„Upadam, wciąż upadam.[3]”
1
lipca 1998 r.
Draco Malfoy czekał przed gabinetem Naczelnika Wizyt. Młody
arystokrata ubiegał się o możliwość widzenia się ze swoim ojcem. Po wyjściu ze
szpitala miał udać się do Hogwartu na Ogromnie Wyczerpujące Testy Magiczne,
zwane potocznie OWUTEM – ami, których nie zdał ze względu na wojnę. Hogwart nie
został jeszcze całkowicie odbudowany. Głównie skupiono się na naprawie
najważniejszych sal i pomieszczeń. Blondyn testy napisał. Nie interesowało go
wcale jak mu poszły. Chciał je po prostu zdać. Gdy tak czekał przed gabinetem
na swoją kolej to zastanawiał się, jaka będzie reakcja ojca na jego
postanowienie. Draco podjął decyzję, że nie poślubi Astori, a jego ojciec
zostanie w Azkabanie na całe dziesięć lat. By mu jednak to przekazać, musiał
uzyskać zgodę na widzenie się z ojcem. To nie było trudne. Przybył w zasadzie
po otrzymanie specjalnej przepustki, którą miał okazać przy wejściu do
więzienia. Po rozmowie z ojcem i zamknięciu ich spraw na dziesięć lat zamierzał
porozmawiać z Mandy Weasley. Już wiedział gdzie pracuje, więc to nie powinno
być trudne, żeby złapać ją po pracy. Najpierw musiał jednak uporządkować sprawy
z Lucjuszem, który nawet zza krat próbował ułożyć mu życie. Nienawidził go za
to. Musiał pokazać w końcu, że stracił nad nim władzę. W sprawie ślubu miał dwóch
sprzymierzeńców: po pierwsze Astorię, która również nie widziała siebie w
rodzinie Malfoy’ów. Kobieta, była najważniejszym graczem w całym jego planie.
Gdy tylko usłyszał, jaką umowę zawarli między sobą ich ojcowie od razu
przystąpiła do działania razem z Draco. Udawali, że o niczym nie wiedzą oraz,
że dalej buntują się przeciwko zaręczynom. Wszystko w to wierzyli. Nikt nic nie
podejrzewał. Drugim sojusznikiem był Blaise Zabini, który jeszcze nie wiedział
o tym, że zostanie wciągnięty w grę. Miał się o tym wszystkim dowiedzieć za
kilka godzin. Draco był z nim umówiony na spotkanie i wtedy zamierzał go we
wszystko wtajemniczyć. Cała sprawa miała się rozegrać na przyjęciu, które
organizowała Narcyza Malfoy. To właśnie tam cały misterny plan Lucjusza miał wziąć
w łeb.
- Panie Malfoy, zapraszam –
głos Naczelnika Wizyt przywrócił Dracona do świata żywych.
Poprawił
swoją białą koszulę i wszedł do gabinetu. Pomieszczenie było takie samo jak
cała reszta w Ministerstwie. Jasne ściany, ciemne pułki, zawalone stosami
papierów, pedantycznie ułożone rzeczy na biurku. Wszystko takie samo i mdłe.
Blondyn rozdrażniony monotonnością wywrócił oczami. Zastanawiał się, czy
pracownicy w tym urzędzie mają zakaz modyfikacji swojego miejsca pracy. O sam
swoje biurko w firmie ojca całkowicie zmienił. Było w nim więcej światła i
przestrzeni.
- Czym mogę pomóc Panie
Malfoy? – Kolejny raz głos urzędnika sprowadził mężczyznę na ziemię.
Szare
oczy arystokraty spojrzały na Naczelnika. Od razu wiedział, z jakim człowiekiem
ma styczność. Robert Persons uwielbiał alkohol. Był od niego uzależniony. Widać
to było po wiecznie małych oczkach oraz twarzy, która wydawała się wiecznie
nalana. Czerwony nos i spierzchnięte usta potwierdzały tylko tezę Dracona.
