„Z
jednej strony chcieli czuć tę bliskość. Z drugiej prosili Boga, aby wyzwolił
ich z tego pragnienia. [4]”
23
czerwca 1997 r.
Rudowłosa robiła właśnie poranny obchód. Powinna była zajrzeć
jeszcze tylko do jednego pacjenta. Stan Draco Malfoy’a poprawiał się z każdą
godziną. Mężczyzna odzyskiwał przytomność, a poziom krwi wracał do normy. Jeśli
w ciągu dwóch dni odzyskałby całkowicie świadomość to miał również opuścić św.
Munga w ciągu kolejnych dwóch dób. Mandy spokojnie przemierzała korytarz, aż
stanęła przed drzwiami sali Ślizgona. Wzięła głęboki oddech i nacisnęła klamkę.
Drewniane drzwi otworzyły się. W pomieszczeniu panował pół mrok. Z wyjątkiem
Malfoy’a nie było w niej innego pacjenta. Mężczyzna spał. Mandy machnęła
różdżką, a na stoliku przy łóżku pojawił się pergamin ze wszystkimi adnotacjami.
Ruda machnęła różdżką drugi raz i pojawiło się samopiszące piórko w kolorze
wściekłego różu. Weasley pokiwała z dezaprobatą głową. Nienawidziła tego koloru
i jak na złość umiała tylko takie pióru przywołać zaklęciem niewerbalnym.
- Pacjent nie ma gorączki.
Kolor skóry powraca do normy. Blizno zaklęciu nie widać – powiedziała Mandy, a
po chwili usłyszała skrobnie pióra.
Draco
leżał bez koszulki, bo niewiele zostało z tej, w której dotarł do szpitala. Na
lewym przedramieniu widniał Mroczny Znak. Nie tak ciemny jak kilka tygodni
temu. Słaby, ale dalej widoczny. Miał go mieć już zawsze. To miało być jego
piętno. Jego przekleństwo.
Przekleństwo
człowieka: wszystko, co człowiek robi, jest trwalsze od niego samego. [1]
Mandy dotknęła opuszkami palców
znaku, którego autorem był Czarny Pan. Ten, który sprowadził na ich świat mrok,
chaos, krew, strach i śmierć. Mięśnie blondynka drgnęły pod wpływem dotyku
kobiety, która natychmiast odsunęła rękę. Mężczyzna nie obudził się, więc
dotknęła go jeszcze raz. Tym razem, gdy jego mięśnie poruszyły się nie cofnęła
dłoni. Obrysowała dokładnie Mroczny Znak. Z czaski wychodził wąż. Znak ten
przez lata był przekleństwem. Napawał strachem każdego. Nikt nie chciał go
zobaczyć nad własnym domem. Niósł śmierć i rozpacz. Był postrachem każdego.
Ludzie by go nie ujrzeć robili wszystko, nawet zdradzali najbliższych. Ci, co
go nieśli byli przekonani o słuszności swoich czynów. Czarny Pan do swoich
szeregów wybierał ludzi, którzy byli mu oddani całym sercem jak Bellatrix
Lestrange – na samą myśl o tej kobiecie Weasley przeszedł zimny dreszcz. W
szeregach Voldemorta byli i ci, którzy byli zbyt słabi by sprzeciwić się
swojemu panu jak Glizdogon. Oboje nie żyli. Oboje zginęli kilka tygodni temu.
Nie przeżyli. Umarli za coś, w co wierzyli lub musieli wierzyć. Nie tylko oni
odeszli do lepszego świata. Zginęło wiele osób, które walczyły o obecny ład.
Nie różnili się niczym od wyżej wymienionej dwójki. Podobnie jak oni byli
zwykłymi ludźmi. Mandy wpatrywała się w twarz Dracona. Tak znaną i tak obcą
jednocześnie. Nie zmienił się wiele. Dalej biła od niego duma, pewność siebie i
ignorancja do otaczającego go świata. Dalej był tym samy Ślizgonem, którego
poznała w Hogwarcie. Wierzyła, że dalej ma też drugą twarz, którą jej pokazał.
Wierzyła, że nie zatracił tego, co wypracował w ciągu jednego roku.
Westchnęła.
Jej serce biło jak szalone. Mimo, że doskonale znała Mroczny Znak dalej badała
jego kształt i strukturę. Możliwość poczucia skóry ukochanego była czymś cudownym.
Tęskniła za nim. Potrzebowała go, ale nie mogła go mieć.
