dzień dobry, Pani Malfoy,
proszę wybaczyć, że pani na mnie czekała, ale dopiero dotarła do mnie sowa –
powiedziała Mandy z lekkim uśmiechem.
- Przekazano mi to –
powiedziała Narcyza i weszła za Mandy do jej gabinetu.
Mandy
kompletnie nie wiedziała, jak ma się zachować przy tej kobiecie. Wiedziała, że
zawsze będzie traktowana z góry i to jej się bardzo nie podobało. Musiała być
jednak miła i uprzejma, nawet, jeśli ktoś nie traktował jej z należytym
szacunkiem. To była dość niewdzięczne w pracy, ale takimi prawami kierował się
świat dorosłych, gdzie liczył się każdy knut.
- Proszę usiąść – powiedziała
Weasley, gdy sama zajęła miejsce. – Draco został potraktowany bardzo paskudnym
zaklęciem. Sectusempra to bardzo niebezpieczny czar. Do tej pory nie został on
zatwierdzony przez Ministerstwo, a co za tym idzie w tej sprawie zostało
wszczęte śledztwo – Mandy postanowiła zrobić delikatny wstęp. Gdy pani Malfoy
nie odezwała się słowem, postanowiła kontynuować. – Rany zostały zaleczone, ale
Draco stracił wiele krwi, której produkcję staramy się przyśpieszyć poprzez
podawanie odpowiedniego eliksiru. Z tego, co widzę… - rzekła Mandy, wertując
kartę choroby, które od jej wpisu zawierała tylko dwa dodatkowe zdanie - …
odzyskał przytomność dwukrotnie i od razu został podany Eliksir Produkujący
Krew oraz Słodkiego Snu.
Narcyza Malfoy dalej milczała, co
doprowadzało Mandy do szału. Spodziewała się znerwicowanej matki, które nie
będzie dawała jej dojść do słowa. Spokój Narcyzy był nie do wytrzymania. Zachowywała
się tak, że Weasley musiała całą swoją cierpliwością powstrzymać się od
podejścia do niej i potrząśnięcia nią w celu wykrzesania jakichkolwiek emocji.
Słowa,
zimne i wyważone, nienaturalnie spokojne, ale przecież tak tętniące emocją.[1]
- Chce pani o coś spytać?
- Kiedy mój syn stąd wyjdzie?
- Myślę, że do końca tygodnia
powinien opuścić szpital. Może nawet wcześniej powinno się udać.
- Czy wiadomo coś więcej na
temat sprawcy? – Spytała Narcyza.
‘W końcu’ pomyślała Mandy. Odnosiła wrażenie, że ta kobieta zaraz
wyjdzie i to będzie koniec tej całej szopki. Jednak matka Draco w jakiś sposób
uspokoiła Mandy, że komuś na Draconie zależy.
- Wiem tylko tyle, co
powiedział mi Blaise Zabini. Wracali od jakiegoś przyjaciela i zostali
zaatakowani.
Między kobietami zapadła cisza Mandy
nie mogła od tak wyprosić Narcyzy. Nie wypadało jej. Miała jej służyć pomocą i
to ona była do jej dyspozycji a nie odwrotnie. Zresztą lubiła swoją pracę.
Chciała pracować, bo to dawało jej kopa do dalszego działania. Mogła walczyć o
to nawet z całą rodziną Jamesa, ale nie zamierzała rezygnować ze swoich racji,
planów czy poglądów. Chciała być akceptowana z tego powodu, co robi i jaki ma
plan na życie, a nie, dlatego, bo jest posłuszna. Chciała znaleźć miejsce gdzie
będzie mogła lśnić.
Jak
fajerwerki wystrzeliwujące w niebo
Chcę
światłem zamalować ciemność.
Jak
diament siedzący na pierścieniu,
Jestem
tylko dziewczyną, która chce zostać zauważoną.
Szukam
miejsca do blasku. [2]
Nie wiedziała, co Merlin naszykował
dla niej za życie, ale chciałaby mogła robić to, co kocha.
- Jest jeszcze jedna rzecz –
powiedziała niespodziewanie Narcyza i wyrwała Mandy z jej własnych myśli.
- Tak?
- Chciałam ci podziękować za
uratowanie życia mojemu synowi.