Idealny obraz człowieka uzależnionego. Malfoy’em wstrząsnął dreszcz
obrzydzenia, gdy ten człowiek uścisnął jego dłoń. Zastanawiał się, kiedy
przełożeni urzędnik w końcu odkryją jego problem. Aktualnie było mu to na rękę,
bo mógł w łatwy sposób osiągnąć to, co chciał.
- Chciałbym otrzymać zgodę na
widzenie się z moim ojcem – powiedział Malfoy.
- Kilka dni temu była u niego
Pana matka.
- Moja matka nie jest mną, a
ja nie byłem u ojca od czasu jego aresztowania – wyjaśnił spokojnie Draco. –
Mam chyba do tego prawo?
- Oczywiście, że pan ma. Jaki
byłby cel te wizyty? – Spytał Persons.
- Mam mu do przekazania
informacje, które dotyczą funkcjonowania firmy – skłamał bez zmrużenia oka.
- Oczywiście, czy gdyby
wizyta miała odbyć się jutro, to byłaby to przeszkoda dla pańskiego terminarza?
– Spytał urzędnik, przeglądając papiery.
- Nie śmiałem prosić o tak
szybką wizytę, ale nie będę ukrywał, że bardzo zależy mi na czasie – powiedział
Draco i uśmiechnął się, bo rozmowa szła dokładnie w tym kierunku, w którym
chciał.
Naczelnik
wyjął pergamin z szuflady i zaczął go wypełniać. Ręka mu się trzęsła i wiele
kropelek atramentu wylądowało na biurku, które i tak było nimi pokryte.
- Miałbym do Pana jeszcze
jedną sprawę – zaczął Draco.
- Jaką? – Spytał Robert
Persons.
- Chciałbym prosić, aby nikt
z wyjątkiem mojej matki i mnie, nie mógł odwiedzać ojca. Mama mówiła, że ojciec
była rozdrażniony i należy mu się więcej spokoju – powiedział Malfoy.
- Ale ja nie mogę tego
zrobić…
- Może Pan – przerwał mu
Draco. – Chyba, że chce Pan, aby Minister dowiedział się o Pana drobnych
problemach – dodał blondyn.
- Ja nie mam żadnego
problemu.
- Owszem ma pan i dobrze o
tym wiemy.
- Panie Malfoy… Pan sobie za
dużo pozwala – powiedział oburzony urzędnik.
- Zróbmy tak: pan nie będzie
wpuszczał do mojego ojca nikogo z rodziny, a ja zapomnę o pana problemie –
powiedział Malfoy.
- Pana przepustka – rzekł
Naczelnik.
- Robienie z panem interesów
to czysta przyjemność – powiedział Draco i wyszedł z pomieszczenia.
Poprawił
marynarkę i zaczął kierować się do wyjścia z Ministerstwa. Magii. Kolejny raz
uzyskał coś wykorzystując strach kogoś innego. Nie usprawiedliwiał się.
Wiedział, że to, co zrobił było złe. Musiał to jedna zrobić by jego plan
przebiegał bez żadnych zbędnych zakłóceń. Nie interesowało go zdanie matki.
Nawet nie wtajemniczył jej w swój plan. Zdjął z marynarki plakietę, którą
dostał przy wejściu do Ministerstwa i wyrzucił ją do kosza. Odetchnął świeżym
powietrzem i zapiął guziki marynarki. Następnie swoje kroki skierował do biura.
Żeby się do niego dostać musiał przejść obok szpitala św. Munga. Mijając
przechodniów pilnował się by nie wpadać na ludzi. W wewnętrznej kieszeni
marynarki miał schowaną różdżkę i nie uśmiechało mu się modyfikowanie pamięci
gdyby różdżka wypadła poprzez zderzenie się z jakimś mugolem.