Nawet
świat, który nas rzekomo rozdzielił, przestawał być już podzielony. [2]
W
pewnym momencie usłyszała cichy jęk, więc zabrała rękę i wróciła do
rzeczywistości. To Draco odzyskiwał kolejny raz przytomność. Zastanawiała się
czy tym razem na dłużej niż dwie minuty. Otworzył oczy i jęknął głośniej niż
chwilę wcześniej.
- Merlinie, ktokolwiek mnie
potraktował tym piekielnym zaklęciem musiał mnie zabić – powiedział
zachrypniętym głosem.
- Nie tak szybko, Draco.
Jeszcze pożyjesz na tym gnijącym świecie – stwierdziła Weasley. – Pacjent się
wybudził – rzuciła do samopiszącego pióra.
- To ciekawe, dlaczego widzę
ciebie – mruknął Malfoy. – Matko gadam do zjawy – dodał.
- Jesteś w św. Mungu – wyjaśniła
Mandy, a mężczyzna kolejny raz jęknął. –Blaise cię uratował, więc masz, za co
mu dziękować.
- Jak zawsze. Ale co ty tu
robisz?
- Pracuję. Wyleczyłam twoje
cięty rano. Ktoś cię musi nienawidzić Draco.
- Mało mam wrogów? Pewnie
jakiś szaleniec postanowił się zemścić.
- Jak zwykle uroczy i
dyplomatyczny – skomentowała Weasley i poczuła jak jej dłoń splata się z ręką
mężczyzny.
- Jakbyś mnie nie znała –
mruknął. – Kiedy stąd wyjdę? – Spytał.
- Za dwa dni. Możesz mnie
puścić? Mam jeszcze innych pacjentów.
- Mogą poczekać.
- Nie bądź egoistką! – Krzyknęła
kobietą.
Gdybym
nie był sobą, gdybym w mojej bitwie miał kogoś -
Czy
bym wtedy zwątpił i wciąż stał?
Gdyby
każda strata mogła zysk dać i na mojej drodze,
Gdyby
każdy kolec różę miał... [3]
- Mandy… - nie skończył, bo
ktoś z impetem otworzył drzwi.
Z
jednej strony chcieli czuć tę bliskość. Z drugiej prosili Boga, aby wyzwolił
ich z tego pragnienia. [4]
W
progu stała wysoka kobieta o czarnych jak smoła włosach i oczach w kolorze
bursztynu. Miała na sobie gustowny kombinezon w kolorze chłodnego błękitu,
granatowe buty na gigantycznym obcasie oraz czarną kopertówkę, którą trzymała w
lewej ręce. Łapała łapczywie powietrze, jakby przed chwilą uciekała przed
wściekłym hipogryfem.
- Pani jest… - spytała Mandy
i wyrwała rękę z uścisku Dracona.
- Astoria… - jęknął Malfoy i
zamknął oczy.
- Musimy porozmawiać –
powiedział gość. – Czy długo będzie jeszcze badany? – To pytanie skierowała do
Weasley.
- Właśnie skończyłam. Proszę
wejść – poinformowała lekarka i wyszła.
- Astorio, czego chcesz? – Spytał
blondyn.
- Jak dobrze, że się
wybudziłeś. Muszę ci coś ważnego powiedzieć.
- Nie będzie żadnego ślubu –
zaznaczył Malfoy.
- Na Merlina! Nie chcę brać z
tobą ślubu, aż tak zdesperowana nie jestem – powiedziała oburzona Astoria.
Panna
Greengrass była niewątpliwie piękną kobietą. Długie, czarne włosy opadały
falami na plecy. Duże oczy w kolorze bursztynu otoczone były kurtyną gęstych,
czarnych rzęs. Usta w kolorze dojrzałej maliny zachęcały do niewinnego flirtu.
Astoria była młodsza od swojej siostry Dafne, ale pod względem fizycznym była
bardziej idealna. Długie nogi, płaski brzuch, wcięcie w talii oraz nie za duży,
ale i nie za mały biust. Wiele dziewcząt w Hogwarcie zazdrościło jej takiej
figury. Ona sama miała świadomość swoich atutów i często je podkreślała. Dla
niej Draco wcale nie był kolejnym cudem świata. W Hogwarcie nie należała do
grona jego wielbicielek. Był dla niej zbyt pewny siebie i oślizgły jak wąż.
Nawet nie wiedziała skąd jej się wzięło to określenie. Po prostu dla niej Draco
Malfoy był tylko kolejnym arystokratycznym dupkiem. Za nic w świecie nie
zamierzała go poślubić. Nawet, jeśli miało to dla niej oznaczać spadek w
hierarchii arystokratycznej śmietanki.