- To mój obowiązek –
powiedziała zgodnie z prawdą Mandy.
- Nie tylko teraz uratowałaś
mu życie – rzekła zagadkowo pani Malfoy.
- Nie rozumiem – powiedziała
Weasley.
- Kilka miesięcy temu nie
pozwoliłaś mu walczyć po waszej stronie.
Biwa o Hogwart. To właśnie wtedy
straciła brata oraz całkowicie przestała być dzieckiem, pozbawiła życia siostrę
kobiety, która przed nią siedziała. Wypchnęła wtedy Draco do rodziców nie
mogąc, zgodzić się by zginął. Lord Voldemort zabiłby go w pierwszej kolejności.
Czarny Pan bardziej od szlam nienawidził tylko zdrady. Za to karał
najdotkliwiej. Wtedy, gdy myśleli, że Harry został pokonany, wiedzieli, że nie
ma dla nich ratunku i że prędzej czy później zginą, bo było ich za mało. Nie
chciała patrzeć jak śmiertelne zaklęcie jest kierowane w stronę Draco. Nie
przeżyłaby tego. Dlatego go wypchnęła. On w nowym świecie opanowanym przez
czarną magię miał większe szanse na przetrwanie. Ona nie miała żadnych.
- Zrobiłam to, co uważałam za
słuszne – Mandy przerwała ciszę.
- Uratowałaś mu życie. Gdyby
został po twojej stronie to z pewnością zostałby zabity. Czarny Pan nie znosi
zdrady. Ci, którzy go zdradzili i uniknęli śmierci, mogą nazywać to cudem –
stwierdziła Narcyza.
Kobieta mówiła o sobie. Sama
zdradziła swojego pana. Okłamała go w Zakazanym Lesie. Zapewniła go, że Harry
Potter nie żyje. Zrobiła to po to by, dowiedzieć się czy Draco żyje. Czy żyje
jej jedyne dziecko. Lord Voldemort, gdy zorientował się, że go oszukała miał na
głowie ważniejszy problem niż szukanie Narcyzy. Z pewnością planował się pozbyć
jej już po kolejnym – i miał nadzieję,
że tym razem ostatecznym – pokonaniu
Harry’ego Pottera, ale nie było mu o dane. Narcyza Malfoy Potterowi
zawdzięczała nie tylko życie swojego dziecka, ale również i swoje. Gdyby Harry
nie pokonał Voldemorta to najprawdopodobniej albo całe życie musiałaby się
ukrywać, albo już byłaby martwa.
- Pani Malfoy nie ma sensu
wracać do przeszłości – powiedziała Mandy chcąc uciąć tę dość niezręczną dla
niej rozmowę.
- Chciałabym jednak ci podziękować
i wręczyć zaproszenie na przyjęcie do Malfoy Manor, które odbędzie się w
połowie lipca – powiedziała Narcyza, a z niewielkiej czarnej torebki wyjęła
fioletową, ozdobną kopertę.
- Ja nie mogę. To nic takiego,
co zrobiłam. Proszę się już tym nie zadręczać.
- Ja nie przyjmuję odmowy
młoda damo. Możesz przyjść ze swoim narzeczonym, ale nie wiem czy będzie miał
czas. Ponoć lipiec to bardzo gorący miesiąc dla jego interesów - Narcyza powiedziała to wszystko takim
tonem, którego nauczyła się od swojego męża. Był to typowo malfoy’owski ton,
który powodował, że nikt nie śmiał się sprzeciwić rozmówcy. Narcyza widząc, że
uzyskała to, co chce dodała: - Pójdę do mojego syna. Gdyby były jakiekolwiek
problemy to proszę od razu mnie powiadomić.
Wyszła. Zostawiła Mandy samą w jej
gabinecie z kompletnym bałaganem w głowie i lekkim paraliżem ciapała. Dopiero
po dłuższej chwili Weasley zorientowała się, że jej nie ma i wpatruje się w
zamknięte, białe drzwi. Postawa matki Dracona zupełnie ją zaskoczyła.
Dajcie
ludziom swobodę działania, a zaskoczą was swoją pomysłowością.[3]
Wzięła do ręki kopertę i obejrzała ją
dokładnie. Wykonana była z fioletowego papieru. Ozdobiona była czarnymi esami i
floresami, a litery układały się w napis „Sz.