Draco
gdy musiał przemieszczać się po Londynie wybierał spacer. Tłumaczył to dbaniem
o formę oraz możliwością dotlenienia mózgu. Przechodząc obok szpitala zauważył,
kłócącą się parę. Najprawdopodobniej minąłby tych ludzi z wyrazem obojętności
na twarzy, gdyby nie fakt, że kobieta miała rude włosy. Zwolnił trochę by
lepiej przyjrzeć się jej twarzy. Wielkie było jego zdziwienie, gdy okazało się,
że jest to Mandy Weasley. Stała z dużo wyższym od siebie mężczyzną, który
wyglądał na bardzo niezadowolonego. Miał włosy w kolorze ciemnego blond,
zielone lub niebieskie oczy – z odległości, w jakiej stał Malfoy nie bardzo był
w stanie odróżnić. Przez zieloną koszulkę mężczyzny delikatnie przebijało się
idealnie wyrzeźbione ciało. Trzymał rękę mocno zaciśniętą na przedramieniu Mandy,
która próbowała mu się wyrwać. Jej długie włosy idealnie falowały na wietrze.
Tłumaczyła coś mężczyźnie i wcale nie zamierzała odpuszczać i zmieniać swojego
zdania. Draco przeszła przez głowę myśl, że nic się nie zmieniła, że dalej była
tą samą, pewną siebie i hardą Gryfonką, którą znał z Hogwartu. Gdy widział, że
jest szarpana przez obcego mężczyznę miał ochotę podjeść do niego i obić mu
twarz, a następnie zamknąć, Weasley w swoich ramionach. Jednak robienie bury na
ulicy pełnej mugoli nie było dobrym pomysłem, dlatego stanął z boku i udając,
że a kogoś czeka, obserwował całą scenę. Zamierzał ewentualnie wkroczyć do
akcji, gdyby zachowanie mężczyzny stało się jeszcze bardziej agresywne w
stosunku do Mandy.
Szczęście
jest zdrowe dla ciała, ale to troska rozwija siły ducha. [1]
Jednak już po chwili cała sytuacja uspokoiła się i para
przytuliła się czule. Draco pokręcił głową i wrócił do wędrówki. Do swojego
biura dotarł po pięciu minutach. W głowie dalej miał scenę, którą widział pod
św. Mungiem. Nie rozumiał, dlaczego Weasley pozwala się tak traktować i to
jeszcze na dodatek w miejscu publicznym. Było to dla niego nie zrozumiałe. Niby
sprzeciwiała mu się, ale blondyn odnosił wrażenie, że trochę bała się swojego
partnera. To go trochę zaniepokoiło. Przecież Mandy nie bała się stanąć twarzą
w twarz z Czarnym Panem. Idąc do swojego biura, wziął od sekretarki
korespondencję i poprosił, aby nikt mu nie przeszkadzał. Kobieta chciała coś
jeszcze mu powiedzieć, ale uciszył ją gestem ręki. Wszedł do gabinetu, który był
czarno – biały, a podłoga była w kolorze ciemnego drzewa. Przy oknie stało
biurko o raz krzesło. W pomieszczeniu było również miejsce na rozmowy z
kontrahentami przy kawie. Była szklana ława z białą kanapą i czarnymi fotelami.
Jedna ze ścian była zajęta przez szafę, w które znajdywały się dokumenty z
całego okresu trwania firmy. Papiery czekały, aż spadkobierca rodu Malfoy’ów
będzie raczył je przejrzeć.
- Malfoy, czy ty jesteś
całkowicie pozbawiony mózgu? – Blondyn drgnął i skierował swój wzrok na kanapę,
a tam w najlepsze leżał sobie Blaise Zabini.
- A ty pomyliłeś gabinety? – Odpowiedział,
pytaniem na pytanie Draco.
- Chcę tylko wiedzieć czy
jesteś tylko skończonym gnomem czy tylko takiego udajesz – powiedział Zabini.
- Ja? Ale, o co ci chodzi? I
nie wiem czy wiesz, ale w złym tonie jest ubliżanie swojemu wspólnikowi – rzekł
Malfoy i usiadł na jednym z foteli a korespondencję położył na szklanej ławie.