- Jak miło usłyszeć
komplement na ‘dzień dobry’ – skomentował blondyn.
- Twój widok z samego rana z
kolei nie jest niczym przyjemnym.
- Już. Starczy tych
uprzejmości, bo jeszcze Blaise wpadnie w odwiedziny i zazdrości za te
uprzejmości skopie mi tyłek – powiedział Draco.
- Świat byłby mu za to
wdzięczny – mruknęła sama do siebie Astoria.
- Mówiłaś coś?
- Nie. Nic.
Nie
było tajemnicą, że panna Greengrass i panicz Zabini mają się ku sobie. Wszyscy
to widzieli z wyjątkiem seniora rodu Greengrassów. Blondyn zastanawiał się,
czemu jego najlepszy przyjaciel nie zafundował mu pobytu w Mungu wcześniej niż
ten wariat, który zaatakował ich kilka dni temu. Blaise był potwornie zazdrosny
o Astorię i gdy tylko dowiedział się, że do stołu podano mu czarną polewkę [5] spotkał się z Draconem i
zapowiedział mu, że jeżeli weźmie ślub z Astorią to będzie wąchał kwiatki od
spodu już tydzień po swoim ożenku. Malfoy za bardzo nie przejął się słowami
przyjaciela, bo za nic w świecie nie zamierzał stawać na ślubnym kobiercu z
brunetką. Mało go też obchodziła wola ojca zamkniętego, w Azkabanie. Lucjusz
Malfoy miał zapewnione dziesięć lat w celi. Draco żałował tylko, że w
ograniczono rolę dementorów. Byli oni tylko przy wejściach do Azkabanu. Z kolei
nie mieli prawa wejść do środka i nękania więźniów. Jego ojciec nie był dobrym
człowiekiem. Nigdy go nie uderzył, ani też nie potraktował bolesnym zaklęciem,
ale gnębił go psychicznie i tego młody Malfoy nie zamierzał mu nigdy wybaczyć.
Wpajanie mu przekonania, że tylko słabsi okazują uczucia doprowadziło go do
tego, że stracił jedyną istotę, na której mu zależało.
Gdy
wojna się skończyła, próbował dowiedzieć się czegoś o Mandy, ale z wyjątkiem
drobnych wzmianek w prasie o jej związku z norweskim arystokratą nie wiedział
nic nowego. Nie mógł dotrzeć do miejsca jej pracy. Wydawało się, że ktoś
skutecznie zaciera za nią wszelkie ślady. Bolał go fakt, że w ciągu dwóch lat w
Dumstrangu znalazła sobie kogoś innego. Gdy Lucjusz wylądował w końcu w
Azkabanie, jego syn nie zamierzał zmarnować szansy na zaplanowanie swojego
życia zgodnie z własnymi pragnieniami. Na początku zaczął od szukania Mandy
Weasley. Oczywiście mógł udać się do Nory, ale przypuszczał, że jej bracia od
samego progu potraktują go jakąś paskudną klątwą.
Odnalazł
ją. Pracowała tak blisko jego biura. Paradoks tej sytuacji polegał a tym, że
był przykuty do łóżka, a ona była jego medykiem prowadzącym. Nie chciała z nim
kilka chwil temu rozmawiać. Uciekła, gdy tylko nadarzyła się ku temu okazja.
Trzymała go na dystans. Przez te kilka minut przebywania w jednym pomieszczeniu
wyczuł, że ona nie zamierza łamać pewnych granic, które ustalili nawet nie wiedział,
kiedy.
Gdybym
dostrzegł cię u mego boku w mojej bitwie wcześniej
Wtedy
czułbym, że nie jestem sam. [3]
- Co chcesz mi powiedzieć? –
spytał Draco
- Twój ojciec i mój dogadali
się w sprawie naszego ślubu – powiedziała Astoria.
- Tak się dzieje od wieków –
przypomniał jej mężczyzna.
- Mój ojciec obiecał, że gdy
weźmiemy ślub to mój posag poświęci na kaucję za twojego ojca.