P. M. Weasley”. Koperta była zapieczętowana herbem Malfoy’ów. Dziewczyna
delikatnie ją zerwała i wyjęła liliowy pergamin. Litery na nim były w kolorze koperty
i tworzyły całe zaproszenie. Rudowłosa przeczytała je pobieżnie i schowała
ponownie do koperty. Nic z tego nie rozumiała. Jeszcze rok temu ta sytuacja
wydawała jej się, nie do wyobrażenia. Była zdrajczynią krwi, która troszczyła
się o jakieś tam szlamy. Świat arystokratów był dla niej zamknięty, a ona nigdy
za nim nie tęskniła. Czuła się zdezorientowana. Jeszcze przed chwilą chciała
zostać zauważona, a już marzyła o tym by zapaść się pod ziemię.
Zaczęła się zastanawiać
czy na to wszystko nie miał wpływu jej związek z Jamesem. Norweg z pewnością
należał do rodzin, które liczyły się w szeregach arystokratycznych. Jednak czy
aby na tyle by wymusić na Narcyzie Malfoy, aż taki gest? Nie była do końca
pewna, ale też nie wykluczała takiej możliwości. Świat zaczął stawać na głowie
od czasów zakończenia wojny. Zwaśnione rody się godziły. Nawet ona i Percy
zaczęli mówić tym samym językiem. Wszystko zaczynało się w miarę układać, więc
nie był wykluczone, że i Narcyza uderzyła się w głowę i coś jej się
poprzestawiało i postanowiła nagle być miła. Mandy kompletnie się to nie
zgadzało. Zbyt wiele różnych zdarzeń miało miejsce. Zbyt wiele jak dla niej.
Schowała jednak kopertę do torebki, wierząc, że uda jej się wymigać od
przyjęcia w Malfoy Manor.
- Ale skąd Narcyza wiedziała,
że w lipcu James ma dużo pracy? Merlinie, co się dzieje na tym świecie?! – Spytała
sama siebie Mandy.
___________________________
[1] Andrzej Sapkowski
[2] Clare Bowen – „Looking For a Place
to Shine”
[3] Peter Drucker
___________________________
Rozdział pojawia się trochę szybciej niż ostatni. Nie planuję już kolejnych przestojów. Będziemy sprawnie poruszać się do przodu.
Scena z Narcyzą chodziła mi po głowie już od kilku tygodni. Nie dawała mi spać, jeść ani pić. Ciągle zastanawiałam się czy to dobry pomysł, ale z drugiej strony nie miałam pomysłu na rozdział.
Dla spragnionych Dracona, powiem, że od następnego rozdziału będzie go zdecydowanie więcej.
I wiecie co? Chyba wyszłam z wprawy. Fatalnie mi idzie ironiczne pisanie, a przecież pierwsze rozdziały były napisane właśnie takim stylem.
Rozdział był sprawdzany kilka razy, ale możliwe są jakieś niedopatrzenia. Zjem coś i jeszcze raz go przeczytam.
Co sądzicie o nowym szablonie? Ja jestem nim osobiście oczarowana. Planuję go zostawić już na stałe, ale jakby mi się coś miało znowu zmienić, to uniemożliwcie mi to.
Pozdrawiam, Lady Spark
Podobał mi się rozdział:)
OdpowiedzUsuńJuż myślałam, że Narcyza tylko podziękuję za informacje i pójdzie, co by mnie trochę zdziwiło. Narcyza, pomimo arystokratycznej duszy, bardzo kocha swego syna, dlatego nie dziwię się, dlaczego matka Dracona tak ciepło potraktowała dziewczynę. Możliwe, że może coś kryje się za tym, że zaprosiła ją na to przyjęcie, bo ma coś wspólnego z rodziną Jamesa, ale wierzę głęboko, że podziękowania Narcyzy były szczere. Woja zmienia ludzi.