- Posłuchaj, nie wiem czy pamiętasz,
ale miałeś odkręcić to całe zamieszanie ze ślubem z Astorią.
- Bardzo dobrze, że zacząłeś
ten temat. Kupiłeś już pierścionek zaręczynowy? Jeśli nie to masz cztery dni,
żeby wybrać odpowiedni.
- Co ty pieprzysz Draco?
- Może trochę kultury, co? Ja
tu ci się usuwam z drogi, a ty we mnie błotem rzucasz. Zero kultury – stwierdził
Draco.
- Zero kultury mógłbyś mi
zarzucić, gdybym obił ci twarz zamiast najpierw porozmawiać – rzekł Blaise.
- Łaskawca z ciebie, Zabini.
***
9
lipca 1998 r.
Draco szedł za niskim urzędnikiem, który
miał go zaprowadzić do pomieszczenia, w którym miał spotkać się z własnym
ojcem. Mimo, że dementorzy nie mogli już przebywać w murach więzienia, nadal
czuło się ich obecność. Malfoy miał wrażenie, że wszelkie szczęście go opuściło
i nigdy już nie będzie szczęśliwy. Zaczęły go nachodzić czarne myśli. Z całych
sił próbował zatrzymać jakikolwiek promyk nadziei, który miał w sobie. W
myślach powtarzał sobie, że musi po prostu jakoś przebrnąć przez rozmowę z
seniorem rodu. Został wprowadzony do nie dużego pokoju, w którym dominował
kolor szary. Na samym środku pomieszczenia stał stolik i po jego jednej stronie
stało puste krzesełko, a po drugiej już siedział Lucjusz Malfoy. Senior rodu
wyglądał na wyczerpanego. Brudne i potargane włosy, zarost, który zdecydowanie
dodawał mu lat. Lucjusz Malfoy w Azkabanie nie mógł liczyć na tak dobre
jedzenie jak w Malfoy Manor, co skutkowało tym, ze schudł. Jedna rzecz jednak
nie uległa zmianie. Były to oczy. Dalej biła z nich pewność siebie i wiara w
to, że za kilka tygodni opuści to miejsce.
Bo
w oczach taki siła duszy. [2]
- Macie godzinę – powiedział
strażnik.
- Aż tyle nie będzie potrzeba
– głos Dracona był chłodny i stanowczy jak na członka rodu Malfoy’ów przystało.
- Co skłoniło cię do
odwiedzić Draconie? – Spytał Lucjusz, gdy strażnik zostawił ich samych.
- Muszę ci coś powiedzieć –
Draco usiadł na wolnym krześle i rozpiął swoją butelkowo zieloną marynarkę.
- Co takiego? Poczyniłeś już
postępy w związku z oświadczynami?
- Ogromne, ojcze – zapewnił
go. – Ogromne.
- To, kiedy ślub? – Spytał
Lucjusz.
- Gdy Astoria i Blaise o
ustalą – odpowiedział Draco.
- Co? Co ty mówisz?!
- To, że nigdy nie poślubię Astori,
a ty spędzisz najbliższe dziesięć lat w więzieniu.
- Nie masz prawa…
- Mam pełne prawo, żeby ci
się sprzeciwić. Twoje rządy w moim życiu już dawno się skończyły – powiedział
Draco i wstał z krzesełka.
- Jesteś niewdzięcznym
smarkaczem! – Krzyknął Lucjusz i rzucił się na swojego syna.
Strażnicy,
których zaalarmował krzyk z pokoju, którego pilnowali natychmiast weszli do
środka i jednym zaklęciem obezwładnili Lucjusza.
- Wszystko w porządku? – Zapytał
jeden z nich?
- W idealnym. Do widzenia.
Blondyn
był dumny z tego, co zrobił, bo w końcu rządy jego ojca w jego życiu dobiegły
końca, a na dodatek za swoje zachowanie Lucjusz zostanie ukarany
kilkumiesięcznym zakazem jakichkolwiek wizyt.