Draco
poczuł jakby ktoś strzelił mu w twarz. Miał nawet wrażenie, że na którymś
policzku widnieje ślad ręki. Fakt był taki, że Lucjusz Malfoy wylądował na
dziesięć lat w Azkabanie, ale mógł wyjść wcześniej za sprawą kaucji. W
przypadku seniora Malfoy’a kwota ta przewyższała wartość firmy, która była w
rodzinie od pokoleń. Narcyza próbowała coś zdziałać w Ministerstwie, ale cały
czas słyszała: albo kaucja, albo mąż wyjdzie z Azkabanu za dziesięć lat. W
końcu poddała się, bo nawet gdyby sprzedała firmę to i tak brakowałoby jeszcze
jedna czwarta kwoty, którą miała.
- Czy twój ojciec wie ile to
jest? – Spytał Draco.
- Chyba nie zamierzasz się
zgodzić na ten cały ślub? – Odpowiedziała pytaniem na pytanie, przerażona
Astoria.
- Nie! Na gacie Merlina, nie!
Po prostu moja matka chciała sprzedać firmę ojca, a i tak brakowałoby jej jedna
czwarta kwoty, którą otrzymałaby za przedsiębiorstwo. Dlatego zrezygnowała.
Przecież musimy za coś żyć. Firma jest Malfoy’ów, ale jest ojciec sporo włożył,
jako jej posag, żeby się rozwinęła.
- Mówisz poważnie? – Spytała
Astoria.
- Tak. Całkiem poważnie. Mój
ojciec to całkiem okazały Śmierciożerca. Ma nie jedno za uszami i czarodzieje
rozpętaliby piekło za zbyt niską kaucje. Większą dostałaby tylko moja ciotka,
która na szczęście nie żyje – powiedział Draco.
- Nie możemy dopuścić do tego
ślubu – stwierdziła Astoria.
-
Nie będzie żadnego ślubu. Mój ojciec nie wyjdzie z Azkabanu – powiedział
stanowczo Dracon.
_________________________
[1]
Anna Kamieńska
[2]
Janusz Leon Wiśniewski
[3]
LemOn – „Nice”
[4]
Janusz Leon Wiśniewski
[5]
Gdy podawano kawalerowi
czarną polewkę był to znak, że odmawia mu się ręki panny z tego domu.
Witam!
Czy uwierzycie mi, że naprawdę miałam być wcześniej? Tym razem to mój organizm postanowił się zbuntować i zażyczył sobie wizytę w szpitalu. Zupełnie nie wiem po co. Co prawda byłam tam tylko kilka dni, ale zdecydowanie wystarczyłoby zburzyć cały harmonogram. Ze mną już lepiej. W piątek jak się okazało ostatni raz odwiedziłam chirurga. Teraz tylko rana musi się zrosnąć, więc trzeba robić opatrunki.
Z rozdziału jestem zadowolona. Chyba powraca dawny Draco. Błędy sprawdzę jutro, bo mam jeszcze całą masę rzeczy do zrobienia, a nie chciałam przeciągać o kolejny tydzień.
Widzimy się za trzy tygodnie.
Aaaa i chciałabym Was zaprosić jeszcze tutaj, gdzie możecie śledzić postępy w pisaniu nowych rozdziałów i spodziewać się krótkich fragmentów w ramach zapowiedzi.
Pozdrawiam,
Lady Spark
No takiego Draco to i ja lubię! Będzie walczył o Mandy, prawda? Niech tylko spróbuje nie. I najważniejsza rzecz - tak, ślubu żadnego nie będzie! Nie z Astorią! Nic dziwnego, ze ojciec Draco tak nalega na ten ślub - marzy mu się słodka wolność, ale nie doczekanie! Będzie tam siedział do końca swojego wyroku i co ważniejsze nie przeszkodzi Mandy i Drago zawalczyć o siebie!
OdpowiedzUsuńNie choruj nam już więcej :*
O jak fajnie, że pojawiła się Astoria. Cieplutko zrobiło m się na moim serduszku :) I cieszę się, że znów trafiłam na osobę, która nie traktuje Astorii jako zimnej suki, która tylko chce siłą uzyskać względy Dracona. Ach... tu aż mi się miło czytało, że jednak nie zamierza za niego wyjść... bo wiadomo, Draco musi walczyć o Mandy:)
OdpowiedzUsuńAż mnie zatkało, że aurorzy wypuszczą Lucjusza za bardzo dużą ilość galeonów. Nie sądzę, aby ślub Astorii i Dracona w czymś tu by pomógł. Niech ten Lucjusz sobie tam siedzi i gnije te dziesięć lat :)
Cieszę się, że już jesteś już chora i przetrwałaś dni w szpitalu;)
Pozdrawiam :*
sorrka... miało być: Cieszę się, że nie jesteś już chora ;)
Usuń