A szablon jest przeuroczy :)
Pozdrawiam serdecznie i czekam na dalszy ciąg ;*
Mnie też się podobał. Był zdecydowanie lepszy od tych wszystkich ostatnich, zaczynam mieć nadzieję, że wracam na właściwe tory. Mam pewien zamysł dlaczego Narcyza zaprosiła Mandy na to przyjęcie. Jeszcze nie wiem czy go wykorzystam, ale to powinno wyjaśnić się za rozdział lub dwa, gdy to jeden z rozdziałów poświęcę w całości Narcyzie - o ile skieruje się ku tej wizji, a nie innej, bo z moją weną jest różnie
UsuńJa również uważam, że Narcyza kocha swojego syna, jest matką, a one kochają miłością bezwarunkową. Zresztą p. Rowling idealnie to pokazała w podczas fragmentu w Zakazanym Lesie, wtedy wszystko się ujawniło.
Mam zaszczyt zaprosić na Rozdział 002 „Mylna rzeczywistość” na adres www.wybranka-losu.blogspot.com! Życzę przyjemnej lektury i dziękuje za wszystkie komentarze.
OdpowiedzUsuńJa na początku wypowiem się o szablonie, który jest po prostu przepiękny! Jestem nim oczarowana, zakochana i uraczona! Cudowny po prostu. A teraz do odcinka, no proszę jaka niespotykana wizyta i jeszcze bardziej niespotykana propozycja. Coś mi się zdaję, ze James nie pójdzie z Mandy, a wtedy Draco, dochodzący do siebie po wizycie w szpitalu, może namieszać w jej życiu. Zgadłam? :) Bużka :*
OdpowiedzUsuńDziękuję za pochwałę szablonu :*. Starałam się.
UsuńA co do wizyty Narcycy to ona jednak była do przewidzenia, przecież jej syn jest w szpitalu... Zachowała się jak każda matka.
A co do tego przyjęcia? To nie wiem sama co się tam wydarzy xD.
Zapraszam serdecznie na nowy rozdział 016 „chwile szczęścia” na bloga www.pokochac-lotra.blogspot.com! Autorka życzy przyjemnej lektury.
OdpowiedzUsuńWitam, byłaś u mnie na blogu i zaprosiłaś do siebie więc jestem. Powiem szczerze, że na razie jestem na początku z powodu braku czasu. Na pewno przeczytam, żeby twój blog mi nie uciekł gdzieś dodaje go u siebie do polecanych. Co mogę powiedzieć po pierwszych dwóch rozdziałach(miałam dzisiaj tylko chwilkę wybacz;/) pomysł mi się podoba. Nigdy nie czytałam o nowej siostrze Weasley ;) Oryginalnie. Na początku pozostawiasz charaktery pobocznych postaci prawdziwe, tak jak w kanonie. Bardzo fajnie ci to wychodzi. Jak na razie pozdrawiam i do zobaczenia. Jak będę miała więcej czasu na pewno wrócę czytać Syntia
OdpowiedzUsuńWitam, byłaś u mnie na blogu i zaprosiłaś do siebie więc jestem. Powiem szczerze, że na razie jestem na początku z powodu braku czasu. Na pewno przeczytam, żeby twój blog mi nie uciekł gdzieś dodaje go u siebie do polecanych. Co mogę powiedzieć po pierwszych dwóch rozdziałach(miałam dzisiaj tylko chwilkę wybacz;/) pomysł mi się podoba. Nigdy nie czytałam o nowej siostrze Weasley ;) Oryginalnie. Na początku pozostawiasz charaktery pobocznych postaci prawdziwe, tak jak w kanonie. Bardzo fajnie ci to wychodzi. Jak na razie pozdrawiam i do zobaczenia. Jak będę miała więcej czasu na pewno wrócę czytać Syntia
OdpowiedzUsuńCudny szablon <<333 Zdecydowanie nie pozwolę Ci go zmienić, chciaśbyś prosiła. Ta dziewczyna idealnie pasuje do moich wyobrażeń o Mandy Weasley.
OdpowiedzUsuńZaproszenie Narcyzy skierowane do Mandy było dla mnie nie lada zaskoczeniem. Hm, czyżby naprawdę James maczał w tym palce? Albo może po prostu nagle Narcyza sama uznała, że Mandy byłaby odpowiednią dziewczyną dla Dracona? Sama nie wiem.
Zapraszam serdecznie na nowy Rozdział 004 „Zerwane więzi” na bloga : http://wybranka-losu.blogspot.com! Życzę przyjemnej lektury!
OdpowiedzUsuńi również na:
http://pokochac-lotra.blogspot.com