Upadam,
wciąż upadam
I
długo lecę w dół
Podnoszę,
się podnoszę
Tak
wiele muszę mieć sił
Barwy
dnia - ja w nich tonę
Myśli
wirują po głowie
Chcę
się swobodnie unosić
Zrzucam
tę betonowe buty. [3]
____________________
[1]
Marcel
Proust
[2]
Paulo Coelho
[3]
Lipali – „Upadam”
____________________
Znowu zniknęłam na tak długo. Wiem, ale po prostu mam masę spraw na głowie.
A teraz na dodatek sesja. Rozdział już dawno był napisany, ale nie było kiedy go dodać.
Nadrobię zaległości u Was po 31 stycznia!
Zawsze Wasza Lady Spark
No proszę tylko pochwalić Draco za to jak skrupulatnie i co najważniejsze sukcesywnie robi kolejne kroki jeśli chodzi o wcześniej opracowany przez siebie plan. No i załatwił sprawę najważniejszą - ojca! Lucjuszowi należało się właśnie takie, a nie inne potraktowanie. Ja na miejscu Draco pewnie bym się nie powstrzymała od jakieś małej, aczkolwiek bardzo bolesnej uwagi. No to teraz czekać nam tylko na kolejne części planu Draco i zaręczyny Astorii z Blaisem :D
OdpowiedzUsuńNiech moc będzie z Tobą :*
Rozdział był bardzo fajny :)
OdpowiedzUsuńPodobał mi się fragment z urzędnikiem. Nie ma to jak dobre oko Dracona. Przejrzał na wylot zachowanie mężczyzny, przez co załatwił dość istotne sprawy. Trochę szantażem, ale co tam.
I dobrze, że w końcu Draco postawił się ojcu. Niech Lucjusz ma za swoje i niech siedzi te dziesięć lat za kratami.
Blaise i Astoria? Nie spodziewałam się...
Pozdrawiam serdecznie :*
Zapraszam serdecznie na ostatni już Rozdział 028 „Tajemnica Johna Smitha” na adres bloga : WWW.pokochac-lotra.blogspot.com! Autorka życzy przyjemnej lektury!
OdpowiedzUsuńBrakowało mi Mandy w tym rozdziale, ale chyba w sumie nie była potrzebna. To był czas dla Dracona, pokazania jego charakteru i skupienia się na nim. Ten rozdział doskonale pokazuje, jak bardzo się zmienił podczas ostatnich wydarzeń. To już nie ten sam chłopak co przed laty. Teraz to mężczyzna gotowy walczyć o swoje marzenia.
OdpowiedzUsuńDobrze, że Dracon zdecydował się nie brać ślubu z Astorią. Razem tylko wzajemnie by się unieszczęśliwili, a tak obydwoje mają szansę znaleźć szczęście z kimś innym. Mam nadzieję, że w następnym rozdziale znajdzie się jakaś rozmowa Mandy i Dracona ;)
Pozdrawiam;)
Zapraszam serdecznie na Epilog : „Koniec jest zawsze początkiem czegoś nowego” o adresie http://pokochac-lotrab.blogspot.com! Życzę przyjemnej lektury!
OdpowiedzUsuńOmg omg cudo ;d bardzo lubie twojego bloga :*
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie www.niebieskookiecudo.blogspot.com
Witaj,
OdpowiedzUsuńzagościłaś u mnie, zostawiłaś piękny komentarz... postanowiłam ( z resztą to robię ) zajrzeć do ciebie. I wiesz co ci powiem? Również nie żałuję! Blog bardzo ładny, szablon genialny, a opowiadanie jeszcze lepsze. Podoba mi się ten pomysł, z datami - ciekawe.
Jak ja nienawidzę LUCJUSZA -,- nie dziwię się Draconowi....
Jak na razie przeczytałam jeden rozdział, mam nadzieję, że niedługo nadrobię poprzednie ;))
WENYYYY + dodałam do obser. i linków.